Świat

Netanjahu naprawdę chce być teraz „Królem Bibi”. Musimy użyć wszelkich środków prawnych, aby mu przeszkodzić

  • 25 stycznia, 2023
  • 10 min read
Netanjahu naprawdę chce być teraz „Królem Bibi”.  Musimy użyć wszelkich środków prawnych, aby mu przeszkodzić


Ta uwaga redaktora została wysłana w środę w cotygodniowym e-mailu aktualizacyjnym ToI do członków społeczności Times of Israel. Aby otrzymywać te notatki redaktora zaraz po ich opublikowaniu, dołącz do społeczności ToI tutaj.

Przez dziesięciolecia jego zwolennicy okrzyknęli Benjamina Netanjahu, premiera przez ponad jedną piątą okresu życia tego kraju, mianem „Bibi, króla Izraela”.

Tytuł nigdy nie był bardziej trafny niż dzisiaj. Z powrotem na narodowym tronie politycznym po krótkim bezkrólewie Netanjahu dzierży niezwykłą władzę jako szef w dużej mierze podobnie myślącej skrajnie prawicowej koalicji i zamierza jeszcze bardziej poszerzyć swoją władzę, neutralizując jedyną obronę przed ekscesami jego lub jakiegokolwiek rządu , Wysoki Trybunał Sprawiedliwości. Jeśli uda mu się pozbawić dwór jego niezależności i możliwości, Izrael rzeczywiście będzie jego królestwem.

Jednakże, podobnie jak w przypadku monarchów na przestrzeni tysiącleci, nagromadzenie władzy absolutnej zbiegło się z niezdolnością naszego władcy do oddzielenia własnych interesów od interesów państwa, rosnącą pewnością, że on i tylko on może skutecznie przewodzić Izraelowi, eliminacja głosy sprzeciwu, kultywowanie otaczającego chóru mężczyzn „tak” (i bardzo niewielu kobiet), aw konsekwencji przekonanie, że wszelkie środki są uzasadnione i konieczne, aby utrzymać jego panowanie.

Tragedią dla królestwa jest to, że Netanjahu umieścił je na drodze do zniszczenia. Cytując z wtorkowego niechętnego podsumowania naszego zazwyczaj skromnego prezydenta, Isaaca Herzoga, rewolucja sądowa, którą Netanjahu zamierza przeprowadzić w parlamencie, grozi „pochłonięciem nas wszystkich”.

Dlaczego „Król Bibi” miałby działać w tak ewidentnie niebezpieczny sposób – nie tylko niszcząc sądownictwo, ale także wzmacniając przy stole swojego gabinetu przestępców, homofobów, mesjanistów i teokratów?

W dużej mierze dlatego, że nadrzędny interes własny wymaga, aby wyplątał się z procesu i w ten sposób pokonał rzekomo lewicowe elity aszkenazyjskie – w policji, prokuraturze, mediach i polityce – które połączyły swoje siły, by go zbadać , postawiony w stan oskarżenia i umieszczony w ławie oskarżonych za przestępstwa, których jest nieugięty, których nie popełnił, a działania, na które nalega, nie były przestępstwem.

Jego zdaniem następcy tych samych elit, które spiskowały przeciwko jego ojcu w środowisku akademickim, starali się sabotować go w tym, co często nazywa politycznym zamachem stanu. Nawet na krótko im się to udawało. Teraz jednak wrócił do władzy, chcąc mieć ostatnie słowo i przekonał samego siebie — przy niemałym udziale najbliższej rodziny — że jego sukces będzie sukcesem Izraela.

Warto przeczytać!  Szef MI6 otwarcie apeluje do Rosjan o szpiegostwo dla Wielkiej Brytanii

Etapowy plan

Jego pierwszym emisariuszem jest maniakalny maniak, którego odsuwał na bok przez lata, teraz uwolniony jako jego minister sprawiedliwości, Yariv Levin. Tylko sześć dnis po objęciu urzędu przez koalicję, Levin został wysłany, aby przedstawić swoje długo formułowane, śmiesznie źle nazwane propozycje „reform” – czteropunktowy plan mający zapewnić, że nasi sądownictwo nie będzie w stanie chronić Izraelczyków przed nadużyciami ze strony rządzącej koalicji. Nie jest to prowadzona w dobrej wierze, uzasadniona próba ostrożnego i konsensualnego dostosowania delikatnej równowagi między władzą wykonawczą a sądowniczą, stanowi narzuconą, szybko przeprowadzoną rewolucję w sposobie rządzenia Izraelem, dającą niemal nieograniczoną władzę politycznej większości.

Jednak, jak zauważył Levin, te propozycje to tylko „pierwszy etap” przebudowy rządu Izraela. Łatwo przyznać, że kolejne fazy obejmą często dyskutowany podział dwóch ról izraelskiego prokuratora generalnego – głównego doradcy rządu i szefa prokuratury.

Minister sprawiedliwości Yariv Levin zwołuje konferencję prasową przedstawiającą swoje plany naprawy izraelskiego systemu sądownictwa w Knesecie, 4 stycznia 2023 r. (Olivier Fitoussi/Flash90)

Podczas gdy pierwszy etap przebudowy Levina ma druzgocące konsekwencje dla izraelskiej demokracji, pomysł podziału obowiązków prokuratora generalnego między dwóch urzędników nie jest bezzasadny. Ale dla Netanjahu, chcącego uniknąć procesu, jest to idealna droga ucieczki. Starannie wybrany prokurator generalny byłby bowiem upoważniony do ponownego zbadania zarzutów stawianych premierowi i rzetelnie oczekiwany przez jego mianowanych do stwierdzenia, że ​​Netanjahu nie ma rozsądnych podstaw do odpowiedzi. Niezależny, kompetentny Sąd Najwyższy mógłby równie dobrze mieć inne pomysły; ale „pierwszy etap” Levina, jeśli zostanie wdrożony, zagwarantuje, że nie będzie niezależnego, zdolnego Sądu Najwyższego.

Młodsi, energiczni, nieszczerzy sojusznicy

Partnerzy Likudu w rządzie mają interes w pomaganiu Netanjahu – ponieważ on ich upoważnia, ponieważ służy ich interesom i ponieważ mają swoje własne spory z tymi wtrącającymi się sędziami. Sąd nie pozwoli partiom ultraortodoksyjnym w pełni skodyfikować prawnie ich dyskryminującego szerokiego zwolnienia ze służby wojskowej; nie pozwoli skrajnej prawicy zalegalizować osiedli budowanych na prywatnych ziemiach palestyńskich; chroni przed antyarabskim rasizmem i dyskryminacją LGBTQ; zakazuje przestępcom-recydywistom piastowania urzędów ministerialnych.

Warto przeczytać!  Wojna Izrael-Hamas: aktualizacje na żywo – The New York Times

Netanjahu nie jest wojskowym poszukiwaczem przygód. Nie jest teokratą. Uznaje wagę bliskich więzi ze Stanami Zjednoczonymi i to, że opierają się one na intymności, którą mogą dzielić tylko dwie demokracje. Służył przez lata w ramach jasnego łańcucha dowodzenia w IDF i zna znaczenie tej przejrzystości dla życia i śmierci. Nie popiera supremacyjnego judaizmu. Jako świecki Żyd nie gardzi judaizmem nieortodoksyjnym i nie dąży do nieuzasadnionej alienacji diaspory. Był niezmiernie dumny z faktu, że Izrael jest w stanie służyć jako niezawodne schronienie dla wszystkich prześladowanych jako Żydzi, bez względu na to, czy spełniają halachiczne określenie żydowskości. Pielęgnował zdumiewający izraelski sektor technologiczny i rozumie lepiej niż ktokolwiek inny, jak ważny jest on dla gospodarki, a co za tym idzie, dla samej zdolności Izraela do obrony przed wrogami. I docenia wartość niezależnego Sądu Najwyższego – dla ochrony praw w Izraelu i jako bastionu przeciwko potężnym zewnętrznym krytykom Izraela, zwłaszcza w odniesieniu do izraelskiej polityki wobec Palestyńczyków.

W taki czy inny sposób, do pewnego stopnia, jego różni koalicyjni sojusznicy zajmują całkowicie różne stanowiska w jednej lub kilku z tych kwestii. Nie wszyscy są tolerancyjni w swoim judaizmie. Z pewnością nie wszyscy są demokratami. Nie wszyscy są syjonistami.

Potrzebuje ich jednak, by unieszkodliwić system sądowniczy, „zrównoważyć” gałęzie władzy na swoją korzyść i zakończyć proces.

I ostatecznie – nawet jeśli finansuje sieci szkół ultraortodoksyjnych i jesziwy, które osłabiają siłę roboczą; nawet gdy mnożą się proteokracyjne decyzje i ustawy dotyczące wszystkiego, od ograniczania prac infrastrukturalnych w Szabat, przez finansowanie imprez publicznych z podziałem na płeć, po zakaz wstępu do szpitali hamecu (zakwaszaczy) w święto Paschy; nawet jeśli jego umowy koalicyjne przewidują dyskryminację anty-arabską i anty-LGBTQ – twierdzi, że może powstrzymać ich bardziej oburzające skłonności. W końcu jest królem Bibi.

A jednak możesz być pewien, że Aryeh Deris, Bezalel Smotrichs i Itamar Ben Gvirs — energiczni, nieustępliwi, młodsi — wierzą, nawet gdy nieszczerze całują jego metaforyczny pierścień, że będą mieli ostatnie słowo.

Szef partii religijnego syjonizmu MK Bezalel Smotrich (z prawej) z szefem partii Otzma Yehudit MK Itamar Ben Gvir w Knesecie, 28 grudnia 2022 r. (Olivier Fitoussi/Flash90)

Mniej zadowolona z siebie, arogancka i nieskuteczna opozycja mogłaby zapobiec wynikowi wyborów z 1 listopada, które dały Netanjahu i tym sojusznikom tak zdecydowaną większość, kiedy powszechne głosowanie było prawie podzielone 50-50.

Warto przeczytać!  Z wizytą król Karol wita brytyjsko-niemiecką więź w obliczu rosyjskiej inwazji

Wcześniejsza iteracja jego własnego Likudu oparłaby się zdradzie liberalnych, demokratycznych zasad bronionych przez przywódcę, który jako pierwszy doprowadził partię do władzy, Menachema Begina. Ale Beginowie, ojciec i syn, odeszli, podobnie jak Meridorowie, a nawet Steinitzowie, pozostawiając tylko Dichterów i Barkatów, którzy powinni wiedzieć lepiej, oraz zbiór świeższych, ambitnych twarzy, często nie do odróżnienia od ich sojuszników bardziej na prawo, z każdym wewnętrznym sprzeciwem łatwo uciszonym przez obietnicę bezsensownej służby lub przewodnictwa w marginalnym komitecie.

Co robić

I tak spada na izraelską większość publiczną – tych, którzy głosowali przeciwko tym partiom koalicyjnym i tych, którzy je poparli, ale doszli do przeciwstawienia się głównym aspektom ich programu – aby spróbować udaremnić monarchię, użyć wszelkich legalnych środków, aby zapobiec ta rozwijająca się tragedia. Aby chronić Sąd Najwyższy, który jak dotąd nie wykazuje chęci spakowania się i powrotu do domu. Demonstrować nie w dziesiątkach tysięcy, ale w setkach tysięcy.

Tłumy, szacowane na ponad 100 000 osób, protestują przeciwko proponowanym przez rząd gruntownym zmianom w systemie sądownictwa w Tel Awiwie, 21 stycznia 2023 r. (Flash90)

Starania są już w pełnym rozkwicie. Prawnicy wysyłają listy ostrzegawcze, podobnie jak rektorzy uniwersytetów, bankierzy i ekonomiści. Technicy protestują, ostrzegając przed drenażem mózgów.

Przywódcy żydowscy z diaspory, często chwalebnie niechętni do interwencji w sprawy Izraela, muszą zrozumieć, że stawką jest los naszego niezwykłego kraju, ojczyzny narodu żydowskiego na całym świecie. Powinni też wykorzystać taką dźwignię, na jaką mogą się zdobyć, aby skutecznie przekazać swoje obawy.

Podobnie nasi międzynarodowi sojusznicy, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, którzy muszą zademonstrować swoją przyjaźń i chronić swoje interesy, podkreślając konsekwencje dla naszego bliskiego wzajemnego sojuszu, jeśli podstawowe wartości nie będą już podzielane.

Prezydent Izraela Isaac Herzog przemawia na konferencji Ashmoret w Tel Awiwie, 24 stycznia 2023 r.

„Demokratyczne podstawy Izraela, w tym wymiar sprawiedliwości, prawa i wolności człowieka są święte i musimy je chronić oraz wartości wyrażone w Deklaracji Niepodległości” – zaapelował nasz prezydent, który został wybrany w 2021 r. w drodze bezprecedensowego konsensusu 87 ze 120 członków Knesetu, dokładnie taki rodzaj konsensusu, który powinien kierować wszelkimi odpowiedzialnymi wysiłkami mającymi na celu autentyczną „zreformowanie” podstawowych elementów naszej demokracji.

„Obawiam się, że jesteśmy na skraju wewnętrznej walki, która może pochłonąć nas wszystkich” – ostrzegł we wtorek Herzog. „Brak dialogu rozdziera nas od wewnątrz, a ja mówię wam głośno i wyraźnie: ta beczka prochu zaraz eksploduje. Jest to nagły wypadek.”

„Podczas panowania Domu Dawida i Hasmoneuszy”, kontynuował Herzog, „państwa żydowskie powstały na ziemi Izraela i dwukrotnie upadły, zanim osiągnęły 80. rocznicę”.

Nie można do tego dopuścić w epoce króla Bibi.




Źródło