Polska

Nowa wystawa ukazuje życie Żydów w polskim sztetlu przed Holokaustem

  • 3 czerwca, 2024
  • 10 min read
Nowa wystawa ukazuje życie Żydów w polskim sztetlu przed Holokaustem


Stuarta Dowella

W Polsce znajdowało się kiedyś ponad tysiąc sztetli – tak nazywają się małe miasteczka zamieszkałe głównie przez Żydów. W wyniku Holokaustu do dziś pozostało po nich niewiele śladów. Jednak malarstwo ludowe Mayera Kirshenblatta – oparte na wspomnieniach z dzieciństwa – daje wyjątkowy wgląd w życie polskich Żydów przed II wojną światową.

Kiedy Mayer Kirshenblatt był chłopcem mieszkającym w Opatowie (w języku jidysz zwanym Apt) w latach dwudziestych XX wieku, na kuchence zawsze stał garnek z zupą. Siedział na jednym z tylnych pierścieni i gotował na małym ogniu przez cały dzień.

Co jakiś czas mama wrzucała do garnka składniki – marchewkę, ziemniaka, garść kasz, kawałki kurczaka, a nawet wołowiny. Pod koniec dnia zupa była już gotowa. Garnek ten nigdy nie był myty, aby zachować smak, który pozostał w środku.

„Moja mama była doskonałą kucharką. Potrafiła przygotować posiłek dla całej rodziny niemal z niczego” – wspomina Kirshenblatt.

Wiele lat później, jako emerytka mieszkająca w Kanadzie, Kirshenblatt pomalowała rodzinną kuchnię z garnkiem do zupy na kuchence. Był to pierwszy z około 300 obrazów przedstawiających życie Żydów w Opatowie i ukazujących z niezwykłą szczegółowością świat sztetla utraconego w wyniku Holokaustu.

Mayera Kirshenblatta, Portret muzyków klezmerskich w studiu fotograficznym, 1996, akryl na płótnie. Źródło zdjęcia: Zbiory Muzeum POLIN

Siedemdziesiąt tych akrylowych obrazów jest tematem nowej wystawy „(post)ŻYDOWSKI… Sztetl Opatów oczami Mayera Kirshenblatta” w warszawskim Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Kirshenblatt malował z pamięci: synagogę, mężczyzn myjących się w mykwa łaźnia rytualna, cmentarz, mieszczanie, sceny szkolne z chłostą ucznia przez nauczyciela, nielegalna fabryka papierosów, nielegalny ubój krowy, sprzedawcy bajgli, nosiciel wody, artyści cyrkowi.

Nie było tematów zakazanych. Jeden z obrazów przedstawia pannę młodą w widocznej ciąży na jej weselu, drugi przedstawia dwie miejskie prostytutki: Jaźdkę i Świderkę.

Opatów leży obecnie w południowo-wschodniej Polsce. Przed II wojną światową było to jedno z ponad tysiąca sztetli – małych miasteczek, w których większość mieszkańców stanowili Żydzi – na terenach dzisiejszej Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi.

W Polsce sztetle powstały na przełomie XVI i XVII w., na wschodnich krańcach Rzeczypospolitej. Rodziny magnackie zakładały prywatne miasta i zapraszały Żydów do ożywienia handlu i rzemiosła, które mogli opodatkować.

Żydzi otrzymali teren pod cmentarz, a także pozwolenie na budowę synagogi i otwarcie o mykwakluczowe dla funkcjonowania społeczności żydowskiej.

Mayera Kirshenblatta, Synagoga z zewnątrz1990. Fot. Zbiory Muzeum POLIN

W XIV w. w Polsce żyło nie więcej niż tysiąc Żydów. W połowie XVIII wieku liczba ta wynosiła już 750 000.

Warto przeczytać!  Zapowiedź półfinału baraży EURO 2024 | Kwalifikacje europejskie

Żydzi w sztetlach utrzymywali się z handlu i rzemiosła: szewstwa, krawiectwa, stolarstwa, a czasem drobnej produkcji.

Prowadzili młyny i garbarnie. W Opatowie produkowano szczotki, odzież i nakrycia głowy.

Sercem sztetla był rynek, na którym można było zobaczyć i usłyszeć mieszankę kultur – jidysz, polską, ukraińską, rosyjską.

Życiem społeczności żydowskiej sztetla kierował kahał, która organizowała życie religijne i charytatywne, dostarczała koszerne mięso i rozdzielała pieniądze z podatków. Utrzymywał cmentarz, tzw mykwy oraz szkoły dla biednych dzieci żydowskich.

Mayera Kirshenblatta, Na cmentarzu, w drodze do ojel, 1996, akryl na płótnie. Źródło zdjęcia: Zbiory Muzeum POLIN

Od wszystkich zbierano datki dla potrzebujących, aby pomóc żebrakom i chorym. Narodziny, śluby i pogrzeby przeżywała cała społeczność. Prywatność była pojęciem obcym. Nowo przybyli musieli uzyskać pozwolenie od kahał osiedlić się, założyć nowy warsztat lub poślubić miejscowego.

Nieprzestrzeganie zasad skutkowało wyrzuceniem z synagogi, chłostą, a nawet wydaleniem ze gminy.

Opatów niewiele różnił się od innych sztetli. Przed wojną w liczącym około 9600 mieszkańców zamieszkiwało ponad 5200 Żydów.

Andrzej Żychowski, miejscowy historyk i autor książki o dziejach Żydów w Opatowie, podkreśla wielokulturowość miasta. „Mimo różnic, w Opatowie kwitł duch współpracy. Rynek centralny był tyglem, w którym mieszali się żydowscy kupcy, chrześcijańscy rolnicy i miejscowi Polacy”.

Dodaje, że społeczność żydowska była zróżnicowana gospodarczo. Do niewielkiej, ale wpływowej klasy zamożnych mieszkańców należała rodzina Mandelbaumów, której fabryka mydła i olejarnia były kamieniami węgielnymi lokalnej gospodarki.

„Większość prowadziła skromniejsze życie” – kontynuuje Żychowski. „Warunki mieszkaniowe były niewątpliwie ciasne, w jednym pokoju znajdowały się nawet trzy lub cztery osoby”.

Ulica Żydowska w Opatowie, lata 30. XX w. Źródło zdjęcia: zbiory J. Brudkowskiego

Tym, co dziś wyróżnia Opatów, jest jego kronikarz wizualny Mayer Kirshenblatt, urodzony w sztetlu w 1916 roku.

Jego ojciec był właścicielem firmy skórzanej, a także szewcem. W latach dwudziestych XX wieku kradzież transportu skór pogrążyła rodzinę w biedzie, co doprowadziło do jej emigracji w 1934 roku do Kanady, gdzie osiedlili się w Toronto.

W Opatowie Kirshenblatt uczęszczał do Żydów cheder a później szkołę polską, choć często opuszczał zajęcia i musiał powtarzać klasę. Jego prawdziwą pasją było obserwowanie życia miejskiego, dzięki czemu zyskał przydomek Szalonego Mayera.

Warto przeczytać!  Polska po ataku wydała 760 mln dolarów na cyberbezpieczeństwo

Jednak wspomnienia Kirshenblatta z Opatowa mogłyby pozostać w jego pamięci, gdyby nie jego córka Barbara Kirshenblatt-Gimblett, historyczka, folklorystka i emerytowana profesor New York University, która jest jednocześnie główną kuratorką wystawy stałej w POLIN.

„Wszystko zaczęło się w 1967 roku, kiedy zacząłem z nim przeprowadzać wywiad. Nagrywałam te rozmowy przez prawie 40 lat” – wspomina. Wywiady trwały niemal do jego śmierci w 2009 roku.

Barbara Kirshenblatt-Gimblett z ojcem Mayerem Kirshenblattem, ok. 1990. Źródło zdjęcia: Frédéric Brenner

Po wielu namowach przekonała go, aby po przejściu na emeryturę z prowadzenia własnego sklepu z farbami i tapetami namalował swoje wspomnienia. W wieku 73 lat zaczął przelewać swoje wspomnienia na płótno i kontynuował to przez następne 20 lat.

Jeden z obrazów to autoportret przedstawiający go wracającego do domu z pojedynczym śledziem, który wysłała mu matka na rodzinny obiad.

Sprzedawca ryb owinął go w wąski pasek gazety, bo pełny arkusz był zbyt cenny. W drodze do domu Kirshenblatt zlizywał słoną solankę, delektując się każdą kroplą.

Preferowano samca śledzia, ponieważ jego matka usuwała nasienie i mieszała go z posiekaną cebulą, octem i cukrem, tworząc pikantny sos do maczania chleba.

Kirshenblatt-Gimblett podkreśla, że ​​obrazy jej ojca są wyjątkowe z jednego zasadniczego powodu.

„Wyjechał w 1934 r., czyli nie dotknęła go bezpośrednio trauma Holokaustu” – wyjaśnia. „Jego wspomnienia o Polsce nie zostały przefiltrowane przez doświadczenie tej traumy. To niezwykły dar.”

Jeden z jego obrazów przedstawia mykwa. Kirshenblatt wspominała, że ​​mężczyźni stosowali go w piątki, a kobiety w czwartki lub po menstruacji, gdyż dopiero rytualne oczyszczenie pozwalało im na wznowienie stosunków seksualnych.

Chociaż mykwa już nie istnieje, budynek przetrwał wojnę i obecnie mieści się w nim fabryka krówek Opatówek.

Aby zrozumieć, jak budynek zmienił się w środku, kuratorzy wystawy przeskanowali wnętrze laserem.

„W ten sposób odkryliśmy, gdzie dokładnie znajdował się basen” – mówi dr Natalia Romik, jedna z kuratorek wystawy. „Okazało się, że dzisiaj to tutaj panie ręcznie zawijają krówki.”

Kiedy Kirshenblatt mieszkał w Opatowie, Żydzi stanowili około 60% populacji. Miasto było ważnym ośrodkiem polskiego chasydyzmu – przez osiem lat jego rabinem był wybitna postać tego ruchu, Abraham Jehoszua Heszel.

Warto przeczytać!  Polska i Litwa twierdzą, że mogą pomóc w powrocie mężczyzn w wieku wojskowym na Ukrainę

W 1940 r. niemieccy okupanci utworzyli w Opatowie getto, a w dniach 20-22 października 1942 r. z miasta wywieziono do obozu zagłady w Treblince, gdzie zostali zamordowani.

Holokaust przeżyło około 300 Żydów z Opatowa; jednak żaden z nich nie zdecydował się pozostać w mieście.

Na terenie dzisiejszego Opatowa nie zachowały się prawie żadne fizyczne ślady sztetla. Tylko budynki tego pierwszego cheder I mykwa przetrwały.

Drewniane menory chanukowe z Opatowa. Źródło zdjęcia: Iwo Książek (ze zbiorów J. Brudkowskiego)

XVII-wieczna synagoga to obecnie kupa gruzu, choć przetrwała wojnę. Po wojnie cmentarz żydowski zamieniono na park.

Niedawno małe lapidarium z macewy W parku utworzono znalezione w pobliżu nagrobki.

„Na budynku, w którym kiedyś mieściła się szkoła żydowska, na fasadzie wyryta jest żydowska gwiazda. To dziś w Polsce rzadko spotykany widok – zauważa Żychowski. W innym budynku znajduje się wgłębienie, w którym niegdyś znajdowała się mezuza pergamin z zapisanymi hebrajskimi wersetami z Tory.

W ramach połączenia konserwacji i instalacji artystycznej kuratorzy wystawy zakupili drewniane belki z na wpół zniszczonej dawnej szkoły polsko-żydowskiej w mieście. Jeszcze w Warszawie belki te posłużyły do ​​stworzenia scenografii wystawy.

W gablotach wykonanych z tego drewna znajdują się przedmioty należące niegdyś do mieszkańców Opatowa, m.in. unikatowe drewniane menory wojenne (prawdopodobnie powstałe po zrabowaniu sreber), talerz sederowy, fragment zniszczonego zwoju Tory, klucz do synagogi oraz fragmenty kandelabry z synagogi, które przedstawiono na jednym z obrazów Kirshenblatta.

Na wystawie znajdują się także przedwojenne zdjęcia ulicy Żydowskiej (ulicy Żydowskiej) oraz zdjęcia miejscowej ludności, np. kobiety niosącej wodę.

Kolekcja Kirshenblatt jest obecnie na stałe w posiadaniu firmy POLIN, która planuje zaprezentować ją na mobilnej wystawie zwiedzającej niektóre z dzisiejszych dawnych sztetli.

„(post)ŻYDOWSKI… Sztetl Opatów oczami Mayera Kirshenblatta” można oglądać w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN do 16 grudnia 2024 roku.


Notatki z Polski są prowadzone przez niewielki zespół redakcyjny i wydawane przez niezależną fundację non-profit, która utrzymuje się z datków naszych czytelników. Bez Waszego wsparcia nie możemy zrobić tego, co robimy.

Stuarta Dowella jest niezależnym dziennikarzem mieszkającym w Warszawie. Pisze o polskiej kulturze i historii, a jego artykuły ukazywały się zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii

Źródło zdjęcia głównego: Kolekcja Muzeum POLIN




Źródło