Prezydent chce, by to Mateusz Morawiecki był premierem. Słono zapłacimy
– Po spokojnej analizie i przeprowadzonych konsultacjach postanowiłem powierzyć misję sformowania rządu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Tym samym zdecydowałem o kontynuowaniu dobrej tradycji parlamentarnej, zgodnie z którą to zwycięskie ugrupowanie jako pierwsze otrzymuje szansę utworzenia rządu – ogłosił w orędziu prezydent Andrzej Duda. Co to oznacza? Kluczowe są daty.
Sprytny trik prezydenta. Dzięki niemu w rządzie Morawieckiego mogą liczyć na dwie odprawy. Haczyk w przepisach
Kiedy prezydent desygnuje premiera? Ma na to sporo czasu
13 listopada odbędzie się posiedzenie Sejmu.
Zgodnie z art. 154. ust. 1 Konstytucji RP prezydent powołuje premiera wraz z rządem w ciągu 14 dni od pierwszego posiedzenia Sejmu lub od przyjęcia dymisji poprzedniej Rady Ministrów. Następnie odbiera przysięgę od członków nowego rządu.
Potem w ciągu 14 dni premier przedstawia Sejmowi exposé i składa wniosek o udzielenie wotum zaufania. Sejm udziela go lub nie. Obecnie rząd PiS nie ma większości.
Pytanie, czy Andrzej Duda wykorzysta cały swój czas (14 dni) na powołanie premiera? O tym będą informować prezydent i minister Małgorzata Paprocka. Zwłoka oczywiście jest na rękę Morawieckiego.
– Myślę, że to będzie zrobione bardzo sprawnie. Nie ma takiego planu i zamierzenia, by sztucznie cokolwiek przeciągać – stwierdził szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek we wtorek w Polsat News.
Morawiecki chce obsadzić jeszcze ten jeden fotel. W tle wielkie pieniądze
PiS będzie rządzić do Bożego Narodzenia?
Morawiecki dostanie więc dwa tygodnie na to, by przygotować plan działania swojego nowego rządu i przedstawić go Sejmowi. Nie wiadomo, czy zasiądą w nim nowi ministrowie, czy też dotychczasowi. Jeśli gabinet Morawieckiego uzyska wotum zaufania w Sejmie – na co arytmetyka sejmowa nie wskazuje na ten moment – będzie rządzić dalej.
Jeśli nie, wtedy trzeba czekać kolejne dwa tygodnie na to, aż posłowie sami wybiorą premiera i wskazanych przez niego ministrów. W tym drugim kroku szefem rządu miałby zostać Donald Tusk i dopiero powołanie jego gabinetu, może ostatecznie zakończyć władzę Morawieckiego i jego ludzi.
Realnie może to nastąpić przed Świętami Bożego Narodzenia. Widać więc, że na tricku prezydenta politycy PiS mogą dostawać dodatkowo nawet przez miesiąc swoje pensje. O jakie pieniądze chodzi? Pensja premiera to 20 tys. 500 zł brutto (bez dodatku za staż), wicepremier zarabia 18 tys. 300 zł brutto (nie wiadomo, ilu wicepremierów Morawiecki chce mieć). Płaca ministra to 17 tys. 700 zł brutto. Utrzymanie rządu PiS o miesiąc dłużej – pod uwagę bierzemy tylko premiera, wicepremiera i 26 ministrów – będzie nas kosztować ponad 500 tys. zł. O miesiąc dłużej będą mogli korzystać ze służbowych limuzyn, a także korzystać z ochrony Służby Ochrony Państwa.