Polska

Polska spadła z ligi po ostatniej porażce

  • 20 maja, 2024
  • 4 min read
Polska spadła z ligi po ostatniej porażce


Polska nie była w stanie wygenerować wystarczającego nacisku. Wchodząc w trzecią kwartę zremisowanym 1:1 z Kazachstanem i potrzebując regulaminowego zwycięstwa, aby uniknąć spadku z Mistrzostw Świata IIHF, Polacy po prostu nie zrobili wystarczająco dużo, aby w końcowym secie deptać Kazachom po piętach.

Z drugiej strony Kazachstan strzelił dwie bramki, aby przejąć kontrolę i uniknąć degradacji. Gole Walerija Orechowa i Romana Starczenki w ostatnim secie dały Kazachstanowi zwycięstwo 3:1 nad Polską.

Wynik oznacza, że ​​w 2025 roku Polska spadnie do Mistrzostw Świata 1. Dywizji.

Dwa gole Kazachstanu padły w ciągu czterech minut. O 10:20 Orekhov wszedł z lewego punktu i wbił ekran w górną półkę krążka przed polskim bramkarzem Johnem Murrayem i podwyższył wynik na 2-1.

Następnie o 14:25 Kazachstan podwyższył na 3:1 po golu Starczenkowa, który grał w swoim 50. meczu w karierze na Mistrzostwach Świata dla Kazachów.

Na cztery minuty przed końcem, gdy Polska grała w przewadze, Murray wyszedł z siatki i zapewnił swojej drużynie przewagę 6 na 4. Kazachowie wykorzystali rzut karny, ale Polska utrzymała presję podczas przewagi 6 na 5 i prawie zdobyła bramkę, ale Patryk Wronka wachlował odbijający się krążek z pustą siatką do oddania strzału.

Warto przeczytać!  UE zakończy postępowanie w sprawie praworządności przeciwko Polsce pomimo węgierskiego sprzeciwu

W jakiś sposób wyczerpana strona Kazachstanu odparła późny, ale nieubłagany atak Polski. Dzięki zwycięstwu Kazachstan ma sześć punktów i obecnie zajmuje szóste miejsce w grupie B, ale co najważniejsze, ma szansę utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej przez kolejny rok.

Wynik będzie bolesny dla polskiej drużyny, która wykazywała się walką i odpornością podczas siedmiu meczów rundy wstępnej na tegorocznych Mistrzostwach Świata, ale nie potrafiła znaleźć wystarczającego ataku, aby utrzymać się na boisku przez kolejny rok. Stało się tak po tym, jak Polacy po raz pierwszy od 2002 roku wrócili do turnieju głównego.

Polska wymarzona rozpoczęła mecz, wykorzystując grę w przewadze w połowie pierwszej. Wchodząc na mecz pogrążony w przewadze 0 na 18 z przewagą mężczyzn, Kamil Walega przerwał brzydką passę, wchodząc na wewnętrzną pozycję obrony Kazachstanu i minął krążek obok Andreya Shutova po ładnym podaniu kolegi z drużyny Alana Lyszczarczyka.

Bramka niemal rozwaliła Ostrava Arena, a zdecydowana większość kibiców kibicowała Polakom.

Ale Kazachstan nie musiał długo czekać na uciszenie tłumu. O 12:35, tuż po zwycięstwie w wznowieniu na środkowym lodowisku, Nikita Mikhailis wbiegł do polskiej strefy na swoim bocznym skrzydle, pokonał obrońcę i rzucił krążek pod blokującego Johna Murraya na 1:1. W pierwszej minucie było 5:4 dla Polski.

Warto przeczytać!  Rovanpera powiększa przewagę, Mikkelsen ma problem z oponami

Żadna z drużyn nie zdobyła gola w drugiej kwarcie, ale mimo to było to pełne wrażeń 20 minut, podczas których obie drużyny uważnie przyglądały się bramkarzom.

Murray miał nierówną środkową ramę, gdy w dwóch oddzielnych zdarzeniach został przejechany przez zawodników z Kazachstanu. Obydwa zagrania dały Polsce przewagę, ale na żadną z nich nie udało się przełożyć. Jednak po kontakcie Murray wydawał się w porządku i w dalszej części tej połowy wykonał kilka imponujących rzutów obronnych w rękawiczkach.

Ze swojej strony Shutov dwukrotnie obronił rzut karny w ostatniej minucie klatki, aby utrzymać remis. Krystian Dziubinski jednorazowo strzelił krążek, na który Szutow szybko zareagował i zatrzymał się, a po odbiciu polski obrońca Maciej Kruczek wyładował armatę z miejsca, w którym Szutow kopnął.

W drugiej połowie padł wynik 11-11, a Polska przez pierwsze 40 minut utrzymywała przewagę 16-15. Końcowe strzały to 24-22 dla Polski.


Źródło