Świat

Podczas zamachów bombowych w Jemenie Ameryka i Wielka Brytania kontratakują

  • 14 stycznia, 2024
  • 8 min read
Podczas zamachów bombowych w Jemenie Ameryka i Wielka Brytania kontratakują



Niektórzy eksperci twierdzą, że bombardowania USA i Wielkiej Brytanii prawdopodobnie spowodują eskalację sytuacji na Morzu Czerwonym.

grać

Skoordynowane amerykańskie i brytyjskie zamachy bombowe na wspieranych przez Iran rebeliantów Houthi w Jemenie we wczesny piątek były odwetem za tygodnie ataków na statki towarowe na Morzu Czerwonym. Pytanie, które należy zadać: czy Stany Zjednoczone pchają się w stronę wojny?

Strajki stanowią znaczącą eskalację zaangażowania Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie w obliczu wojny Izraela w Gazie – i być może najniebezpieczniejszą eskalację konfliktu, który grozi przerzutami w całym regionie. Zaledwie kilka dni wcześniej sekretarz stanu Antony Blinken rozpoczął swoją czwartą pilną misję na Bliskim Wschodzie w ciągu trzech miesięcy, której celem jest powstrzymanie skutków ubocznych trwającego konfliktu.

Niektórzy eksperci do spraw zagranicznych i obrony twierdzą, że reakcja wojskowa USA przeciwko Houthi może nie zniechęcić zaprawionej w bojach grupy, która wyszła stosunkowo bez szwanku z lat bombardowań przeprowadzanych przez koalicję krajów arabskich pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich – i przyrzekła, że nie zaprzestawać swoich ataków, dopóki Izrael całkowicie nie zakończy swojej kampanii wojskowej w Gazie.

„Stany Zjednoczone znalazły się obecnie w sytuacji, w której prawie pewne są dalsze działania wojskowe, jeśli (lub co bardziej prawdopodobne), gdy Houthi wezmą odwet, co doprowadzi do cyklu „wet za wet”, który może szybko wymknąć się spod kontroli” – powiedział Daniel DePetris , specjalista ds. spraw zagranicznych w Defense Priorities, zespole doradców z siedzibą w Waszyngtonie, który opowiada się za mniejszą światową rolą armii amerykańskiej.

Niezależnie od tego, czy jest to seria ograniczonych ataków, czy początek dłuższej, bardziej złożonej wojny, moment może mieć szerokie implikacje polityczne w roku wyborów prezydenckich w USA

Dlaczego Huti atakują statki na Morzu Czerwonym?

Od listopada doszło do 27 ataków Houthi – ataków, które uznano za odwet za wojnę Izraela w Gazie, która rozpoczęła się po ataku Hamasu 7 października.

Warto przeczytać!  Putin zbliża się do kolejnej kadencji. Oto, co warto wiedzieć o wyborach prezydenckich w Rosji

Według Pentagonu pierwsze oceny szkód spowodowanych przez USA atakami na miejsca w Jemenie wykorzystywane przez bojowników Houthi do wystrzeliwania rakiet i dronów w kierunku komercyjnych szlaków żeglugowych na Morzu Czerwonym były pozytywne.

Wojsko amerykańskie wystrzeliło rakiety ze statków i łodzi podwodnych oraz wsparło te ataki nalotami amerykańskich i brytyjskich samolotów bojowych na obiekty Houthi, w których znajdują się drony, rakiety balistyczne i manewrujące oraz przybrzeżne stacje radarowe. Kilka innych krajów poparło atak.

„Wstępne przesłanki wskazują, że przyniosły one dobre skutki” – powiedział w piątek generał dywizji Pat Ryder, sekretarz prasowy Pentagonu. „Nie widzieliśmy jeszcze żadnych działań odwetowych ze strony Houthi”.

Mimo to Huti przysięgli, że ataki amerykańskie i brytyjskie nie obejdą się bez „kary lub odwetu”.

Zdaniem ekspertów jest to obietnica, która może doprowadzić Stany Zjednoczone i garstkę ich zachodnich sojuszników do wojny totalnej na Bliskim Wschodzie.

„Bombardowanie ich najprawdopodobniej doprowadzi do eskalacji sytuacji, co oznacza, że ​​nie tylko ataki nie zostaną zatrzymane, ale szersza wojna, której (prezydent Joe) Biden stara się zapobiec, prawdopodobnie stanie się rzeczywistością” – powiedziała Trita Parsi z Waszyngtonu z siedzibą w Quincy Institute for Responsible Stateship, gdy ataki już się rozpoczęły.

Cztery punkty zapłonu: Jak konflikt Izrael-Hamas, który może wywołać szerszą wojnę na Bliskim Wschodzie

„Ataki na Houthi nie przyniosą skutku” – powiedział Benjamin H. Friedman, dyrektor ds. polityki w Defense Priorities. „Oznacza to, że jest bardzo mało prawdopodobne, aby powstrzymali ataki Houthi na żeglugę”.

Friedman powiedział, że „prawdopodobne niepowodzenie strajków spowoduje eskalację do bardziej brutalnych środków, które również mogą się nie powieść”.

Strajki przeciwko Houthi w Jemenie: co się właśnie stało?

Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, wspierane przez Australię, Bahrajn, Kanadę, Danię, Niemcy, Holandię, Nową Zelandię i Koreę Południową, zbombardowały kilkanaście miejsc w Jemenie wykorzystywanych przez rebeliantów Houthi. Uderzyli w infrastrukturę rakietową, radarową i dronową Houthi, aby ograniczyć jej zdolność do atakowania międzynarodowych statków handlowych i okrętów wojennych na Morzu Czerwonym.

Dowództwo Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie oświadczyło, że uderzyło w ponad 60 celów w 16 lokalizacjach w Jemenie, w tym w „węzły dowodzenia i kontroli, składy amunicji, systemy wyrzutni, obiekty produkcyjne i systemy radarowe obrony powietrznej”.

Warto przeczytać!  Hamas wystrzeliwuje rakiety w izraelski Tel Awiw, wywołując pierwsze syreny od miesięcy | Wiadomości o konflikcie izraelsko-palestyńskim

A Rzecznik wojskowy Huti podała, że ​​w strajkach zginęło co najmniej pięciu bojowników, a sześciu zostało rannych.

Czy to wojna?

Administracja Bidena podkreśliła w piątek, że akcja militarna na Bliskim Wschodzie nie była wojną na pełną skalę.

„Nie ma wojny z Houthi” – powiedział John Kirby, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego, podczas odprawy Air Force One dla reporterów. „Nie dążymy do wojny w Jemenie”.

„Miało to na celu zakłócenie porządku i pogorszenie zdolności wojskowych Houthi” – powiedział Kirby, dodając, że wciąż oceniają skutki ataków.

Kirby powiedział także, że Stany Zjednoczone będą w dalszym ciągu pociągać Iran do odpowiedzialności za „ich destabilizującą działalność” polegającą na wspieraniu Houthi, Hezbollahu i Hamasu, chociaż nie podał szczegółowych planów.

Zapytany o udział wciąż przebywającego w szpitalu Sekretarza Obrony Lloyda Austina w planowaniu ataków, Kirby określił je jako „bezproblemowe”.

„Jego udział nie różnił się od tego, jaki miałby miejsce każdego innego dnia, z wyjątkiem tego, że informował prezydenta o dostępnych opcjach i brał udział w dyskusjach prowadzonych w szpitalu” – powiedział.

Kim są rebelianci Houthi?

Huti to uzbrojona grupa wywodząca się z szyickiej mniejszości muzułmańskiej w Jemenie.

Wraz z Hamasem i Hezbollahem w Libanie stanowią oni część grupy wspieranych przez Iran bojowników na Bliskim Wschodzie, którzy postrzegają Izrael, Stany Zjednoczone i cały zachodni świat jako swoich wrogów.

W następstwie ataków Hamasu na Izrael przywódca Houthi Abdul Malik Al-Houthi powiedział, że jego siły są „gotowe ruszyć setkami tysięcy, aby dołączyć do narodu palestyńskiego i stawić czoła wrogowi”.

Huti są szkoleni, finansowani i wspierani militarnie przez Iran. Od 2014 r. toczą zaciętą wojnę z uznanym na arenie międzynarodowej rządem Jemenu. Huti kontrolują północno-zachodni Jemen i jego stolicę, Sanę.

Jednym z powodów, dla których Iran wspiera Huti, jest jego długoletnia niechęć do Arabii Saudyjskiej, która wraz ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi próbuje przywrócić do władzy rząd Jemenu na wygnaniu. W ostatnich latach poczyniono pewne postępy na drodze do porozumienia pokojowego, lecz jest ono tymczasowe i nietrwałe.

Lata fal bombardowań Huti przez Arabię ​​Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie nie okazały się skuteczne w degradowaniu jego siły militarnej, według Thomasa Juneauprofesor spraw międzynarodowych na Uniwersytecie w Ottawie w Kanadzie.

Warto przeczytać!  Ratownicy znajdują więcej żywych w Turcji, więcej pomocy dociera do Syrii

Wielka Brytania i USA bombardują Huti w Jemenie. Co teraz?

Brytyjski premier Rishi Sunak określił strajki jako „ograniczone, konieczne i proporcjonalne”. Prezydent Joe Biden ostrzegł o możliwych dalszych środkach mających na celu „ochronę naszych obywateli i swobodnego przepływu handlu międzynarodowego”.

Nic jednak nie wskazywało na to, że od razu zaplanowano dalsze bombardowania.

Na razie przysłowiowa piłka jest po stronie Houthi.

Mimo to Mohammed al-Bukhaiti, wyższy rangą urzędnik Houthi, stwierdziło, że oba kraje „pożałują” swoich „szaleństwa”. Powiedział, że „wkrótce zorientują się, że bezpośrednia agresja na Jemen była największą głupotą w ich historii”.

Rzecznik Houthi Mohammed Abdulsalam rzucił rękawicę bardziej bezpośrednio, mówiąc, że grupa będzie w dalszym ciągu atakować statki zmierzające do izraelskich portów, a także inne statki przepływające drogą wodną.

W Iranie Nasser Kanani, rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych tego kraju, napisał na platformie Telegram, że ataki „nie będą miały żadnego innego rezultatu jak tylko podsycenie niepewności i niestabilności w regionie”.

W analizie sporządzonej na kilka dni przed piątkowymi atakami odwetowymi Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii Gregory D. Johnsen, ekspert ds. Jemenu w Arabskim Instytucie Państw Zatoki Perskiej w Waszyngtonie, wydawał się zgadzać z tą oceną.

„Huti nie odstraszyli zestrzelenia przez Stany Zjednoczone ich dronów i rakiet, zatapiając ich statki” – napisał. „A co, jeśli ataki rakietowe nie będą inne? A co, jeśli Houthi zamiast dać się odstraszyć amerykańskim nalotom, rzeczywiście zostaną ośmieleni?”

Farea Al-Muslimi, urodzona w Jemenie ekspertka ds. Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w londyńskim zespole doradców Chatham House, powiedziała, że ​​obiekty Houthi będące celami Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii to „tak naprawdę tylko grosze w szerszym kontekście broni i broni Houthi”. zdolności wojskowe, zwłaszcza ich broń morska. Są mądrzejsi, lepiej przygotowani i lepiej wyposażeni, niż ktokolwiek tak naprawdę przyznaje.

Al-Muslimi powiedział, że strajki nie powstrzymają Houthi przed dalszymi atakami na Morzu Czerwonym.

– Jeśli już, to odwrotnie.

Współautor: Swapna Venugopal




Źródło