Podejrzana kampania posła PiS. W tle disco polo i stowarzyszenie „Pokrzywa”
- Poseł Krzysztof Czarnecki z północnej Wielkopolski to zaufany człowiek prezesa Kaczyńskiego. Razem działali jeszcze w Porozumieniu Centrum. Teraz był „jedynką” pilskiej listy PiS do Sejmu
- Onet dowiedział się, że wystawna kampania posła Czarneckiego była prowadzona za pieniądze Lasów Państwowych oraz prywatnego stowarzyszenia dotowanego przez różne ministerstwa
- Stowarzyszenie organizowało koncerty disco polo i pikniki oraz, jak twierdzą nasze źródła, opłacało również spoty posła Czarneckiego w pilskiej telewizji „Asta”
- Poseł Czarnecki nie chciał odpowiedzieć Onetowi, za czyje pieniądze prowadził kampanię wyborczą do Sejmu
- Więcej takich historii przeczytasz na stronie głównej Onetu
To miał być sprytny sposób na kampanię wyborczą do Sejmu — poseł PiS Krzysztof Czarnecki w imieniu niewskazanych z nazwy organizatorów zapraszał na pikniki i biesiady rodzinne oraz na koncerty gwiazd disco polo. Na filmach promocyjnych zapowiadał, że jedzenie i inne atrakcje będą za darmo. Obiecał i słowa dotrzymał — stoły, jak mówią nasze źródła, uginały się od „bezpłatnego” jedzenia.
Podobne obietnice można było wyczytać z plakatów zapowiadających imprezy. Obok zdjęcia polityka pojawiały się informacje, gdzie i kiedy będzie rozdawana „kiełbasa wyborcza”. Kto był tajemniczym organizatorem i hojnym sponsorem? O tym plakaty już nie informowały.
Wiadomo, że pikniki i biesiady, na których wyświetlano spoty posła Czarneckiego, na których przemawiał, wystawiał banery i lansował się na „dobrego wujka”, odbywały się w jego okręgu wyborczym: w jego rodzinnej Trzciance, w pobliskim Czarnkowie i Nowym Tomyślu.
Nasze źródła mówią, że Czarnecki nie jest jedynym kombinatorem, który omijał w ten sposób przepisy określające limit wydatków na kampanię. Zgodnie z przepisami komitety wyborcze oraz startujący z ich list politycy mają wskazane kwoty, które mogą wydać na swoją promocję. W okręgu pilskim, w północnej Wielkopolsce, jak ustaliliśmy, liderzy konkurencyjnej listy Koalicji Obywatelskiej mieli do wydania po ok. 40 tys. zł na osobę. Wystawna kampania posła Czarneckiego, jak mówią nasi informatorzy, kosztowała znacznie więcej niż 40 tys. zł. Sam koncert Zenka Martyniuka, na który zapraszał lider listy PiS, mógłby kosztować ok. 30 tys. zł.
Jaki limit wydatków miał poseł Czarnecki? Politycy PiS mówią nam, że to wie tylko on sam i centrala partii.
„Dzień dobry Czarnków! Oto poseł waszej ziemi”
30 lipca 2023 r. Poseł Krzysztof Czarnecki na spotkaniu wyborczym w Połajewie w Wielkopolsce, na które przyjechał Jarosław Kaczyński
Na osiem dni przed wyborami do Czarnkowa w Wielkopolsce przyjechał gwiazdor disco polo, pochodzący z Podlasia Zenek Martyniuk. Choć tego dnia padał deszcz, „darmowy” koncert w amfiteatrze przyciągnął całkiem sporo widownią. Żeby nikt nie miał wątpliwości, komu należy podziękować za bezpłatne wejściówki, konferansjer szybko ogłosił ze sceny:
„Dzień dobry Czarnków! Jest z nami człowiek, który walnie przyczynił się do tego, że dzisiaj na tej wyjątkowej imprezie spotykamy się w tak przepięknym nowoczesnym miejscu — poseł waszej ziemi pan Krzysztof Czarnecki. Wielkie brawa dla niego!”
Poseł też nie pozostawiał wątpliwości, komu należy podziękować za koncert — przed imprezą zapraszał na wielką biesiadę w Czarnkowie. Podczas niej wyświetlano spoty z jego udziałem, jego zdjęcie, a po koncercie na swoim Facebooku wyświetlił film z biesiady, z przebitkami, jak dzielnie stoi na widowni, trzymając parasol w dłoni, z ujęciami z drona. We wpisach dziękował, że „byliśmy razem” i mimo deszczu „było wspaniale”. Na koncercie Zenka Martyniuka towarzyszył mu Janusz Kubiak, kandydat PiS na senatora w okręgu pilskim.
Lepsza pogoda była podczas wcześniejszych tzw. pikników rodzinnych. Odbywały się w Trzciance i w Nowym Tomyślu. Również tam wszystko było za darmo, jedzenie, koncerty, pokazy OSP. Poseł Czarnecki zapraszał na te imprezy „w imieniu organizatorów”, a potem stawiał swoje banery, przemawiał, prowadził kampanię.
„Było wspaniale, rodzinnie, smacznie i energetycznie dzięki koncernowi zespołu Adonis” — tak w internecie skomentował imprezę w Trzciance.
Dzwonimy do burmistrza Trzcianki, rodzinnego miasta posła Czarneckiego. Na pikniku posła nie był, choćby dlatego, że nie należy do PiS, a poza tym tego dnia w Trzciance odbywał się cykliczny bieg na 10 km. Miejska impreza kolidowała z piknikiem z udziałem posła. Ta, na którą zapraszał kandydat PiS, miała przewagę, bo zapewniała mnóstwo darmowego jedzenia oraz inne bezpłatne atrakcje. M.in. koncert disco polo z udziałem zespołu Adonis.
Burmistrz Trzcianki wie, co się działo na pikniku z udziałem posła Czarneckiego. Ponadto miasto, na wniosek organizatorów, udostępniło miejski park na tę imprezę.
— Formalnie to nie poseł Czarnecki zwrócił się o możliwość zorganizowania imprezy rozrywkowej, ale gdyby wystąpił o to osobiście, też dostałby teren, podobnie, jak politycy innych partii. Przy czym on na ten piknik zapraszał i pojawił się na nim wraz ze swoimi materiałami wyborczymi. Dla osób, które przyszły na piknik w Trzciance, wszystko było bezpłatne. Wiadomo jednak, że w ekonomii nie ma nic za darmo, ktoś musiał zapłacić. Słyszałem, że za jedzenie podczas pikniku w Trzciance, przygotowane przez Koła Gospodyń Wiejskich, płaciły Lasy Państwowe. KGW wystawiały leśnikom rachunki, a płaciły różne nadleśnictwa z regionu pilskiego. Leśnicy pojawili się zresztą w Trzciance, bo na pikniku wręczali strażakom z OSP promesy z obietnicą wsparcia finansowego. Obok stał poseł Czarnecki. W mojej ocenie piknik miał jednoznaczny kontekst wyborczy, służył jego promowaniu się przed wyborami i był obchodzeniem przepisów o finansowaniu kampanii — mówi w rozmowie z Onetem burmistrz Krzysztof Jaworski.
Fotel burmistrza Trzcianki zajmuje od 2018 r., gdy wygrał wybory z ówczesnym włodarzem miasta, którym był nie kto inny, jak właśnie Krzysztof Czarnecki z PiS.
Poszliśmy wątkiem „bezpłatnego” jedzenia przygotowanego przez Koła Gospodyń Wiejskich. Dlaczego płacili za to leśnicy, z publicznych pieniędzy? Zapytaliśmy o to pilską Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych. Jej rzecznik Rafał Cieślak nie udzielił nam odpowiedzi na zadane pytania. Przysłał lakonicznego maila, twierdząc jedynie, że „Lasy Państwowe nie brały udziału w kampanii wyborczej”. Potem zamilkł.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Pokrzywa, czyli Stowarzyszenie Ludzi Kreatywnych
Onet ustalił w urzędach, w Trzciance i w Nowym Tomyślu oraz w ośrodku kultury w Czarnkowie, że oficjalnym organizatorem imprez w tych trzech miastach było Stowarzyszenie Ludzi Kreatywnych „Pokrzywa”. Jego siedziba znajduje się pod Trzcianką. To ono miało płacić za wynajem miejskich gruntów oraz za dostęp do prądu.
Na czele stowarzyszenia „Pokrzywa” stoi Bartosz Sokulski. To postać nieprzypadkowa w kontekście organizacji pikników i koncertów, które stały się przedwyborczymi spotkaniami posła Czarneckiego. W 2018 r., gdy Czarnecki był jeszcze burmistrzem Trzcianki i bezskutecznie walczył o kolejną kadencję, przedstawiał Sokulskiego jako przyszłego wiceburmistrza, czyli swojego zastępcę. W publicznym Radiu Poznań opisywał go wówczas jako 32-letniego specjalistę, który ma duże doświadczenie w pozyskiwaniu środków unijnych.
Sokulski faktycznie ma w okolicy opinię specjalisty od pozyskiwania dotacji. Współpracuje z różnymi podmiotami i osobami, także z urzędem miasta w Trzciance. Pozyskuje dotacje również dla swojego stowarzyszenia „Pokrzywa”, które w niedawnej kampanii organizowało pikniki będące de facto spotkaniami promującymi posła Czarneckiego. Nasze źródła twierdzą również, że to nie komitet wyborczy PiS, lecz stowarzyszenie „Pokrzywa” płaciło za spoty wyborcze Czarneckiego w pilskiej telewizji Asta i że są na to faktury.
Sprawdzaliśmy tę informację w telewizji „Asta”. Członek zarządu Patrycja Jankowska była bardzo miła, ale kategorycznie odmówiła odpowiedzi, kto płacił za spoty wyborcze Czarneckiego. Zasłaniała się tajemnicą przedsiębiorstwa, tym, że „Asta” to prywatna firma i nie musi tłumaczyć mediom, na kogo wystawiła fakturę. Dodała, że takie dokumenty wyda na wniosek policji lub prokuratury.
Z kolei Bartosz Sokulski w trakcie pierwszej rozmowy z Onetem wydawał się zniecierpliwiony naszymi pytaniami. Mówił, że ma mało czasu. Pytany o organizację pikników i koncertów z udziałem Czarneckiego twierdził, że to pytanie bardziej o liczne inicjatywy „Pokrzywy”, niż o samego posła. Zapewniał, że „Pokrzywa” robi mnóstwo projektów, absolutnie nie mają politycznego wydźwięku i organizacja jest otwarta absolutnie na wszystkich.
Pytany, czy „Pokrzywa” płaciła za audycje wyborcze Czarneckiego, stanowczo zaprzeczał. Był urażony naszymi pytaniami. Swoje związki z Czarneckim, fakt, że pięć lat temu polityk przedstawiał go jako swojego potencjalnego zastępcę w razie reelekcji na burmistrza Trzcianki, skwitował słowami, że to „archiwalne czasy”.
Ministerialne dotacje dla „Pokrzywy”
Z pobieżnej lektury internetu wynika, że w ostatnich latach „Pokrzywa” wnioskowała i dostawała różne publiczne dotacje idące w dziesiątki tysięcy złotych. Na studio nagrań mieszczące się w dawnej kotłowni w byłym PGR-ze w Pokrzywnie pod Trzcianką. Z konkursu „Po pierwsze rodzina” organizowanego przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. Albo z Narodowego Instytutu Wolności na integrację mieszkańców gminy Trzcianka. Dotacji miało było więcej, nie wszystkie odnaleźliśmy.
Z internetu wynika również, że związki Sokulskiego z politykami PiS nie są wcale aż tak archiwalne.
W 2020 r. pojawił się u wojewody wielkopolskiego. Spotkanie, jak donosiły służby prasowe urzędu, dotyczyło budowy i inwestycji Centralnego Portu Komunikacyjnego, „oczka w głowie” polityków PiS. Oprócz wojewody Łukasza Mikołajczyka z PiS był również radny sejmiku Adam Bogrycewicz z PiS. To asystent społeczny posła Czarneckiego z PiS. Bogrycewicz był u wojewody, bo mianowano go wcześniej na jakże społecznie potrzebne stanowisko „pełnomocnika regionalnego CPK w Wielkopolsce”. Z kolei Sokulskiego przedstawiono w relacji ze spotkania u wojewody jako „współpracownika”. Dziś Sokulski przekonuje, że tamto spotkanie u wojewody z PiS wcale nie dotyczyło jego zaangażowania w budowę CPK i nigdy nie udzielał się w tej kwestii. Nie wyjaśnił nam jednak, w jakim charakterze pojawił się na tamtym spotkaniu.
Wrzesień 2020 r., Bartosz Sokulski (z prawej) podczas spotkania u wojewody wielkopolskiego Łukasza Mikołajczyka (w środku), w którym uczestniczył również radny PiS Adam Bogrycewicz (z lewej)
Niektórzy mieszkańcy Trzcianki twierdzą również, że Sokulski w najbliższych wyborach samorządowych może startować na burmistrza Trzcianki z poparciem PiS. On sam temu stanowczo zaprzecza. Podkreśla, że pytanie go rozbawiło, nawet nie rozważał takiego scenariusza.
Po naszej pierwszej, krótkiej rozmowie, wysłaliśmy mu kolejne pytania. Po kilku godzinach oddzwonił. Tym razem miał więcej czasu i chętniej rozmawiał.
— Nie finansowaliśmy kampanii wyborczej posła Czarneckiego. Nie wiem dlaczego, chce mi pan wmówić coś, czego nie było. W maju lub czerwcu poseł zwrócił się do nas, pytał, jakie imprezy będziemy robić oraz o możliwość uczestniczenia w nich. Przyszedł na kilka naszych pikników, ale one były otwarte dla wszystkich, dla każdej opcji politycznej. Na imprezach „Pokrzywy” pojawiali się również przedstawiciele innych partii. Poseł był na kilku imprezach, choć stowarzyszenie w ciągu roku organizuje ich około dwudziestu — zapewniał nas Bartosz Sokulski.
— Którzy politycy, poza posłem Czarneckim, wystawiali swoje banery i przemawiali na organizowanych przez was piknikach i koncertach? — pytamy.
— Posłów nie było, choć wysyłamy zaproszenia, ale pojawiali się za to różni politycy. W przeszłości, na dożynkach organizowanych przez nasze stowarzyszenie, była posłanka Janyska z PO, bywali też starostowie i burmistrzowie różnych opcji. Jest mi przykro, jeśli próbuje pan nas teraz powiązać z promowanie konkretnego posła za publiczne dotacje, bo jak mówię, nigdy nie angażowaliśmy się politycznie, a dotacje przeznaczane są na ściśle określone działania, które wynikają z konkretnych regulaminów. Istniejemy ponad 10 lat i dotacje dostawaliśmy także za czasów koalicji PO-PSL — odpowiedział prezes „Pokrzywy”.
Dzwonimy do posłanki Marii Janyski z PO, dwójki na liście KO w okręgu pilskim w ostatnich wyborach. Z niedowierzaniem przyjmuje słowa Bartosza Sokulskiego.
— Byłam na dożynkach „Pokrzywy”? To jakiś kabaret. Nic mi nie wiadomo o mojej współpracy z „Pokrzywą” — odpowiada posłanka Maria Janyska. — Owszem, znam to stowarzyszenie, bywałam na różnych dożynkach, podobnie, jak wiele innych osób. Nie wiem jednak, żeby jakiekolwiek dożynki organizowało to stowarzyszenie. O ile wiem, są one organizowane przez gminy, sołectwa lub parafie. Stowarzyszenie nie organizowało też dla mnie żadnych koncertów disco polo ani pikników rodzinnych, nie lansowałam się na nich, jak poseł Czarnecki. Nawet gdyby „Pokrzywa” zapraszała mnie do pokazania się na tych piknikach, to bym nie skorzystała. To wyglądałoby na robienie kampanii za publiczne pieniądze. Bez wątpienia poseł Czarnecki miał bardzo widoczną kampanię, jego plakaty były na wielu słupach w naszym okręgu, a do tego miał te wszystkie imprezy. Jego zachowanie i nieliczenie się z zasadami to efekt rosnącego poczucia bezkarności posłów PiS. Przyjrzę się publicznym dotacjom, które przed wyborami dostała „Pokrzywa” — zapowiada posłanka KO.
„Zenek to nasz autorski projekt”. Dlaczego więc stowarzyszenie o nim milczy?
Wróćmy do przedwyborczego koncertu Zenka Martyniuka w Czarnkowie. Szef „Pokrzywy” przekonywał nas, że koncert gwiazdy disco polo był autorskim pomysłem stowarzyszenia. Dodał, że o zaproszeniu Zenka myślano od kilku lat, ale na przykład wybuchła pandemia. Udało się teraz, na osiem dni przed wyborami do Sejmu.
Jego twierdzenia są zastanawiające. Na facebookowym profilu stowarzyszenia próżno bowiem szukać informacji o realizacji tego „autorskiego pomysłu”. Stowarzyszenie nie chwaliło się, że właśnie ono zorganizowało koncert Martyniuka. Słowem nie wspomniało także, że organizowało pikniki i biesiady, na które tak ochoczo zapraszał poseł Czarnecki, w teorii jedynie gość imprez.
Z Facebooka dowiemy się za to, że „Pokrzywa” organizowała inne imprezy kulturalne, inne koncerty oraz spotkania, w tym z Cezarym Gmyzem, dziennikarzem nieukrywającym swoich prawicowych sympatii.
Zapytaliśmy Sokulskiego, dlaczego podczas koncertu Zenka Martyniuka w Czarnkowie pojawiały się spoty posła Czarneckiego? Dlaczego spiker witał go ze sceny i dziękował mu?
Najpierw tłumaczył, że spoty były, ale to ustalenia między „Pokrzywą”, a posłem. Potem, w autoryzacji, łagodził wymowę swoich słów. Przekonywał, że spoty zawierały materiały o mieście i gminie Czarnków, a wokół amfiteatru były materiały innych komitetów i „Pokrzywie” to nie przeszkadzało.
W rozmowie z Onetem przyznawał ponadto, że „Pokrzywa” faktycznie regulowała płatności za faktury wystawiane przez telewizję Asta. Nie chciał ujawnić, czy płacili za spoty polityka PiS. Twierdził, że musiałby zapytać prawnika, bo woli uniknąć problemów. Tłumaczył przy tym, że biuro posła zwróciło się do nich o jedną usługę. Oni jako „Pokrzywa” zrealizowali ją na mocy odrębnej umowy, bo jako stowarzyszenie, oprócz dotacji, prowadzą też działalność gospodarczą i potrzebują pieniędzy na realizację celów statutowych. Gdy potem w mailu dopytywaliśmy, czy ma zgodę prawnika na ujawnienie szczegółów, co to była za usługa, przestał mówić o zleceniu realizowanym dla biura posła Czarneckiego. Poszedł w narrację, że „Pokrzywa” nie płaciła za żadne materiały wyborcze polityka PiS i nie doszło ze strony stowarzyszenia do żadnego nielegalnego finansowania kampanii wyborczej jakiegokolwiek polityka.
Ten wątek w rozmowie z Onetem skomentowała również posłanka Maria Janyska z KO.
— Jeśli „Pokrzywa” płaciła za spoty wyborcze posła PiS, to już naprawdę grube przegięcie i złamanie przepisów o finansowaniu kampanii wyborczej — mówi posłanka Janyska.
Nie Witek, nie Rysiek, nie Przemek, lecz Krzysiek
Poseł Krzysztof Czarnecki, który zapraszał wyborców ze swojego okręgu na darmowe jedzenie i koncerty, nie należy do pierwszego garnituru posłów PiS. Nasi rozmówcy z tej partii mówią, że w wielkiej polityce jest tak mało znany, że muszą tłumaczyć innym kolegom z PiS, kim jest działacz z Trzcianki o tak znanym na prawicy nazwisku. Posłów Czarneckich było bowiem aż czterech w PiS. To może być jedno z wytłumaczeń wystawnej kampanii posła z Trzcianki. Zresztą w PiS trwają analizy, ile głosów dostały jedynki partii w poszczególnych okręgach, czy liderzy list udźwignęli kampanię.
— Mówimy, że to nie Witek, nie Rysiek, nie Przemek, lecz Krzysiek zdobył mandat w Pile. On jest szerzej nieznany w kraju, ale prezes Kaczyński postawił właśnie na niego na „jedynce” w tym okręgu. „Jedynką” w Pile miała być minister zdrowia Katarzyna Sójka i to jej nazwisko pokazało się nawet na oficjalnej prezentacji. Ona jednak bardzo nie chciała startować z Piły i w sumie dobrze, bo u siebie w południowej Wielkopolsce, z dwójki, wcale nie pociągnęła tamtej listy. Za to Krzysztof Czarnecki zrobił dobrą kampanię i zdobył w swoim okręgu naprawdę dobry wynik — komentuje jeden z polityków PiS.
Poseł Krzysztof Czarnecki ma wykształcenie średnie, ukończył technikum, zajmował się w przeszłości budową dróg. Na stronie Sejmu, w rubryce zawód, ma wpisane: przedstawiciel władzy samorządowej. W przeszłości był radnym w Trzciance, członkiem zarządu miasta oraz jego burmistrzem w latach 2013-2018.
W 2005 r. po raz pierwszy został posłem PiS, mandat odnowił w 2019 r. oraz teraz, w 2023 r. Jego głównym atutem, oprócz znanego w elektoracie PiS nazwiska, ma być fakt, że w latach 90. zapisał się do Porozumienia Centrum i wytrwał przy prezesie Kaczyńskim, gdy PC było bardzo słabe. Potem zapisał się do PiS, a prezes stawiał w późniejszych wyborach na mało znanego, ale wiernego druha.
Dzwonimy do posła Czarneckiego, który zdobył teraz w okręgu pilskim 37 tys. 420 głosów. Chcemy dowiedzieć się, ile kosztowała jego kampania i dlaczego prowadził ją poprzez imprezy organizowane przez stowarzyszenie dotowane m.in. przez ministerstwa? Czy stowarzyszenie, którego nazwy nie podawał w zaproszeniach i w spotach, płaciło także za jego audycje wyborcze w lokalnej telewizji?
Już po kilku sekundach rozmowy, po tym jak poseł usłyszał, co nas interesuje, okazało się, że tematyka nie przypadła mu do gustu. Stwierdził, że dziękuje i się rozłączył. Nie odpowiedział później na żadne z przesłanych mu pytań.
