Biznes

Najładniejszy busik od dekad. Czy to wystarczy? Testujemy Volkswagena ID. Buzz

  • 3 września, 2023
  • 8 min read
Najładniejszy busik od dekad. Czy to wystarczy? Testujemy Volkswagena ID. Buzz


ID. Buzz nie jest pierwszym elektrycznym dostawczakiem. Nie jest nawet pierwszym tego typu autem od Volkswagena. Jest natomiast pierwszym, które ma szansę wyjść poza bardzo wąską niszę, a Niemcy bardzo postarali się, aby tak było.

  • ID. Buzz dostępny jest w Polsce w pięcioosobowej wersji pasażerskiej lub jako dostawczak (Cargo)
  • Silnik o mocy 204 koni napędza tylne koła, obecnie można mieć tylko jedną baterię o pojemności netto 77 kWh
  • Cena startująca od około 240 tys. zł jest bardziej niż uczciwa
  • Realny zasięg jest największym problemem ID. Buzz
  • Samochód został udostępniony redakcji przez producenta na czas testu
  • Więcej podobnych publikacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Elektryfikacja pojazdów przeznaczonych do transportu towarów i przewozu większych grup osób jest nieporównywalnie trudniejsza niż przejście na elektryki w segmencie aut osobowych. Jeżeli auto ma generować dochody, musi przejść weryfikację przez ślepy i sprawiedliwy niczym Temida rachunek zysków i strat. By tak się stało, auto musi wykazać się możliwością jazdy na długich dystansach bez przerw, jak największą ładownością, zarówno jeżeli chodzi o wymiary, jak i wagę ładunków, oraz cenę samego zakupu. Na razie spalinowe auta ciężarowe, busy i vany biją pod względem opłacalności swoją elektryczną konkurencją na głowę. Wyjątkiem są autobusy miejskie, którym ze względu na specyficzny model użytkowania na stałych trasach częste doładowania nie przeszkadzają, są za to cichsze, czystsze i teoretycznie każdy przejechany kilometr powinien być tańszy, ale to akurat nie przy naszych cenach prądu. Mimo wszystko presja elektryfikacji dociska również branżę transportową. Producenci mocno głowią się więc nad swoimi konstrukcjami, by zaczęły być atrakcyjne dla szerszego grona odbiorców. Owocem tych starań w grupie vanów i dostawczaków jest właśnie ID. Buzz, elektryczny następca kultowego Transportera.

Dalszą część tekstu znajdziesz pod materiałem wideo

Cyberhipis 2023

Chociaż nazywa się zupełnie inaczej, bardziej adekwatnie do nowych czasów, to duchowo czerpie ze spalinowego odpowiednika, co widać już na pierwszy rzut oka. Co prawda pod względem stylistyki źródłem inspiracji nie była najnowsza generacja Transportera, a jego pierwsza, najbardziej kultowa odsłona zwana „ogórkiem”, „lokomotywą”, lub po prostu autobusem dzieci kwiatów. ID. Buzz wygląda świetnie i jest bezdyskusyjnie najlepiej zaprojektowanym, najładniejszym i najbardziej świeżym autem dostawczym/busem, jakie pojawiło się na rynku od dekad. Według mnie dokładnie od czasu prezentacji właśnie Transportera T1, czyli 1949 r.

Testujemy elektryczną wersję Volkswagena ID. Buzz


Testujemy elektryczną wersję Volkswagena ID. Buzz


Foto:

Marcin Witkowski

/

Onet

Auto prasowe polakierowane w dwóch kolorach, z których jeden to cytrynowa żółć, przyciągało wzrok przechodniów w każdym wieku (ze szczególnym uwzględnieniem dzieci) nie gorzej niż najnowszy model Lamborghini i mówię to bez cienia przesady. Volkswagen zrobił genialną robotę w klasie, która kojarzy się z nudnymi, topornymi wołami roboczymi — stworzyli auto, które chcesz mieć, kiedy tylko je zobaczysz. Przyciąga ogólną stylistyką, detalami, nowoczesnością, aż chce się zobaczyć, co jest w środku. Przejdźmy tam więc jak najszybciej, bo na tym polu Niemcy postarali się jeszcze bardziej niż przy projektowaniu karoserii.

Testujemy elektryczną wersję Volkswagena ID. Buzz


Testujemy elektryczną wersję Volkswagena ID. Buzz


Foto:

Marcin Witkowski

/

Onet

Nikogo, kto miał okazję jeździć którymkolwiek z busów Volkswagena nie trzeba przekonywać, że ci ludzie znają się na rzeczy. Nie inaczej jest w ID. Buzz. Na polskim rynku dostępna jest obecnie jedynie wersja pięcioosobowa (oprócz tego jest jeszcze dostawczy Cargo), chociaż w przyszłości do sprzedaży ma trafić też odmiana siedmioosobowa. Auto jest na to gotowe już teraz, o czym świadczą podłokietniki na burtach bagażnika. Nie wybiegajmy jednak w przyszłość i zajmijmy się tym, co można kupić już teraz.

Testujemy elektryczną wersję Volkswagena ID. Buzz


Testujemy elektryczną wersję Volkswagena ID. Buzz


Foto:

Marcin Witkowski

/

Onet

Odmiana dla pięciu pasażerów może się pochwalić przepastnym, komfortowym wnętrzem, gdzie nikomu nie zabraknie miejsca na nogi, głowę czy bagaż. W wersji pięcioosobowej nie mamy genialnego systemu zarządzania poszczególnymi fotelami opartego o system szyn ukrytych w podłodze. Tutaj do dyspozycji jest wygodna kanapa, składana w stosunku 60:40, która po złożeniu i połączeniu z opcjonalną płytą do bagażnika może służyć za miejsce do spania. Pod względem praktyczności nic tu nie szokuje, Volkswagen po prostu niczego nie zepsuł i wszystko jest co najmniej tak samo dobre, jak w innych jego busach. To, co jest zaskakujące, to design, detale i smaczki. Wnętrze ID. Buzza jest minimalistyczne, ale nie w chłodnym skandynawskim stylu, czy technicznym japońskim wydaniu. Tutaj oprócz minimalizmu rządzi… radość. Radosna jest kolorystyka, przyjemne materiały (chociaż twardego plastiku w niektórych miejscach jest niestety zbyt wiele) a ogromna powierzchnia okien wprowadza niespotykaną nigdzie indziej ilość światła i podbija wrażenie przestronności i otwartości. Małe uśmiechy znajdziesz schowane nawet na zaślepkach śrub w drzwiach. W kilku miejscach ukryte zostały małe wizerunki ID.Buzza oraz inne zaskakujące detale. Całościowy efekt jest taki, że z Volkswagena po prostu nie chce się wysiadać, nie możesz się doczekać kolejnej podróży i chcesz, by była jak najdłuższa. To znaczy tak by było, ale plany krzyżuje elektromobilność.

Testujemy elektryczną wersję Volkswagena ID. Buzz


Testujemy elektryczną wersję Volkswagena ID. Buzz


Foto:

Marcin Witkowski

/

Onet

Nie tym razem…

Zanim przejdziemy do krytyki, najpierw skupmy się na tym, co dobre. ID. Buzz na ten moment ma dostępny jeden silnik o mocy 204 koni i baterię o pojemności netto 77 kWh. Taki zestaw może nie ma szalonego przyspieszenia, do jakiego przyzwyczaiły nas osobowe samochody elektryczne, ale mocy jest zupełnie wystarczająco. Nawet jeśli podróżujemy w kilka osób dynamika jest okej. Samo prowadzenie również zasługuje na pochwałę. Elektrycznym Volkswagenem jeździ się jak autem osobowym, duża w tym zasługa baterii znajdujących się w podłodze, skutecznie obniżających środek ciężkości. W trakcie jazdy jeszcze bardziej cieszy fenomenalna widoczność uzyskana dzięki ogromnej powierzchni przeszklenia. Naprawdę ciężko przypuszczać, że można by to było zrobić lepiej.

Problemem jest natomiast zasięg. Producent deklaruje, że ich auto w cyklu pozamiejskim przejedzie 417 km. Niestety mimo warunków bliskich ideału, w jakich przebiegał test, nawet nie zbliżyłem się do tej wartości. Podróżując w cztery osoby, bez żadnych bagaży, maksymalnie udało mi się przejechać około 310 km i wymagało to nie lada ekwilibrystyki. W mieście z pewnością jest lepiej, ale 573 km według normy WLTP to nieśmieszny żart. Szczerze mówiąc, nie chce wiedzieć, jak wyglądałaby sytuacja przy pełnym obciążeniu i minusowej temperaturze. Fakt, ID. Buzz obsługuje ładowanie z mocą nawet 170 kW/h, ale porównanie do klasycznego Transportera z silnikiem diesla, który bez mrugnięcia okiem przejeżdża 1000 km z prędkością autostradową, bez tankowania, po czym musi zatrzymać się na stacji na 15 minut, jest dla elektryka wprost katastrofalne. Na szczęście cenowo ID. Buzz wygląda całkiem dobrze, wersja doposażona tak jak nasza testówka to okolice 270 tys. zł, co wypada zaskakująco rozsądnie jak na tak duży samochód.

Warto przeczytać!  Ceny po wyborach. Sprawdziliśmy ceny [KOSZYK FAKTU]

Nie trzeba być jasnowidzem, aby wiedzieć, że ID. Buzz będzie autem bardzo niszowym. Prosty rachunek ekonomiczny jasno pokazuje, że dopóki na rynku obecna jest spalinowa konkurencja, nie ma mowy, by opłacało się wykorzystywać go w biznesie, chyba że jako element budowania ekologicznego wizerunku firmy. Natomiast ilość odbiorców prywatnych, którzy będą zainteresowani autem tego typu szacuję na taką na granicy błędu statystycznego. Szczerze mówiąc, to wielka szkoda, bo ID. Buzz jest bardzo fajnym, przyjemnym, autem, które kierowcę i pasażerów po prostu wprowadza w dobry humor. Jest stylistycznym majstersztykiem i może to banał, ale naprawdę uważam, że dodaje trochę słońca wszędzie tam, gdzie się pojawia. Niestety dla Volkswagena jesteśmy jeszcze w takim momencie rozwoju elektromobilności, zarówno jeżeli chodzi o samą technologię baterii, jak i zagęszczenie oraz przepustowość sieci ładowania, że stworzenie logicznie uzasadnionego auta do pracy napędzanego prądem nie jest jeszcze możliwe. ID. Buzz jest jednak dopiero na początku swojego życia i zostanie z nami przez następne lata, a z każdym rokiem sensu w jego zakupie będzie przybywać.


Źródło