Po napadzie stulecia okradł złodziei? Szukają go policja i „koledzy”
— Dużo przestępczych ekip go szukało — twierdzi jeden z rozmówców „Wyborczej”. — Nie porozliczał się uczciwie z łupu — dodaje inny. Ludzie z półświatka mają podejrzewać Piotra C. o zagarnięcie łupu.
Rodzina mężczyzny zgłosiła zaginięcie, jednak z nieoficjalnych pogłosek wynika, że może on ukrywać się w Chorwacji.
Kradzież stulecia w Niemczech
Wszystko wydarzyło się w nocy z 1 na 2 listopada 2020 r. w niewielkim Emmerich nad Renem, niedaleko granicy niemiecko-holenderskiej. Złodzieje, którzy upatrzyli sobie tamtejszy urząd celny, byli świetnie przygotowani. Jak podaje „Wyborcza”, z zakładu fryzjerskiego wzięli trochę włosów, a z jakiegoś baru niedopałki papierosów, które zostawili na miejscu kradzieży, by zmylić tropy śledczych.
Złodzieje wiedzieli, że urząd nie ma zabezpieczeń, ponieważ dopiero szykuje się tam remont. Nad inwestycją pracował funkcjonariusz niemieckiej służby celnej, prywatnie Polak ze Zgorzelca. To on miał być pomysłodawcą akcji. Zaproponował udział jednemu ze swoich znajomych, a ten zorganizował całą grupę.
Jak relacjonuje „Wyborcza” na podstawie rozmów ze złodziejami, ekipa miała wszystko rozpracowane — wiedzieli nawet, kiedy przechodzą tamtędy patrole policji. Gdy w końcu złodziejom udało się włamać do sejfu i wynieść worki z pieniędzmi, wnętrze skarbca spryskali chlorem, a potem rozrzucili włosy i niedopałki papierosów. Potem na kempingu w Holandii podzielili łup i wrócili do Polski.
Selfie i milion euro
Być może policja miałaby problem z namierzeniem sprawców, ale ekipa okazała się nie tak zgrana, jak się wydawało.
— Ustaliliśmy, że nie wychylamy się z pieniędzmi. Żyjemy tak jak wcześniej — opowiada rozmówca „Wyborczej”. — Ale jeden nie wytrzymał. W ciągu kilku dni rozniosło się po mieście, cośmy zrobili. Córce swojej byłej narzeczonej wysłał zdjęcie selfie na tle skradzionego łupu. „Powiedz matce, żeby zobaczyła, co straciła” — wyjaśnia.
Problem miał się też pojawić z rozliczeniem z celnikiem, który miał dostać 1,5 mln euro. Okazało się, że dostał tylko pół miliona. Potem miał szukać w półświatku kogoś, kto pomógłby mu odzyskać pieniądze. Zaczęło się polowanie, a Piotr C. zniknął. Informator „Wyborczej” zapewnia, że poszukiwanemu nic nie jest. Trzeba go tylko odnaleźć.
Źródło: Gazeta Wyborcza
