Biznes

Polski sommelier Piotr Kamecki: „Co roku w Polsce powstaje ok. 45 nowych winnic, z bardzo różną ofertą” – Life

  • 4 lutego, 2024
  • 5 min read
Polski sommelier Piotr Kamecki: „Co roku w Polsce powstaje ok. 45 nowych winnic, z bardzo różną ofertą” – Life



Czytaj też: Dziesięć z 425. Ranking najlepszych polskich winnic według „Forbesa”



No właśnie, szczególnie kiedy dyskusja schodzi na wina z Polski.


Często podnoszone są argumenty, że jest ono kwaśne i drogie, szczególnie często uważa tak starsze pokolenie. W tej drugiej kwestii częściowo mają rację. Ale jednocześnie wielu z tych konsumentów, jeśli w ogóle piło polskie wino, to dawno temu, a wybór mógł być przypadkowy w ramach testowania ciekawostki. Tymczasem co roku w Polsce powstaje ok. 45 nowych winnic, z bardzo różną ofertą.



Dlaczego wina z Polski nie są tanie?


Bo jest go mało. W Polsce produkuje się 2,5 mln butelek wina, pokrywa to 2 proc. spożycia. Cenę winduje mała podaż oraz fakt, że nie da się produkować na skalę przemysłową, dzięki której winiarze z Hiszpanii czy Włoch mają wina po 5–6 euro. Ale coś za coś. Małe winnice mogą oferować bardziej „butikowe” i oryginalne wina. W Polsce średnia cena butelki bardzo przyzwoitej jakości białego wina waha się między 70–80 złotych. Czy to jest drogo? Nie jest tak, że za 40–50 złotych we Francji znajdziemy lepsze wino. Zresztą wraz z rosnącą produkcją te ceny prawdopodobnie będą spadać. Poza tym po dane wino sięgamy z różnych powodów, nie tylko szukając najlepszej relacji ceny do jakości.

Warto przeczytać!  Rząd żąda większej zawartości lokalnej w produkcji pojazdów elektrycznych | Wiadomości ekonomiczne i polityczne


Czytaj też: Własna winnica jako biznes czy odskocznia? „My na naszej winnicy nie musimy zarabiać”



Rozumiem, że w przypadku polskich win ważny jest aspekt lokalności?


Dokładnie tak. Dobrze to widać na przykładzie zjawiska enoturystyki. Przecież zupełnie inaczej smakuje wino z winnicy, którą znamy, wiemy, jak się je produkuje, i mieliśmy okazję poznać jej właścicieli, którzy są pasjonatami. Takie wyjazdy są atrakcją samą w sobie, bo oprócz degustacji, zdobycia wiedzy o winie czy pięknych widoków, coraz częściej przy takich okazjach oferowana jest niezła kuchnia czy baza noclegowa. Ostatnio rozmawiałem z właścicielem jednej z winnic w Napa Valley, a dokładnie Sequoia Grove, którego zapytałem, po co zawracać sobie głowę enoturystyką. Powiedział mi, że z tego pochodzi 15 proc. jego przychodów. Stworzyli swojego rodzaju klub entuzjastów swojej winnicy, którym oprócz standardowej oferty serwują na specjalnych degustacjach wina o zbyt krótkich seriach, żeby wypuszczać je na rynek. A ponieważ wszystko odbywa się w atmosferze klubowej, to kosztuje nawet 30 proc. więcej. W konsumpcji wina lokalny patriotyzm i szukanie oryginalnych producentów ma bardzo duży potencjał.



A jakie są główne ograniczenia dla winiarzy w Polsce?


Oczywiście klimat, choć nawet on się zmienia. Ale mimo ocieplania jeszcze długo nie da się u nas uprawiać niektórych odmian. Problemem była też ziemia, na której zakładane są winnice. Wiadomo, że taka działka powinna być wzniesiona nad otaczający ją teren, najlepiej na południowo-zachodnim stoku. Dobrze jak w pobliżu jest jakiś zbiornik wodny, który łagodzi klimat. Problem polegał na tym, że szczególnie starsze winnice zakładane były tam, gdzie to było możliwe. Ze stworzeniem porządnej winnicy było podobnie jak z budową pola golfowego – ziemia w Polsce jest rozdrobniona, a atrakcyjne tereny są zamieszkane. A jeśli nie trafiło się dobrze z glebą, to „wyciągnięcie” dobrej jakości trunku z rosnącej tam winorośli staje się niezwykle trudnym zadaniem. Ale to się zaczęło zmieniać, odkąd weszli na rynek więksi inwestorzy, którzy zaczęli stawiać na bardziej przemyślane projekty, np. takie jak Piwnice Półtorak, Majątek Drzewce, Kamil Barczentewicz. Takich winnic w Polsce jest kilkadziesiąt. Ale na prawdziwe efekty tych inwestycji przyjdzie poczekać jeszcze kilka lat.

Warto przeczytać!  Państwowe firmy naftowe odnotowały rekordowy zysk w wysokości 81 000 crore rupii w roku finansowym 2024


Czytaj też: Kiedy lepiej nie przyjmować awansu? „Przypominam sobie kilka sytuacji, kiedy ktoś przyjął awans i okazało się, że on mu zupełnie nie służył”



Jak dziś prezentuje się jakość naszych win?


W przypadku białego wina wybór zrobił się naprawdę duży. Polskie sauvignon gris dają wina świeże, mineralne, z dobrą energią. W naszej strefie klimatycznej bardzo dobrze wychodzą solarisy, mają już rzeszę fanów i można znaleźć różne ich odsłony smakowe. Duże możliwości tkwią też w muscarisie, gdzie pozostawiony cukier resztkowy nie przeszkadza, bo neutralizowany jest wysoką kwasowością. Tematem na zupełnie oddzielną rozmowę są wina musujące. Ich producentom sprzyjają trendy konsumenckie – rosnące zainteresowanie „bąbelkami” oraz przykład brytyjskich winnic, które weszły na ten rynek, nie mając wielkich tradycji.



A wina czerwone? Bo to na nie częściej zwraca uwagę zamożny konsument i do niego kierowana jest większość krajowej oferty?


Z tym jest gorzej, bo najczęściej robione są one z hybrydowych odmian winorośli rondo, regent. Zdominowały uprawy, bo są bardziej odporne na mróz, pleśń i potrzebują mniej słońca. Ale z tego szlachetnego wina się nie zrobi. Dlatego mamy coraz więcej cabernet franc, zweigelt i przede wszystkim pinot noir, które wydaje się mieć największy potencjał z odmian niehybrydowych, choć jest trudne w uprawie. Polskim producentom sprzyjają jednak zmieniające się preferencje konsumentów. Ostatnio wróciłem z degustacji w Priorat. Degustowaliśmy ponad 200 win i ponad połowa to były zupełnie inne wina niż te, do których klienci się przez lata przyzwyczaili. Wina stają się coraz lżejsze, nie są już tak cieliste, są bardziej kwasowe. Zmieniają się, bo tego oczekują ich konsumenci, szukający nowych smaków i doznań. To dobra wiadomość dla producentów nad Wisłą.

Warto przeczytać!  Proces CZ dowodzi, że warto współpracować


Źródło