Nienawidziłem tego, od deski do deski
Jan Oleksiński
Kino
12 maja 2023 | 17:48
Akcja „Klubu książki: Następny rozdział” zostaje zapoczątkowana wersem, którego mam nadzieję nigdy więcej nie usłyszeć w puszystej komedii: „Zakaz podróżowania został zniesiony! I myślę, że wszyscy powinniśmy pojechać do Włoch!”
Świetnie — więcej gry związanej z pandemią, aby przygnębić masy.
Następnie Sharon (Candice Bergen) wymienia kolejny optymistyczny powód, by pojechać na europejskie wakacje z trzema najlepszymi kumplami od 40 lat: „Jestem na emeryturze, a mój kot nie żyje!”
Czas trwania: 107 minut. Oceniono na PG-13 (trochę mocnego języka i sugestywnych materiałów). W kinach.
Wom, wom.
„Następny rozdział” — i proszę, bądź ostatnim — zmierza do Rzymu, Wenecji i Toskanii, niezgrabnie przełączając się między smutkiem a głupotą. To „Głupi i ponury” kontynuacja, która miesza najgorsze puenty w historii Prosecco fizz, kiedy jęczące żarty schodzą jak letnia wódka.
Na początku, podczas montażu zamkniętych spotkań klubu książki Zoom, jedna z kobiet mówi o powieści Sally Rooney: „Czy powinniśmy rozmawiać o„ Normalnych ludziach ”?
Sharon odpowiada: „Coś, z czym mamy niewielkie doświadczenie”.
Nie jest śmieszna, ale ma rację. Kwartet zwariowanych kobiet po siedemdziesiątce decyduje się na wyjazd do Włoch, kiedy wyzwolona Vivian (Jane Fonda) wyjawia, że wychodzi za mąż za swojego adoratora Arthura (Don Johnson).
Wszyscy ostatnio utknęli w rutynie. Mąż Carol (Mary Steenburgen) dochodzi do siebie po zawale serca, więc ona boi się zostawić go samego. I chociaż związek Diane (Diane Keaton) z Mitchellem (Andy Garcia) się zintensyfikował, wdowa wciąż trzyma się wspomnień o swoim zmarłym mężu. Sharon jest samotna, znudzona i bez kotów.
Więc lecą samolotem do Rzymu, żeby się otrząsnąć i urządzić Vivian wieczór panieński, o którym szybko zapomnimy.
Psoty, w które wplątują się kobiety – obrabowanie na stacji kolejowej, aresztowanie przez zrzędliwego gliniarza, Sharon spotykająca się z profesorem filozofii na łodzi – nigdy nie są przezabawne, dramatyczne, wzruszające ani nawet zdalnie niosące ze sobą konsekwencje.
Każdy nudny rozwój jest podkreślony przez najbardziej zapadającą w pamięć muzykę z presetów klawiatury elektronicznej, jaką można sobie wyobrazić.
Jednym z niewielu czynników wpływających na „Klub książki” jest to, że jest odrobinę mniej kretyński niż podobny „80 dla Brady’ego”, w którym Fonda zagrała także w grupie wędrownych złotych dziewczyn. Sally Field nie bierze tutaj udziału w konkursie jedzenia chili Guy Fieri. Dzięki Bogu.
Ale przynajmniej „Brady” miał rację i solidny cel — dostać się do Super Bowl. „Klub książki”, którego współautorem i reżyserem jest Bill Holderman, jest lekkomyślny i meandrujący oraz brakuje mu pewności siebie, by ustalić ton. Podobnie jak w przypadku tych wszystkich tandetnych komedii dla emerytów, smutno jest patrzeć, jak tak utalentowane aktorki są tak beztrosko marnowane.
Nie wspominając już o zdegradowaniu przez materiał z sitcomu.
Jest montaż przymiarek sukni ślubnej, w którym złośliwa była sędzia Sharon mówi miłemu włoskiemu projektantowi mody, jak brzydkie są jego suknie.
A kto może zapomnieć scenę przyjęcia w Wenecji, w której brytyjski profesor wskakuje na scenę i śpiewa „Gloria” Laury Branigan? Potem, po tym, jak bawi się z Sharon na kanale w Wenecji, nigdy więcej go nie widziano ani nie wspomniano.
A potem moja ulubiona część ze wszystkich:
„Miłość nas tu sprowadziła” — mówi soczyście jedna z kobiet pod koniec filmu.
Inny szybko odpowiada: „Miłość… i wspaniali ludzie w Lufthansie!”
Jeśli potrzebujesz więcej dowodów na to, że „Klub książki: Następny rozdział” był niczym więcej niż pustą wypłatą, oto on.
Załaduj więcej…
{{#isDisplay}}
{{/isDisplay}}{{#isAniviewVideo}}
{{/isAniviewVideo}}{{#isSRVideo}}
{{/isSRVideo}}