Protesty w Bangladeszu: Sąd Najwyższy unieważnia większość kwot zatrudnienia po gwałtownych zamieszkach
- Autor, BBC Bangla, Ethirajan Anbarasan i Tom McArthur
- Rola, BBC News, Dhaka i Londyn
-
Najwyższy sąd Bangladeszu zniósł większość limitów na stanowiska rządowe, które wywołały gwałtowne zamieszki w całym kraju, w wyniku których zginęło ponad 100 osób.
Jedna trzecia stanowisk w sektorze publicznym była zarezerwowana dla rodzin weteranów wojny o niepodległość od Pakistanu w 1971 r.
Teraz jednak sąd orzekł, że tylko 5% ról może być zarezerwowane dla krewnych weteranów.
Minister prawa Anisul Huq powiedział, że przyjął wyrok z zadowoleniem. Nie jest jasne, jak zareagują protestujący, ponieważ co najmniej jeden lider studencki wezwał do kontynuowania demonstracji.
Shah Manjurul Haque, prawnik reprezentujący petentów domagających się utrzymania kwot, nazwał decyzję Sądu Najwyższego „historyczną” i zaapelował o spokój.
„Niech wszyscy zaakceptują ten werdykt” – powiedział na konferencji prasowej, dodając, że „studenci powinni wrócić do domów” i apelując do „stron trzecich”, aby nie „łowić ryb w mętnych wodach” sporu.
Jednakże rzecznik jednej z grup studenckich, jak podaje agencja AFP, stwierdził, że protesty będą kontynuowane.
„Cieszymy się z wyroku Sądu Najwyższego” – powiedział AFP rzecznik Students Against Discrimination. „Ale nie odwołamy protestów, dopóki rząd nie wyda nakazu odzwierciedlającego nasze żądania”.
Niektórzy przywódcy protestów zostali podobno aresztowani. Inni domagają się sprawiedliwości dla zabitych w starciach.
Ulice stolicy Dhaki są puste, ponieważ drugi dzień obowiązuje godzina policyjna, jednak sporadyczne starcia trwały nawet po orzeczeniu Sądu Najwyższego.
Wiadomo, że zginęło około 115 osób, ale lokalne media podają znacznie wyższą liczbę ofiar. Tylko w piątek zginęło co najmniej 50 osób.
Orzeczenie Sądu Najwyższego stanowi, że 93% stanowisk w sektorze publicznym powinno być obsadzanych na podstawie kwalifikacji, pozostawiając 5% miejsc dla członków rodzin weteranów wojny o niepodległość.
Pozostałe 2% zarezerwowane jest dla osób należących do mniejszości etnicznych i niepełnosprawnych.
System kwotowy, zniesiony w 2018 r. przez rząd premier Sheikh Hasiny, został przywrócony w zeszłym miesiącu przez sąd niższej instancji, co wywołało protesty.
Przemoc i zabójstwa stanowią poważne wyzwanie dla autorytetu pani Hasiny, która sprawuje władzę od 2009 r.
Koordynatorzy protestów twierdzą, że policja i studenckie skrzydło rządzącej Awami League – znanej jako Bangladesh Chhatra League – stosowały brutalną siłę wobec pokojowych demonstrantów. Rząd temu zaprzecza.
Władze zatrzymały wiele osób. Rodzina Nahida Islama, jednego z koordynatorów ruchu reformy kwot, twierdzi, że policja zostawiła go z zawiązanymi oczami na ulicy w Dhace o północy.
Jego ojciec, Badrul Islam, powiedział BBC Bangla, że jego syn przebywa obecnie w szpitalu i jest torturowany „psychicznie i fizycznie”.
Policja nie skomentowała sprawy.
Zamieszki doprowadziły również do podpaleń budynków rządowych, posterunków kontrolnych policji i systemu metra stolicy, który według ministra spraw wewnętrznych został wyłączony z użytku. Spalone pojazdy można zobaczyć w większości dzielnic Dhaki.
Doszło do starć w innych częściach kraju, a władzom nie udało się jeszcze schwytać żadnego z 800 więźniów, którzy zbiegli z więzienia w pobliżu Dhaki.
Analityk Kamal Ahmed z Wielkiej Brytanii powiedział BBC, że wprowadzony ponownie system kwot zatrudnienia został wykorzystany przez rządzącą partię Awami League.
„System kwotowy był niczym innym, jak sposobem rządzącej Ligi Awami na nagradzanie swoich zwolenników i podstępem mającym na celu umocnienie wpływów partii w przyszłej administracji” – powiedział.
Jak dodał, protesty, które nastąpiły, charakteryzowały się „bezprecedensową intensywnością” i rozprzestrzeniły się na „znacznie szerszy ruch społeczny” na tle oskarżeń o korupcję, brak odpowiedzialności i rosnący koszt utrzymania.
Jednak w wywiadzie dla programu Newshour stacji BBC minister prawa Anisul Huq zaprzeczył, jakoby system kwotowy przynosił korzyści Lidze Awami.
„Powiedziałbym, że tak naprawdę 95% członków partii rządzącej to albo bojownicy o wolność, albo zwolennicy bojowników o wolność. Zupełnie naturalne jest, że na tym skorzystają” – powiedział.
Zaprzeczył również, jakoby pani Hasina traciła kontrolę nad Bangladeszem.
„W takim przypadku zobaczylibyście masową populację kraju, która zbuntowałaby się. W rzeczywistości poparli rząd w tym zamieszaniu i powiedzieli, że tak, rząd powinien działać, aby położyć kres przemocy” – powiedział.
Winą za powszechną przemoc obarczył opozycję polityczną kraju, a nie protestujących studentów.
Bangladesz jest jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata, jednak ten wzrost nie przekłada się na liczbę miejsc pracy dla absolwentów uniwersytetów.
Szacunki sugerują, że około 18 milionów młodych Bangladeszczyków szuka pracy. Absolwenci uniwersytetów mają wyższy wskaźnik bezrobocia niż ich mniej wykształceni rówieśnicy.
Starcia i demonstracje w Wielkiej Brytanii i USA
Napięcia w Bangladeszu stały się również przyczyną demonstracji przed Białym Domem w Waszyngtonie, w których uczestniczyli głównie studenci z Bangladeszu studiujący w tym kraju.
Na Times Square w Nowym Jorku odbyły się demonstracje, podczas których uczestnicy nieśli transparenty z żądaniem sprawiedliwości dla studentów zabitych w Bangladeszu w ciągu ostatnich kilku dni.
Do zamieszek doszło również w czwartek wieczorem we wschodnim Londynie, gdzie doszło do starć grup zwolenników i przeciwników rządu.
Policja poinformowała o natknięciu się na dwie duże grupy mężczyzn walczących na tle większej demonstracji liczącej kilkaset osób w Whitechapel, gdzie mieszka duża populacja Bangladeszu.
Następnie w policjantów poczęto rzucać przedmiotami, raniąc dwie osoby i uszkadzając samochody.