Filmy

Opinia | „Wojna domowa” w teatrze może zapobiec wojnie na ulicach

  • 11 kwietnia, 2024
  • 6 min read
Opinia |  „Wojna domowa” w teatrze może zapobiec wojnie na ulicach


„Żaden człowiek w Ameryce nie chciał wojny domowej, nie spodziewał się jej ani nie zamierzał jej” – oświadczył na początku XX wieku Henry Adams, wnuk Johna Quincy’ego Adamsa. To, co z perspektywy czasu może wydawać się nam nieuniknione – przerażające konsekwencje kraju pogrążonego w zamęcie politycznym, pogrążonego w przemocy i rozdzieranego przez niewolnictwo – było szokiem dla wielu ludzi, którzy przez to przeżyli. Nawet ci, którzy się tego spodziewali, nie wydawali się przygotowani na jego brutalną skalę. Przynajmniej pod tym względem obecny podział, który dotyka Stany Zjednoczone, wydaje się różnić od wojny secesyjnej. Jeśli kiedykolwiek wybuchnie druga wojna domowa, nie będzie to spowodowane brakiem jej wyobrażenia.

Najbardziej wyrazisty przykład pojawi się w tym tygodniu w formie hitu akcji zatytułowanego „Wojna domowa”. Film, napisany i wyreżyserowany przez Alexa Garlanda, przedstawia scenariusz, w którym rząd jest w stanie wojny z separatystycznymi państwami, a prezydent został w oczach części kraju zdelegitymizowany. Część krytyków potępiła projekt, argumentując, że wypuszczenie filmu w tym konkretnym roku wyborczym jest wręcz niebezpieczne. Zakładają, że już samo mówienie o przyszłym konflikcie narodowym może sprawić, że stanie się on rzeczywistością, a film może stać się samospełniającą się przepowiednią. To jest źle.

Krytyka ta nie tylko znacznie przecenia siłę słowa pisanego lub ruchomego obrazu, ale pomija rzeczywiste siły, które popychają Stany Zjednoczone w kierunku coraz głębszego podziału: nierówność; duopol hiperpartyjny; oraz przestarzałą i coraz bardziej dysfunkcjonalną konstytucję. Same historie nie mają wystarczającej mocy, aby zmienić tę rzeczywistość. Ale te historie mogą nas obudzić i uświadomić sobie zagrożenia, przed którymi stoimy. Największym zagrożeniem politycznym w Ameryce nie jest faszyzm i nie jest to przebudzenie. To bezwładność. Ameryka potrzebuje ostrzeżenia.

Warto przeczytać!  Inside Out 2 osiąga kamień milowy w historii kina animowanego; przekraczając 1 miliard dolarów globalnych przychodów kasowych | Hollywood

Powód wzrostu niepokoju w związku z wojną domową jest oczywisty. Republikański Komitet Narodowy, obecnie kontrolowany przez domniemanego kandydata, zapytał kandydatów do pracy, czy uważają, że wybory w 2020 r. zostały sfałszowane, co stanowi oczywisty papierek lakmusowy. Ekstremizm przeniósł się do głównego nurtu polityki, a wraz z nim pewne fantazyjne fikcje. W 1997 r. grupę separatystów z Teksasu uznano w dużej mierze za bandytów terrorystycznych, a ich ruch, jeśli na to zasługiwał, upadł po tygodniowym starciu z policją. Zaledwie kilka miesięcy temu Teksas pozwał rząd federalny w związku z kontrolą granicy. Wzdłuż granicy obozowały uzbrojone bojówki. To nie jest zwiastun filmu. To się dzieje.

Wydaje się jednak, że politycy, eksperci i wielu wyborców nie traktuje ryzyka przemocy wystarczająco poważnie. Istnieje zakorzenione założenie, wynikające z niedawnej historii światowej dominacji tego kraju w połączeniu z pewnego rodzaju organicznym narodowym optymizmem, że w Stanach Zjednoczonych wszystko ostatecznie się ułoży. Chociaż prawicowi dziennikarze i autorzy beletrystyki od pokoleń przepowiadali brutalny koniec Republiki – jednym z podstawowych dokumentów neonazizmu i białej supremacji są „Pamiętniki Turnera” z 1978 r., powieść wyobrażająca amerykańską rewolucję, która prowadzi do do wojny rasowej — ich pisma wydają się bardziej spełnieniem życzeń niż przestrogą.

Warto przeczytać!  RRR w kręgu prawdziwej polityki?

Kiedy uczestniczyłem w konwencjach preppersów w ramach zbierania materiałów do mojej książki, wydały mi się podejrzanie atrakcyjne ich wizje upadłej Republiki Amerykańskiej: to świat, w którym każdy uprawia własną żywność, spotyka się z rodziną przy świecach, broni swojej własności przed różnymi nieprzewidywalnymi zagrożeniami i polega na swoich rozum. Ich preferowany scenariusz przypominał przede wszystkim postapokaliptyczny „Mały domek na prerii”.

Widzieliśmy niedawne próby poradzenia sobie z możliwością konfliktu wewnętrznego w formie trzeźwo myślącej analizy politycznej. Teraz wizja wojny domowej trafiła na ekrany kin. Nie rozważamy już tylko upadku politycznego, w IMAX widzimy jego konsekwencje.

„Wojna domowa” nie skupia się na przyczynach schizmy. Głównymi bohaterami są dziennikarze, a fabuła dramatyzuje rzeczywistość konfliktu, który przedstawiają: strach, przemoc i niestabilność, jakie wojna domowa mogłaby wyrządzić życiu zwykłych Amerykanów.

To dobra rzecz. Pamiętam, że na początku promowania mojej książki dziennikarz zapytał mnie, czy wojna domowa nie byłaby aż tak straszną opcją; czy to pomoże oczyścić atmosferę. Naiwność była dla mnie szokująca i obrzydliwa. Ameryka straciła w wojnie secesyjnej około 2 procent swojej populacji. Kontemplacja okropności wojny domowej – czy to w ramach eksperymentu myślowego, czy w kinowym hicie – pomaga przeciwdziałać refleksyjnemu poczuciu amerykańskiej wyjątkowości. To może się zdarzyć tutaj. W rzeczywistości już to nastąpiło.

Jedną z pierwszych osób, która przewidziała upadek Republiki, był nikt inny jak George Washington. „Wskazywałem już na niebezpieczeństwo istnienia partii w państwie, ze szczególnym uwzględnieniem ich opierania się na dyskryminacji geograficznej” – ostrzegł w swoim przemówieniu pożegnalnym. „Ten duch jest niestety nierozerwalnie związany z naszą naturą.” Ten założyciel kraju większość swoich najważniejszych przemówień, znajdujących się u szczytu swojej popularności, poświęcił ostrzeżeniu przed dokładną sytuacją, w jakiej znajdują się dziś Stany Zjednoczone: hiperpartyjnością, która przedkłada partię nad kraj i grozi załamaniem politycznym. Waszyngton wiedział, jak wygląda wojna domowa.

Warto przeczytać!  Gwen Stacy powraca do życia Mary Jane i Petera Parkera

Dla tych Amerykanów z lat pięćdziesiątych XIX wieku, którzy nie mogli sobie wyobrazić przedłużającej się, krwawej wojny domowej, powód jest dość prosty: nie mogli tego znieść. Nie chcieli widzieć przyszłości, którą budowali. Przyszłość i tak nadeszła.

Amerykanie roku 2024 bez problemu wyobrażają sobie wojnę domową. Społeczeństwo staje przed innym pytaniem i innym kryzysem: czy możemy uprzedzić przyszłość, którą przewidzieliśmy? Bez względu na prawdopodobieństwo takiej przyszłości, pierwszym krokiem w zapobieganiu jej jest wyobrażenie sobie, jak może to nastąpić, i zgoda, że ​​będzie to katastrofa.

Stephen Marche jest autorem „Następnej wojny domowej”.

Zdjęcia źródłowe: Yasuhide Fumoto, Richard Nowitz i fotograf martwej natury, za pośrednictwem Getty Images.

„The Times” angażuje się w działalność wydawniczą różnorodność liter Do edytora. Chcielibyśmy poznać Twoją opinię na temat tego lub któregokolwiek z naszych artykułów. Oto kilka porady. A oto nasz e-mail: listy@nytimes.com.

Postępuj zgodnie z sekcją Opinia New York Timesa na Facebook, Instagrama, TIK Tok, WhatsApp, X I Wątki.




Źródło