Oszczędne zwiedzanie jarmarków bożonarodzeniowych wzdłuż Renu
W Strasburgu we Francji przez cały sezon świąteczny pluszowe misie w czapkach Świętego Mikołaja zdobią fasadę restauracji. Drugie zdobią wypchane niedźwiedzie polarne. Podczas świątecznego wyścigu zbrojeń budynki są ozdobione gigantycznymi, zapakowanymi w prezenty paczkami, błyszczącymi białymi jeleniami i ogromnymi piernikowymi ludzikami. Zamieniając centralną średniowieczną dzielnicę w bożonarodzeniowy labirynt, kurtyny świateł świecą nad brukowanymi uliczkami, przy których stoją stragany z jedzeniem i prezentami. A na centralnym placu Kléber światła na prawie 30-metrowej choince migają i świecą, zsynchronizowane z kolędami.
W całej Europie jarmarki bożonarodzeniowe pojawiają się jak przyprószone baśniami jarmarki uliczne, a tymczasowe sklepy w stylu górskich chat sprzedają wszystko, od ręcznie robionej ceramiki po podgrzewane wino i obfite jedzenie. Odwiedzający przechadzają się wśród wesołych nor, trzymając wysoko aparaty w telefonach komórkowych.
„Im bliżej Bożego Narodzenia, Strasburg naprawdę przypomina Times Square” – powiedział Jonathan Frank, były kamerzysta z Broadwayu, który dwa lata temu przeszedł na emeryturę do tego miasta.
Popularnym sposobem zwiedzania rynków we Francji, Niemczech, Szwajcarii i poza nią jest rejs po Renie, Dunaju lub Menu, za który można wydać około 2000–4000 dolarów tygodniowo. Czy mógłbym powtórzyć taką wakacyjną pielgrzymkę za mniej, korzystając z pociągów?
Wzdłuż Renu, przez region Alzacji w północno-wschodniej Francji, pociągi kursują nieprzerwanie między Strasburgiem na północy a Bazyleą w Szwajcarii na południu, umożliwiając po drodze dostęp do miast i miasteczek targowych. Aby sprawdzić swój budżet i tolerancję na sezonową radość, wydałem około 300 dolarów na pociągi, dzieląc sześć nocy między tętniącym życiem Strasburgiem a popularnym Colmar w Airbnbs, gdzie średnia cena za noc wynosiła 180 dolarów. W zamian za wygodę miałem nadzieję zyskać bezcenną kontrolę nad tym, kiedy i gdzie się włóczyć.
Stolica Bożego Narodzenia
„Jeśli zostaniesz na tydzień w Strasburgu, przytyjesz trzy kilogramy” – powiedział Pierre Feisthauer, przewodnik wycieczek prowadzący Discover Strasbourg, podczas dwugodzinnej wycieczki po rynku, którą zarezerwowałem za pośrednictwem Airbnb Experiences (około 26 dolarów).
Wycieczka pierwszego wieczoru obejmowała praktyczne zapoznanie się z terenem starego miasta na wyspie na rzece Ill, dopływie Renu, gdzie, według obliczeń pana Feisthauera, na placach i deptakach skupionych jest ponad tuzin rynków, przyciągających dwa do trzech milionów odwiedzających w ciągu całego sezonu.
Wyjaśnił także tajemnice jedzenia, na czele z tarte flambée – cienką alzacką pizzą polaną sosem śmietanowym, kawałkami wędzonego boczku i cebuli – a następnie kiełbaskami, spaetzle, plackami ziemniaczanymi i miękkimi preclami, podawanymi solonymi, cukrowymi lub pokrytymi serem ( większość dań kosztuje od 2 do 12 euro, czyli około 2 do 13 dolarów). Na straganach z deserami sprzedawano bochenki piernika, nugat zbyt piękny, by go jeść i ciasteczka na kilogramy.
Do wszystkiego towarzyszył biały lub czerwony vin chaud, czyli grzane wino (około 3 do 6 euro). Biała wersja z nutami cytrusów i cynamonu była mile widziana, gdy była gorąca, ale schłodzona do przeraźliwie słodkiej.
Mieszczące się w domu z muru pruskiego datowanym na około 1600 rok Muzeum Alzackie (7,50 euro) dostarczyło szerszego kontekstu świąt sezonowych założonych w 1570 roku, po tym, jak miasto przyjęło reformację protestancką. Zabawki, pierniki i pieczone kasztany pozostały z oryginalnych jarmarków, zakorzenionych w tradycjach germańskich, ale muzeum przypisało współczesny wizerunek Père Noëla, czyli Świętego Mikołaja, reklamom Coca-Coli z 1931 roku.
Za dnia, zanim zapadł zmrok i włączono wyszukane pokazy świetlne, na których widniały dmuchające w rogi anioły zdobiące widok na iglicę katedry, łatwiej było robić zakupy. Jedzenie, w tym pokaz pieczenia ciasta i kanapki z foie gras za 12 euro, wyróżniało się na nadrzecznym targu Quai des Délices. Wokół katedry Notre-Dame zgromadziły się stragany z tradycyjną ceramiką zapiekankową, porcelanowymi wotywami, śnieżnymi kulami i foremkami do ciastek. Oryginalne dzieła sztuki i upominki z recyklingu, takie jak fartuchy wykonane ze zużytego dżinsu, wyróżniają dbający o środowisko Marché Off.
„Uwielbiam Boże Narodzenie i ciekawie jest widzieć, jak ludzie postępują inaczej” – promieniała Denise Jimenez, która przyjechała z Los Angeles. „To jest po prostu super, super piękne”.
Szwajcarskie Święta Bożego Narodzenia
80 minut jazdy pociągiem ze Strasburga w Bazylei zapoznałem mnie z psem do fondue: półbagietką z dziurką pośrodku wypełnioną roztopionym serem i frankfurterką (10 franków szwajcarskich, czyli 11,5 dolara).
Szwajcarska innowacja — w tym pączki nadziewane Toblerone — spotkała się z klasykami, takimi jak raclette, na dwóch bazach w Bazylei, na centralnych placach Barfüsserplatz i Münsterplatz. Na Münsterplatz zjadłem lunch na fondue (26,50 franka) w stylowej restauracji typu pop-up Wacker Fonduestübli, ze stołkami obitymi owczą skórą i żyrandolami z poroża jelenia.
Bazylea, stacja końcowa wielu rejsów po Renie, przyciąga wielu wakacyjnych turystów. Jednak rynki wydawały się mniej komercyjne, w tym wypełniony choinkami Bajkowy Las z rękodziełem, takim jak dekorowanie pierników (7 franków) i pociąg dla dzieci (3 franki).
Na straganach można było kupić biżuterię sztuczną, świece z wosku pszczelego, rzeźby w drewnie, świąteczne wioski na stołach i papierowe lampiony. W Glas-Hüttli Riehen obserwowałem, jak dmuchacz szkła produkuje przezroczyste żarówki w nieprzezroczyste kropki (po 5 franków za sztukę).
Aby dotrzeć do Adväntsgass, ulicznego festiwalu stoisk blisko 30 restauracji, przeprawiłem się przez bystry Ren na staromodnej łodzi przywiązanej do przeciągniętej przez rzekę liny i napędzanej prądem (2 franki).
W całym mieście seria 18 darmowych Magicznych Dziedzińców, przyciętych na sezon, poprowadziła mnie do ukrytych wytchnień.
Jedno z nich znajdowało się na dziedzińcu obok Domu Bożonarodzeniowego Johanna Wanna, uważanego za największego dostawcę ręcznie dmuchanych i ręcznie malowanych dekoracji. Od dawna uważałam, że przycinanie drzewa to obowiązek, ale po zapoznaniu się z niezwykłą ofertą sklepu z ozdobami w kształcie ptaków, lodów lodowych, instrumentów muzycznych i, moich ulubionych, grzybów, zdałam sobie sprawę, że może to być radosne rzemiosło.
Alzacka baśń
Ponieważ jest tylko określona liczba godzin, które możesz poświęcić na jedzenie węglowodanów, popijanie ciepłego wina i przeglądanie straganów, zacząłem doceniać miasteczka targowe za ich niezwiązane z nimi rozrywki. Niewielu było tak bogatych jak Colmar.
Colmar, położony około 70 km na południe od Strasburga, jest popularnym celem jednodniowych wycieczek z sześcioma oficjalnymi targami wciśniętymi w dobrze zachowane centrum miasta, które można przejść w niecałe 15 minut. Ale zostaw w labiryncie ślad okruszków precli – spędziłem tam trzy noce i dwa razy nie udało mi się znaleźć mojego ulubionego stoiska z piwem rzemieślniczym.
Łatwy do zlokalizowania obok gigantycznego diabelskiego młyna targ dla smakoszy w Colmar zgromadził dziewięć straganów z jedzeniem, ustawionych na wysokich stołach pod przestronnym namiotem. Rzadko było to miejsce, w którym można było zjeść luksusowy posiłek – choć na stojąco – z wyborem ostryg (sześć za 14 euro), wędlin (10 euro), risotto z truflami (12,50 euro) i Bouchée à la Reine (14 euro), ciasto francuskie nadziewane kremowym kurczakiem i cielęciną.
Pomiędzy wyprawami do domków sprzedając trójwymiarowe drewniane puzzle, ręcznie robione kukiełki zwierząt, wieńce z szyszek, wędzone kiełbaski i słynny w regionie ser Munster, spędzałem czas w wielu muzeach Colmar, w tym w Muzeum Bartholdi (5 euro), poświęconym miejscowemu synowi Frédéricowi -Auguste Bartholdi, rzeźbiarz Statuy Wolności.
Pewnego deszczowego popołudnia, czekając na magiczną godzinę, kiedy światła zmienią miasto z ponurego w Disneya, zanurkowałem do Biblioteki Dominikańskiej (bezpłatnie). Wśród artefaktów, które badają druki w regionie Renu, znajduje się XV-wieczna encyklopedia bogato ilustrowana drzeworytami, XVI-wieczne mapy i księgi chorału gregoriańskiego, które znajdują się w oddzielnym sklepionym pomieszczeniu ze ścieżką dźwiękową. Wycieczka zakończyła się w klasztorze z 1300 roku, zaledwie kilka kroków od tłumów, ale z dala od szaleństwa.
Wioski Alzacji
Przez kilka weekendów w samym sercu sezonu targowego Navettes de Noël, czyli autobusy bożonarodzeniowe (15 euro), kursują z Colmar do szeregu wiosek na Alzacyjnym Szlaku Wina.
Wśród winnic otaczających średniowieczne Riquewihr autobusy wycieczkowe utworzyły kaniony głównych dróg. Zeskoczyłem pod mury miasta, wzmocniłem się poêlee compagnarde (8 euro) – obfitym daniem składającym się z kiełbasy, cebuli, ziemniaków i bekonu – i dołączyłem do mas poruszających się w zachwycie brukowanymi uliczkami w kierunku XIII-wiecznej wieży obronnej ozdobionej wypchanymi sercami .
Na kolejnym przystanku, Kaysersberg, spotkałam Lisę Muller, artystkę ceramiczną mieszkającą niedaleko Strasburga, która sprzedawała delikatne glazurowane miski, naczynia i filiżanki w ziemistych glazurach.
Lokalne pociągi docierają także do bardziej odległych miasteczek z obwodem bożonarodzeniowym. Kiedy mój pociąg do Obernai został odwołany na stacji pośredniej w Sélestat, odkryłem jego święto z 50-minutowym opóźnieniem, czas zjeść precla za 1,50 euro i dowiedzieć się, że najstarsza pisemna wzmianka o choince znajdowała się w Sélestat w 1521 roku.
Pomiędzy opóźnieniem a radością poznawania takich świątecznych ciekawostek osiągnąłem szczyt powolnego spaceru i popijania wina w maleńkim, spokojnym Obernai, dostawcy najlepszego na wycieczce wina chaud, pachnącego białego wina z przyprawami i podawanego obok charakterystycznej dzwonnicy .
Nowoczesne podejście
Zbyt wiele idealnej Alzacji jest jak vin chaud, który ostygł. Po orzeźwiającą dawkę nowoczesności udałem się około 40 km na południe od Colmar do Miluzy, niegdyś niezależnego kraju, który w XVI wieku prosperował w druku na tekstyliach. W hołdzie swojej przeszłości miasto co roku wybiera nowy wzór jako swój świąteczny nadruk, który można znaleźć na targowiskach w postaci obrusów i naciągniętych na latarnie.
Fascynującą historię miasta – obejmującą zwiedzanie fragmentów murów dawnej republiki i wczesnych warsztatów tekstylnych – dowiedziałem się od Rémy’ego Speckera, pochodzącego z Miluzy, który pracuje w przemyśle chemicznym i jako wolontariusz pełni funkcję Mulhouse Greeter, oprowadzając bezpłatne wycieczki.
Pod koniec naszego dwugodzinnego spaceru targi w Miluzie były otwarte i można było nakarmić mieszkańców burgerami Angus i kanapkami raclette. Spotkałam malarkę, która przez 10 miesięcy w roku ozdabia drewniane ozdoby na potrzeby swojego stoiska i inną, której drukowane obrusy zdawały się nawiązywać do historii miasta.
Kupiłem na obu stoiskach, czyli tam, gdzie historia jarmarku bożonarodzeniowego przeskakuje oszczędne tory kolejowe. Z mojego cennego łupu wynoszącego około 250 dolarów w postaci grafik artystycznych, ceramiki, ozdób i prezentów niech będzie wiadomo, że jarmarki bożonarodzeniowe to Whovilles na sterydach.
Jeśli pójdziesz …
Większość przedstawionych tu rynków jest czynna do 24 grudnia. Colmar kończy się 29 grudnia, a Obernai 31 grudnia.
Nie jest za wcześnie, aby planować przyszły rok, zwłaszcza jeśli chodzi o zakwaterowanie. (Rynki są zwykle otwarte pod koniec listopada.)
Kupiłem 10-dniowy bilet kolejowy Eurail za 305 dolarów, korzystałem z niego przez sześć dni, nieznacznie pobijając ceny à la carte. Niektóre francuskie pociągi, w tym szybkie połączenie TGV z lotniska Paryż-Charles de Gaulle do Strasburga, wymagają dodatkowej rezerwacji miejsca (12 euro).
Śledź podróże New York Timesa NA Instagrama I zapisz się na nasz cotygodniowy biuletyn Travel Dispatch aby uzyskać porady ekspertów dotyczące mądrzejszego podróżowania i inspiracji na następne wakacje. Marzysz o przyszłej wycieczce lub po prostu podróżujesz w fotelu? Sprawdź nasze 52 miejsca, które warto odwiedzić w 2023 r.