Świat

Pełnomocnicy Iranu wymknęli się spod kontroli

  • 30 stycznia, 2024
  • 9 min read
Pełnomocnicy Iranu wymknęli się spod kontroli


Iran i Stany Zjednoczone od lat toczą ze sobą wojnę cieni. To, że konflikt nigdy nie przerodził się w wojnę totalną, wynika tylko z tego, że oba kraje trzymały się pewnych niepisanych czerwonych granic i zasad zaangażowania. Jedna z takich zasad, rzadko łamana w ostatnich latach, brzmi: Nie zabijesz amerykańskiego żołnierza. Nawet w styczniu 2020 r., kiedy w amerykańskim ataku zginął Qassem Soleimani, najważniejsza postać wojskowa Iranu, irańska reakcja nie doprowadziła do ani jednej ofiary śmiertelnej w USA. Wet za wet, który doprowadził do zamachu, obejmował zabicie amerykańskiego wykonawcy, ale nie zabicie amerykańskich żołnierzy.

W niedzielę ta granica została przekroczona. Trzej amerykańscy żołnierze zginęli, gdy dron uderzył w ich kwatery mieszkalne w Tower 22, małej placówce w Jordanii, w pobliżu granic kraju z Irakiem i Syrią. Do ataku przyznał się Islamski Ruch Oporu w Iraku – jest to ogólny termin używany przez proirańskie irackie bojówki szyickie, wspierane i szkolone przez Republikę Islamską i jej Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC). Te bojówki przeprowadzają wiele takich ataków, ale rzadko mają one poważne skutki. W tym przypadku obrona powietrzna placówki najwyraźniej błędnie zidentyfikowała drona jako powracający amerykański statek.

Jak można było przewidzieć, wybuchła debata na temat stopnia, w jakim irańscy przywódcy byli odpowiedzialni za atak. Prezydent Joe Biden szybko oskarżył o to „radykalne grupy bojowników wspierane przez Iran”. W odpowiedzi kilku republikańskich senatorów i innych wezwało do strajków na terytorium Iranu. Administracja Bidena jednak ostrożnie zapewniała jedynie, że odpowiedzialne grupy są szkolone i finansowane przez Teheran, nie sugerując przy tym bezpośredniej roli Iranu w wydawaniu rozkazu ataku dronem. „Z pewnością nie dążymy do wojny i szczerze mówiąc, nie widzimy, aby Iran chciał dążyć do wojny ze Stanami Zjednoczonymi” – powiedziała wczoraj rzeczniczka Pentagonu Sabrina Singh. Dziś prezydent Biden powiedział, że zdecydował się na odpowiedź, ale potwierdził: „Nie sądzę, że potrzebujemy szerszej wojny na Bliskim Wschodzie”.

Tymczasem publiczne stanowisko Teheranu jest podobne do tego z 7 października: rząd zaprzecza odgrywaniu jakiejkolwiek bezpośredniej roli w atakach, mimo że wspierane przez państwo media skutecznie je wychwalają. Przez lata uważano, że Iran uczynił sztukę z tej oficjalnej dwuznaczności, chytrze udając odpowiedzialnego aktora w swoich stosunkach między państwami, jednocześnie kontynuując wsparcie dla rewolucyjnych bojówek. Niektórzy analitycy chwalili najwyższego przywódcę reżimu, ajatollaha Ali Chamenei, za przebiegłe umożliwienie wzrostu proteherańskiej bojówki, przy jednoczesnym trzymaniu Iranu z dala od bezpośredniego konfliktu. Ponieważ Teheran głośno potępiał Stany Zjednoczone, Teheran także po cichu współpracował z nimi w Iraku i gdzie indziej. Jednak siły tzw. Osi Oporu grożą zachwianiem tej równowagi dla reżimu w Teheranie, który nie może już w pełni ich kontrolować. Po wydaniu miliardów dolarów (oraz niezmierzonego kapitału dyplomatycznego i politycznego) na bojówki, Republika Islamska czuje się wobec nich zobowiązana. Wielu członków irańskiego establishmentu obawia się obecnie, że milicja może wciągnąć Iran w wojnę, której od dawna starał się uniknąć.

Warto przeczytać!  Iran wymienia sześciu kandydatów na prezydenta, w tym spikera parlamentu

Nie powinno dziwić, że ataki w Jordanii, które miały miejsce w ten weekend, zostały zorganizowane przez grupę iracką. Bojówki irackie stanowią być może najbardziej hałaśliwą część irańskiej Osi Oporu i należą do najsilniej zakorzenionych w irańskiej szyickiej ideologii islamistycznej. Jednak w przeciwieństwie do Libanu, gdzie wszyscy zwolennicy islamistycznego rządu Iranu zjednoczyli się w szeregach Hezbollahu, w Iraku bojówki nigdy nie utworzyły jednego oddziału. Zamiast tego każda milicja ma silną tożsamość, zwykle zorganizowaną wokół jednego charyzmatycznego przywódcy i współpracuje za pośrednictwem grup parasolowych ad hoc, takich jak wojskowy Komitet Koordynacyjny Irackiego Oporu i parlamentarne Szyickie Ramy Koordynacyjne.

Idee ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego, rewolucyjnego przywódcy Iranu, i Chameneiego, jego obecnego przywódcy, są głęboko zakorzenione w irackich bojówkach. Ale ten ideologiczny zapał sprawia, że ​​– jak na ironię – Teheranowi trudno je kontrolować, ponieważ nie zawsze dają się przekonać strategicznym kalkulacjom bardziej pragmatycznych części irańskiego establishmentu. W związku z tym Teheran i przywódcy IRGC usilnie starają się utrzymać bojówki w ryzach, a w szczególności powstrzymać je od ataków na siły amerykańskie. Spory z nimi stały się szczególnie trudne od czasu zabicia Soleimaniego, ponieważ obecny szef zewnętrznego skrzydła operacyjnego IRGC, Esmail Qaani, nie ma charyzmy Soleimaniego, osobistych powiązań z bojówkami ani nawet dobrej znajomości języka arabskiego.

Wspierane przez Iran bojówki dominują w polityce Iraku, ze szkodą dla kraju. Setki Irakijczyków straciło życie podczas protestów przeciwko nim i szerszemu, sekciarskiemu systemowi podziału władzy, który daje im władzę w 2019 i 2021 r. Bojownicy słabo wypadli w wyborach parlamentarnych w 2021 r., ale udało im się zastosować połączenie brutalności na ulicach i ataków konnych. handlu w parlamencie, aby osłabić swoich głównych rywali i zainstalować przyjaznego premiera. Mają teraz dostęp nie tylko do hojności Iranu, ale także do kasy państwa irackiego.

Warto przeczytać!  Dwóch Izraelczyków aresztowanych pod zarzutem opluwania chrześcijańskiego opata w Jerozolimie

Ośmielone takim stanem rzeczy i zachęcone widocznym brakiem strategicznego skupienia Waszyngtonu na Iraku, bojówki otwarcie grożą. Od 7 października wielokrotnie atakowali siły amerykańskie, powodując dziesiątki obrażeń. Co najmniej jeden amerykański wykonawca zginął w tych atakach. Irackie bojówki próbowały nawet wystrzelić rakiety w odległy Izrael. Naciskają także na Teheran, aby był mniej ostrożny w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi.

27 listopada Qais al-Khazali, jeden z najbardziej ambitnych przywódców irackiej milicji, poskarżył się, że Amerykanie bardziej cenią irańską krew niż iracką, ponieważ ich ataki na siły Osi rzadko zabijają Irańczyków, ale „kiedy zostają zaatakowani [from Iraqi groups]i ani jeden Amerykanin nie zginął, uważają krew iracką za bez znaczenia… Nigdy nie możemy tego zaakceptować”.

Teraz, gdy Irakijczycy przekroczyli czerwoną linię zabijania amerykańskich żołnierzy, ich eskalacja może nastąpić dalej, nawet jeśli Chamenei będzie próbował ich powstrzymać. To samo dotyczy jemeńskich Houthi, którzy uderzają w amerykańskie i brytyjskie okręty wojenne. Teheran może sprawować jedynie ograniczoną kontrolę nad swoimi pełnomocnikami w codziennych operacjach. Wiążąc los Iranu z niesforną osią, Chamenei naraził swój kraj na niebezpieczeństwo i poważne ryzyko wojny.


Zacznijmy od tego, że nie są to dobre czasy w Iranie. Gospodarka się chwieje, a represje polityczne osiągnęły nowy poziom. W ostatnich dniach stracono kilku więźniów politycznych, w tym niektórych powiązanych z ruchem Kobieta, Życie, Wolność 2022–2023, co wywołało w irańskim społeczeństwie poczucie przygnębienia i złości. W marcu w Iranie odbędą się wybory do parlamentu i Zgromadzenia Ekspertów (organu, którego zadaniem jest wybór nowego najwyższego przywódcy po śmierci Chameneiego), które już teraz zapowiadają się na jedne z najbardziej restrykcyjnych w historii. Dyskwalifikacja kandydatów osiągnęła komiczne rozmiary: Hassan Rouhani, zasiadającemu w zgromadzeniu i byłemu prezydentowi, zabroniono kandydowania. Podobnie był z byłym ministrem wywiadu. Nad społeczeństwem wisi ogólne poczucie rozpaczy, a teraz także strach przed bezpośrednim uderzeniem USA na terytorium Iranu, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. (Pod koniec wojny iracko-irańskiej w latach 80. administracja Reagana atakowała statki irańskie, ale nigdy terytorium Iranu).

Warto przeczytać!  Zakaz talibów dotyczący pracownic uderza w niezbędną pomoc dla Afgańczyków

Działacze na rzecz pokoju i społeczeństwa obywatelskiego nie są jedynymi, którzy narzekają na te warunki. Nawet byli urzędnicy Republiki Islamskiej otwarcie narzekają teraz na politykę Chameneiego. W rozmowie z irańskim portalem Mohammad Ali Sobhani, były ambasador w Libanie i Syrii, poskarżył się, że „agresywna polityka zagraniczna” Iranu uniemożliwia temu krajowi „odgrywanie pozytywnej roli w rozwoju regionalnym”.

Co najbardziej uderzające, Sobhani – który znowu nie jest opozycjonistą, ale dyplomatą reżimu, który blisko współpracował z grupami Osi w regionie – skarżył się na wsparcie Republiki Islamskiej dla Hamasu i powiedział: „Niektórzy z naszych urzędników zostali rzecznikami Hamasu… W takich warunkach dyplomaci nie będą w stanie wiele zdziałać. Ciągle mówimy o wspieraniu Hamasu i ruchu oporu, będąc Arabami [states] szukać rządu, który mógłby rządzić Gazą i Zachodnim Brzegiem… i ostatecznie chcieć osiągnąć pokój z Izraelem”.

Sobhani nie jest jedynym członkiem irańskiego establishmentu dyplomatycznego i bezpieczeństwa, który wyraził utratę wiary w wybory i przywództwo Chameneiego. Niektórzy ostro krytykowali w szczególności wsparcie militarne reżimu dla rosyjskiej inwazji na Ukrainę, co zrywa z pielęgnowaną irańską tradycją niezaangażowania. Niedawny atak reżimu na terytorium Pakistanu, który doprowadził do militarnej reakcji Islamabadu, przez wielu był postrzegany jako szokujący błąd, ponieważ niepotrzebnie wciągnął Iran w spór wojskowy z sąsiadem uzbrojonym w broń nuklearną.

Niezależnie od ich uczuć wobec Izraela, poważni irańscy analitycy wiedzą, że dla Iranu nie ma strategicznego sensu wdawanie się w konfrontację militarną z państwem żydowskim oraz jego amerykańskimi i zachodnimi sojusznikami. W ostatnich dniach rozmawiałem z irańskimi osobistościami z zakresu wojska i bezpieczeństwa i niektórzy z nich zadali pytanie: jeśli sami Arabowie odmawiają takiej konfrontacji, dlaczego Iran miałby przyjąć to niebezpieczne obciążenie?

Osoby, z którymi rozmawiałem, sugerowały istnienie ostrych wewnętrznych nieporozumień co do przyszłego kierunku Iranu. Siedzący u steru Chamenei jest jedynym spoiwem spajającym reżim i jego obecną orientację. Ponieważ ma prawie 85 lat i nie jest szczególnie zdrowym mężczyzną, wiele osób oczekuje teraz na jego śmierć z mieszaniną niecierpliwości i niepokoju. Walka o sukcesję już się rozpoczęła. Ale na razie rządzi ten sam człowiek, co od 1989 r.: ośmioletni rewolucyjny islamista, którego lekkomyślne budowanie sieci bojówek stało się poważnym zagrożeniem dla jego narodu.


Źródło