Polski Hellfire | Defence24
Polska dołącza do grona użytkowników amerykańskich przeciwpancernych pocisków kierowanych Hellfire w wariancie naprowadzanym laserowo. Mają stanowić wyposażenie śmigłowców AW149, w przyszłości także Apache. Polski przemysł jest w stanie opracować efektory działające na podobnej zasadzie, które następnie można by stosować na dowolnych platformach lotniczych, lądowych i morskich, także bezzałogowych.
Wojna na Ukrainie – raport specjalny Defence24.pl
AGM-114 Hellfire to powszechnie znany przeciwpancerny pocisk kierowany o zasięgu około 8 km. Najczęściej spotykane są warianty naprowadzane na odbity promień lasera, przy czym istnieje też wersja Longbow Hellfire, kierowana radarowo. „Laserowy” Hellfire jest przenoszony przede wszystkim przez śmigłowce i bezzałogowce, a w pewnym zakresie także przez systemy lądowe i morskie. Elastyczność i precyzja, jakie daje taki system naprowadzania, spowodowały, że jest to jeden z najpowszechniej używanych systemów broni przeciwpancernej na świecie. Hellfire cechuje wysoka precyzja i prędkość. Może zwalczać cele ruchome, a dzięki zastosowaniu zgodnego ze standardem NATO kodowania wiązki lasera cele dla niego mogą być wskazywane także przez źródła zewnętrzne (wysuniętego kontrolera wsparcia lotniczego, bezzałogowce rozpoznawcze). W takim wypadku możliwe jest rażenie celów znajdujących się za przeszkodami, niewidocznych dla nosiciela.
Do grona klientów na Hellfire dołącza także Polska. Kongres i Departament Stanu zgodziły się na sprzedaż 800 pocisków, które będą integrowane ze śmigłowcami AW149, za maksymalnie 150 mln dolarów. Hellfire i nowsze JAGM mają też być używane na śmigłowcach Apache. W ten sposób Wojsko Polskie dołącza do użytkowników ciężkich pocisków przeciwpancernych z naprowadzaniem laserowym.
Jednak okazuje się, że podobny do Hellfire efektor można w ciągu kilku lat zbudować w Polsce. Technologie, które są stosunkowo najtrudniejsze do opanowania, czyli układy naprowadzania na odbitą plamkę lasera, a także związane z tym systemy sterowania są już rozwinięte w kraju. Co więcej, bazę techniczną i technologiczną dla „polskiego Hellfire” mógłby stanowić artyleryjski pocisk precyzyjnego rażenia APR 155, gdyż jego kaliber odpowiada wymaganiom ciężkiego pocisku przeciwpancernego. To element rodziny amunicji precyzyjnego rażenia, w skład której wchodzą także APR 120 dla moździerzy Rak oraz przeciwpancerny pocisk kierowany Pirat. Wszystkie trzy systemy zostały opracowane przez skarżyskie Mesko we współpracy z CRW Telesystem-Mesko.
W nowym systemie rakietowym można wykorzystać układ naprowadzania i system sterowania APR 155 po odpowiednich modyfikacjach. Odpowiednie technologie zostały już opanowane, a sam pocisk APR 155 jest gotowy do użycia operacyjnego. Dodajmy, że elementy wykorzystywane w pocisku artyleryjskim podlegają nawet silniejszym oddziaływaniom niż w pocisku rakietowym. Prędkość początkowa pocisku armatniego jest bowiem dużo wyższa (około 800-900 m/s) niż w przypadku opuszczającej belkę podskrzydłową rakiety. Poza tym pocisk jest wystrzeliwany z gwintowanej lufy, w której jest wprowadzany w szybki ruch obrotowy, którego celem jest stabilizacja w locie.
Elementy naprowadzania i sterowania zastosowane w APR 155 można więc łatwo dostosować do sterowania efektorem o napędzie rakietowym, tym bardziej, że nie ma potrzeby zmiany kalibru. Dla porównania, AGM-114 Hellfire ma średnicę 180 mm. Do konstrukcji takiego pocisku należałoby oczywiście dodać silnik rakietowy, który mógłby zostać opracowany przez skarżyskie Mesko. W zależności od jego zakładanych parametrów, taki efektor mógłby mieć zasięg od 5 do 10 km. W pracach rozwojowych pomocne byłyby zapewne także doświadczenia z prac nad lekkim przeciwpancernym pociskiem kierowanym Pirat. Niedawno Agencja Uzbrojenia zadeklarowała zakup próbnej partii tych ppk. Nowy pocisk, podobnie jak Pirat, mógłby otrzymać zdolność zwalczania celów nie tylko z przedniej, ale też z górnej półsfery. Doświadczenia polskiego przemysłu dają też możliwość zastosowania rozwiązań, które zwiększają odporność systemu naprowadzania laserowego na sztuczne i naturalne zakłócenia.
Jeśli chodzi o ładunek bojowy, to można zastosować głowicę kumulacyjną (podobna, nieco lżejsza, została opracowana dla APR 120), odłamkowo-burzącą, ale też na przykład termobaryczną. Taki pocisk, roboczo zwany „polskim Hellfire”, mógłby więc stanowić uzupełnienie obrony przeciwpancernej, czy szerzej – połączonego systemu rażenia. Efektor mógłby zostać zintegrowany na różnych platformach: od śmigłowców, poprzez lekkie pojazdy (w tym klasy 4×4, ale też roboty bojowe) i cięższe niszczyciele czołgów, po małe jednostki pływające. W razie potrzeby można by też przygotować wyrzutnię przenośno-przewoźną, przeznaczoną na przykład dla jednostek lekkiej piechoty, w tym Wojsk Obrony Terytorialnej.
„Polski Hellfire” dysponowałby systemem naprowadzania zunifikowanym z ppk Pirat i Amunicją Precyzyjnego Rażenia 155 i 120. To oznaczałoby możliwość korzystania z podświetlania zarówno przez polskie urządzenia, jak i systemy stosowane przez państwa sojusznicze NATO. Oczywiście podświetlacze mogą być umieszczone nie tylko w przenośnych aparatach, ale też na pojazdach i statkach powietrznych – zarówno załogowych, jak i bezzałogowych.
Dodajmy, że dzięki zastosowaniu standardu STANAG 3733 zarówno polskie systemy podświetlania laserowego, jak i amunicja, są wzajemnie kompatybilne z urządzeniami należącymi do państw NATO. Oznacza to, że cele dla polskich haubic i moździerzy oraz rakiet przeciwpancernych Pirat będą mogły być wskazywane przez sojusznicze podświetlacze, na przykład wozy rozpoznania artyleryjskiego BFIST na podwoziu BWP Bradley, bezzałogowce klasy Bayraktara TB2 czy używanego przez US Army Gray Eagle, jak również spieszonych operatorów. Z kolei wszystkie polskie podświetlacze mogą wskazywać cele sojuszniczym środkom kierowanym laserowo, takim jak bomby Paveway i Laser JDAM oraz pociski Hellfire przenoszone przez lotnictwo różnych państw (samoloty, śmigłowce, bezzałogowce).
Sam fakt, że Polska wprowadza na uzbrojenie zachodni ppk z systemem naprowadzania laserowego, nie stoi w sprzeczności z opracowaniem własnego rozwiązania tej klasy. Wręcz przeciwnie – dysponowanie krajowym pociskiem pozwoliłoby na szersze wprowadzenie tego rodzaju uzbrojenia do eksploatacji. Dałoby też możliwość swobodnego rozbudowywania zapasów pocisków, nasycenia nimi rozbudowanych struktur sił zbrojnych RP, jak i ich zdolności oraz integracji na różnej liczbie platform. Istotne znaczenie mają też efektywność kosztowa oraz inwestycje we własną bazę przemysłową.
Doświadczenia z trwającej wojny na Ukrainie potwierdzają przydatność amunicji kierowanej na odbitą plamkę lasera w zwalczaniu celów opancerzonych, także ruchomych. Jest ona z powodzeniem stosowana przez obie strony konfliktu. W użyciu są nie tylko pociski artyleryjskie (jak rosyjski Krasnopol czy ukraiński Kwitnik, szeroko wykorzystywany w pierwszej fazie walk), ale też odpalane z ziemi Hellfire, czy nawet kierowane pociski do artylerii rakietowej TRLG-230 dostarczone Ukrainie przez Turcję. Zastosowanie amunicji kierowanej laserowo co prawda wymaga podświetlania, ale dzięki dysponowaniu systemami zgodnymi ze STANAG 3733 może ono być zapewnione zarówno przez operatorów, specjalistyczne wozy wsparcia, jak i coraz liczniejsze bezzałogowce.
Polska jest w sytuacji, w której jest w stanie za pomocą własnego potencjału wdrożyć odpowiednie rozwiązania. Póki co gotowe do wprowadzenia są ppk Pirat i amunicja APR 155 dla haubic w rodzaju Kraba czy K9. Z kolei moździerzowy APR 120 znajduje się na końcowym etapie wdrożenia. Kolejnym etapem mogą być projekty, które pozwolą wykorzystać ten potencjał, takie jak wspomniany w artykule „polski Hellfire”, który mógły zostać wdrożony w ciągu kilku lat. Oczywiście ich katalog nie jest zamknięty, bo możliwe byłoby też opracowanie krajowych pocisków kierowanych laserowo dla czołgów (kalibru 120 mm) czy rakiet dla artylerii.
Opracowanie i wdrożenie do produkcji ciężkiego przeciwpancernego pocisku kierowanego może jednak zostać zrealizowane relatywnie szybko, bo kluczowe elementy związane z naprowadzaniem i sterowaniem są w dużym stopniu gotowe. Wdrożenie takiego rozwiązania byłoby dużym wzmocnieniem polskiej obrony przeciwpancernej, tym bardziej potrzebnym, że Wojsko Polskie wciąż boryka się z dalece niewystarczającym nasyceniem nowoczesnymi systemami ppk. Jednocześnie byłoby to istotne wsparcie dla krajowej bazy przemysłowej, a także krok w kierunku rozbudowy polskiej rodziny broni precyzyjnej. Warto dodać, że wspomniana wcześniej Turcja dysponuje, obok pewnej liczby Hellfire zakupionej jeszcze w latach 90. XX wieku, całą paletą broni precyzyjnej kierowanej laserowo: od pocisku przeciwpancernego L-UMTAS, zwanego „tureckim Hellfire”, przez lżejsze rakiety Cirit, bomby szybujące dla dronów, aż po ciężkie bomby kierowane i pociski dla artylerii rakietowej. Te systemy uzbrojenia są używane przez turecką armię, ale też szeroko eksportowane. Polska może przejść podobną drogę, tym bardziej, że technologie naprowadzania laserowego już posiadamy.