Polska

Następny Prezydent Polski – Transitions

  • 8 sierpnia, 2024
  • 6 min read
Następny Prezydent Polski – Transitions


Donald Tusk jest zdolnym politykiem, ale nie jest szczególnie dobry w kształceniu kogoś, kto pewnego dnia go zastąpi. Z Respekt.

W maju Polacy wybiorą nowego prezydenta, a my wciąż nie wiemy, kto to będzie. W demokratycznych wyborach to dobra rzecz, ale obserwatorzy Polski z pewnością doceniliby kilka potwierdzonych nazwisk, co dałoby im okazję do spekulacji na temat ich szans i niedociągnięć.

Już wiemy, że jednym z kandydatów będzie Szymon Hołownia, obecnie marszałek Sejmu (marszałek izby niższej parlamentu), który został katapultowany do krajowej polityki dzięki swojej (nie)udanej kampanii prezydenckiej w 2020 roku. Ale wiemy również, że chociaż Hołownia jest politykiem charakterystycznym, obywatelskim i popularnym, nie stał się hegemonem polskiej polityki i z całą pewnością nie jest prezydentem w oczekiwaniu, którym miał nadzieję zostać do tej pory. Oczekuje się, że zajmie trzecie miejsce, tak jak cztery lata temu.

Dwa najwyższe miejsca są skutecznie zarezerwowane dla polityków z Platformy Obywatelskiej (PO), obecnie w rządzie, i Prawa i Sprawiedliwości (PiS), obecnie w opozycji. Obecny prezydent Andrzej Duda jest lojalnym członkiem partii PiS, a partia dobrze go wykorzystuje, biorąc pod uwagę, że zawetował każdą ważną ustawę nowego rządu. Jednak jego druga kadencja wkrótce się kończy, a PiS nie wie, kto mógłby go zastąpić.

Mają do wyboru wielkie nazwiska, w tym dwóch byłych premierów, ale każdy potencjalny kandydat ma też oczywistą wadę: Zbyt bigoteryjny. Zbyt niepopularny. Zbyt często przyłapany na kłamstwie. Według polskich dziennikarzy PiS rozważa wystawienie nieoczekiwanego kandydata, próbując powtórzyć udaną kampanię młodego i świeżego Dudy. Ale sytuacja dzisiaj nie jest taka sama, jak kiedyś. Dzisiejszy rząd nie jest aroganckim, sztywnym podmiotem z ośmioma latami ciągłej władzy [headed by Donald Tusk until 2014] że Duda startował w 2015 r., zaskakując wszystkich. Ponadto PiS nie ma zbyt wielu młodych, świeżych i powszechnie akceptowanych polityków. Mówiąc wprost – sytuacja w szeregach opozycji jest bardzo niejasna.

Warto przeczytać!  Polskie sanktuarium spodziewa się rekordowego roku

Po stronie rządowej sytuacja jest mniej niejasna. W 2020 r. Duda został niemal pokonany przez Rafała Trzaskowskiego, prezydenta Warszawy, który wszedł do wyścigu jako rezerwowy w ostatniej chwili i od tamtej pory jest kultywowany przez swoją partię (PO) jako materiał na prezydenta.

Rafał Trzaskowski (po lewej), poseł PO Paweł Kowal, Donald Tusk i dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Oldakowski idą na konferencję prasową 1 sierpnia w 80. rocznicę Powstania Warszawskiego. Zdjęcie: Marek Antoni Iwanczuk / SOPA Images via Reuters Connect.

Ale Marek Sawicki, ważny polityk PO i członek koalicji rządzącej, powiedział w niedawnej debacie telewizyjnej, że kandydatem PO będzie sam premier Tusk, a nie Trzaskowski. Dodał, że rząd nie przynosił dobrych rezultatów, ponieważ premier się nie starał i skupiał się już na May. Według Sawickiego, ci, którzy są w temacie, są tego w pełni świadomi, a nawet koledzy Tuska powoli zaczynają zdawać sobie z tego sprawę. To dość podejrzane sformułowanie i należy również powiedzieć, że niedawna niechęć PO do dekryminalizacji aborcji rozwścieczyła większość wyborców ich własnego rządu, a także ich politycznych kolegów, i że mają oni zatem mnóstwo powodów, aby grać w różne gry polityczne (udawając się jednocześnie urażonymi i zaskoczonymi, że ten sam gniew, który kiedyś był skierowany przeciwko PiS i pomógł PO zdobyć władzę, teraz zwrócił się przeciwko nim). Ale zastanówmy się nad ideą, że w słowach Sawickiego może być coś.

Warto przeczytać!  Bliźniacy z Polski Kalucka zapowiadają wspinaczkę sportową podczas OQS 2024 w Szanghaju

Pod wieloma względami premier Tusk jest zdolnym politykiem, ale nie jest szczególnie dobry w jednej rzeczy (i pod tym względem jest bardzo podobny do swojego arcyrywala Jarosława Kaczyńskiego): w kształceniu kogoś w swojej partii, kto mógłby go pewnego dnia zastąpić. Partia ma wielu skutecznych administratorów i ekspertów w swoich dziedzinach, ale bardzo niewielu charyzmatycznych przyszłych liderów. Właściwie jest jeden – wspomniany już Trzaskowski. A kiedy Tusk wrócił do polskiej polityki w 2021 roku, relacje między tymi dwoma mężczyznami były podobno dość napięte. Podobno Tusk jasno dał Trzaskowskiemu do zrozumienia, że ​​jego własne ambicje są bardzo miłe, ale jest tylko jeden szef – i nie jest nim Trzaskowski.

Z jednej strony miałoby sens, gdyby w przyszłym roku Tusk przeniósł się o kilkaset metrów na północ w Warszawie i został prezydentem. Rząd i jego nowy premier (być może nawet sam Trzaskowski) mieliby wystarczająco dużo czasu, aby zaznaczyć swoją obecność i pokazać, że potrafią sobie dobrze radzić nawet bez Tuska, gdy tylko zniknie ze sceny i przestanie rzucać cień na wszystkich jak przerośnięty dąb, uniemożliwiając ludziom wzrost. Natomiast jeśli Trzaskowski w przyszłym roku wprowadzi się do pałacu prezydenckiego, co innego może zrobić Tusk w 2027 roku, niż ponownie kandydować na premiera? I czy nie stanie się typem lidera partii, bez którego nic nie może się wydarzyć, ale którego myślenie nie jest już tak ostre, jak kiedyś, delikatnie mówiąc (ponownie przypominając jego wroga Kaczyńskiego)?

Warto przeczytać!  Polska szkoli asystentów międzykulturowych, ponieważ szkoła staje się obowiązkowa dla ukraińskich uchodźców

Silny politycznie i wciąż energiczny Tusk w pałacu prezydenckim stanowi pewne ryzyko. Tusk jest najwyraźniej przekonany, że nikt w polskiej polityce nie ma lepszych instynktów, kontaktów i doświadczenia niż on (i może mieć rację). Rola polskiego prezydenta nie jest tylko formalna – ma on większe uprawnienia niż na przykład prezydent Czech. Co by było, gdyby te uprawnienia połączyły się z nieformalnym wpływem i władzą w partii rządzącej? W tym sensie Andrzej Duda nie jest dobrym przykładem, ponieważ zawsze wykonywał rozkazy Jarosława Kaczyńskiego. Tusk byłby jego dokładnym przeciwieństwem.

Czy Tusk nie oparłby się okazji do ingerencji w sprawy państwa i politykę codzienną? Czy nie spróbowałby współrządzić, a może nawet rządzić sobą – najpierw powoli i nieśmiało, a potem coraz bardziej otwarcie? To by miało sens. Przecież nikt w polskiej polityce nie ma lepszych instynktów, kontaktów… no, resztę znamy.

Jak widać, nadchodzące wybory prezydenckie w Polsce są już same w sobie bardzo emocjonujące, nawet bez kandydatów.

Tomas Brolik jest zastępcą redaktora naczelnego w Respekt, wiodącym czeskim tygodniku informacyjnym, w którym ten artykuł został pierwotnie opublikowany w języku czeskim. Przetłumaczył Matus Nemeth. Przedruk za zgodą.


Źródło