Och, Barry. Na Broadwayu pojawia się niezwykle szczera „Harmonia” Manilowa.

Barry Manilow i Bruce Sussman od lat starali się przybliżyć mecenasom Broadwayu prawdziwą historię tej grupy. Ich wytrwałość w końcu opłaciła się „Harmony”, skutecznym, choć formalnym „nowym” musicalem, którego oficjalne otwarcie odbyło się w poniedziałkowy wieczór w Ethel Barrymore Theatre.
Nowe w cudzysłowie, ponieważ Manilow, który skomponował muzykę, oraz Sussman, autor książek i autor tekstów, pracowali nad „Harmony” od lat 90. To bez wątpienia najlepszy musical oparty na komediowych harmonistach, jaki kiedykolwiek zobaczysz. (Były też inne). Przed „Mandy” i „I Write the Songs” Manilowi zależało na pisaniu musicali na Broadwayu; Sussman, kolejny miłośnik teatru muzycznego, współpracował z Manilowem przy ponad 200 piosenkach. Imponujący rodowód obejmuje obsadę, w skład której wchodzą Chip Zien, Sierra Boggess i Julie Benko, a wszyscy mają tutaj sprawdzone umiejętności z Broadwayu.
Ale „Harmony” ma jeden trudny do rozwiązania dylemat: sami komediowi harmoniści. Aktorzy, którzy ich grają – Sean Bell, Danny Kornfeld, Zal Owen, Eric Peters, Blake Roman i Steven Telsey – są pełni życia i wytworni. Jednakże grupie brakuje wewnętrznego uroku, który mógłby podtrzymywać nasze zainteresowanie poprzez piosenkę po piosence. Manilow i Sussman piszą dla nich komiksowy pastisz środkowoeuropejski, wykonany w sześcioczęściowych harmoniach. A wszystko to dzięki znakomitej muzykalności i żywej choreografii reżysera Warrena Carlyle’a. A mimo to nowość szybko się zużywa.
Podstawą jest powstanie nazizmu w Niemczech na początku lat trzydziestych XX wieku, kiedy sława Harmonistów osiągnęła swój szczyt; występowali nawet w Carnegie Hall w 1933 roku, kiedy nie wykorzystali okazji do pozostania w Stanach Zjednoczonych. Narratorem bezpośredniej relacji o ich przymusowym rozwiązaniu jest Zien, który gra rolę rabina, starsza wersja ostatniego żyjącego Harmonisty (przedstawianego przez Kornfelda jako młodszego mężczyznę).
Boggess gra Gojkę, która poślubia rabina, a Benko – żydowskiego radykała, który poślubia nieżydowską członkinię grupy. (Obydwaj dają żywe występy drugoplanowe.) Ten ekumeniczny wymiar dominuje w pierwszej połowie musicalu; serial uwydatnia słaby punkt kultury, mit, że Adolf Hitler to przemijająca moda i że Żydzi i nie-Żydzi w tamtych czasach mogli nadal współistnieć, a nawet zawierać małżeństwa mieszane. Mieszanie wyznań wśród harmonizistów jest w „Harmoni” przedstawiane jako fałszywa flaga harmonii narodowej, która okazuje się użyteczna dla nazistów. Przez chwilę.
Jednak zbyt duża część „Harmony” koncentruje się na sterylnych osobowościach scenicznych Harmonists, włączając w to dziwną sekwencję fantasy, w której występują oni w stylu „Copacabana” z okrytą piórami Josephine Baker (Allison Semmes). Dopiero w gorzkim utworze z drugiego aktu „Come to the Fatherland” Manilow i Sussman w natchniony sposób teatralnie wykorzystują możliwości musicalu. Akcja utworu, przypominająca „Cabaret” Kandera i Ebba, rozgrywa się w ogrodach Tivoli w Kopenhadze, gdzie grupa, której nadal pozwolono podróżować, ale oburzona rosnącym zagrożeniem, wykonuje – w roli marionetek – satyryczną antynazistowską piosenkę. W tej liczbie i podczas całego pokazu projektanci kostiumów Linda Cho i Ricky Lurie zdziałali cuda, wykorzystując budżet garderoby.
Carlyle nadaje występom broadwayowski blask, rozgrywany na prostej scenerii Beowulfa Boritta, wyposażonej w panele z ciemnego szkła, które odzwierciedlają sylwetki Harmonistów. To tak, jakby ich duchy prześladowały scenę w Barrymore, a Zien w roli nawiedzonego mistrza ceremonii. W tych niespokojnych czasach mamy do czynienia z przestrogą, pokazującą, jak szybko może zapanować przemoc podsycana uprzedzeniami. To alarm, który ten poważny musical rzeczywiście potrafi wywołać i to z całą mocą.
Harmonia, muzyka: Barry Manilow, książka i teksty: Bruce Sussman. Reżyseria i choreografia: Warren Carlyle. Kierownictwo muzyczne, John O’Neill; zestaw, Beowulf Boritt; kostiumy, Linda Cho i Ricky Lurie; oświetlenie, Jules Fisher i Peggy Eisenhauer; dźwięk, Dan Moses Schreier; orkiestracje, Doug Walter. Około 2 godzin 40 minut. W Ethel Barrymore Theatre, 243 W. 47th St., Nowy Jork. HarmonanewMusical.com.