Rozrywka

Niespodziewanie owdowiałam w wieku 29 lat. Wtedy dowiedziałam się o sprawach mojego męża.

  • 22 stycznia, 2024
  • 12 min read
Niespodziewanie owdowiałam w wieku 29 lat. Wtedy dowiedziałam się o sprawach mojego męża.


Tłumię narastającą panikę, a moje oczy nerwowo biegają tam i z powrotem po grupie dwie kabiny dalej.

Mój chłopak siedzi obok mnie, klaszcze i wiwatuje, podczas gdy nasza przyjaciółka śpiewa porywającą, niekonwencjonalną wersję „Rocket Man”. Nieświadomy cyrku w moim brzuchu, pohukuje, gdy tłum przyłącza się do refrenu. Odczuwam ulgę, że jest zajęty. Potrzebuję chwili, żeby ułożyć plan.

Mając siedem miesięcy na radzenie sobie z niezwykle niewygodnymi sytuacjami, osiągnąłem status profesjonalisty. Od codziennych kłótni z firmą hipoteczną po uprzejme uśmiechanie się podczas rozmów w dobrych intencjach, które sprawiają, że mam ochotę wyrwać sobie włosy z głowy – w dzisiejszych czasach potrzeba wiele, aby mnie wytrącić z równowagi.

Ale ta sytuacja wydaje się inna. Nie ma tu żadnej granicy zawodowej. Poczułam ucisk w żołądku, gdy zaryzykowałam kolejne spojrzenie na znajomą twarz dwie kabiny dalej. Łapię jego wzrok i niesmak wykrzywia jego twarz. Strach przykuwa mnie do siedzenia; Za bardzo się boję, żeby uciec, boję się, że złapie mnie za ramię, gdy będę przechodzić, ale jestem zbyt szalona, ​​żeby udawać, że wszystko jest w porządku.

Ponieważ tak nie jest. Daleko stąd. Jestem na randce i gapię się na najlepszego przyjaciela mojego zmarłego męża.

Groźne spojrzenia rzuca Tim, dawny współlokator mojego zmarłego męża i kumpel od nurkowania. Wygląda na niechlujnie pijanego i niezbyt zadowolonego z mojego obecnego miejsca pobytu, jest mieszaniną zakłopotania i wkurzenia. Nie mogę powiedzieć, że go winię; z zewnątrz jestem świeżo owdowiałą kobietą bawiącą się z obcym mężczyzną. Ale status Facebooka „To skomplikowane” nawet nie wyjaśnia, o co mi chodzi.

Nie jestem twoją tradycyjną wdową. Po pierwsze, jestem młody, mam zaledwie 29 lat. A mój smutek nie jest związany ze smutkiem i stratą; komplikuje to gniew i zdrada. Kiedy Max zmarł siedem miesięcy wcześniej, nasze małżeństwo znalazło się w trudnej sytuacji. Prawdę mówiąc, nigdy nie powinienem był zgodzić się na jego propozycję, ale ten statek wypłynął dwa lata temu, kiedy uklęknął na jedno kolano. Mieliśmy jedną sesję terapeutyczną za pasami i drugą na pokładzie, ale wiedziałem, że nie przetrwamy tej burzy.

„Nie jestem twoją tradycyjną wdową. Po pierwsze, jestem młody, mam zaledwie 29 lat. A mój smutek nie jest związany ze smutkiem i stratą; sprawę komplikuje złość i zdrada”.

Ilekroć myślę o moim małżeństwie i tym, co się wydarzyło, mój umysł przechodzi w metafory oceanu. Nic dziwnego, skoro Max zginął w wypadku podczas nurkowania w zeszłym roku w Święto Dziękczynienia. Jak na ironię, był jednym z najbardziej cenionych profesjonalistów w branży nurkowania. On też miał zaledwie 30 lat.

Wszystkie wdowy mają pewne doświadczenia. Wspomnienie dnia, w którym zmienił się nasz stan cywilny, jest wytatuowane w naszych mózgach bez naszej zgody. Czas wydaje się ciężki, jakby wciągnął cię pod wodę. Powolne ruchy wiążą się ze skoncentrowanym wysiłkiem. Dni stają się fragmentami ludzi, którzy przybywają i po cichu się wycofują. Nasze palce wielokrotnie wybierają numer telefonu, przekazując wiadomość, a w moim przypadku wykonując kolejny telefon, bez chwili zastanowienia. Ponieważ właśnie tam tkwiło niebezpieczeństwo – w przerwie.

Warto przeczytać!  Żydowskie gwiazdy potępiają w liście otwartym przemówienie Jonathana Glazera z okazji Oscarów

Te chwile łączą wszystkie wdowy, czy nam się to podoba, czy nie. Najlepiej mówi to Nora McInerny w swojej książce „Klub gorących młodych wdów”: „Przykro nam, że tu jesteś, ale cieszymy się, że nas znalazłeś.” Ale drugi cios, który otrzymałem wkrótce po śmierci Maxa, wprowadził mnie do jeszcze bardziej ekskluzywnego i jeszcze mniej pożądanego klubu, choć należy do nas więcej, niż można by się spodziewać.

Pod koniec małżeństwa, czy to przez śmierć, czy rozwód, tajemnice wychodzą na powierzchnię, niezależnie od tego, jak bardzo byśmy chcieli, żeby pozostały w ukryciu. Ludzie zawsze chcą wiedzieć, jak się dowiedziałem, a w ich głosach słychać albo oczywiste niedowierzanie, albo niepohamowaną ciekawość.

W moim przypadku trwało to sześć tygodni. Sześć tygodni poczucia wstydu, smutku i odpowiedzialności za śmierć Maxa. Smutek, którym się obarczyłam, że wydobyłam na światło dzienne wątpliwości w naszym małżeństwie. Za to, że jedną nogą tkwiłem w czymś, co w kościach wiedziałem, że od początku nie było w porządku. Sześć tygodni zastanawiania się, czy nasze problemy małżeńskie nie odciągnęły go pod wodą. Sześć tygodni poczucia winy z powodu ulgi, że oszczędzono mi piekielnego rozwodu, podczas gdy Max zapłacił najwyższą cenę.

„Pod koniec małżeństwa, czy to przez śmierć, czy rozwód, tajemnice wychodzą na powierzchnię, niezależnie od tego, jak bardzo byśmy chcieli, żeby pozostały w ukryciu”.

A więc oto ten paskudny sekret: Max zdradzał mnie od chwili, gdy po raz pierwszy się przywitaliśmy. Umawialiśmy się; randkował. Zaręczyliśmy się; randkował. Pobraliśmy się; kontynuował swoje bogate życie randkowe. Wszystko bez mojej wiedzy. Dopiero po sześciu tygodniach jeden z moich przyjaciół zadzwonił do mnie i zapytał: „A co, jeśli dowiem się czegoś złego o Maxie. Naprawdę źle. Czy chciałbyś wiedzieć?” Bez wahania odpowiedziałam, że tak. A potem natychmiast zwymiotował.

Zacząłem głęboko przeglądać jego bilingi telefoniczne. Spędzałem dni pochylony nad biurkiem z grubym stosem papierów i żółtym zakreślaczem. Kiedy strony stawały się bardziej żółte niż białe, zacząłem przeglądać tysiące zdjęć i e-maili, próbując ustalić harmonogram i organizację życia towarzyskiego, w którym nie byłem wtajemniczony. Zanim wyszedł z pracy, wysłano mu e-mail. Wiadomości tekstowe otrzymane w środku nocy, a następnie usunięte z jego telefonu.

Przepaść między doświadczeniem żałoby, które przeżyłam, a tym, które według większości ludzi przeżyłam, była ogromna. Moja terapeutka określiła moją żałobę jako „skomplikowaną”. Byłem wściekły i podsycałem swój gniew, odkrywając każdy najdrobniejszy szczegół.

Odkrycie każdej nowej kobiety sprawiło, że sięgałem po telefon, płakałem i przeklinałem jego imię przed przyjaciółmi. Moje życie przypominało operę mydlaną: mąż zdradza żonę; mąż umiera; żona zmuszona jest skonfrontować się z rzeczywistością swoich licznych kochanków.

Z szacunku dla jego rodziny, w połączeniu z własnym wstydem, że dałem się oszukać, wcześnie zdecydowałem się powiedzieć o tym tylko bliskim mi osobom. Pozwoliło to większej społeczności żałobników utrzymać Maxa na tronie. Chociaż dla nich to zadziałało, dla mnie miało to swoją cenę.

„Społeczeństwo w dalszym ciągu trzyma się wyświechtanego powiedzenia: „Nigdy nie mów źle o zmarłych”, co sprawia, że ​​prawie niemożliwe jest opowiadanie własnych historii, które mogłyby rzucić światło na niedoskonałości zmarłego”.

Nabawiłem się intensywnego odruchu wymiotnego i nie byłem w stanie wytrzymać nawet krótkiej sesji mycia zębów bez wymiotowania. Prawda siedziała mi w gardle, karząc mnie za to, że jej nie wypuściłam.

Teraz, siedem miesięcy po śmierci mojego męża, siedzę tu z chłopakiem w barze i próbuję prowadzić normalne życie, a tam jest najlepszy przyjaciel mojego zmarłego męża, pijany z przyjaciółmi i wpatrujący się w wdowę po przyjacielu zdradzającą go z innym mężczyzną . Ale wiem tyle, że Tim nie wie. Albo, co gorsza, może wie i nie przejmuje się tym.

„Rocket Man” dobiega końca w chwili, gdy zdecydowałem, że konieczna jest zmiana scenerii. Chociaż byłam otwarta i przejrzysta w stosunku do mojego chłopaka, istnieje ogromna różnica między słuchaniem o zmarłym mężu a tym, że jego istnienie daje ci w twarz w sobotni wieczór. Poza tym Tim nie wygląda, jakby myślał jasno. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest scena.

Pochylam się i szepczę, że musimy wyjść i podam powód, cały czas starając się zapanować nad swoim zawstydzeniem. Jestem upokorzony. Randka z martwym mężem nie jest do końca seksowna. Poza tym chcę chronić nasz rozwijający się związek przed tymi, którzy nie znają całej historii. Dziękuję Bogu, że mój wyrozumiały chłopak jest facetem, który stawia na stand-up.

„To tak jakby [a widow’s] prawo do szczęścia umarło wraz z naszymi współmałżonkami i jeśli spróbujemy je wskrzesić zbyt wcześnie, zostaniemy napiętnowani”.

Bierze mnie za rękę i udaje nam się wysunąć z kabiny i zejść tylnymi schodami, nie mijając Tima. Nie muszę patrzeć w jego stronę, żeby wiedzieć, że jego przekrwione oczy nie opuściły mnie na wystarczająco długo, by nawet mrugnąć. Nie wiedziałam, czy to ciężar jego spojrzenia, czy mój wstyd zapadł mi w pamięć najdłużej.

Wylewamy się na ulicę i kończymy noc w lokalu na końcu przecznicy. Chociaż czuję wdzięczność, że nic się nie stało, potrzebuję tygodni, aby znów poczuć się komfortowo. Od miesięcy obecność Maxa wisiała na każdym rogu. Przez lata.

Ogólnie rzecz biorąc, wdowy nie są traktowane przychylnie, jeśli chodzi o znalezienie szczęścia. Otaczająca społeczność decyduje o losach i określa, jakie jest „właściwe” zachowanie na niepisanej osi czasu, której mamy się trzymać. Jeśli odejdziemy od tego ścisłego harmonogramu żałoby, spotkamy się z ledwo zawoalowanym osądem, a w niektórych przypadkach jawną pogardą. To tak, jakby nasze prawo do szczęścia umarło wraz z naszymi współmałżonkami i jeśli spróbujemy je wskrzesić zbyt wcześnie, zostaniemy napiętnowani.

Warto przeczytać!  Ron DeSantis Odcinek „Vice” ściągnięty przez Showtime – The Hollywood Reporter

W końcu w końcu dotarłem do punktu, w którym nie czułem, że spotkam kogoś, kto mnie zna, a kiedy to zrobiłem, niewygodne sytuacje stały się możliwe do opanowania. Zamiast uciekać przed nimi z ociekającymi dłońmi i bolesnym biciem w klatce piersiowej, brałem kilka uspokajających oddechów, po których następowało wyprostowanie ramion. Postęp.

Patrzę wstecz na to wszystko teraz, jako 42-latek, który ma po swojej stronie komfort czasu. Widząc te wydarzenia od lat w lusterku wstecznym, powstrzymuję się od krytyki moich decyzji. Chciałbym myśleć, że gdybym dostał drugą szansę, raczej odsunąłbym się od prawdy, zamiast ją przełykać i krztusić się. Ale może nie. Może to byłoby za dużo dla 29-letniej mnie, zagubionej młodej kobiety, która desperacko starała się utrzymać na powierzchni wraku. Nie zrobiłem nic złego; Dawałem sobie radę na swoim poziomie.

Zaczęłam rozumieć i doceniać to, z czym się zmagałam, wewnętrzne i zewnętrzne naciski bycia młodą wdową na niezbadanych i zdradliwych wodach. Mam dużo miłości i przebaczenia dla młodszej wersji siebie, a także wiele wdzięczności; bez niej nie byłbym tu, gdzie jestem dzisiaj, szczęśliwym małżeństwem i (przeważnie) wolnym od metafor oceanu.

Robyn Woodman to pisarka, mówczyni i coach, która wielokrotnie podnosiła się z popiołów własnego życia i pracuje z kobietami, które są gotowe zrobić to samo. Robyn pracuje i podróżuje po całym świecie, zachęcając kobiety, aby traktowały siebie priorytetowo i żyły bez skrupułów. Ona i jej mąż mieszkali w jego rodzinnych Włoszech, a obecnie mieszkają w Bay Area. Możesz połączyć się z Robyn @robynwoodman na Instagramie i Świergotlub za pośrednictwem jej strony internetowej https://www.robynwoodman.com/.

Uwaga: ta historia jest ulubioną historią osobistego redaktora HuffPost i została pierwotnie opublikowana na tej stronie w 2019 roku.

Czy masz fascynującą osobistą historię, którą chciałbyś opublikować w HuffPost? Dowiedz się, czego tutaj szukamy i wyślij nam ofertę na adres pitch@huffpost.com.

Wesprzyj HuffPosta

W HuffPost wierzymy, że każdy potrzebuje wysokiej jakości dziennikarstwa, ale rozumiemy, że nie każdego stać na opłacenie drogich subskrypcji wiadomości. Dlatego też zobowiązujemy się do dostarczania szczegółowo opisanych, dokładnie zweryfikowanych wiadomości, które są ogólnodostępne dla każdego.

Nasze zespoły ds. wiadomości, polityki i kultury poświęcają czas i uwagę, pracując nad wnikliwymi dochodzeniami i analizami, a także szybkimi, ale solidnymi codziennymi ujęciami. Nasze stanowiska ds. życia, zdrowia i zakupów zapewniają dobrze zbadane, sprawdzone przez ekspertów informacje potrzebne do najlepszego życia, a HuffPost Personal, Voices i Opinion skupiają się na prawdziwych historiach prawdziwych ludzi.

Pomóż zapewnić każdemu dostęp do wiadomości, przekazując nam zaledwie 1 dolara. Twój wkład będzie bardzo ważny.




Źródło