Oryginał czy ”kopia”? Sprzedaż „badge engineeringu” zaskakuje
-
Porównuję sprzedaż znanych modeli z ich lekko zmodernizowanymi wersjami, ale oferowanymi pod inną marką. Wyniki są zaskakujące – delikatnie mówiąc -
Pierwszy SUV Peugeota był nieco innym Mitsubishi Outlanderem. Sprawdziłem, czy na rodzimym europejskim rynku model 4007 pokonał samochód producenta z dalekiej Japonii -
Forda Fiestę Mk IV po niewielkich zmianach oferowano jako Mazdę 121. Wyniki sprzedaży dobitnie pokazały, która z marek bardziej przemawiała do Europejczyków
Mówi się na to „badge engineering”, czyli „inżyniera oznaczeń”. To uproszczenie, ponieważ różnice między „dawcą” i „biorcą” praktycznie nigdy się nie sprowadzają wyłącznie do logo. Z drugiej strony często są one na tyle nieduże, że najprostszym sposobem na szybkie rozstrzygnięcie tego, kto firmuje dany model, jest właśnie spojrzenie na emblemat.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo:
Tylko po co kupować pochodną, skoro można mieć pierwowzór? Powodów jest kilka. Niektórym legalna „kopia” bardziej odpowiada pod względem wyposażenia. Inni są wierni danej marce i wolą np. Suzuki Swace zamiast Toyoty Corolli, bo wcześniej latami jeździli Swiftem, Vitarą lub SX4, a nie Yarisem, Aurisem lub C-HR. Kiedy indziej, zwłaszcza w czasach nadwyrężonych łańcuchów dostaw podzespołów, na odbiór pochodnej zdarza się czekać krócej niż na pierwowzór.
Przeczytaj także: Colt to kolejne Mitsubishi wyglądające jak Renault. Wiem, czemu tak jest. I dlaczego ma to sens
Dlaczego w ogóle uznany producent decyduje się włączyć do gamy nieznacznie zmodernizowany model innego gracza? Przeważnie chodzi o samochody, które nie mają dla niego kluczowego znaczenia, ale i tak warto je oferować.
Czy oby na pewno? Czy legalne „kopie”, cały ten badge engineering odnosi sukcesy? Postanowiliśmy porównać wyniki sprzedaży pierwowzorów i pochodnych. Wyszło nam, że…
Przeczytaj także: Obejrzałem Volvo EX30. Powstało na platformie, która trafi do Izery