Nowa polityka oszczędności, Trump podekscytowany, Buzz „Emilia Pérez”.
A więc tak wygląda oszczędzanie w Cannes.
Różowe nadal płynęło, choć już nie tak obficie, a łatwiej było o rezerwację w restauracjach nagrodzonych gwiazdkami Michelin, które zwykle rezerwowane są na kilka miesięcy przed festiwalem filmowym. W Hôtel du Cap, eleganckim kurorcie, w którym zazwyczaj zatrzymują się szefowie studiów i gwiazdy filmowe, były jeszcze wolne pokoje. Najbardziej niepokojące jest to, że transakcje – zarówno dotyczące ukończonych filmów, których premiera odbyła się w Cannes, jak i pakietów, które trafiają na Lazurowe Wybrzeże w poszukiwaniu finansowania – trwają znacznie dłużej.
Nawet na lśniącym południu Francji nie da się uniknąć tego, że branża filmowa, która przetrwała przestoje związane z pandemią i dwa wyniszczające strajki pracowników, straciła wiele ze swojego blasku. Donna Langley, prezes NBCUniversal Studio Group, podczas rozmowy była dosadna, zauważając, że sprzedaż biletów w kraju spadła o 20%, a sprzedaż na całym świecie odnotowała jeszcze bardziej gwałtowny spadek w porównaniu z poziomem sprzed pandemii. „Nie sądzimy, że uda nam się to powtórzyć” – powiedział Langley.
Gdy Cannes zbliża się do końca, oto pięć wniosków z festiwalu, który wciąż ma trudności z osiągnięciem sukcesu.
Filmy z Hollywood nie zapalają się
Jeszcze zanim Cannes ujawniło listę premier, organizatorzy prywatnie przyznali, że opóźnienia w produkcji spowodowane strajkami aktorów i scenarzystów sprawiły, że nie mieli wyboru, jeśli chodzi o najważniejsze filmy z dużych studiów. George Miller powrócił z „Furiosa: Saga Mad Maxa”, ale choć premiera Warner Bros. została przyjęta z szacunkiem, nie zelektryzowała Palais tak, jak „Mad Max: Na drodze gniewu”, kiedy zadebiutował dziewięć lat temu. W „Kinds of Kindness” Yorgosa Lanthimosa autor powrócił do swojego wczesnego, ostrzejszego stylu, ale zyski były coraz mniejsze. Trwająca prawie trzy godziny antologia wywołała podziały: niektórzy uznali jego szorstkie podejście do ludzkiej natury za genialne, inni wyśmiewali je jako nadęte. Jednak Searchlight Pictures, które zabrało na Oscary takie produkcje Lanthimos, jak „Biedne rzeczy” i „Ulubiony”, prawdopodobnie nie powinno rezerwować wycieczki powrotnej do Dolby. Natomiast „Horizon: An American Saga”, dwuczęściowy epos Kevina Costnera, zebrał dziewięciominutową owację, ale nie zebrał pozytywnych recenzji, niezbędnych do przyciągnięcia widzów do multipleksów.
„Emilia Pérez” uderza we wszystkie właściwe nuty
To naprawdę nie powinno zadziałać. Ale w jakiś sposób hiszpańskojęzyczny dramat muzyczny o przywódcy meksykańskiego kartelu, który chce poddać się operacji afirmującej płeć – wyreżyserowany przez szorstkiego francuskiego reżysera Jacques’a Audiarda, który nie ma doświadczenia w pracy w gatunku pieśni i tańca – jest toastem za Cannes . Wydaje się, że „Emilia Pérez”, w którym występują najlepsze w karierze zwroty akcji Zoe Saldañy i Seleny Gomez, a także przełomowy występ Karli Sofíi Gascón, jest skazany na poważny kontrakt w USA (w momencie publikacji filmu krążą wszyscy zwykli podejrzani). i może być siłą napędową sezonu nagród.
Polityka schodzi na dalszy plan
Protesty w związku z kryzysem humanitarnym w Gazie wybuchają na kampusach uniwersyteckich w USA i stały się regularnym wydarzeniem w miastach na całym świecie. Jednak w Cannes, które nie jest obce agitacji politycznej, sytuacja na Bliskim Wschodzie w dużej mierze pozostała niezauważona. Było kilka wyjątków. Na czerwonym dywanie Laura Blajman-Kadar, która przeżyła ataki z 7 października, miała na sobie żółtą sukienkę z wizerunkami wciąż przetrzymywanych izraelskich zakładników i szarfą z napisem „Przyprowadźcie ich do domu”, a kilku aktorów miało na sobie propalestyńskie przypinki . Omar Sy, juror z Cannes, na krótko przed rozpoczęciem festiwalu zamieścił w mediach społecznościowych wiadomość, w której wezwał do zawieszenia broni w regionie. Jednak na konferencjach prasowych i wydarzeniach publicznych aktorzy i filmowcy nie spędzali czasu przy mikrofonie, aby zająć się konfliktem.
#MeToo hitem w Cannes
Francja nie rozliczyła się z #MeToo, z czym Ameryka zmagała się jakieś siedem lat temu. Ale sytuacja w kraju się zmienia, ponieważ zgłasza się coraz więcej kobiet w branży filmowej. Było to widać w Cannes, gdzie Judith Godrèche przywiozła na konkurs swój dokument „Moi Aussi”. Krótki film Godrèche, szczegółowo opisujący setki przypadków niewłaściwego postępowania i wykorzystywania seksualnego kobiet w biznesie, trafił na pierwsze strony gazet na całym świecie. Pomimo dynamiki, jaką ruch nabiera, nadal istnieją pozostałości branży Godrèche i innych, którzy mają nadzieję się zmienić. Shia LaBeouf, który został pozwany przez byłą dziewczynę FKA Twigs za pobicie i napaść na tle seksualnym, spacerował po dywanie podczas premiery „Megalopolis”. Tymczasem na targu w Cannes sprzedawany był thriller „Ostrze brzytwy” z Jamesem Franco w roli głównej, który spotkał się z wielokrotnymi zarzutami o molestowanie seksualne.
Sztuka Donalda
„Uczeń”, opowieść o tym, jak Roy Cohn pomógł uformować Donalda Trumpa w narcystyczną, elastyczną moralnie siłę na rynku nieruchomości w Nowym Jorku, spadła jak petarda. Przedstawia byłego prezydenta w niepochlebny sposób, który mógłby wywołać lawinę wpisów pisanych wielkimi literami w serwisie Truth Social. Jest scena, w której Trump gwałci swoją pierwszą żonę, Ivanę; i ten, w którym poddaje się liposukcji; i ten, w którym uzależnienie od amfetaminy sprawia mu kłopoty, hm, wznoszenie swojej wieży; i ten, w którym zawiera umowę z szefem mafii, aby móc ukończyć dosłownie drapacz chmur. Ale moment, który może wywołać burzę w „Donaldzie” Truthing, to moment, w którym załamuje się po śmierci swojego brata alkoholika – to może być zbyt wiele dla samozwańczego zabójcy. Czy „The Apprentice”, który szuka dystrybucji w USA, podpisze umowę? A może są pewne sprawy za gorące na rok wyborczy, w którym – jeśli wierzyć sondażom – Trump ma duże szanse na zdobycie szczytu?