Pokora Williama Ruto w związku z ustawą finansową o Kenii pokazuje siłę pokolenia Z
- Autor, Stewarta Macleana
- Rola, Szef biura BBC Africa w Nairobi
Wydarzenia, które doprowadziły Williama Ruto do porzucenia budżetu, mogą z czasem zostać uznane za kamień milowy – nie tylko dla prezydenta Kenii, ale także dla siły młodych ludzi na najmłodszym kontynencie świata.
Dzięki sile protestu, zorganizowanego w dużej mierze organicznie, ruch zainicjowany przez młodych ludzi w mediach społecznościowych zmusił jednego z najbardziej szanowanych na arenie międzynarodowej przywódców Afryki do wyrzucenia swojej sztandarowej polityki.
To nie tak, że pan Ruto zdaje sobie teraz sprawę, że nie miał racji, nalegając na podwyżki podatków, co wywołało tyle gniewu w całej Kenii. W rzeczywistości swoje środowe przemówienie do narodu rozpoczął od solidnego i szczegółowego wyjaśnienia, dlaczego jego zdaniem są one potrzebne.
Jego rząd, powiedział, dokonał trudnych wyborów niezbędnych do ustabilizowania gospodarki i pomocy Kenii w wyjściu z pułapki zadłużenia, która zmusza ją do wydawania 61 centów z każdego dolara podatkowego na spłatę pożyczek.
Twierdził, że ustawa finansowa jest niezbędna, aby „wybawić nasz kraj z dyskomfortu związanego z długiem i zapewnić naszą suwerenność”.
Tym bardziej zdumiewające jest to, że zamieszanie ostatnich dni zmusiło znajdującego się w trudnej sytuacji prezydenta do tak całkowitej zmiany kursu.
Zamiast zwiększać dodatkowe dochody, Ruto zamierza teraz zbilansować księgi, wprowadzając nowy program oszczędności publicznych.
Będzie to obejmować w szczególności cięcia wydatków w jego własnym biurze – wyraźny ukłon w stronę wściekłości, jaką słychać na ulicach w związku z postrzeganą korupcją i hojnością rządu.
Próbując dotrzeć bezpośrednio do młodzieży w Kenii, prezydent obiecał zaangażować się w jej działania i wysłuchać ich.
Ruto przemawiał przed publicznością złożoną z własnych parlamentarzystów, którym podziękował za poparcie jego ustawy. Wielu osobom można teraz wybaczyć zastanawianie się, gdzie jego zwrot powoduje utratę ich wiarygodności.
Nie ma wątpliwości, że ostatnie dwa dni były dla prezydenta poważnym ciosem.
Jego siły bezpieczeństwa zostały stanowczo potępione za brutalną reakcję na wtorkowe demonstracje, w wyniku których według doniesień zginęły co najmniej 22 osoby, a kilka zostało zastrzelonych przez policję.
Bezpośrednio po krwawych protestach Ruto uwydatnił przestępcze nadużycia leżące u podstaw chaosu, grożąc zdecydowaną reakcją na szturm na parlament i powszechne grabieże.
Jednak jego środowe ustępstwo co do istoty swojej polityki wiązało się również z akceptacją, że demonstracje w istocie były uzasadnionym wyrazem gniewu.
„Stało się oczywiste” – przyznał – „że opinia publiczna nadal domaga się od nas większych ustępstw”.
„Kieruję rządem, ale kieruję też ludźmi, a ludzie przemówili”.
Pytaniem wewnątrz kraju jest teraz, czy ludzie uważają, że wycofanie projektu ustawy finansowej pana Ruto to wystarczający krok.
Niektórzy wzywali do kontynuowania zaplanowanych na czwartek protestów, żądając dymisji prezydenta.
Najbliższe dni pokażą, czy dżina publicznej wściekłości uda się ponownie włożyć do butelki.
Poza Kenią Ruto będzie się zastanawiał, jak kryzys wpłynął na jego pozycję na świecie.
Niektórzy z najbliższych sojuszników dyplomatycznych jego kraju oraz sekretarz generalny ONZ zażądali od Kenii przestrzegania prawa do pokojowych protestów publicznych.
Ta presja mogła mieć wpływ na różnicę w tonie jego przemówień wtorkowych i środowych.
Być może reakcja na przemoc ze strony sił bezpieczeństwa okaże się równie silna w kształtowaniu reakcji pana Ruto, jak widok tysięcy demonstrujących przeciwko niemu.
Niezależnie od tego, co doprowadziło go na nową ścieżkę, po niecałych dwóch latach urzędowania zadaniem pana Ruto jest odbudowanie pozycji i odzyskanie dynamiki.
Jednak prezydent Kenii jest zmuszony prowadzić politykę gospodarczą, w którą najwyraźniej nie wierzy.
Niektórzy z przeciwników Ruto mogą postrzegać dzisiejsze przesłanie jako oświadczenie woli – lekcję, której ciężko nauczył się pokorny przywódca.
Jednak dla innych to zwycięstwo nad potężnymi może stać się nowym bodźcem do dalszego kwestionowania autorytetu prezydenta.
Ten epizod może odbić się echem także w innych częściach Afryki.
Ponieważ chociaż ostatecznie zwrot Ruto był spowodowany czymś więcej niż tylko gniewem młodych, sam zdał sobie sprawę, że to młodość Kenii wywołała pożar.
Afryka jako kontynent ma najmłodszą populację na świecie – prawie trzy czwarte obywateli poniżej 35. roku życia.
Dla wielu z nich środowe wydarzenia będą dowodem na to, że przy wystarczającej determinacji mogą zmusić swoich przywódców do usłyszenia ich głosu.
Więcej o kryzysie podatkowym w Kenii: