Największy winowajca negatywności pana Bachchana
Pan Bachchan to jeden z filmów, którego los został przesądzony wraz z premierami płatnymi. Film wywołał burzę w mediach społecznościowych z gradem trolli i krytyki. Długi weekend ma być korzystny dla filmu, ale już teraz jest na ostatnim miejscu wśród nowych premier w tym tygodniu.
Jednym z nazwisk, które jednogłośnie wymienia się jako przyczynę tej katastrofy, jest nazwisko reżysera Harisha Shankara.
Przeczytaj także – Hanu chciał NTR, skończył z największą supergwiazdą
Problematyczne zachowanie Harisha Shankara jest głównym powodem trudnej sytuacji tego filmu. Ponieważ Ravi Teja nie pojawił się na promocjach, Harish Shankar stał się twarzą filmu w promocjach, ale wykorzystał każdy jej element w niewłaściwy sposób.
Przy każdym wydarzeniu i w każdym wywiadzie Harish Shankar starał się być w centrum uwagi, przyćmiewając nawet sam film.
Przeczytaj także – Nieudany eksperyment bohaterki: Czy Prabhas uratuje?
W jakiś sposób Twitter trafił do głowy reżysera i ten całkowicie skupił się na poprawie własnego wizerunku.
Próbuje bez powodu zaczepiać media i ich pracowników, poruszając kwestie i tematy zupełnie niezwiązane z filmem.
Przeczytaj także – Okradziony Sai Pallavi. Czy to część większego spisku?
W kilku wywiadach i wydarzeniach widziano go, jak pyta media – „Zapytajcie mnie o cokolwiek kontrowersyjnego. Nie opuszczę tego miejsca bez odpowiedzi”.
Kto na świecie rozmawiałby o „jakichkolwiek kontrowersjach” tuż przed premierą filmu? Dlaczego chciałbyś rozmawiać?
Właściwie, jeśli jest zaniepokojony filmem, powinien raczej starać się zadawać pytania o sam film.
Choć jest to jego występ w serialach X i Hyderabad, to samo zrobi także udając się na wydarzenie przedpremierowe w Kurnool.
Dlaczego widzowie telewizyjni muszą wiedzieć, co dzieje się na X lub między nim a mediami? Ta publiczność ma być „widzami nie-cyfrowymi”.
Wina leży po stronie domu produkcyjnego i bohatera, który pozostał niemym widzem tej Tamaszy. Nigdy nie próbowali powstrzymać reżysera.
A poza tym film jest dosłownie naszpikowany błędami gigantycznej wagi.
Harish Shankar mógł wziąć nazwę „Good Remake Director” zbyt poważnie. Masz przyzwoity temat jak Raid i po co robić z niego Khichidi w imię komercjalizacji?
Można skomercjalizować temat komercyjny, ale po co psuć dobry temat?
A w imię komercjalizacji mamy tu kompletny bałagan polegający na uprzedmiotowieniu bohaterki, przestarzałych żartach o Satyi i Chammak Chandrze, okropnym romantycznym utworze Annapurnamma itd.
Gdyby nie to szaleństwo komercjalizacji, miałbyś przynajmniej dobrą opinię za to, że stworzyłeś dobry film, niezależnie od sukcesu komercyjnego.
A po co ci kino, żeby rozliczać się z innym reżyserem (ścieżka Guruji)?
Masz produkt, który jest twoim najgorszym dotychczasowym dziełem i nie próbujesz go ulepszyć. Przycinasz trzynaście minut po premierze, ale całkowicie marnujesz czas na chwyty autopromocyjne, nie zdając sobie sprawy z potrzeby poprawek.
Harish Shankar byłby wściekły, gdyby film nadal dobrze radził sobie w kinach, niezależnie od treści (jak Dhamaka). A szaleństwo znowu nie byłoby przydatne dla filmu, a jedynie dla autopromocji.
Są reżyserzy, którzy mają katastrofy, a nawet więcej. Na przykład Puri również zaliczył klapę tego samego dnia. Ale krytyka i nienawiść do Puri to nawet nie 5% tego, co jest teraz na Harishu. To tylko z powodu bałaganu z autopromocją, który stworzył przed premierą filmu.
Harish powinien przynajmniej teraz zdać sobie sprawę. Powinien zdać sobie sprawę, że faktyczne zadanie, jakie ma jako reżyser, jest o wiele większe niż RT X i Views na YouTube. Powinien wyjść z tej egocentrycznej pułapki, którą sam stworzył i w którą się wplątał, i skupić się na scenariuszu swojego kolejnego filmu.