Poszedł do szpitala na prostą operację przegrody nosowej. Nie przeżył

-
Podczas zabiegu mężczyzna doznał wstrząsu i trafił na OIOM. Wkrótce zmarł -
Lekarz rezydent wprowadził rurkę do przełyku zamiast tchawicy. Kierująca zespołem lekarka nie sprawdziła, czy wszystkie czynności wykonano prawidłowo -
Oskarżonej lekarce może grozić do pięciu lat więzienia -
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onet
39-latek nieustannie chrapał przez sen, dlatego żona wysłała go do lekarza. Podczas konsultacji okazało się, że mężczyzna ma na tyle skrzywioną przegrodę nosową, że kwalifikuje się do zabiegu korekcyjnego. W kolejce do szpitala czekał dwa lata.
Dalszą część artykułu znajdziesz pod materiałem wideo.
Lekarze tłumaczyli, że cały zabieg potrwa ok. 20 minut. 39-latek miał spędzić w szpitalu dwa dni, a po dwóch tygodniach zwolnienia wrócić do pracy. Całość miała zostać przeprowadzona w znieczuleniu ogólnym. Jak ustalili dziennikarze programu „Interwencja”, odpowiadała za to anestezjolog — Anna G., która kierowała zespołem składającym się z rezydenta i pielęgniarki.
Jak mówi w rozmowie z dziennikarzami „Interwencji” żona 39-latka, Anna, po zabiegu podeszła do niej Anna G. i powiedziała, że mąż doznał wstrząsu, bo był uczulony na narkozę i był krótko niedotleniony, ale „wyjdzie z tego”. Po chwili do kobiety podszedł lekarz rezydent i przeprosił za komplikacje.
Lekarz rezydent — kto to jest?
Lekarz rezydent to medyk, który ma prawo wykonywania zawodu i praktykuje. Jednocześnie pod okiem mentora odbywa specjalizację zwieńczoną Lekarskim Egzaminem Końcowym. Średni wiek ukończenia rezydentury w Polsce to 37 lat.
Lekarka miała podczas zabiegu rozmawiać przez telefon
Okazało się, że podczas intubacji rezydent wprowadził rurkę nie do tchawicy, ale do przełyku. Jak czytamy w materiale „Interwencji”, kierująca zespołem lekarka nie sprawdziła, czy wszystkie czynności wykonano prawidłowo. Miała w tym czasie rozmawiać przez telefon. Źle zaintubowany pacjent trafił na OIOM, gdzie po kilku miesiącach zmarł.
Dyrekcja szpitala natychmiast zwolniła lekarkę, a o sprawie zawiadomiła prokuraturę. Anna G. została oskarżona o nieumyślne narażenie pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi jej do pięciu lat więzienia. Sprawą zajmuje się też lekarski samorząd. Polsat mimo prób nie uzyskał komentarza zainteresowanej.
***
Posłuchaj podcastu „Anatomia Śmierci”
– To jest niezwykła kazuistyka, kilkadziesiąt przypadków na świecie, dlatego nie należy się obawiać, że spotka nas czy naszych bliskich – mówi w podcaście „Anatomia Śmierci” Agnieszka Graczyk-Szuster, kardiolożka pracująca w Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego. A chodzi o tzw. syndrom Łazarza, gdy „zmarły” budzi się do życia.
Co to technicznie znaczy, że człowiek nie żyje? Kiedy może się okazać, że to był „fałszywy alarm”? I czy w Polsce możemy odetchnąć i nie obawiać się, że zostaniemy pochowani za życia? W zasadzie tak.
Treści z serwisu Medonet mają na celu polepszenie, a nie zastąpienie, kontaktu pomiędzy Użytkownikiem a jego lekarzem. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjno-edukacyjny. Przed zastosowaniem się do porad z zakresu wiedzy specjalistycznej, w szczególności medycznych, zawartych w Serwisie należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.