Polska

Polska i Białoruś zaostrzają retorykę wojenną

  • 3 kwietnia, 2024
  • 4 min read
Polska i Białoruś zaostrzają retorykę wojenną


Przemawiając we wtorek w Grodnie, w pobliżu osławionej Przełęczy Suwalskiej na granicy polsko-litewskiej, białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka niewiele zrobił, aby rozwiać straszliwą reputację regionu jako prawdopodobnego punktu zaostrzenia konfliktu między NATO a Rosją. „Przygotowujemy się do wojny” – ostrzegł Łukaszenka. „Nie wierz nikomu, że chcemy walczyć. Jeśli chcesz pokoju przygotuj się na wojnę.”

Przygotowania te, obejmujące szkolenie jednostek wojskowych oraz dostawy broni i sprzętu dla sił zbrojnych, nawiązują do kroków podejmowanych już przez wiele krajów NATO. Najbardziej godną uwagi z nich jest sąsiadująca z Białorusią Polska, która ogromnie zainwestowała w obronność i gotowość wojenną, odkąd Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę. Tymczasem retoryka Łukaszenki jest uderzająco podobna do retoryki przywódców NATO. Zaledwie kilka dni wcześniej polski premier Donald Tusk ostro podniósł widmo nadchodzącej wojny, mówiąc europejskim mediom, że musimy teraz zaakceptować, że żyjemy w „epoce przedwojennej”.

Takie ostrzeżenia, wygłaszane po obu stronach podziału Wschód i Zachód, zostały przez niektórych zinterpretowane jako ryzykowne próby zdesperowanych polityków mające na celu wzbudzenie strachu w celu usprawiedliwienia dalszych wydatków na wojnę na Ukrainie. Tak można zinterpretować oświadczenie złożone w zeszłym tygodniu na konferencji prasowej przez czeskiego prezydenta Petra Pavla wraz z szefami bezpieczeństwa, że ​​jego kraj stoi w obliczu najpoważniejszego zagrożenia dla bezpieczeństwa od czasów drugiej wojny światowej. Niezależnie od tego, czy takie twierdzenia są prawdziwe, czy nie, stały się już banalne i nie wywołują reakcji opinii publicznej.

Warto przeczytać!  Polska i Niemcy oskarżają rosyjskich agentów o zabójstwa i plany sabotażu

Jednak kilka tygodni wcześniej Szef Sztabu Armii Czeskiej wywołał ogólnonarodową debatę podnosząc możliwość przywrócenia służby wojskowej, zniesionej w 2004 roku. W innym przykładzie traktowania wojny jako nieuniknionej stwierdził, że ze względu na Czeski rząd będzie musiał rozważyć rosyjską groźbę „jakiejś formy służby wojskowej, obowiązkowej lub dobrowolnej”.

Normalizację takiej fatalistycznej retoryki wojennej ze wszystkich stron – sugerującej, że konflikt między NATO a Rosją jest nie tylko możliwy, ale prawdopodobny – należy potraktować poważnie. Nie ma większego znaczenia, czy zachodni przywódcy przepowiadający konflikt kierują się aspiracjami Churchilla, czy błahymi problemami politycznymi. Nihilistyczne podejście do opozycji Wschodu i Zachodu – i pozorna obojętność na poszukiwanie sposobów zejścia świata z tego kursu kolizyjnego – już ma destrukcyjne konsekwencje dyplomatyczne, nawet między najstarszymi sojusznikami.

W marcu czeski rząd zamroził spotkania z nową słowacką administracją na czele z „prorosyjskim” premierem Robertem Fico po spotkaniu słowackiego ministra spraw zagranicznych ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem na konferencji w Turcji. „Nie uważamy za właściwe” – wyjaśnił czeski premier Petr Fiala – „prowadzenie konsultacji międzyrządowych z rządem Republiki Słowackiej w nadchodzących tygodniach lub miesiącach. Nie da się ukryć, że istnieją znaczne różnice zdań w kluczowych kwestiach polityki zagranicznej”.

Warto przeczytać!  QEF 2024: „Nie można pozwolić, aby Rosja wygrała wojnę na Ukrainie” – mówi polski prezydent - Doha News

Taka reakcja na „znaczące różnice zdań” wśród sojuszników – wyrzucanie zabawek z wózka i odmowa zaangażowania – wskazuje na klimat polityczny niebezpiecznie wrogi negocjacjom i kompromisom. Zastąpienie typowych celów dyplomatycznych pełną rezygnacji akceptacją nadchodzącego konfliktu uniemożliwia prowadzenie rozmów, które mogłyby zapobiec takiej pożodze. Jeśli zarówno Zachód, jak i Wschód w dalszym ciągu będą odwracać się plecami od dyplomacji i debaty, słowa Tuska o życiu w okresie „przedwojennym” mogą okazać się samospełniającą się przepowiednią.


Źródło