Polska

Polski ochotnik przywiózł koła ukraińskim żołnierzom

  • 29 czerwca, 2024
  • 10 min read
Polski ochotnik przywiózł koła ukraińskim żołnierzom


Polski wolontariusz od dwóch lat organizuje znaczną pomoc dla ukraińskich żołnierzy, dostarczając im prawie 250 pojazdów terenowych. Kyiv Post miał okazję porozmawiać z nim o szczegółach jego wysiłków.

Michał Kujawski: Wysłaliście już na front prawie 250 pojazdów terenowych, zebraliście dla nich ponad 1 385 000 dolarów, odwiedzali Was premier Donald Tusk i Radosław Sikorski, obecny Minister Spraw Zagranicznych RP, którzy towarzyszyli Wam w podróżach trzykrotnie na Ukrainę. Wygląda bardzo imponująco. Jak to wszystko się zaczęło?

Mateusz „Exen” Wodziński: Jestem zwykłym Polakiem, który dwa lata temu zdecydował się przekazać armii ukraińskiej swój stary samochód terenowy. W czerwcu 2022 wraz z sąsiadką pojechaliśmy do Kijowa i przekazaliśmy moje Suzuki Grand Vitara białoruskim żołnierzom z Pułku Kastusia Kalinowskiego. W tym samym czasie uruchomiłem zbiórkę internetową z nadzieją, że może uda mi się kupić i dostarczyć kolejne 2-3 pojazdy. Tak to się zaczęło. Do tej pory dostarczyliśmy 241 pojazdów, a w Kijowie czeka na nas jeszcze kilka. Zostały serwisowane i wkrótce przyjadę je odebrać i dostarczyć żołnierzom wraz z kilkoma innymi osobami. Myślę, że osiągnięcie liczby 250 dostarczonych samochodów to kwestia dwóch tygodni.

Rosja może stać za atakiem na fabrykę broni Diehl w Berlinie w zeszłym miesiącu – Bild

Inne interesujące tematy

Rosja może stać za atakiem na fabrykę Diehl Arms w Berlinie w zeszłym miesiącu – Bild

„Konkretne dowody” na udział Rosji w pożarze w elektrowni zostały przekazane Berlinowi przez zagraniczny wywiad.

MK: Kiedy ponad dwa lata temu wybuchła rosyjska inwazja, wiele osób z Polski i innych krajów pomagało Ukrainie i Ukraińcom na wielu płaszczyznach. W Twoim przypadku ta pomoc znacznie przekroczyła Twoje początkowe plany i oczekiwania. Od przekazania jednego pojazdu i rozpoczęcia zbiórki pieniędzy, wzrosła do bardzo znaczącej liczby. Skąd czerpiesz motywację do działania na tak dużą skalę?

Exen: Jak wspomniałeś, w porównaniu do początku, teraz mówimy o zupełnie innej skali. Było mi trudno, kiedy zaczynałem, ale teraz jest o wiele łatwiej. Kiedyś trudno było zebrać pieniądze i niewiele osób wiedziało o mojej kampanii. Kupowałem jeden lub dwa samochody miesięcznie. Teraz kupuję kilka tygodniowo. Promuję swój projekt w mediach, aby przyciągnąć nowych darczyńców.

Dzięki temu udało mi się rozszerzyć swoją działalność do skali, jaką widzimy dzisiaj. Przez ostatnie dwa lata dużo czasu spędziłem podróżując po Ukrainie. Poznałem wielu ludzi, którzy walczą, a także zaprzyjaźniłem się z wieloma żołnierzami. To wchodzi w twoją krew. Nie wyobrażam sobie nagłego zatrzymania się. Po dwóch latach nie czuję już tej samej ciekawości i ekscytacji – dostarczanie pojazdów terenowych stało się już rutyną. Jestem pewien, że to ma sens. Pojazdy są bardzo potrzebne na liniach frontu i od samego początku skupiałem się niemal wyłącznie na ich dostarczaniu.

Rozmawiam z żołnierzami i pytam o ich potrzeby. Przez wiele miesięcy wskazywali głównie na pojazdy i drony, ponieważ wszystko inne zapewnia armia i ukraińscy wolontariusze.

Dlaczego drony i pojazdy? Te dwie rzeczy zużywają się i zużywają bardzo szybko. Drony jeszcze szybsze niż pojazdy. Obydwa są również trudne do sprowadzenia na Ukrainę – trzeba je sprowadzić z zagranicy, a Ukraińcy nie mogą legalnie opuścić kraju. Gdyby było inaczej, pewnie sami by je sprowadzili z zagranicy. Rzeczywiście czasem się to zdarza – Ukrainki czasami przywożą te pojazdy. Kilka miesięcy temu zauważyłam „bataliony kobiece”, które pojechały do ​​Wielkiej Brytanii i wróciły na Ukrainę samochodami terenowymi dla obrońców.

MK: Jaka jest średnia żywotność takiego pojazdu?

Exen: To zależy od wielu czynników. Część dostarczonych przeze mnie pojazdów jeździ już półtora roku, inne uległy zniszczeniu po pięciu dniach. Nie ma reguły. To nie jest tak, że pojazdy są zawsze niszczone przez trafienia pociskami, odłamkami lub minami. Wiele pojazdów ulega zniszczeniu z powodu fatalnych warunków drogowych i terenowych. Jeśli samochód nie jest odpowiednio konserwowany, może ulec uszkodzeniu w ciągu dwóch tygodni. Pojazdy te wymagają stałego serwisowania i jeśli żołnierze rzeczywiście to zrobią, posłużą im przez długi czas.

Oddaję te samochody tym, którzy naprawdę o nie dbają. Ważne jest, aby kupowany przez nas pojazd służył np. 10 miesiącom, a nie 10 dniom. Zwrot z tej inwestycji rośnie wraz z czasem eksploatacji pojazdu. Znajduję żołnierzy i załogi, które odpowiednio zadbają o sprzęt. Jeśli tego nie zrobią, pojazd stanie się niezdatny do użytku, a oni po prostu nie będą mieli czym jeździć.

Zdarzały się przypadki, że ktoś wjechał pojazdem w ziemię i po miesiącu chciał kupić kolejny. To tak nie działa – wręcz przeciwnie. Chętnie oddam pojazdy osobom, które poinformują mnie o ich konserwacji i naprawach. W takim przypadku z przyjemnością przyniosę ich więcej, wiedząc, że będą trwać długo. Oczywiście bycie trafionym to inna sprawa – nie ma na to wpływu.

MK: Kto wspiera finansowo Waszą kampanię i jak wygląda ona po dwóch latach?

Exen: Po prawie dwóch i pół roku widać wśród ludzi zmęczenie wojną. Nie wygląda to już tak samo, jak rok czy półtora roku temu. Jednak wojna trwa, a te pojazdy są coraz bardziej potrzebne właśnie dlatego, że skala pomocy z czasem się zmniejszyła. Jest mniej darczyńców i mniej składek, podczas gdy potrzeby ukraińskiej armii rosną. Jeżdżę na front mniej więcej co dwa tygodnie i zauważam więcej żołnierzy na służbie niż kiedykolwiek wcześniej. Ponadto stan techniczny dostarczanych pojazdów nigdy się nie poprawia – wręcz przeciwnie, z czasem się pogarsza. Samochodów jest mniej, są w gorszym stanie, a zapotrzebowanie na nie rośnie. Jeśli chodzi o darczyńców – to głównie Polacy. Od samego początku promuję swój projekt głównie w Polsce. Ci ludzie mi ufają – sposób wydawania przekazanych pieniędzy jest przejrzysty i jasny. Ujawniam wydatki na zakup pojazdów, naprawy, malowanie, opony i inne części. Upubliczniam również informacje o dostawie pojazdów żołnierzom – dokumentują to zdjęciami i filmami potwierdzającymi, że pojazdy trafiają tam, gdzie mają trafić. Zaufanie jest kluczowe. Być może w ten sposób dostarczono więcej pojazdów niż zrobił to jakikolwiek konkretny sojusznik.

MK: Jak wspomniałeś, od dwóch lat jeździsz na front. Co się zmieniło od czasu Twojej pierwszej podróży?

Exen: Ostatnio nastroje nie były optymistyczne. Brakowało amunicji i broni. Wszyscy czekali na pomoc Zachodu. Naprawdę można było odczuć, że Ukraińcy nie mieli tego, czego potrzebowali, aby obronić się przed ciągłymi atakami Rosji. Po prostu zaczęło im brakować środków do walki.

Na szczęście zachodnie wsparcie wojskowe rzeczywiście zaczęło przybywać w ciągu ostatnich kilku tygodni i nastrój wyraźnie się poprawił. Jednak patrząc na wojnę jako całość, na szerszy obraz, liczba żołnierzy jest wysoka, a armia jest największa, jaka kiedykolwiek była, być może nawet największa od początku. Ale to nie znaczy, że sytuacja jest świetna. Żołnierze, których poznałem na początku, byli dobrze wyszkoloną i doświadczoną armią zawodową. Niestety, po dwóch i pół roku, tylko kilku z tych, których poznałem dwa lata temu, nadal żyje. Większość z nich niestety zginęła lub nie jest w stanie walczyć z powodu obrażeń. Niewielu z tych, którzy walczyli na początku inwazji, nadal walczy. Są nowe jednostki, nowi żołnierze, ale nie mają takiego samego poziomu doświadczenia jak ci, którzy walczyli w 2022 roku.

MK: Mieszkasz w Polsce bardzo blisko granicy z Białorusią. Trwa wojna hybrydowa prowadzona przez reżimy Łukaszenki i Putina. Jaka jest Twoja perspektywa?

Exen: To zupełnie inna sytuacja w porównaniu z Ukrainą, ale z drugiej strony jest z nią ściśle powiązana. Putin i Łukaszenka prowadzą działania mające na celu destabilizację polskiej granicy. Reżimy sprowadzają ludzi z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy następnie w agresywny sposób szturmują granice Polski i UE. Próbują przedostać się i zaatakować polskich żołnierzy broniących granic. Trzy lata temu, kiedy to się zaczęło, granica nie była tak chroniona jak dzisiaj. Wtedy było mniej patroli granicznych. Nie było sił zbrojnych ani barier fizycznych i infrastrukturalnych. To była bardzo spokojna okolica. Nic się tam nigdy nie działo, ale to się bardzo szybko zmieniło. Pojawiły się siły zbrojne, płoty i bariery i rozpoczął się chaos. Liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy jest ogromna, jednak migranci szturmujący granice nie mają na celu przedostania się do Polski – mają na celu przedostanie się do Niemiec. To nie jest naturalna trasa migracji ani uchodźstwa. Gdyby Putin nie chciał, aby tak się stało, migranci nigdy by tu nie dotarli. Są tu sprowadzeni celowo.

MK: Jakie przesłanie chciałbyś przekazać czytelnikom Kyiv Post na temat swojego projektu?

Exen: Chciałbym zachęcić do dalszego wspierania Ukrainy w tej wojnie. Bez zachodniego wsparcia wojskowego Ukraina ma niewielkie szanse, a jeśli upadnie, Rosja bezpośrednio zagrozi Polsce, UE i NATO. Jeśli Ukraina upadnie, co nie jest mało prawdopodobne i może nie przetrwać długo bez wsparcia, konsekwencje będą wykraczać daleko poza to, co do tej pory okupowała Rosja. Ukraińcom udało się przesunąć wojnę 1300-1400 kilometrów od polskiej granicy. Wojna szaleje w Donbasie, w Zaporożu, obwodach charkowskich i południowej Ukrainie.

Gdyby walki toczyły się wokół Lwowa, sytuacja na granicy z Polską byłaby trudna. A na początku wojny na pełną skalę istniało takie ryzyko, ponieważ Rosjanie chcieli zająć całe terytorium Ukrainy, ale na szczęście im się to nie udało.

To terytorium NATO. Wyobraźmy sobie problem Polski, gdyby rakiety spadały na Hrubieszów lub nawet na Rzeszów. NATO może nie chcieć przystąpić do III wojny światowej ze względu na wioski na wschodnim krańcu jego terytorium. Gdyby rosyjskie jednostki wojskowe sporadycznie wkraczały na terytorium Polski lub czasami spadały rakiety, mielibyśmy szarą strefę i działania hybrydowe na zupełnie inną skalę niż obecnie.

To wspaniale, że Ukraina dała sobie radę i musimy ją nadal wspierać, m.in. dostarczając jej obrońcom pojazdy terenowe. Gdyby nie byli potrzebni na pierwszej linii frontu, to bym ich tam nie woził i wrócił do normalnego życia. Widzę i wiem, jak bardzo są jeszcze potrzebni. Musimy dalej pomagać.

Wesprzyj zbiórkę pieniędzy prowadzoną przez Exen, klikając tutaj połączyć.


Źródło

Warto przeczytać!  Emma Raducanu prowadzi Wielką Brytanię do finału Billie Jean King Cup. USA, Polska, Japonia również awansują | Sporty