Polska

Niemiecki żołnierz zrabował pocztówki skazanym na zagładę Żydom w Polsce. 80 lat później przywiozła je z powrotem jego wnuczka.

  • 30 kwietnia, 2024
  • 9 min read
Niemiecki żołnierz zrabował pocztówki skazanym na zagładę Żydom w Polsce.  80 lat później przywiozła je z powrotem jego wnuczka.


LUBLIN, Polska (JTA) — Kiedy Karla McCabe była dzieckiem w Niemczech Wschodnich w latach 70. i 80., wiedziała, że ​​jej dziadek był niemieckim żołnierzem podczas II wojny światowej. Ale to, co zrobił przez te lata, nie było tematem dyskusji w jej rodzinie.

Dziewięć lat po jego śmierci, kiedy McCabe miał 18 lat, odziedziczyła część jego dumnej kolekcji znaczków. Przeglądała pamiątki po swoim hobby, w tym jego pierwszy album ze znaczkami z 1926 r., asortyment kopert i wreszcie 36 pocztówek, które przyprawiły ją o dreszcz. Choć nie potrafiła ich odczytać, rozpoznawała hebrajskie litery i żydowskie imiona. Wszystkie pocztówki adresowane były do ​​jednego miejsca: jesziwy Chachmei Lublin.

McCabe wtedy o tym nie wiedział, ale jesziwa była przed Holokaustem słynnym żydowskim domem studenckim w Polsce. A w dłoniach trzymała rzadkie fragmenty świata zniszczonego przez armię jej dziadka. Wkrótce dowiedziała się, że w związku z mordem lubelskich Żydów jej dziadek – przebywający w tej dzielnicy do 1941 r. – wyłowił ze śmietnika część ich listów, aby powiększyć swoją kolekcję znaczków.

11 kwietnia, ponad 80 lat później, McCabe w końcu zwrócił pocztówki do ich domu podczas ceremonii w byłej lubelskiej jesziwie. Przed około 25-osobową publicznością przekazała zbiory Iwonie Herman, koordynatorce gminy żydowskiej miasta, wraz z dyrektorami Archiwum Państwowego w Lublinie. Obecnie w Lublinie mieszka około 40 Żydów, a garstka wzięła udział w tym wydarzeniu.

W przemówieniu, które było drżące i zakończyło się łzami, McCabe powiedział: „Te karty nie są ani prezentem, ani darowizną. Po prostu przynoszę do domu łupy z Holokaustu”.

Karla McCabe przemawia podczas ceremonii, podczas której zwróciła pocztówki, które jej dziadek, nazistowski żołnierz, zrabował z lubelskiej jesziwy, 11 kwietnia 2024 r. (dzięki uprzejmości Monika Tarajko)

Przed II wojną światową Lublin był tętniącym życiem ośrodkiem kultury żydowskiej w Polsce, którego początki sięgają XVI wieku. Duża część miasta była zawsze zamieszkana przez Żydów, mniej więcej jedna trzecia – czyli 40 000 mieszkańców – kiedy najechali naziści. Lubelska Jesziwa została otwarta w 1930 r., na jej czele stał rabin Meir Shapiro i istniała zaledwie dziewięć lat. W ciągu swojego krótkiego istnienia stała się jedną z największych żydowskich szkół religijnych na świecie i szczyciła się biblioteką zawierającą od 15 000 do 40 000 książek religijnych, w tym jedne z najwcześniejszych drukowanych rękopisów.

Warto przeczytać!  Polska, Ukraina i Gruzja przypieczętowały zwycięstwa w barażach i zapewniły sobie miejsce na Euro 2024 po potwierdzeniu składu i grup 24 drużyn na turniej w Niemczech

Naziści zamienili Lublin w centrum masowej zagłady, zabijając 99% Żydów i niszcząc symbole kultury żydowskiej. Chociaż pozostał szeroki, żółty budynek jesziwy, używany jako biuro armii niemieckiej, jej ogromna biblioteka zniknęła. Zniszczenie było tak skuteczne, pozostawiając tak niewiele śladów w dokumentacji jesziwy, że nawet sposób zniknięcia jej ksiąg pozostaje przedmiotem spekulacji. Przez dziesięciolecia popularna teoria głosiła, że ​​stanęły w płomieniach w wyniku spalenia przez nazistów książki.

Dopiero w ostatnich latach lokalni badacze, w tym Piotr Nazaruk, który w Ośrodku Brama Grodzka-Teatr NN bada historię Żydów miasta, intensywnie badali losy lubelskiej jesziwy i jej zabytkowej biblioteki. Nazaruk uważa, że ​​naziści zrabowali książki i planowali wywieźć je do Niemiec, jednak kiedy wkroczyli Rosjanie, zbiory zostały porzucone i ostatecznie rozproszone po całym świecie.

Nazaruk odnalazł na całym świecie 850 książek opatrzonych pieczątkami Biblioteki Lubelskiej Jesziwy, co dokumentuje w katalogu cyfrowym. Zdecydowanej większości nie można fizycznie zwrócić, gdyż znajdują się one obecnie w zbiorach publicznych i prywatnych, ale 10 woluminów trafiło do dawnej jesziwy.

Pocztówki zwrócone przez McCabe’a dają rzadki wgląd w funkcjonowanie ambitnej szkoły żydowskiej. Głosy z tych listów wyrażają ubolewanie z powodu finansowania tak dużego budynku, wraz z całym jego personelem i studentami. Chaim Schwanenfeld z Przemyśla napisał w kwietniu 1939 r.: „W odpowiedzi szanownemu zarządowi pragnę poinformować, że przekazałem kwotę dwudziestu pięciu guldenów naszym przyjaciołom, panom Mosze Katzowi i Niestemfajerowi. Zostało mi około dwudziestu guldenów. Jaki jest sens wysyłania tak małej kwoty? Wyślę, jeśli Bóg pozwoli, po Jom Tow dużą sumę [Passover].”

Pocztówki zwrócone do lubelskiej jesziwy są oknem na codzienne życie uczniów jesziwy przed Holokaustem. (Dzięki uprzejmości Moniki Tarajko)

Inne kartki są bardziej osobiste i odnotowują święta oraz rocznicę śmierci rabina Shapiro w 1933 r. List ucznia Efraima Flajszmana z Sochaczewa z 1937 r. szczegółowo opisuje jego mozolną drogę do przyjęcia do jesziwy, od wymagających studiów po nieporozumienie w rabinacie w Warszawie. „Włożyłem już wiele wysiłku, aby zostać przyjętym do jesziwatu Chachmei Lublin. Ciężko pracowałem, aby się tam dostać” – napisał.

Warto przeczytać!  Walia vs Polska prognozy i wskazówki dotyczące play-offów Euro 2024

Po tym, jak McCabe zaprezentował pocztówki podczas ceremonii, zostały one rozłożone do oglądania, wywołując pełne podziwu szepty wśród pozostającego tłumu. Dokumenty zostały już przekazane do Archiwum Państwowego w Lublinie w celu profesjonalnej konserwacji i będą udostępniane do wglądu na żądanie. Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN udostępnił w internecie zbiór wraz z tłumaczeniami na język polski i angielski, a kopie oryginałów planuje wystawić w maju w dawnej jesziwie.

„Tak niewiele nam zostało z jesziwy” – powiedział Nazaruk Żydowskiej Agencji Telegraficznej. „Tak mało wiemy o tym, jak to faktycznie funkcjonowało. W lubelskim archiwum nie udało się znaleźć takich dokumentów, dotyczących jesziwy – wszystko zostało zniszczone.”

Dopóki McCabe nie przyjechała do Lublina, nie wiedziała, że ​​karty są tak cenną pozostałością żydowskiego dziedzictwa miasta. Jednak przez większą część jej życia ciążył na niej stos papierów w szafie. Podobnie jak inni mieszkańcy Niemiec Wschodnich dorastający w latach 80. XX w. czuła się dławiona „niekończącym się milczeniem” rodziców i dziadków na temat Holokaustu i w przeciwieństwie do Niemiec Zachodnich, wstrząśniętych protestami studentów w związku z trwałą nazistowską przeszłością w 1968 r., zbuntowane ruchy młodzieżowe zostały tłumione na komunistycznym Wschodzie.

„W pokoleniu mojej matki wciąż było jasne, że to tabu, nie można pytać ojca, czy zabijał ludzi. Ale to moje pokolenie o to zapytało” – McCabe powiedział JTA.

Przez ponad 30 lat bezskutecznie próbowała pozbyć się pocztówek, kontaktując się z Yad Vashem, izraelskim muzeum i pomnikiem Holokaustu; uczeni; a nawet członkowie małej lubelskiej społeczności żydowskiej, ale nikt nie wyraził zainteresowania.

Mimo to regularnie sprawdzała aktualne informacje na temat lubelskiej jesziwy. Po wielu latach użytkowania przez Uniwersytet Medyczny w Lublinie budynek zwrócono gminie żydowskiej w 2003 roku. Dwadzieścia lat później McCabe zobaczył, jak Nazaruk ogłasza swoje poszukiwania ksiąg lubelskiej jesziwy. Znalazła swojego odbiorcę.

Wystawa zrabowanych pocztówek w dawnej jesziwie Chachmei Lublin, 11 kwietnia 2024 r. (Shira Li Bartov)

Rozważała wysłanie przesyłki pocztą, ale obawiała się, że przesyłka może się zgubić. Dlatego 10 kwietnia włożyła do samochodu kopertę zawierającą 36 pocztówek i osiem godzin jechała ze swojego domu w Chemnitz, mieście w Saksonii, gdzie pracuje w organizacji pomagającej potrzebującym mieszkańcom, do Lublina.

„Po prostu ulżyło mi, że nie jestem już pod moją opieką” – McCabe powiedział JTA. „Jestem całkowicie przytłoczony uwagą, jaką poświęcono im, więc mam nadzieję, że komuś się przydadzą — tego naprawdę chciałem”.

Warto przeczytać!  Polscy parlamentarzyści debatują nad liberalizacją prawa do aborcji na żądanie

Już Żydzi z różnych zakątków świata zidentyfikowali na pocztówkach członków rodziny.

Cwi Grossman, który pracuje w izraelskiej firmie deweloperskiej, wiedział, że część jego rodziny mieszkała w Lublinie przed II wojną światową. Kiedy Grodzka Gate opublikowała pocztówki w Internecie, kliknął i ze zdumieniem rozpoznał nazwisko swojego wuja, Szlomo Dawida Grossmana – widniejące tuż nad adresem ojca z dzieciństwa przy Babinie 1 w Kaliszu.

Grossman potwierdził za pośrednictwem Yad Vashem, że jego wujek był studentem jesziwy. Zginął wraz z większością rodziny; Jedynym ocalałym z Polski był ojciec Grossmana. Pocztówkę z 1933 r. trudno zrozumieć bez kontekstu, ale Grossman powiedział, że jako nastolatek uderzył go głos wujka.

„Chłopiec, który wtedy pisał, miał 19 lat, ale wydaje się, że była to bardzo dojrzała rozmowa” – powiedział.

W międzyczasie w Antwerpii autorka Toby Orlander spotkała się ze swoim wujkiem Meirem Lametem. Inny uczeń lubelskiej jesziwy, Lamet, podróżował po księgi religijne dla biblioteki i fundusze na utrzymanie jesziwy. Wojnę przeżył ukrywając się na farmie pod Samborem, miastem na dzisiejszej Ukrainie, a w 1948 roku przeniósł się do Stanów Zjednoczonych.

Rabin Meir Shapiro siedzi w bibliotece jesziwy Chachmei Lublin na fotografii wykonanej od otwarcia jesziwy w 1930 r. do jego śmierci w 1933 r. Losy biblioteki jesziwy pod rządami nazistów owiane są tajemnicą. (Dzięki uprzejmości Brama Grodzka-Ośrodek Teatralny NN)

Pocztówki mają znaczenie nie tylko dla potomków, którzy szukają Lublina w Internecie. Agnieszka Litman, 30-letnia nauczycielka tańca w Lublinie, stwierdziła, że ​​w maleńkiej społeczności żydowskiej miasta nie ma zbyt wielu śladów przeszłości. Choć w budynku jesziwy regularnie spotyka się kilkudziesięciu Żydów, to w większości są to ludzie świeccy i starzejący się. Niektórzy młodsi członkowie dołączają tylko po to, aby towarzyszyć swoim dziadkom, którzy stopniowo umierają. Dziadek Litmana, urodzony w pobliskim miasteczku, w czasie wojny uciekł do Rosji i wrócił do Lublina, zmarł trzy lata temu.

W miarę odchodzenia pokolenia jej dziadka Litman martwi się, w jaki sposób lubelscy Żydzi będą nadal poznawać swoją historię i pozostać wspólnotą. Już teraz często pozostają niezauważeni jako mniejszość – wielu mieszkańców Lublina nawet nie wie, że Żydzi tam nadal mieszkają. Jednak pocztówki jesziwy oferują namacalny związek z żydowską przeszłością i teraźniejszością miasta.

„Te pocztówki pokazują nam trochę więcej tego, kim byli ludzie” – Litman powiedział JTA. „Ludzie w społeczności są tym zainteresowani i rozmawiają o tym, ponieważ jest to mała tajemnica, którą teraz odkrywamy, zwłaszcza że nie mamy zbyt wielu rzeczy, których możemy dotknąć z tamtego czasu. Wydaje się, że to tak niewiele, to tylko pocztówki – ale to także czyjeś życie, czyjaś historia.”


Źródło