Biznes

Prezes Ryanaira: nadal nie chcemy latać z Radomia, nawet za darmo

  • 14 czerwca, 2023
  • 6 min read
Prezes Ryanaira: nadal nie chcemy latać z Radomia, nawet za darmo


Michael O’Leary, prezes Ryanair Group: Ale to nie stan drogi kołowania wstrzymuje rozwój Modlina, tylko brak zgody PPL na rozbudowę terminala i nowe stanowiska postojowe dla samolotów. Jesteśmy gotowi wyłożyć na to pieniądze. Polskie Porty Lotnicze ciągle mówią „nie”.

Te pieniądze dla Modlina nie zwiększają jego przepustowości. Inwestycję w terminal i stanowiska postojowe można zrealizować nawet w 12 miesięcy. Dziś w Modlinie mamy zbazowanych sześć samolotów, a wtedy będziemy mogli zwiększyć tę liczbę do 12. Ruch w Modlinie podwoi się z ponad 3 do 6 mln pasażerów rocznie. Oni nadal tego nie chcą.

Bo PPL od lat podnosi argument, że duże inwestycje w Modlin będą służyć wyłącznie Ryanairowi. A wy tam za jednego pasażera płacicie tylko 5 zł.

Mieliśmy interesującą dyskusję, bo PPL przed wyborami desperacko chce zwiększyć siatkę połączeń w Radomiu, a nikt stamtąd nie chce latać. I mówią, że w Radomiu możemy być zwolnieni z opłat. Ale my nadal nie chcemy latać z Radomia, nawet za darmo. Nasze stanowisko jest jasne: tylko jeśli PPL zgodzi się na rozbudowę terminala w Modlinie i pozwoli nam na wzrost, możemy otworzyć dla nich jakieś połączenia z Radomia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: „Lotniska nie mogą na nich zarabiać”. Ekspert o filozofii tanich linii lotniczych

Nadal negocjujecie nową umowę handlową z Modlinem. I znów kością niezgody są pieniądze. Czy Ryanair zgodzi się płacić za pasażera więcej niż obecne 5 zł?

Nie ma sensu rozmowy o wzroście kosztów w Modlinie, dopóki nie będzie tam ośmiu nowych bramek wyjściowych do samolotów. Jak lotnisko się rozbuduje, możemy o tym rozmawiać.

Mówił pan w ostrych słowach o Radomiu już wcześniej, gdy lotnisko było jeszcze zamknięte. PPL uważa, że teraz, gdy nowy port już działa, z czasem przekona do siebie nowych przewoźników.

Lotnisko w Radomiu nie „działa”, tylko „jest otwarte”, a to różnica. To pusty port lotniczy.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że odprawiło 10 tys. pasażerów, rejsy uruchomił LOT, teraz pojawiły się czartery, w tle są negocjacje z Wizz Airem. Nie można powiedzieć, że nie dzieje się zupełnie nic.

(śmiech) Błagam… Radom to droga i niepotrzebna inwestycja. Ludzie z zagranicy chcą przylecieć i odwiedzić Warszawę, Kraków, Gdańsk. Kto chce latać do Radomia? To w czasach słusznie minionych sowieckie władze centralne podejmowały decyzje, co i gdzie powstanie, nadawały temu narrację, a potem próbowały zmusić do korzystania z tej infrastruktury, by udowodnić sens jej istnienia.

Mazowsze i Polska nie potrzebują Radomia, tak jak nie potrzebują CPK. Potrzebują więcej przepustowości na Lotnisku Chopina i w Modlinie.

Wywołał pan temat CPK. Rządzący przekonują, że LOT potrzebuje nowego lotniska, bo w jego obecnym hubie wyczerpuje się przepustowość.

LOT buduje w nim swoją siatkę połączeń w oparciu o fale przylotowo-wylotowe.

Nie wierzy pan w ograniczenia przepustowości Lotniska Chopina?

Nie wierzę. Są sztuczne.

Faktem jest ograniczenie operacji na Lotnisku Chopina w godzinach nocnych, samoloty nie latają od 23.30 do 5.30. Z powodu ograniczeń hałasowych.

Restrykcje hałasowe to wierutna bzdura i dziś nie mają już żadnych podstaw. Latamy dziś samolotami, które generują o 80 proc. mniej hałasu niż 20 lat temu, a przepisy się nie zmieniają.

Jak można sztucznie ograniczać lotnisko w stolicy kraju bez rozpoznania, że samoloty generują dziś znacznie mniej hałasu, uciążliwość dla mieszkańców jest niższa? Chodzi tylko o to, by ratować narodowego przewoźnika-bankruta.

W ubiegłym roku LOT pochwalił się pierwszym zyskiem po pandemii, dostał też pomoc publiczną.

Nie ma powodu, by chronić LOT. Nie przetrwa następnych 10-20 lat i skończy przejęty przez Lufthansę albo i tak będzie zasilał huby we Frankfurcie i Monachium. Polska potrzebuje lepszej strategii i może ją stworzyć z Ryanairem. Odblokujcie przepustowość Lotniska Chopina, przestańcie ograniczać Modlin i pozwólcie nam rosnąć.

Chciałby pan, żeby jak na Węgrzech to tania linia była „narodowym przewoźnikiem” Polaków?

Już jest. W ubiegłym roku Ryanair zanotował w Polsce 13,3 mln pasażerów, a LOT – 8 mln.

Już słyszę, jak wasi przeciwnicy odpowiadają: i co z tego, skoro w Modlinie macie 3 mln pasażerów rocznie, a lotnisko nadal nie zarabia.

I myślę, że w tę pułapkę wpadną.

A może od Modlina, ale i od Radomia, nie powinniśmy oczekiwać zysku. Nie traktować tego jako miary sukcesu lotniska?

Bo to nie jest miara sukcesu. W przypadku takich lotnisk jest nią wielkość ruchu, a nie zyski. Te wypracowuje się z parkingów, sklepów, restauracji, Duty Free… Opłata za pasażera to coś dodatkowego, taka wisienka na torcie.

Znam też inny pogląd. Taki, że lotniska regionalne, zdominowane przez tanich przewoźników, mają ograniczone możliwości, by zwiększać przychody pozalotnicze. Inna struktura ruchu – pasażer nie po to kupuje tani bilet, żeby zostawiać dużo pieniędzy na lotnisku i przebywa na nim krócej niż ten transferowy.

Ale to kolejna bzdura. Duże lotniska, na które latamy, takie jak Londyn-Stansted czy Mediolan-Bergamo rosną dynamicznie, odprawiają po 15-20 mln pasażerów rocznie. To więcej niż Lotnisko Chopina. One naprawdę zarabiają na wielkich parkingach, handlu i usługach. Są imperiami handlowymi.

Pasażer, który lata tanio, też wydaje pieniądze. Zresztą Ryanair otwiera wiele tras do Wielkiej Brytanii, która – przypominam – nie należy już do Unii Europejskiej, więc obowiązuje Duty Free. I lotniska mogą takie sklepy otwierać. Bo uważam, że jedyną korzyścią z bezsensownego brexitu jest właśnie powrót Duty Free.

Druga część rozmowy z Michaelem O’Leary’m w money.pl w najbliższy weekend.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.


Źródło