Nie udawajmy, że jesteśmy szaleni – Samuraj w nowym Assassin’s Creed Shadows nie jest Azjatą
Firma Ubisoft w końcu ogłosiła długo oczekiwaną grę Assassin’s Creed, której akcja rozgrywa się w feudalnej Japonii. Film z napisami Shadows opowiada o podwójnych bohaterach – ninja o imieniu Naoe i samuraju wzorowanym na historycznym Czarnym samuraju Yasuke.
Chociaż znanym problemem jest poważny brak azjatyckiej reprezentacji w zachodnich grach, uważam za hipokryzję i śmieszność fakt, że mówimy o potrzebie azjatyckiego bohatera dopiero teraz, gdy ujawniono, że w Assassin’s Creed Shadows wystąpi czarny samuraj. To omija las dla drzew. Chociaż zawsze opowiadam się za większą liczbą Azjatów w grach AAA, będę pierwszym, który powie, że lepsza reprezentacja nie jest można znaleźć w kolejnym bohaterze samurajskim.
Dość samurajów
Decyzja Ubisoftu o skupieniu się na Yasuke – znanej postaci historycznej – to mądre posunięcie. Gra Assassin’s Creed, której akcja rozgrywa się w Japonii, i która w przeciwnym razie, szczerze mówiąc, byłaby trudna do odróżnienia od innych najnowszych gier samurajskich z otwartym światem. A gdybym chciał zobaczyć głównego bohatera azjatyckiego samuraja, nie musiałbym się specjalnie wysilać.
Bohaterowie azjatyckich samurajów to ścieżka już wydeptana. Jest Sekiro: Shadows Die Twice, Katana Zero, Like A Dragon: Ishin!, Samurai Warriors, Rise of the Ronin, Onimusha, Way of the Samurai, Way of the Samurai 2, Ghost of Tsushima… Jest też mój osobisty faworyt, Muramasa: Ostrze Demona. Mogę iść i iść. Trudno więc dojść do innego wniosku niż ten, że ograniczona wyobraźnia twórców gier AAA może wyobrazić sobie jedynie azjatyckich bohaterów dzierżących katany lub gwiazdki ninja.
Co gorsza, złożone postacie, tak cudownie ożywione w serialach takich jak Shogun, często są przekształcane w najprostsze formy w grach, zwłaszcza tych stworzonych przez zachodnie studia. Podczas gdy tytuły prowadzone przez japońskich deweloperów, takie jak Sekiro i Like a Dragon: Ishin, wykorzystują swoich samurajskich bohaterów do opowiadania zróżnicowanych historii o pokonywaniu fantastycznych wyzwań lub dają wgląd w bohaterstwo na poziomie ulicy w Edo Japan, gry opracowane na Zachodzie nie osiągają podobnego wyniku poziom złożoności, często odwołując się do zmęczonych wzorców honoru i stoicyzmu.
I to dotyczy tylko gier, które próbują opowiedzieć historię za pomocą swojego samurajskiego bohatera. Najczęściej archetyp samuraja jest przede wszystkim pojazdem do walki, rezygnującym z jakiegokolwiek narracyjnego posmaku na rzecz fajnego miecza i węzła. Weź pod uwagę gry bohaterów, takie jak Overwatch, które przedstawiają dwa rodzaje samurajów i ninja w japońskiej obsadzie. I gratulacje dla Ghost of Tsushima za pięknie renderowany otwarty świat i walkę, ale Jin Sakai ma tyle charyzmy, co mokry kawałek materiału.
Wow, fajny miecz
Główną skargą, jaką mam jako Amerykanin pochodzenia azjatyckiego w grach, dotyczącą reprezentacji, nie jest jej brak – o czym świadczy strona Wikipedii pełna azjatyckich wojowników, ninja i samurajów – ale raczej brak różnorodność w nim. Pisałem już wcześniej w artykule o twórcach gier i ich reprezentacji w Ameryce azjatycko-amerykańskiej: nie jesteśmy monolitem i ja, Amerykanin koreańskiego pochodzenia, nie zyskuję poczucia reprezentacji, widząc japońskiego samuraja, japońskiego ninja czy mistrz kung-fu lub starożytny siwowłosy mistyk, jeśli już o tym mowa.
Oczywiście wszystko to wiąże się z zastrzeżeniem, że naturą tworzenia gier AAA jest skupianie się na „fajnych” postaciach, które cieszą się dużym zainteresowaniem. Samuraje i ninja Czy fajne, a ich narzędzia i broń nadają się do wielkich hitów akcji, więc czy jest zaskakujące, że takie postacie stają się domyślne? Może nie, ale po tylu grach nadal rozczarowuje, jak małe szanse mają te historie z tymi postaciami.
Biorąc pod uwagę koncepcję przeskoku historii w serii Assassin’s Creed, przy odrobinie wysiłku moglibyśmy mieć ciastko i zjeść ciastko. Po co zadowalać się kolejnym samurajskim bohaterem, skoro marka może z łatwością trafić do Imperium Mongołów lub porewolucyjnych Chin? A może nawet na Pacyfiku podczas II wojny światowej, który był wylęgarnią kontrimperialnego szpiegostwa dowodzonego przez Azjatów?
Ten problem polegający na domyślnym korzystaniu wyłącznie z azjatyckiego bohatera dzierżącego katanę nie dotyczy wyłącznie zachodnich studiów, ponieważ zarówno Capcom, jak i Square Enix często decydują się na poleganie na azjatyckich bohaterach tylko wtedy, gdy potrzebują samuraja lub ninja. Ale nawet wtedy Japonia i inne azjatyckie studia nadal myślą bardziej przyszłościowo niż ich zachodnie odpowiedniki w kwestii tego, kto może zostać twarzą ich gier.
To ironia losu, ale Tango Gameworks jest odpowiedzialne za, moim zdaniem, najlepszego azjatyckiego bohatera w grach z często pomijanej gry Ghostwire: Tokyo. To gra rozgrywająca się we współczesnym Tokio, w której azjatycki bohater XXI wieku jest odpowiedzialny za umierającą siostrę. Nie ma tu żadnego pana feudalnego i, szczerze mówiąc, jest to wszystko, czego mogłem oczekiwać od projektu gry AAA z azjatyckim liderem. Nie wspominając o pracy, jaką Sega i Atlus wykonały nad grami takimi jak Yakuza, Persona i Shin Megami Tensei, które przedstawiają współczesne postacie w wyjątkowych sceneriach.
Nie możemy bać się marzyć o czymś większym
Uważam, że komentarze mówiące, że Assassin’s Creed Shadows to stracona szansa na przedstawienie jeszcze większej liczby azjatyckich bohaterów, są zawstydzające. Jako Azjata nie chcę, abyśmy pełnili role, jakich się od nas oczekuje. Chcę ról, których jeszcze nie mieliśmy. Bardzo chciałbym, aby następny horror w stylu Alana Wake’a miał azjatyckiego bohatera lub aby Gwiezdne Wojny poszły w ślady The Acolyte i miały azjatycką przewagę.
Kiedy nalegam na większą różnorodność w grach, nie chodzi o to, że w następnej grze samurajskiej AAA wystąpi azjatycki bohater, ale o to, aby następna gra Naughty Dog, następna gra Hideo Kojima, czy do cholery, nawet gra Final Fantasy, mogły sobie wyobrazić azjatyckiego bohatera.
Matt Kim jest starszym redaktorem ds. funkcji w IGN. Możesz do niego dotrzeć @lawoftd.