Bielsko-Biała

Na izbie drożej niż w hotelu – Beskidzka24.pl

  • 1 maja, 2023
  • 6 min read
Na izbie drożej niż w hotelu – Beskidzka24.pl


390 złotych trzeba zapłacić za pobyt w bielskiej izbie wytrzeźwień. W tej cenie łóżko do spania, nieograniczony dostęp do wody pitnej i ewentualnie prysznic. O wiele taniej można spędzić dobę w hotelu Gołębiewski.

Do niedawna doba w Ośrodku Przeciwdziałania Problemom Alkoholowym w Bielsku-Białej – bo tak oficjalnie nazywa się izba wytrzeźwień – kosztowała 315 złotych. Jednak pod koniec marca, na wniosek władz miasta, bielscy radni przyjęli uchwałę podnoszącą stawkę do wskazanej na wstępie kwoty.

Najgorzej w weekendy

Wyliczono ją – informują urzędnicy – na podstawie przeciętnego kosztu pobytu osoby w izbie wytrzeźwień na przestrzeni ostatnich trzech lat. Po analizie danych okazało się, że było to aż 445,25 złotych. Czyli pobierana do tej pory opłata była o około 130 złotych niższa niż faktyczne koszty utrzymania jednego „pensjonariusza”. Czemu więc nie podniesiono opłaty do tak skrupulatnie obliczonej kwoty? Bo to minister zdrowia ustala maksymalną stawkę (na podstawie średniorocznych wskaźników cen towarów i usług konsumpcyjnych w poprzednim roku kalendarzowym), jaką podmioty prowadzące izby wytrzeźwień mogą sobie zażyczyć od klientów. Ostatnie takie ministerialne obwieszczenie zostało opublikowane 7 lutego w Monitorze Polskim. Wynika z niego, że w tym roku opłata może wynosić maksymalnie 393 zł. Władze miasta nie dały więc maksymalnej stawki.

Placówka na brak gości nie narzeka. W ubiegłym roku przyjęto 6950 osób, a nie był to rok rekordowy. W pierwszym kwartale – z uwagi na pandemię – frekwencja była stosunkowo niska. Rekord wynosi 7900 pensjonariuszy przyjętych w ciągu jednego roku. Jednorazowo izba może pomieścić 38 osób. Kilka miejsc zarezerwowano dla nieletnich oraz kobiet, resztę przeznaczono dla mężczyzn (bo to oni najczęściej tam trafiają), w tym także dla agresywnych, na których czeka 5 łóżek wyposażonych w pasy do krępowania. Oczywiście nie wszystkie miejsca są przez cały czas zajęte. Największy ruch panuje w weekendy i święta. W takie dni bywa, że miejsca zaczyna brakować już o 2.00 czy 3.00 w nocy i obiekt się zamyka. Wtedy pojawia się problem, a służby najczęściej posiłkują się w takich sytuacjach policyjnym aresztem. Więcej osób trafia do wytrzeźwienia w okresie letnim, gdy popularne stają się alkoholowe imprezy na świeżym powietrzu. Pijak pozostaje na izbie do całkowitego wytrzeźwienia, co czasami może trwać nawet 24 godziny.

Warto przeczytać!  Kolejki do laryngologa na NFZ w woj. śląskim. Ile trzeba czekać na wizytę? Stan na 6.04.2023
Ucieczka w sukience

To, że co roku do bielskiej placówki tafia tak wiele osób, nie powinno dziwić. Przywożeni są tam bowiem nie tylko mieszkańcy Bielska-Białej i powiatu bielskiego. Placówka obsługuje ogromny rejon, trafiają do niej – na mocy porozumień z samorządami – pijani aż z 65 gmin.

– Pamiętam jak pewnej niedzieli zaczepił mnie na ulicy Sempołowskiej jakiś przerażony „typek”, pytając, gdzie jest i jak może dostać się na jakiś dworzec? Okazało się, że wypuszczono go właśnie z izby wytrzeźwień. Przyznał, że mieszka w Jastrzębiu i dotąd nigdy w życiu nie był w Bielsku-Białej. Przywieziono go tutaj do wytrzeźwienia, zabierając wprost z ulicy. Nie wiedział, jak może dostać się do domu, zwłaszcza, że nie miał pieniędzy – opowiada jeden z naszych Czytelników.

W Polsce działają tylko 32 izby wytrzeźwień. Mogą powstawać tylko w miastach o populacji powyżej 50 tysięcy mieszkańców. Nie wszystkie samorządy mające taką możliwość decydują się na uruchomienie izby wytrzeźwień. Wszystko przez ogromne koszty funkcjonowania tego typu placówek. To, co pobierane jest za pobyt nie wystarcza, aby je utrzymać. Do funkcjonowania bielskiej izby dopłaca – jako podmiot zarządzający – gmina Bielsko-Biała oraz samorządy, które podpisały z władzami miasta porozumienie na korzystanie z usług bielskiej placówki.

Warto przeczytać!  Pogoda - Szyndzielnia jutro (24.03) i w następnych dniach. Prognoza pogody - Beskid Śląski

Izba musi działać przez 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Przez cały czas na miejscu obecnych jest 4 lub 5 pracowników – kierownik zmiany, opiekunka dla kobiet i opiekun dla mężczyzn. W nocy załoga wzmacniana jest jeszcze jednym opiekunem, bo pracy jest wtedy najwięcej. Zdarzają się przeróżne przypadki. Bywa, że ktoś pomieszał alkohol z innymi używkami, bywają osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne. W amoku bywają nieobliczalni. Stąd wspomniane łóżka z pasami, a i tak zdarza się, że trzeba wzywać policję.

W bielskiej izbie do dziś pamiętają wyczyn jednego z pijaków. Mężczyzna wymknął się z placówki przez jedno z nielicznych niezakratowanych okien w przebraniu… kobiety. W zamieszaniu skorzystał z nieuwagi opiekuna i zakradł się do szatni dla kobiet. Zabrał sukienkę, a że był drobnej postury – fortel zadziałał. Skład każdej zmiany uzupełnia lekarz, cały czas obecny w placówce. To właśnie wysokie koszty usług medycznych w dużym stopniu rzutują na ogólne wysokie koszty funkcjonowania tego typu placówek.

Rachunek za pobyt

Każdy, kto trafia na izbę, otrzymuje na koniec pobytu rachunek do zapłaty. Ma go uregulować w ciągu dwóch tygodni (niektórzy proszą o rozłożenie płatności na raty). Problem w tym, że na izbę trafiają zazwyczaj osoby z marginesu społecznego, które nie regulują należności. Co prawda są ścigani w trybie administracyjnym przez urzędy skarbowe, lecz najczęściej komornicy nie mają z czego wyegzekwować od nich zaległych płatności. Na dodatek izby wytrzeźwień są na szarym końcu w kolejce po zaległą zapłatę. Najpierw zaspakajane są chociażby roszczenia alimentacyjne. Roszczenie przedawnia się po trzech latach, co jeszcze bardziej utrudnia egzekucję należności. Dlatego ściągalność zaległych opłat za pobyt w bielskiej „wytrzeźwiałce” jest na poziomie trzydziestu kilku procent.
Istnienie izb wytrzeźwień od dawna budzi sporo kontrowersji. Ich idea wywodzi się bowiem z głębokiej komuny i przeczy zasadom obowiązującym w demokratycznym państwie prawa (podobne instytucje działają obecnie na przykład w Rosji i jej podobnych państwach). W Polsce – mimo zmian ustrojowych – przetrwały i mają się jak widać dobrze. Przeciwnicy tego typu instytucji przekonują, że dochodzi tu do ograniczenia wolność osobistej bez jakiegokolwiek sądowego nadzoru, a dotyka to osób, które „tylko” się upiły, choć nie jest to zakazane. Bo choć na izbę trafiają najczęściej osoby wszczynające awantury lub leżące gdzieś na ulicy, to zgodnie z prawem, aby tam trafić wystarczą dwie przesłanki: co najmniej pół promila alkoholu we krwi i zachowanie stwarzające zagrożenie dla siebie lub innych. A ocena tego zagrożenia zależy wyłącznie od funkcjonariusza podejmującego interwencję. Odtransportowanie kogoś na izbę wytrzeźwień łatwo może być więc wykorzystane jako rodzaj represji ze strony służb porządkowych. Na izbie trzeba pozostać aż do całkowitego wytrzeźwienia, nie można jej opuścić nawet gdyby kogoś chciała zabrać stamtąd rodzina, znajomi czy wręcz adwokat. Wyjątek stanowią niepełnoletni oraz osoby ubezwłasnowolnione – oni mogą w każdej chwili być zabrani z izby przez rodzica lub prawnego opiekuna.

Warto przeczytać!  Zakręt mistrzów zniknie z S1. Budowa odcinka z węzłem Bielsko-Biała Hałcnów już trwa. Nowy węzeł wchłonie niebezpieczny zakręt


Źródło