Poncyljusz: Jak uratować Kraba – usiąść do negocjacji z Koreańczykami, zdefiniować potrzeby, rozwinąć polski przemysł [OPINIA]
![Poncyljusz: Jak uratować Kraba – usiąść do negocjacji z Koreańczykami, zdefiniować potrzeby, rozwinąć polski przemysł [OPINIA]](https://oen.pl/wp-content/uploads/2023/02/krab-nedzynski-25.oqbh_-770x470.jpg)
![](https://oen.pl/wp-content/uploads/2023/02/Poncyljusz-Jak-uratowac-Kraba-usiasc-do-negocjacji-z-Koreanczykami.jpg)
Fot. Maciej Nędzyński/CO MON
Polskie Kraby doskonale sprawdzają się w warunkach bojowych? Niech więc walczą na Ukrainie, a Polska w tym czasie kupi podobny sprzęt w Korei. Tak mniej więcej brzmi motto decyzji zakupowych ministra obrony Mariusza Błaszczaka. W dodatku najwyraźniej konsultacje, testy, tryb przetargowy to coś czym ministerstwo nie zamierza sobie zawracać głowy. W końcu kto bogatemu zabroni. Tymczasem powinniśmy zrobić wszystko by nasz produkt miał szansę rozwoju i działać zgodnie z zasadą: rozwinąć, ulepszyć, sprzedawać – pisze Paweł Poncyljusz, poseł KO i członek Sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Wojna na Ukrainie – raport specjalny Defence24.pl
27 lipca 2022 r. MON poinformował o podpisaniu umowy ramowej na zakup koreańskiego uzbrojenia. Obok czołgów K2 i samolotów FA 50 zdecydowano o zakupie prawie 700 szt. armatohaubic K9. Ta ostatnia pozycja wzbudziła wielkie zdziwienie, ponieważ kilka lat wcześniej w HSW w Stalowej Woli uruchomiono produkcję armatohaubicy Krab, polskiej wersji swojej koreańskiej siostry. Obie konstrukcje są oparte na brytyjskiej AS90. W ramach pomocy wojskowej od czerwca 2022 r Polska przekazała Ukrainie trzy dywizjony AHS Krab.
Bardzo szybko walki na Ukrainie potwierdziły szczególne zalety polskich armatohaubic w stosunku do konstrukcji niemieckich i amerykańskich. Wydawało się, że polskie władze zdecydują o natychmiastowej rozbudowie fabryki w Stalowej Woli, a Kraby staną się hitem eksportowym z mocnymi referencjami w warunkach wojennych. Pomimo znakomitych rekomendacji jakie dają Krabowi żołnierze ukraińscy premier Błaszczak – bez żadnych konsultacji z Sejmem, bez żadnego trybu przetargowego (choćby porównania ofert), bez żadnych testów (AHS KRAB zanim został kupiony był testowany kilka lat) – zdecydował o zakupie armatohaubic K9 w Korei. Ogłoszono, że pierwsze dostawy 48 szt. nastąpią jeszcze w 2022 i 2023 r., a następne 600 szt. będzie częściowo dostarczone z Korei, a od 2026 r. zostanie uruchomiona produkcja w Polsce. Już w końcu sierpnia 2022 r. podpisano umowę wykonawczą na zakup 212 szt. K9 w latach 2022-2026 za kwotę 2,4 mld dol.
Kanibalizacja polskiego produktu
MON podejmował decyzje o zakupach w tak ekspresowym tempie, że trudno było uzyskać informacje o przyszłości polskiej konstrukcji. Tym bardziej, że produkcja tak dużej liczby K9 praktycznie „skanibalizuje” Kraba. Zaczęto nawet sygnalizować przeniesienie produkcji do Bumar Łabędy, tak aby w Stalowej Woli można było produkować K9 w wersji spolonizowanej. Bez odpowiedzi pozostały pytania w czym będzie lepsze koreańskie rozwiązanie od polskiego, czy HSW będzie mogło zastosować własne rozwiązania, jakie będą prawa licencyjne pozwalające na ewentualny eksport?
Wszystko wskazuje na to, że resort min. Błaszczaka pod oddaniu 54 szt. Krabów na Ukrainę – i przekierowaniu produkcji na dostawy dla Ukrainy, która zamówiła kolejnych 54 dział – zorientował się, że uzupełnienie stanów w oparciu o produkcję w HSW nie jest wcale takie proste z powodu małych zdolności produkcyjnych (12-18 szt rocznie). Zwiększenie produkcji w Stalowej Woli wymaga nie tylko rozbudowy zaplecza produkcyjnego, ale również pozyskania z zagranicy dodatkowej ilości kluczowych komponentów, których nie da się zamówić z dnia na dzień. Na odkuwki luf czeka się około 60 miesięcy, ponieważ zdolności produkcyjne tego typu komponentów zostały znacznie ograniczone w skali całego światowego przemysłu zbrojeniowego.
Fot. Piotr Miedziński/Defence24
Doświadczenia wojenne na Ukrainie pokazały skuteczność tego typu uzbrojenia, choć wojsko nie było to tego przekonane i stąd kilkanaście lat pracy nad wyprodukowaniem i wprowadzeniem Kraba na uzbrojenie Sił Zbrojnych RP. Tempo wdrażania tego sprzętu do polskiej armii było również spowalnianie brakiem wyszkolonej kadry i obsługi. W momencie przekazywania na Ukrainę polskich armatohaubic, część z nich nadal nie miała swoich załóg, ponieważ pełne szkolenie na nich trwa około 2-3 lat.
Od decyzji MON w 2016 r. o zakupie 96 szt. AHS Krab wraz z całą gamą wozów zaplecza trzeba było czekać aż sześć lat na kolejne zamówienie 48 szt. Prawdopodobnie i taka decyzja mogłaby nie zapaść gdyby nie publiczne oburzenie na decyzje zakupowe polskich władz i sugerowanie, że koreański wyrób jest lepszy od polskiego. Już w 2020 roku widać było, że produkt ze Stalowej Woli jest dopracowany i dobrze przyjęty przez artylerzystów. To był właściwy moment na złożenie zamówienia na kilkaset sztuk tego uzbrojenia. Jednak nikt w MON nie podjął decyzji o nowych zakupach Kraba, bo istniało przekonanie, że nowoczesny sprzęt wojskowy może pochodzić tylko od zagranicznych dostawców (będzie lepiej prezentował na defiladach?). Obecne kierownictwo MON nie było tak przenikliwe w swoich działaniach jak często próbuje to prezentować podczas konferencji prasowych.
Plan był, decyzji już nie
Już w 2017 r. w Strategicznym Przeglądzie Obronnym określono, że Polska potrzebuje ponad 500 szt. AHS Krab, ale nie podjęto wtedy żadnych nowych decyzji zakupowych, więc HSW nie miało jasnego sygnału do rozbudowy potencjału produkcyjnego. Jeszcze można było w 2020 r. zamówić tyle armatohaubic, ile dziś MON zamierza się kupić z Korei. Dzięki temu HSW obecnie produkowałoby rocznie 50 szt Krabów, które praktycznie nie posiadają żadnych ograniczeń licencyjnych. To pozwala je eksportować w każdy zakątek świata.
Przez wiele lat prac nad Krabem w Stalowej Woli udało się w nim umieścić kilka własnych rozwiązań, które stanowią przewagę nad konkurencyjnymi konstrukcjami. AHS Krab posiada polski system kierowania ogniem Topaz, który we współpracy z bezzałogowcem FlyEye (oba systemy produkowane w WB Group) potrafi bardzo precyzyjnie razić przeciwnika. Kolejnymi polskimi rozwiązaniami są zawieszenie i napędy wieży których próżno szukać w K9. Oczywiście ci, którzy chcieli podważyć zalety Kraba zaczęli podnosić kwestię automatu ładowania, który miał być już zastosowany w koreańskiej armatohaubicy. Tutaj również okazało się, że w obu przypadkach taki automat jest w trakcie opracowania, a K9 w wersji A1 ma podobne rozwiązanie co polski sprzęt. W półautomatycznym systemie ładowania na Ukrainie potrafią oddać 100 salw dziennie, więc pełna automatyzacja może bardzo szybko zużyć lufę i taki sprzęt będzie musiał być wycofywany do remontu.
Fot. Piotr Miedziński/Defence24
Kiedy w grudniu 2022 r. przybyły pierwsze sztuki koreańskiego uzbrojenia okazało się, że K9 nie posiadają kilku istotnych elementów, które są umieszczone w polskich Krabach. Prawdopodobnie zakupy w Korei były dokonywane w kompletnym chaosie i pośpiechu, co nie pozwoliło na testy porównawcze obu armatohaubic. Brak filtrowentylacji i specjalnego układu przeciwpożarowego świadczy o tym, że MON nie wiedział za bardzo do czego te elementy Kraba służą i jak są ważne w polskich warunkach.
Na początku lutego 2023 r. okazało się, że pierwsze 36 szt. K9 to produkcja z lat 2008-2010, a jedynie zmodernizowane do standardu K9A1 w latach 2021-2022. Czyli to oznacza, że Polska kupiła stary sprzęt, który pierwotnie był w jeszcze gorszym standardzie niż pierwsze Kraby dostarczona do wojska przed 2015 r. Można odnieść wrażenie, że w zakupach koreańskich armatohaubic chodziło o pozyskanie samych 52-kalibrowych luf, ale było to możliwe tylko w komplecie.
Gdzie popełniono błędy?
Mając świadomość, że ostanie lata rządów w MON nie są dobrym przykładem przenikliwości polityków PiS warto postawić pytanie – co należało zrobić w tych okolicznościach? Po pierwsze pochopne było wysyłanie na Ukrainę tak dużej ilości Krabów i jednocześnie nerwowe poszukiwanie pomysłu na uzupełnienie stanów polskiej armii. Przed przekazaniem należało sprawdzić moce produkcyjne HSW oraz możliwość pozyskania potrzebnych komponentów z zagranicy. Po drugie rozmowa z partnerami koreańskimi powinna się zacząć od zawiązania partnerskiej współpracy opartej na obustronnym uznaniu swoich kompetencji i rozwiązań, a nie ogłaszaniu zakupu kilkuset armatohaubic bez żadnej gwarancji transferu technologii do HSW.
Najpierw umowa przemysłowa, wymiana technologiami, wspólny produkt z jasno określonymi prawami eksportowymi. Dopiero wtedy powinny się odbyć negocjacje cenowe na zakup interwencyjny takiej ilości tego typu sprzętu, na który są obsady kadrowe. Znamienne są informacje, że załogi części Krabów przekazanych na Ukrainę, w obliczu braku jasnych informacji na jakim sprzęcie nadal będą służyć, zaczęły ulegać dekompletacji, ponieważ część żołnierzy składało wnioski o odejście z wojska.
![](https://oen.pl/wp-content/uploads/2023/02/1677337176_999_Poncyljusz-Jak-uratowac-Kraba-usiasc-do-negocjacji-z-Koreanczykami.jpg)
Fot. Jerzy Reszczyński/Defence24.pl
Nie jest też tajemnicą, że AHS Krab jest zależny od kilku komponentów importowanych z zagranicy. Chodzi o tysiąckonny silnik, który Korea produkuje na licencji MTU, drugim elementem jest skrzynia biegów Allison, a trzecim odkuwka lufy. Reszta części jest albo produkcji polskiej albo przy niewielkich nakładach może być polską technologią. I właśnie o tych kluczowych kwestiach należało rozmawiać z Koreańczykami. Jeśli Hanwha Defense chce zbudować swoje zdolności produkcyjne w kraju UE i NATO, to nieograniczony dostęp do kluczowych komponentów jest korzystny dla każdego z partnerów. MON nigdy nie powinien podważać wiarygodności AHS Krab i stawiać go jako polski produkt, który może podlegać ulepszaniu, a nie traktować jak zestarzałą konstrukcję, która ma ustąpić przed „nowoczesnym” K9. Liczba zamawianego sprzętu musi również uwzględniać zdolności szkoleniowe Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu, tak aby nie powtórzyła się sytuacja stojących armatohaubic w garażach bez przeszkolonych załóg.
Jeszcze nie jest za późno na korektę stanowiska i działań MON. Po pierwsze umowa na ponad 600 armatohaubic jest ramowa, co oznacza, że Polska może nadal negocjować warunki przekazania licencji na produkcję części komponentów. Nadal można uratować Kraba, aby jego żywot nie dobiegł końca w 2026 r. kiedy ma nastąpić produkcja K9 w wersji PL. Głównym założeniem dla AHS Krab powinna być zasada: rozwinąć, ulepszyć i sprzedawać!
Należy skorzystać jedynie z niektórych koreańskich rozwiązań, szczególnie, że to polskiej wersji jest bliżej do zastosowania najnowszych technologii w tego typu uzbrojeniu. HSW potrzebuje oddechu w samodzielnym wyborze kooperantów i decydowania, które zakłady w Polsce mają potencjał do współpracy. Warszawska centrala PGZ to tylko koszt i strata czasu na dyskusje z dyrektorami, którym brakuje potrzebnych kompetencji, co widać po opadaniu entuzjazmu inżynierów i menedżerów Hanwha Defense na wspólną produkcję z PGZ. Kluczowymi elementami do AHS Krab, których obecnie nie produkuje się w Polsce są silniki, skrzynie biegów, odkuwki luf oraz elementy układu jezdnego.
W ramach umów z Hanwha, MON powinien zakupić licencje tych komponentów i uruchomić ich produkcję w innych zakładach branży pancernej w naszym kraju. Takie rozwiązanie byłoby pożyteczne dla przyszłości innych zakładów produkcyjnych w ramach PGZ, które często nie mają dobrego pomysłu na kolejne lata działalności. Nie można zapominać o potrzebach serwisowych i remontowych dla docelowo największej floty takiego uzbrojenia w Europie. To oznacza, że w Polsce zostałyby pieniądze na zakup uzbrojenia, na naprawy przez kolejne 20-30 lat oraz korzyści z zatrudnienia tysięcy pracowników płacących podatki. Przy takiej ilości zakupionego sprzętu nasz kraj zasługuje na pełną samowystarczalność.
Potrzebna własna amunicja
Inną kwestią jest amunicja 155 mm potrzebna w potężnych ilościach w polskiej armii. Jeśli wziąć pod uwagę liczbę strzałów, jaką oddają Ukraińcy każdego dnia wojny, to zapotrzebowanie na około 3 miesiące to około 9000 szt. dla każdej armatohaubicy. Taka ilość wręcz nakazuje uruchomić własną produkcję. Niestety obecnie produkcja amunicji w Dezamet polega jedynie na integrowaniu poszczególnych elementów, które są importowane z zagranicy. MON ma pełną wiedzę, o tym procederze, co w krytycznym momencie i przy zwiększonym zapotrzebowaniu na amunicję spowoduje, że polskie armatohaubice staną na polu walki zupełnie bezużyteczne.
Właśnie w grudniu 2022 r. Polska kupiła, poprzez agencję NATO NSPA, w niemieckiej Rheimetall AG sporą ilość amunicji 155 mm za setki milionów euro, potwierdzając tym samym, że PGZ nie ma w tej kwestii niewiele do zaoferowania. W ramach współpracy Polska powinna pozyskać od Koreańczyków własne zdolności produkcyjne każdego elementu tej amunicji. Pozostaje jeszcze sprawa załóg do tak wielkiej liczby artylerii lufowej. Napływ tak dużej ilości sprzętu musi być skoordynowany z wyszkoleniem kilku tysięcy żołnierzy, bo nie po to polscy podatnicy zaciągają, na wiele lat, dług na zakup uzbrojenia, które ma stać w garażach przez kilka następnych lat.
![](https://oen.pl/wp-content/uploads/2023/02/1677337176_835_Poncyljusz-Jak-uratowac-Kraba-usiasc-do-negocjacji-z-Koreanczykami.jpg)
Fot. Ukrainian MoD
Dostawy sprzętu muszą być skorelowane z obsadą osobową, która może być kształcona w jednym Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu, nie mówiąc o tym, że nie każdy żołnierz kwalifikuje się do szkolenia z obsługi dość skomplikowanego urządzenia. Do tego należy uwzględnić zdolność pozyskania nowych rekrutów, co, jak na razie, nie idzie zbyt sprawnie. W 2022 r. obserwowaliśmy dwukrotnie większy odpływ ludzi z wojska, niż w poprzednich latach.
Ostatni dzwonek
Dziś jest ostatni moment wycofania się z błędnych decyzji MON, których skutki będą odczuwali nie tylko kolejni ministrowie obrony, ale również budżet państwa, nie mówiąc o straconej szansie na budowę nowoczesnego polskiego przemysłu obronnego. Wystarczy tylko usiąść do stołu negocjacyjnego ze stroną koreańską i na nowo zdefiniować potrzeby. Taka skala zamówień uzbrojenia musi mieć również istotny wpływ na rozwój gospodarczy naszego kraju, bo wydatki, które dziś ponosimy będą determinowały dziesiątki lat spłacania zadłużenia i rozwinięta gałąź tego przemysłu daje szansę na wpływu do budżetu państwa aby pokryć poniesione nakłady. Jeśli minister Błaszczak pozostawi swoje decyzje bez zmian to istnieje ryzyko, że w przyszłości te zobowiązania zablokują inne potrzebne programy obronne lub ograniczą ilość środków na inne wydatki budżetowe.
Paweł Poncyljusz – Poseł na Sejm RP IV, V, VI i VIII kadencji, KO, członek Komisji Obrony Narodowej