opinia | Redaktor Cormaca McCarthy’ego wspomina mistrza prozy
Naturalnie, byłem idolem Alberta iw ówczesnej małej firmie poznałem go, gdy stopniowo wycofywał się z życia biurowego. Jego ostatnim hurra z Cormacem był „Krwawy Meridian,” którego monumentalny szok i podziw zintensyfikowały moje oddanie jego pracy i wywołały uznanie krytyków, chociaż czytelnictwo Cormaca pozostało śmiesznie małe.
Mój własny kontakt z Cormacem zaczął się, gdy przyniosłem „Suttree” z powrotem do druku w miękkiej oprawie. W ciągu tych lat spotykaliśmy się okazjonalnie, zwłaszcza na pogrzebie Alberta, i zapoczątkowaliśmy przyjaźń, która ostatecznie zaowocowała tym, że zostałem jego redaktorem w Knopf. Wkrótce Cormac dostarczył rękopis „Wszystkich pięknych koni”, który odniósł fenomenalny sukces w 1992 roku.
Chociaż zawsze rozważałem edytowanie ściśle prywatnej rozmowy, ostatnio przypomniałem sobie przyjemności z mojej dziewiczej podróży z Cormacem. Jego mistrzostwo nie tylko w stylu prozy jak żaden inny, ale także w szczegółach każdego aspektu życia, które stworzył przed nami na stronie – pogoda, krajobraz, zawody, historia za tym wszystkim. Jak dialog wyraźnie mówi ci, kim są te postacie. Przebiegła lub sprośna komedia na tak wielu stronach, całkowity horror na innych. Nieustanny nurt, który prowadzi cię przez historię, niespodzianki, smutki i wygody, które ją podtrzymują i rozwijają.
Proste rzeczy, na przykład gdy jeden chłopiec pyta drugiego: „Skąd masz taką broń?” a odpowiedź brzmi „Na miejscu”. Albo jak ojciec kończy niefortunną rozmowę z niezadowolonym synem, rzucając okiem na gazetę i pytając: „Jak Shirley Temple może się rozwodzić?” A narracja jednocześnie wymowna i rzeczowa: „Okryte czarnymi burzami odległe błyskawice jarzyły się cicho jak spawanie widziane przez dym z odlewni. Jakby w żelaznym mroku świata trwała naprawa jakiegoś wadliwego miejsca. Po czym następuje: „Niedługo przyjdzie, powiedział Rawlins”. Pozorne zestawienia, które składają się na styl elastyczności i wdzięku.
Redagowanie to po prostu bardziej nieustępliwa i specyficzna forma czytania, w której czytasz książkę dokładniej niż jakakolwiek rozsądna osoba kiedykolwiek by pomyślała. A obowiązkiem redaktora wobec autora jest notowanie strona po stronie wszystkiego, co przyjdzie do głowy, za i przeciw, duże lub małe, co może okazać się przydatne. Tylko pisarze mogą wykonywać te telefony lub wymyślać najlepsze rozwiązania wszystkiego, co wydaje im się kłopotliwe. Po przedstawieniu różnych punktów nigdy nie oglądam się za siebie, aby zobaczyć, czy wprowadzono jakieś zmiany, ponieważ jestem tylko entuzjastycznym obserwatorem.
Na początku wyczułem, że Cormac nie był przyzwyczajony do persnickity stylu edytowania linii, chociaż jego reakcje na to odzwierciedlały raczej dobry humor niż irytację. Kiedy zapytałem o wymianę zdań, która wydała mi się blaszana? „Nic na to nie poradzę, tak powiedzieli”. Kiedy zastanawiałem się, dlaczego czasami zapisywano „1872”, w przeciwieństwie do „Chicago Manual of Style”, powiedział, że takie daty powinny zawsze być przeliterowane, „chociaż jestem pewien, że nie tego szukałeś”.
Ale to pewne jak diabli, ponieważ spójność jest moją jedyną troską, gdy autorzy starannie skomponowali swoje własny podręczniki stylu.
Rzeczywiste pisanie jest oczywiście czymś, czego redaktorzy nie widzą, az pewnością Cormac nigdy nie pokazał mi niczego, co nie byłoby kompletne. Jednak pewnego razu, na początku „Trylogii Border”, zacząłem montować, kiedy poczuł się niezadowolony z późniejszej sceny z poważnymi, brutalnymi obrażeniami i znacznymi szczegółami medycznymi — co nie jest niczym niezwykłym w jego powieściach. Pisał i przepisywał, aż trzeci szkic (jeśli mnie pamięć nie myli) uspokoił jego obawy. Byłem zafascynowany, widząc, jak pomysłowo redagował siebie po drodze.
Czytelnicy wiedzą, że jego powieści pełne są śmierci i długich dyskusji na temat jej kosztów i znaczenia. Cormac wyraźnie przemyślał to i roześmiał się, kiedy zacytowałem powiedzenie Becketta: „Dzień, w którym umierasz, jest taki sam jak każdy inny, tylko krótszy”. Oczywiście Cormac przedstawił kilka własnych sentencji, a jedna z „Przeprawy” przemówiła do mnie bezpośrednio, odkąd przeczytałem ją w rękopisie, iz pewnością jest teraz aktualna. „Twarze blakną, głosy słabną. Odzyskaj ich, szepnął sepulturero. Porozmawiaj z nimi. Wywołaj ich imiona. Zrób to i nie pozwól, by smutek umarł, bo jest osłodą każdego daru”.