Polska

Podróże pociągami z Polski na Łotwę nie będą niczym nowym / Artykuł

  • 15 kwietnia, 2024
  • 8 min read
Podróże pociągami z Polski na Łotwę nie będą niczym nowym / Artykuł


Kiedy to się stanie, nie będzie to pierwszy raz.

Ta szczególna podróż koleją rozpoczyna się w 1862 roku, kiedy zbudowano kolej warszawsko-petersburską, która połączyła Dyneburg (Dwińsk) w południowo-wschodniej Łotwie ze stolicą carskiej Rosji, a także z Wilnem i Warszawą. Była to druga linia kolejowa na ziemiach ówczesnego Królestwa Polskiego, wcześniej zachodnią część Polski obsługiwała jedynie linia Warszawsko-Wiedeńska. W odróżnieniu od tej linii (1435 mm) droga Warszawa-Petersburg była szerokotorowa (1524 mm) i – jak podkreśla warszawskie „Muzeum Kolejnictwa” –

Wkrótce zarząd kolei zauważył, że wiele osób udających się z Warszawy do Petersburga niekoniecznie jechało bezpośrednio stroną Wilno-Daugavpils, lecz objazdami przez Rygę.

Po 1918 roku, kiedy Polska odzyskała niepodległość, a Łotwa uzyskała niepodległość, ale Wilno i część wschodniej Litwy weszły w skład Polski, trasa kolejowa Warszawa – Ryga (która później została przedłużona do Tallina) rozpoczynała się od Dyneburga i ciągnęła się dalej przez Malkiniję, Białystok, Grodno, Wilno aż do granicy w Turmont (strona polska) i Zemgale (strona łotewska). Jeszcze przed zawarciem Traktatu Ryskiego, na mocy którego w marcu 1921 r. ustalono wschodnią granicę Polski, socjalistyczna gazeta „Robotnik” ogłaszała:

„Pomiędzy Wilnem (Wilnem) a Warszawą wprowadzono regularny ruch: dwa pociągi dziennie. Informacje o ruchu z Grodnem pojawią się w ciągu najbliższych dni. Za kilka tygodni zaczną kursować pociągi do Rygi.”

Na punkcie granicznym „Zemgale” ludzie nie tylko przestawiali czas na zegarach (Polska i Łotwa znajdowały się w różnych strefach czasowych), ale także przestawiali się z polskich „wąskich torów” na łotewskie „szerokie tory”. Dziś przypominałoby to przesiadkę na granicy polsko-litewskiej, na stacji Mockava, na trasie Kraków – Wilno, której pierwszy pociąg ruszył w grudniu 2022 roku.

Józef Brodnicki z dziewczyną w Lipawie

Józef Brodnicki z dziewczyną w Lipawie

Zdjęcie: No privātā Serafinoviču ģimenes arhiva.

Zajrzyjmy teraz do pamiętnika urodzonego w Lipawie Polaka, Józefa Brodnickiego, przodka Michała Serafinowicza, którego miałem okazję niedawno poznać na otwarciu Konsulatu Honorowego Łotwy w Gdańsku. Brodnicki repatriowany z Łotwy do Polski w 1922 r., udał się pociągiem z Lipawy do Kalkūni (przez Rygę i Dyneburg), ale w Kalkūni przesiadł się do polskiego pociągu.

Warto przeczytać!  Syn zakładnika Gazy z emocjonalną wizytą w ojczyźnie ojca, Polsce

„Mama zrobiła mi herbatę i dała trochę chleba (…) Kupowałam już bilet do Kalkūni, kiedy przyjechał Ignacy. Poprosiłam więc o kolejny bilet. Po chwili wszyscy wyszliśmy na peron i wybraliśmy miejsce w wagonie ( …) „Wsiadaj!”, zawołał konduktor i natychmiast rozległ się gwizdek. Byliśmy już w Rydze. Chodziliśmy po mieście, próbując wymienić moje łotewskie pieniądze na dolary lub funty. Wyruszyliśmy o godzinie dwunastej w nocy i mimo że wagony były pełne, znaleźliśmy górne prycze, na których spało się nam bardzo dobrze (…) Rano dotarliśmy do Daugavpils (…) w Kalkūni [Latvians] sprawdziliśmy dokumenty i kupiliśmy bilety do Turmont. Po pół godzinie byliśmy na terenie Polski (…) Gdy pasażerowie udali się w przeciwnym kierunku, wymieniłem ruble łotewskie na marki polskie. Za jednego rubla łotewskiego otrzymałem 30 marek polskich”.

W późniejszych latach nazwę stacji Kalkūni zmieniono na „Zemgale”. Dobrze o tym pamiętała polska pisarka Maria Dąbrowska, autorka poczytnej przed wojną książki „U pócznych sądzów”, opowiadającej o wyprawie polskich socjalistów na Łotwę, do Estonii i Finlandii. Podróżująca na północ w lipcu 1927 r. Dąbrowska opisała stację kolejową „Zemgale”, na której polska delegacja jadła poziomki. Trzeba było jednak poczekać trzy godziny, które zajęło przejście z „wąskich torów” Polski na „szerokie tory” Łotwy. Miało to jednak również swoje zalety.

„Dostaliśmy ogromną zniżkę 75% na przejazd po tym gościnnym kraju. Wagony rosyjskie były szerokotorowe, z podniesionymi deskami sypialnymi. Domy i stacje, które mijaliśmy sprawiały wrażenie, jakbym jechał nie z Polski, ale przez granicę Wydawało mi się, że byłem w epoce piętnaście lat temu, gdzieś pod Siedlcami czy Łomżą.

Dla niewtajemniczonych: Siedlce i Łomża do dziś należą do słabiej rozwiniętych regionów Polski.

Warto przeczytać!  Kontyngent Wittenberg-LED z Ohio udaje się do Polski

Członkowie szkoły teatralnej w Rydze na Dworcu Centralnym w Warszawie

Członkowie szkoły teatralnej w Rydze na Dworcu Centralnym w Warszawie

Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Delegacje ważnych polityków łotewskich i estońskich podróżowały przez łotewską stację Zemgale i polską stację Turmont (obecnie zlokalizowaną w dystrykcie Zarasi na Litwie). Na stronie Narodowego Archiwum Cyfrowego możemy znaleźć np. fotografię, na której polscy i estońscy dziennikarze przed dworcem Zemgale czekają na premiera Estonii Otto Strandmana.

Przez Zemgale wjechał do Polski także premier Łotwy Marģers Skujenieks. Jak wynika z dokumentów z 1935 r., pociąg z Warszawy do Rygi odjeżdżał ze stacji głównej trzy razy dziennie: o 9:55, 16:30 i 23:45. Nieco później zmieniły się godziny jazdy, ale do wybuch II wojny światowej.

Relacja polskiej gazety o wypadku na linii koło Krustpils.  Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych...

Relacja polskiej gazety o wypadku na linii koło Krustpils. Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych.

Później trasa była taka sama jak w latach 20. XX w. (stosunki polsko-litewskie nie poprawiły się aż do 1938 r., zatem z Warszawy do Rygi, inaczej niż dzisiaj, nie było możliwości przejechania przez Szawle i Jełgawę). W 1932 roku w gazecie „Kurier Warszawski” ukazała się informacja, że ​​linie kolejowe Warszawa-Ryga, Warszawa-Praga i Wiedeń-Rzym były ze sobą skoordynowane czasowo, dlatego obecnie pociągi „będzie obsługiwać ruch pomiędzy Państwami Bałtyckimi, południem i częściami Europy Środkowej, w tranzycie przez Polskę”.

W 1938 roku do Siguldy przyjechał dziennikarz „Kuriera Warszawskiego” Stanisław Biernacki. Choć od 1932 roku pomiędzy Warszawą, Wilnem, Rygą i Tallinem istniał ruch lotniczy (pięć lat później do tej listy dodano Helsinki), dziennikarz postanowił pozostać wierny kolei.

„Napisałem w swoim życiu tyle gorzkich prawd i ostrych stwierdzeń na temat polskiej kolei państwowej, że poczułem się nieco zdezorientowany, gdy siedząc w pociągu Warszawa-Zemgalia-Ryga, uświadomiłem sobie, że połączenia Warszawy z Łotwą i jej stolicą zostały zerwane. znacznie się poprawiło w ostatnich latach”, zauważył Biernacki. „Polski pociąg (…) jedzie godzinami bez zatrzymywania się. Jego docelowa prędkość to około 80-85 km na godzinę, ale patrząc na wskaźnik czasu i mijane słupki kilometrowe można zrozumieć, że pociąg jedzie z prędkością 100 km i więcej (…) Po pięciogodzinnej podróży Wilno już za nami, ale tempo nie zwalnia ani na chwilę. Na „Zemgale”, pierwszej łotewskiej stacji, odbywa się kontrola i ludzie przesiadają się do pociągów szerokotorowych, choć nie są one tak dobrze oświetlone jak u nas. Estoński wagon drugiej klasy jest podzielony na przedziały z miejscami sypialnymi, jednak w toaletach zwykle nie ma wody.”

We wrześniu 1939 rozpoczęła się II wojna światowa polsko-łotewska de facto granica przestała istnieć. Zanim to nastąpiło, król Albanii Zog przekroczył granicę w Turmont i Zemgale, o czym polski dziennikarz i podróżnik Nikodem Szczyglowski napisał niedawno w „Przeglądzie Bałtyckim”:

Warto przeczytać!  Polski przewoźnik flagowy LOT odwołuje piątkowe loty do Tel Awiwu i Bejrutu – podaje PAP

„W nocy 12 lipca 1939 roku na dworcu wileńskim powitano niezwykłego gościa. Był to (w czasie podróży już były) albański monarcha z odległego, mało znanego, tajemniczego i egzotycznego kraju w południe Europy „Egzotyczny gość w Warszawie!” czytajcie nagłówki prasowe: „Król Zog w Wilnie w drodze do Rygi”.

Król Zog – pierwszy i jedyny albański monarcha – odwiedził stolicę Łotwy w dniach 13–17 lipca 1939 r., po ucieczce przed włoską inwazją na swoją ojczyznę. Z Rygi kontynuował podróż statkiem do Sztokholmu, a następnie do Norwegii, Belgii i Francji. Po czasie spędzonym na emigracji w Wielkiej Brytanii, Egipcie i Stanach Zjednoczonych zmarł we Francji w 1961 roku.

Powyższy materiał pochodzi z mniejszościowej platformy multimedialnej Rus.LSM.lv, która publikuje materiały w języku polskim, ukraińskim, rosyjskim i białoruskim.
Projekt „Łotwa po polsku” był realizowany przy udziale przedstawicieli nowego pokolenia Polaków – uczniów Państwowego Gimnazjum Polskiego im. J. Piłsudskiej w Dyneburgu oraz polskich dziennikarzy zawodowych. Artykuł ten przełożyła z języka polskiego Alina Smilgina, uczennica Państwowego Gimnazjum Polskiego im. J. Piłsudskiej w Dyneburgu.
Tomasz Otocki, jest zastępcą redaktora naczelnego magazynu „Przegląd Bałtycki”, www.przegladbaltycki.pl. Od 12 lat pisze na tematy związane z krajami bałtyckimi.
Oryginał można przeczytać w języku polskim Tutaj.


Źródło