Filmy

Przechwytuje notatkę z ich historii dla Dreamy Note

  • 25 maja, 2024
  • 7 min read
Przechwytuje notatkę z ich historii dla Dreamy Note


To konwencjonalny portret, który naprawdę przyciąga Beach Boys, ukazując ich historię na archiwalnych zdjęciach i krytycznych głosach, które rzucają światło na ich magię.

Kiedy siadasz do oglądania filmu dokumentalnego o Beach Boys, wiesz, czego chcesz: zanurzyć się w Kalifornii, śniąc o początkach popularności grupy w surfingu, w beztroskim pięknie piosenek takich jak „I Get Around” i „Help Me Rhonda” oraz opowieść o tym, jak Brian Wilson zaczął wymyślać sposób na przekształcenie piosenek popowych w miniaturowe symfonie. Chcesz zanurzyć się w nagraniu „Pet Sounds”, w rywalizacji Beach Boys z Beatlesami, w wykolejonym arcydziele, jakim było „Smile” oraz w tym, jak psychiczne i emocjonalne problemy Briana zaczęły rozdzielać jego i grupę . Chcesz wiedzieć, jak pozostali Beach Boys, złapani na pustyni, znaleźli sposób na ponowne zjednoczenie grupy, choć było prawie tak, jakby stali się inną grupą. Chcesz zobaczyć sagę Beach Boys opowiedzianą w całej jej wzniosłości i kruchości, od Los Angeles po „Holland”, od Van Dyke Parks po Manson, od „God Only Knows” po „Kokomo”.

„The Beach Boys”, którego współreżyserią są Frank Marshall (który stworzył kamień milowy w dokumencie muzycznym „The Bee Gees: How Can You Mend a Broken Heart” w 2020 r.) i Thom Zimny ​​(który wyreżyserował około tysiąca teledysków Springsteena), spełnia wszystkie z tego ładnie. Zastanawiałem się, jak dokładnie film zamierza zmieścić ogromną karierę Beach Boys w godzinę i 53 minuty. Ale na swój bezwstydnie konwencjonalny i przyjazny fanom sposób, zapewnia to wysmakowaną klarowność i widowiskowość. Chwila za chwilą dostaje Chłopcy na plaży.

Istnieją fantastyczne fotografie archiwalne, niewidziane dotychczas, które dają nam intymny wgląd w to, kim byli Beach Boys jako jednostki (wewnętrzna słodycz dzikiego dziecka Dennisa Wilsona, wewnętrzna wytrzymałość nadwrażliwego Briana). I choć większość ich historii jest tak znana, że ​​stanowi już praktycznie mitologię, Marshall i Zimny ​​nie dają się tym zwieść. „The Beach Boys” kręcili z otwartymi oczami, jakby nigdy więcej nie powstał o nich film (mimo że powstało wiele filmów dokumentalnych i poruszająca biografia „Love & Mercy”). W rezultacie powstał film, który młody człowiek, który nic nie wie o Beach Boysach, może uznać za fascynujący, a ultrafan taki jak ja może nadal uważać go za niezwykle satysfakcjonujący, ponieważ film ma dociekliwy temperament. Opiera się na wymownych szczegółach, anegdotach i spostrzeżeniach, których wcześniej nie słyszałeś.

Warto przeczytać!  Rady Jona Wattsa na temat praktycznych efektów Spider-Mana spotykają się z krytyką fanów

Nigdy nie wiedziałem na przykład, że Brian jako nastolatek miał taką obsesję na punkcie Four Freshman, że usiadł przy fortepianie, aby ustalić precyzyjną aranżację oszałamiających harmonii jazzu i big-bandu 20 utworów tej grupy. piosenek, a proces ten, jak sam mówi, „był całą moją edukacją harmoniczną”. Wiedziałem, że „Pet Sounds”, jeden z najwspanialszych albumów, jakie kiedykolwiek powstały, był rozdzierającą serce komercyjną porażką, ale nie wiedziałem, że Capitol Records nie było tak entuzjastycznie nastawione do albumu, że nie włożyło w to żadnego wysiłku promocyjnego. (Gdyby firma bardziej w to wierzyła, kto wie, co by się stało? Historia muzyki mogłaby potoczyć się inaczej.)

Nie wiedziałem, że Beach Boys mieli wystąpić w sobotni wieczór na Monterey Pop Festival, ale odpadli, niemal piętnując relikt nowej ery rocka. Nie wiedziałem, że Murry Wilson, ojciec braci Wilson, menadżer Svengali i wszechobecny mikrokrytyk, kochający/obelżywy, postanowił zarobić, sprzedając katalog piosenek Beach Boys… za 700 000 dolarów. (Dzisiaj byłoby to z łatwością warte pół miliarda.) Pośród chwytliwych, ale bezsensownych albumów Beach Boys z lat 70. nie zauważyłem, jak za zmieniające paradygmat podwójne album z największymi hitami z 1974 r. „Endless Summer” był. Pamiętam, kiedy to wyszło, ale dokument pokazuje, że w rzeczywistości był to oryginalny musical z szafy grającej, album, który na nowo skonfigurował majestat Beach Boys na nową erę.

Mimo wszystko najlepszą rzeczą w „The Beach Boys” jest to, że faktycznie ukazuje grupę przez ostry i wyrafinowany krytyczny obiektyw. Jestem więcej niż zdolny do oglądania filmów dokumentalnych o muzyce pop, które są trochę zbyt wyolbrzymione, jak na swoje własne dobro, jak „Billie Eilish: The World’s a Little Blurry” lub „Coldplay: A Head Full of Dreams” lub „ZZ Top : That Little Ol’ Band from Texas”, „Pink: All I Know So Far” lub „The Greatest Night in Pop”. Ale odnotowano też, że narzekam, że zbyt wiele z tych filmów jest obecnie pomijanych każdy perspektywa krytyczna – i nie mam przez to na myśli tylko dostrzegania porażek artysty. Mam na myśli uzupełnienie żarliwym i wnikliwym komentarzem tego, co czyni je wspaniałymi.

Warto przeczytać!  Co to jest „film klasy B”?

„The Beach Boys” mogą pochwalić się zapadającymi w pamięć głosami krytycznymi, takimi jak Don Was, producent muzyczny, który 30 lat temu wyreżyserował świetny dokument o muzyce Briana Wilsona („I Just Was not Made for These Times”), czy Josh Kun, historyk kultury który wspaniale artykułuje wzloty i upadki w dyskografii Beach Boys. Film zagłębia się w brzmienie i znaczenie ich harmonii: sposób, w jaki zaczęli razem śpiewać jako dzieci, ich głosy zlały się w genetyczną jedność (byli to trzej bracia Wilson, ich kuzyn Mike Love i ich przyjaciel Al Jardine). . W filmie udzielane są obszerne wywiady z Love i Jardine (pojawia się Brian, ale reprezentują go głównie starsze klipy z wywiadami) i, jak wspomina Jardine: „Byliśmy jak notatki na klawiaturze”. To brzmi jak banał, ale nie jest w nim przesada. Wszyscy śpiewali jak jeden.

Muzyk Lindsey Buckingham krystalizuje szczególną symbiozę, jaka istniała między Beach Boys i Beatlesami. Obie grupy są zwykle przedstawiane jako próbujące przewyższyć się nawzajem, ale Buckingham zauważa, że ​​w rzeczywistości połączyły się w szerszym dążeniu do przedefiniowania muzyki pop. Pierwotnym bóstwem Briana był Phil Spector, którego bezpośredni wpływ można usłyszeć w „Don’t Worry Baby”, ale to „Rubber Soul” zmienił grę.

Warto przeczytać!  Dakota Fanning w debiucie Shyamalana w Ishana Night

Brian usłyszał to jako album koncepcyjny, połączony dźwiękiem i tematem. Już wtedy wiedział, że właśnie tam chce iść. Istnieje dobra historia o tym, jak Bruce Johnston, który dołączył do grupy w 1966 roku, próbował w niedofinansowany sposób rozgłosić informację o „Pet Sounds” w Anglii. Derek Taylor, który był publicystą Beatlesów, a teraz wykonuje tę pracę dla Beach Boys (to on wpadł na pomysł mema „Brian is a genius”), zaprosił Johnstona do apartamentu hotelowego, gdzie Czekali na niego John Lennon i Paul McCartney „ubrani w edwardiańskie garnitury”, a wszystko po to, aby usłyszeć „Pet Sounds”. Przesłuchali go kilka razy i weszli do studia, aby nagrać „Sgt. Pieprz.”

„The Beach Boys” ukazuje chwałę Briana współpracującego z Wrecking Crew nad „Pet Sounds” w sposób, w jaki „Smile” wyrósł poza niego (w filmie należało wspomnieć, że ukończona wersja „Smile” wydana w 2004 roku była transcendentnym potwierdzenie wizji Briana) i drażniąca jakość albumów, które nagrali później. Jeśli posłuchasz najlepszych piosenek z tych albumów, takich jak „Feel Flows” i „Forever”, dowiesz się, jak inni Beach Boys nauczyli się komponować w stylu Briana. Jednak nikt nie potrafił tak dobrze zaaranżować pieśni w trzech astralnych wymiarach.

Nawet Brian po pewnym czasie nie mógł już tego robić. Jeśli posłuchasz piosenki takiej jak „Darlin’” kończącej film (widzimy występ Beach Boys przed 400 000 ludzi w Waszyngtonie 4 lipca 1980 r.), ma w sobie magię Briana, ale magia została sprowadzona na ziemię. Nie unosi cię już do stratosfery. Pod koniec lat 70. Beach Boys stali się pierwszymi nostalgicznymi gwiazdami popu. Surfowali według własnej legendy. Z drugiej strony, mówiąc o Beach Boys, prawdopodobnie powinniśmy być podejrzliwi w stosunku do słowa takiego jak nostalgia, gdy tak naprawdę mamy na myśli ponadczasowość.


Źródło