Biznes

Nadgodziny, stres, przemęczenie. „Hamaki i owocowe czwartki to żaden wellbeing” – Praca

  • 20 czerwca, 2023
  • 7 min read
Nadgodziny, stres, przemęczenie. „Hamaki i owocowe czwartki to żaden wellbeing” – Praca



– Po tych doświadczeniach przeszłam na własną działalność, dziś jestem freelancerką – cedzi przez zęby Klaudia. – Nie chcę się znowu naciąć, bo znam całą tę ściemę, którą reklamuje się na zewnątrz.


Już po jej odejściu prezeską zarządu została dotychczasowa szefowa HR-u. „Moim osobistym celem jest stworzenie miejsca pracy, w którym wszyscy są szanowani. Miejsca wzajemnego zaufania i równych szans” – pisała na LinkedInie. I zachwalała firmową akcję „Szanuję i reaguję”. „Ot, choćby takie rzucone zdanie: »Jak na kobietę nieźle prowadzisz«, odebrane może być jako umniejszające, a nie komplementujące”.



Gdy baterie się wyładują


Wellbeing (po polsku po prostu dobrostan) to pojęcie, które przyszło do nas z Zachodu. W 2011 r. terminu tego użył w swojej książce „Flourish: A Visionary New Understanding of Happiness and Well-being” („Pełnia życia. Nowe spojrzenie na kwestię szczęścia i dobrego życia”) amerykański psycholog Martin Seligman.


Od tamtego czasu pojęcie zaczęło zataczać coraz większe kręgi. Mimo to jeszcze w 2018 r. wellbeing w polskich organizacjach był zjawiskiem „nowym i do końca nierozpoznanym”, jak pisały w czasopiśmie „Przedsiębiorczość i zarządzanie” wykładowczynie Uniwersytetu WSB Merito we Wrocławiu, dr Katarzyna Kulig-Moskwa i dr Joanna Nogieć.


– Wellbeing to dbanie o równowagę między naszymi zasobami a wyzwaniami: psychicznymi, społecznymi i fizycznymi – mówi w rozmowie z „Forbesem” Kulig-Moskwa. – To tak jak z telefonem: jak ktoś zapomni ładowarki, to jest tragedia. Ale zapominamy o tym, że nasze wewnętrzne zasoby też mogą się skończyć. Jak przeginasz i masz za dużo wyzwań, to musisz mieć później czas, żeby się odbudować.


Prawdziwą furorę wellbeing zrobił w trakcie pandemii Covid-19, kiedy temat zdrowia psychicznego znalazł się na czołówkach gazet i znalazł się w centrum zainteresowania korporacji. Jak podawał ZUS, w 2020 r. epizody depresyjne były przyczyną ponad 5 mln dni absencji chorobowej wśród Polaków.


Dla firm to realne straty. To właśnie wtedy wiele z nich wdrożyło programy wellbeingowe, mające na celu poprawę kondycji pracowników: zachęcając ich do zdrowej diety i ćwiczeń, oferując treningi uważności, snu czy radzenia sobie ze stresem. Niektóre korporacje powołały nawet stanowiska menadżerów ds. wellbeingu, którzy mieli zająć się opracowywaniem długotrwałej strategii wellbeingowej.

Warto przeczytać!  Co z przedłużeniem wakacji kredytowych? Są poważne wątpliwości


Jednak daleko idące zmiany w kulturze organizacyjnej firmy to wciąż rzadkość. Jak wynika z najnowszego raportu Benefit Systems „Multisport Index 2023”, trzy lata po wybuchu pandemii co czwarty pracownik przyznaje, że stres towarzyszy mu w pracy „codziennie lub prawie codziennie”, a co piąty zmaga się z nim nawet kilka razy w tygodniu. Najczęściej pracownicy czują się przeładowani obowiązkami – takie poczucie ma już połowa z nich (47 proc.). Niemal tyle samo deklaruje, że zabiera problemy z pracy do domu.



Owocowe czwartki już nie wystarczą


Katarzyna Kulig-Moskwa zwraca uwagę, że popularność wellbeingu sprawiła, że stracił on swoje pierwotne znaczenie i stał się dla firm etykietką, służącą do poprawy własnego wizerunku. Porównuje to do greenwashingu – zjawiska kreowania się przez firmy na ekologiczne, nawet jeśli z ochroną środowiska nie mają nic wspólnego, a reklamowane działania służą przerzuceniu na klientów części kosztów.


– Sprowadziliśmy wellbing do eventów, employer brandingu. Malowanie ścian na różne kolory, zawieszenie hamaków, wstawienie piłkarzyków i owocowe czwartki to żaden wellbeing. Bo najpierw trzeba rozpoznać, jakie są realne potrzeby ludzi, dlaczego są zmęczeni, zestresowani i wypaleni – tłumaczy badazcka.


Dlatego nie lubi, gdy wellbeing sprowadza się do kwestii benefitów. W zdrowej firmie to bardziej kwestia kultury organizacji i dobrej komunikacji między przełożonymi a pracownikami.


– Dobry menadżer wie, że po trudnym projekcie ludzie muszą się odbudować, żeby w dłuższym, strategicznym okresie byli efektywni. To kwestia ryzyka biznesowego: przemęczony pracownik po prostu się nie opłaca. Naprawdę wierzę, że pracodawcy nie mogą już ignorować kondycji psychofizycznej podwładnych. Pandemia, wojna, kryzys klimatyczny, ekonomiczny: to wszystko ma na nas wpływ. I potrzebujemy realnego wsparcia, a nie owocowych czwartków.


Są jednak jaskółki zmian. Kulig-Moskwa zwraca uwagę, że jeszcze kilka lat temu w raporcie dobrych praktyk autorstwa Forum Odpowiedzialnego Biznesu przykładów dotyczących wellbeingu było kilka-kilkanaście. Dziś to kilkadziesiąt rocznie.

Warto przeczytać!  "Zamów w ciągu 2 godzin, a my i tak nie dostarczymy". UOKiK stawia zarzuty Amazon


– To pokazuje, że zagadnienie jest coraz istotniejsze. Coraz więcej firm tworzy też całe strategie wellbeingowe, aby wpisać dbałość o zdrowie pracowników w struktury organizacji. To nowość, jeszcze kilka lat temu mówiliśmy co najwyżej o pojedynczych projektach.



Jest życie poza pracą


– Zgadzam się z tym, że wellbeing zrobił się bardzo modny – komentuje Izabela Kielczyk, która od 17 lat pracuje jako psycholożka biznesu. – Ale za tą modą często nie idą żadne konkrety. Znam firmy, które chcą mieć w papierach, że dbają o swoich pracowników, fundują im jedną sesję albo wyjazd i uważają, że mają problem z głowy. Co jest absurdem, bo problemy psychiczne są bardzo złożone i często kumulują się latami.


Zmiany jednak następują, i to nie tylko wskutek pandemii: wymusza je młodsze pokolenie. Zdaniem Kielczyk „zetki” – czyli osoby urodzone w latach 1995-2012 – na „ściemę” pracodawców są bardzo wyczuleni. I nie godzą się na pracę ponad siły, nawet jeśli ma im to zrekompensować weekendowy trening relaksacji.


– Dlatego coraz więcej firm zaczyna wykupować całe pakiety sesji terapeutycznych dla pracowników czy nawet współfinansują długoterminową terapię. I to jest realna pomoc. Ale, co jeszcze ważniejsze, to wszystko odbywa w porozumieniu z pracownikiem. Bo ludziom nawet nie chodzi o tego darmowego psychologa, tylko o to, żeby o swoich problemach mogli z przełożonymi w ogóle rozmawiać – komentuje.


– I to jest fajne, bo faktycznie ten „management 1.0” opierał się na hierarchii:


„Zrób to, zrób tamto, chcę mieć to do 15” – dodaje. – A młode pokolenie chce być traktowane po partnersku, wiedzieć, dlaczego to ma być zrobione do 15. To rewolucyjna zmiana, która skłania nas do odpowiedzenia sobie na pytanie o sens naszej pracy. Ale też pozwala menadżerom lepiej poznać swoich pracowników, zrozumieć, co ich motywuje i jakie są ich problemy.

Warto przeczytać!  Nadchodzi uderzenie w portfele Polaków. Wzrost cen prądu może uruchomić lawinę


Starsze pokolenie też się zmienia. Prezesi, dyrektorzy i menadżerowie, którzy decydują się na terapię w gabinecie Kielczyk, często dowiadują się o sobie rzeczy, których w ogóle się nie spodziewali. Na przykład, że ich dotychczasowe stanowisko już ich nie cieszy i potrzebują zmiany. Albo, że już się „naprezesowali” i mogą zacząć odcinać kupony od dorobku całego życia.


Tego, co młodzi wiedzą już na starcie, oni dopiero się uczą: że poza pracą jest też życie.



„To jest prawdziwy wellbeing”


Monika od roku pracuje w zagranicznej firmie gamingowej w obsłudze klienta, odpowiada na pytania graczy. W jej zespole oprócz niej jest jeszcze tylko jeden Polak. Ta różnorodność bardzo jej odpowiada.


Mam doświadczenia zawodowe z bardzo wieloma nacjami i praktycznie z każdą z nich było ok, poza Polakami – przyznaje nieśmiało po chwili. – Zarządzanie Polaków ma w sobie jakieś pierwiastki zamordyzmu. Brak tam empatii, szacunku. I kiedy ktoś dopytywał: „No dobrze, ale dlaczego uważasz, że powinienem zrobić to w ten, a nie inny sposób”, to zamiast odpowiedzi był krzyk.


Dziś jej bezpośrednim szefem jest obcokrajowiec. Monika nie może się go nachwalić. Zależy mu, żeby pracownicy dobrze się czuli, konsultuje z nimi wprowadzane zmiany, a jeśli się nie przyjmą – potrafi się z nich wycofać. Gdy trzeba kogoś douczyć – poświęci tyle czasu, ile trzeba. Gdy zrobią coś dobrze – chwali. Po prostu „właściwy człowiek na właściwym miejscu”.


Benefity? Monika wzrusza ramionami. Klasyka. Karta Multisport, Luxmed, integracja z darmowymi drinkami, paczki świąteczne.


– Osobiście przedkładam dobre relacje z przełożonym nad wszelkie benefity – tłumaczy. – Gdybym miała wybierać między darmowym psychologiem albo fajną relacją z szefem, zawsze wybiorę to drugie. U nas też bywa bardzo ciężko, mamy trudnych klientów, rotacja jest potężna. Gdyby nie wsparcie i docenienie ze strony szefa, byłoby dużo gorzej. To jest dla mnie prawdziwy wellbeing.


Źródło