Polska

Polska chętnie kręci więcej filmów zagranicznych

  • 16 maja, 2024
  • 7 min read
Polska chętnie kręci więcej filmów zagranicznych


Po „Strefie interesów”, „A Real Pain” Jessego Eisenberga i „Skarbie” opowiadającym o ocalałym z Holokaustu, w tym ostatnim z udziałem Stephena Fry’a i Leny Dunham, w Polsce być może w przyszłości pojawią się kolejne zagraniczne zdjęcia.

„Zawsze chętnie wrócę i będę kręcić w Polsce” – mówi reżyserka „Skarbu” Julia von Heinz.

„Nasz koproducent Mariusz Włodarski z Lava Films zdał sobie sprawę, że za kadencji PiS [PiS] rządu nie było szans na uzyskanie środków publicznych na historię, w której Polacy są przedstawiani nie tylko jako ofiary i bohaterowie, ale jako złożone istoty ludzkie. Teraz nasz film jest tam uwzględniany.”

Dyrektor generalny Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosław Śmigulski został odwołany w kwietniu, gdy wybory parlamentarne zakończyły dominację partii prawicowej. Kamila Dorbach tymczasowo przejmie jego obowiązki.

„To ograniczenie ograniczyło nas do ośmiu dni w Polsce, ale mieliśmy szczęście, że udało nam się pozyskać najlepszych polskich członków obsady i ekipy. Kręciliśmy na cmentarzu żydowskim w Łodzi, największym w Europie, a także przy płocie i w okolicach Auschwitz-Birkenau. Jego pracownicy wykonują niesamowitą robotę, chroniąc to miejsce.”

Zatrudnianie miejscowych może oznaczać „ogromne możliwości” – mówi Antoni Komasa-Łazarkiewicz, który wraz z żoną Marią Komasą skomponował muzykę do filmu.

„Jeśli chodzi o kino międzynarodowe, Polska nie jest już peryferią, jest centrum. Lokalni twórcy nie muszą już „uciekać”: ludzie aspirują do współpracy z polskimi twórcami i ekipami filmowymi” – mówi, a Mary Komasa dodaje: „Chcą z nimi pracować. Moje pokolenie z pewnością myśli o Polsce w kategoriach kina europejskiego.”

Jednak mimo wszystkiego, co kraj ma do zaoferowania, zagraniczne ekipy zawsze w pierwszej kolejności patrzą na 30% rabatu gotówkowego – przekonuje Krzysztof Sołek z Film Poland Productions.

„Tutaj kręcono pierwszy sezon „Wiedźmina” przez kilka dni, ale nie zmieniło to postrzegania Polski jako lokalizacji – zrobiły to rabaty pieniężne. Możemy mieć najfajniejsze lokalizacje i najlepsze ekipy, ale bez takiego wsparcia nikt w Polsce nie kręciłby filmów”.

Warto przeczytać!  Rządy Polski i Niemiec spotykają się, aby naprawić stosunki po 6 latach rezerwy

Teraz świadomość ludzi „rośnie z każdym sukcesem”, w tym z drugim sezonem „Barbarzyńców” Netfliksa.

„Przed przyznaniem rabatów pieniężnych współpracowałem z indyjskimi producentami. Później, ilekroć wspominałem o Polsce, oni wspominali
„Kick” Sajida Nadiadwali. To był ogromny sukces. Wciąż czekamy na taki duży projekt z Wielkiej Brytanii czy USA. W Europie już nas znają. Czas zrobić krok dalej.”

Sołek ostatnio pracował u boku Tarna Willersa nad „In the Lost Lands” Paula WS Andersona. Brytyjski inżynier dźwięku – obecnie mieszkający w Warszawie – zdobył Oscara za „Strefę zainteresowań”.

„Mam dobre doświadczenia z kręceniem w Polsce, zwłaszcza przy „Strefie zainteresowań”, właśnie ze względu na to, jak niezwykły był ten film. Ale Polska pilnie potrzebuje studiów” – zauważa Willers.

„Kręciliśmy „Lost Lands” w Alvernia Studios. Przyjechali do Polski, bo w Budapeszcie było zbyt tłoczno, co jest dość wymowne. Jeden [Polish] firma powiedziała mi, że traci połowę swoich filmów na rzecz Węgier tylko dlatego, że posiada taką infrastrukturę”.

Zdaniem Sołka należy zwiększyć także budżet rabatów pieniężnych.

„W tym roku trzymaj kapelusz, skończył się w 1 minutę i 20 sekund. To trzeba zmienić. W przeciwnym razie większe projekty po prostu nas ominą”.

„To był sylwester! Nie mogłam całować moich bliskich; Po prostu klikałem” – dodaje Mariusz Włodarski, także autor „Dziewczyny z igłą”, jadąc na konkurs główny do Cannes.

„To nie jest tylko kwestia PFI, choć i tam zachodzą zmiany. Miejmy nadzieję, że na lepsze. To kwestia naszego prawa, które ogranicza takie finansowanie.”

Warto przeczytać!  Polska aresztowała mężczyznę podejrzanego o pomoc Rosji w spisku mającym na celu zabójstwo Wołodymyra Zełenskiego

Z informacji przekazanych Variety przez PISF wynika, że ​​roczny budżet motywacyjny wynosi ok. 27 milionów dolarów. Program ma charakter automatyczny i obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”, rozpoczynający się 1 stycznia każdego roku i wynoszący maksymalnie 3,75 miliona dolarów na projekt i 5 milionów dolarów na wnioskodawcę.

„Cały czas ludzie pytają, jakie projekty można realizować w Polsce. Zrobiliśmy „Unmoored”, gdzie udawaliśmy Szwecję i Anglię – mówi Włodarski. „Ukończyliśmy nową wersję „Kopciuszka” z norweską ekipą, nakręconą w całości w Polsce. Ale nie mamy dużych scen dźwiękowych ani zaplecza, które mogłyby obsłużyć naprawdę duże projekty. Bardzo bym się cieszył, gdyby „Dune” mogła powstać w Polsce.”

Reżyser „Dziewczyny z igłą” Magnus von Horn, urodzony w Szwecji i mieszkający w Polsce, będzie nadal zachęcał zagranicznych kolegów, aby spróbowali.

„Dla mnie to proste: jeśli ja mogę tu strzelać, inni też mogą to zrobić. Pracowałem w innych krajach i jest po prostu łatwiej. Jasne, mieszkam w Polsce, znam ten system, ale z pewnością mogę go polecić innym. Poza tym lokalizacje są niesamowite. Za te same pieniądze możemy dostać więcej niż w Skandynawii, a ja po prostu czuję się bezpiecznie w swoim procesie twórczym.”

W miarę jak Polska staje się coraz bardziej popularna, gości także trzeci sezon serialu „Fundacja” w Apple TV+, lokalny przemysł rozważa możliwe zmiany.

„Nie sądzę, że Polska stanie się „nową Pragą”, bo ludzie nie szukają tu tylko usług. Szukają konkretnych osób. Tak było z pewnością w przypadku „Strefy interesów” – mówi Mary Komasa, a Sołek odwołuje się do powszechnych obaw.

„Słyszałem głosy, że nie możemy zamienić się w jakąś «fabrykę śrub» dla produkcji zagranicznych. Nie zgadzam się. Nigdy nie będziemy drugimi Czechami ani drugimi Węgrami, bo mamy już silną tradycję filmową. Również podczas pracy przy dużych produkcjach wzrastają kwalifikacje i umiejętności polskich filmowców.”

Warto przeczytać!  Polska agencja państwowa dokonała nalotu na trzy domy prowadzone przez zgromadzenie zakonne, aresztowała księdza-katolika z Detroit

Włodarski dodaje: „Można powiedzieć, że dzięki zachętom opłaty poszły w górę. Ale tak jest wszędzie i jeśli chcemy się rozwijać, musimy się dostosować i szukać wykonalnych rozwiązań.

Dyrektor generalny Alexa Sterna Robert Golba, który nadzorował „Igrzyska śmierci: Ballada o ptakach i wężach” oraz „Most szpiegów”, wspomina także o możliwych korzyściach dla „polskiej gospodarki, turystyki i rozpoznawalności miejsc zdjęciowych”.

„Nie jest łatwo przyciągnąć duże produkcje. Proces trwa nawet dwa lata i wymaga dużo pracy, ale Polacy robią to z wielkim entuzjazmem i profesjonalizmem. Brak dużych scen filmowych może czasami stanowić wyzwanie, ale spotyka się to z doskonałymi umiejętnościami organizacyjnymi polskich ekip. Istnieją wspaniałe sceny filmowe, ale nie zawsze są tam, gdzie są potrzebne.

W oświadczeniu udostępnionym portalowi Variety PFI podkreśla, że ​​Polska to nie tylko „bogate krajobrazy i architektura”.

„Mamy to, co najważniejsze: ludzi. Umiejętne, anglojęzyczne ekipy z podejściem „można zrobić”, pomysłowi twórcy i doświadczeni producenci. Niemniej jednak uważamy, że nie osiągnęliśmy jeszcze szczytu naszych możliwości i wciąż mamy przestrzeń i zasoby na dalsze produkcje.”

Wspominając swoje doświadczenia przy „Prawdziwym bólu” – wyprodukowanym przez Eisenberga, Ali Herting, Jennifer Semler, Dave’a McCary’ego, Emmę Stone i Ewę Puszczyńską – Tarn Willers dodaje: „Myślę, że polskie ekipy chcą robić więcej filmów międzynarodowych. Możliwość przyciągnięcia takich filmowców to wielka rzecz, a także powiedzieć: „Jesteśmy tak dobrzy jak wszyscy inni. Możemy to zrobić.'”


Źródło