Świat

Pożary w północnym Izraelu podsycają żądania zaradzenia eskalacji stosunków z Hezbollahem

  • 4 czerwca, 2024
  • 3 min read
Pożary w północnym Izraelu podsycają żądania zaradzenia eskalacji stosunków z Hezbollahem


  • Autor, Lucy Williamson
  • Rola, Korespondent z Bliskiego Wschodu
  • Zgłaszanie od Granica Izrael-Liban

Rakiety Hezbollahu wywołały kilkudniowe pożary buszu w północnym Izraelu, zniszczone połacie rezerwatów leśnych, a 11 osób trafiło do szpitala z powodu zatrucia dymem.

Pół godziny drogi od granicy z Libanem zaczynają pojawiać się plamy spalonej ziemi, a kłęby szarego dymu wyznaczają trasę po obu stronach wzgórz.

Lokalni mieszkańcy w dużej mierze opuszczonych północnych społeczności Izraela od kilku tygodni walczą z rozproszonymi pożarami. Jeden z członków zespołu obrony cywilnej powiedział, że od tego czasu w okolicy miało miejsce 15–16 pożarów. Jednak wysokie temperatury w ciągu ostatnich kilku dni doprowadziły do ​​​​gwałtownego wzrostu.

W poniedziałek strażacy przez 20 godzin walczyli z pożarami wokół miasta Kiryat Shmona.

Pożary – które według zarządców lasów do tej pory strawiły 3500 akrów ziemi – podsycają nowe żądania, aby rząd Izraela podjął kroki w celu zakończenia eskalacji konfliktu z Hezbollahem na jego północnym froncie.

Mieszkańcy jednego z kibuców twierdzili, że ataki rakietowe Hezbollahu były „zdecydowanie” powiązane z działaniami Izraela w Gazie i że odkąd rozpoczęła się operacja naziemna izraelskiego wojska w mieście Rafah na południu Gazy, codziennie trzy lub cztery rakiety przelatują nad ich domami.

Dziesiątki tysięcy mieszkańców ewakuowanych z tego obszaru po atakach Hamasu na Izrael wciąż czeka na powrót do swoich domów. Jednak rządowe terminy zabezpieczenia tych obszarów ciągle się przesuwają.

Wielu z tych wysiedlonych mieszkańców postrzega zawieszenie broni w Gazie jako klucz do uspokojenia sytuacji na północy.

Jednak skrajnie prawicowy minister bezpieczeństwa Izraela Itamar Ben-Gvir odwiedzający dziś strażaków w pobliskim mieście Kiryat Shmona powiedział, że reakcją rządu na rakiety Hezbollahu powinna być wojna.

„Nie ma pokoju w Libanie, dopóki nasza ziemia jest celem” – powiedział.

Herzl Halevi, szef sztabu izraelskiej armii, również odwiedzający region, powiedział, że kraj „zbliża się do punktu, w którym konieczne będzie podjęcie decyzji”.

Powiedział, że Izraelskie Siły Obronne są „przygotowane i gotowe do przejścia do ofensywy”.

Rządowi zależało na powstrzymaniu tego konfliktu na swojej północnej granicy, mając świadomość, że Hezbollah jest lepiej wyszkolonym i lepiej wyposażonym wrogiem niż Hamas – i że walka tutaj byłaby zupełnie innym rodzajem wojny.

Jednak pożary umieściły ten miażdżący, zapomniany konflikt na pierwszych stronach krajowych gazet, a izraelski premier Benjamin Netanjahu znajduje się pod nową presją, by działać.

On i przywódca Hamasu Yahya Sinwar w Gazie znajdują się już w centrum delikatnych negocjacji w sprawie potencjalnego zawieszenia broni i umowy o wymianie zakładników w Gazie, do zaakceptowania której prezydent USA Joe Biden namawia obie strony.


Źródło