Świat

Przed ukraińską kontrofensywą Rosjanie się rozplątują

  • 6 czerwca, 2023
  • 8 min read
Przed ukraińską kontrofensywą Rosjanie się rozplątują


Coś niezwykłego wydarzyło się w Moskwie 30 maja: w biały dzień miasto zostało zaatakowane przez rój dronów – od pięciu do 25 lub więcej, w zależności od rosyjskiego źródła. Nie był to symboliczny gest, jak pojedynczy, mały dron, który uderzył w maszt na szczycie kremlowskiego pałacu, w którym znajduje się biuro prezydenta Rosji Władimira Putina, ale kilka uderzeń w różnych częściach stolicy. Żaden z dronów nie eksplodował – jako Kommiersant zgłoszono, że były przeznaczone do nieokreślonych celów, ale spadły na budynki mieszkalne po zestrzeleniu lub zablokowaniu elektronicznym. To był pierwszy raz, kiedy Moskwa została dotknięta atakiem lotniczym od czasu zbombardowania jej przez niemiecką Luftwaffe w 1941 roku.

Coś niezwykłego wydarzyło się w Moskwie 30 maja: w biały dzień miasto zostało zaatakowane przez rój dronów – od pięciu do 25 lub więcej, w zależności od rosyjskiego źródła. Nie był to symboliczny gest, jak pojedynczy, mały dron, który uderzył w maszt na szczycie kremlowskiego pałacu, w którym znajduje się biuro prezydenta Rosji Władimira Putina, ale kilka uderzeń w różnych częściach stolicy. Żaden z dronów nie eksplodował – jako Kommiersant zgłoszono, że były przeznaczone do nieokreślonych celów, ale spadły na budynki mieszkalne po zestrzeleniu lub zablokowaniu elektronicznym. To był pierwszy raz, kiedy Moskwa została dotknięta atakiem lotniczym od czasu zbombardowania jej przez niemiecką Luftwaffe w 1941 roku.

Na nieszczęście dla Rosjan był to dopiero pierwszy upokarzający incydent w długim tygodniu wypełnionym wieloma innymi. Następnego dnia atak prawie zniknął z nagłówków rosyjskich mediów państwowych, a Moskwa zachowywała się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Mieszkańcy narzekali na nieprawidłowe działanie aplikacji taksówkarskich, ponieważ usługi GPS zostały wyłączone, aby zdezorientować dalsze roje dronów. Lokalne serwisy informacyjne szybko przeszły do ​​recenzji ostatnich restauracji na dachu, a kilku zjadliwych komentatorów pytało, czy gromadzenie się na najwyższym piętrze czyni cię jeszcze łatwiejszym celem.

Potem stało się to jeszcze bardziej niepokojące z rosyjskiej perspektywy – i wręcz dziwaczne. Dwie grupy nazywające się Rosyjskim Legionem Wolności i Rosyjskim Korpusem Ochotniczym – i twierdzące, że składają się z Rosjan walczących o wyzwolenie Rosji spod reżimu Putina – przekroczyły granicę z północnej Ukrainy do rosyjskiego regionu Biełgorod. W kilku miejscach wzdłuż granicy bojownicy napotkali słaby opór i zajęli wioski, ponieważ większość jednostek armii rosyjskiej dawno temu opuściła północne obszary przygraniczne na rzecz wschodniej i południowej Ukrainy. Tam większość rosyjskiej armii – lub to, co z niej zostało – czeka teraz na główne uderzenie oczekiwanej przez Ukrainę kontrofensywy.

Warto przeczytać!  Coraz więcej Demokratów ostrzega Bidena przed tym, jak Izrael przeprowadza atak w Gazie

Jedna z rzekomo rosyjskich milicji na krótko zajęła przygraniczną wioskę, schwytała kilku rosyjskich poborowych i zaprosiła gubernatora Biełgorodu Wiaczesława Gładkowa na wymianę jeńców. Co zaskakujące, zgodził się, ale potem nie zastosował się. Szebekino, rosyjskie miasto położone około 5 mil od granicy, liczące przed wojną prawie 40 000 mieszkańców, zostało otoczone kordonem i pospiesznie ewakuowane, a miejscowi gorzko narzekają na obojętność Moskwy na ich los.

Kijów zuchwale twierdzi, że nie ma kontroli nad rosyjską partyzantką, co odzwierciedla twierdzenia samej Rosji dotyczące grup uzbrojonych mężczyzn, którzy przejęli ukraiński Donbas wiosną 2014 roku. Aby dodać obrazę, ukraińscy użytkownicy Twittera natychmiast ogłosili „Biłhorodzka Republika Ludowa” – używając ukraińskiej pisowni dla Biełgorodu. Niektórzy żartowali, że ponad 100 procent rosyjskich mieszkańców regionu już głosowało w referendum za utworzeniem republiki, parodiując utworzenie przez Rosję dwóch nielegalnych marionetkowych państw w Donbasie. Ukraińscy hakerzy włamali się do kilku lokalnych sieci i wyemitowali fałszywe ogłoszenie słabo udanego Putina, zapowiadające ewakuację, mobilizację wojskową i wprowadzenie stanu wojennego w Biełgorodzie i innych rosyjskich regionach przygranicznych. W międzyczasie obie grupy bojowników opublikowały strumień filmów pokazujących ich w Rosji i obiecujących Rosjanom, że zostaną wyzwoleni od putinistów.

W połączeniu z moskiewskim atakiem dronów jest teraz jasne, że rosyjska wojna wróciła do domu, a siły rosyjskie najwyraźniej nie są w stanie okupować Ukrainy i jednocześnie bronić Rosji. Incydenty mają miejsce w czasie wzmożonego niepokoju Rosji, ponieważ jej ofensywa w Donbasie utknęła w martwym punkcie, a Ukraina rozpoczęła serię sondujących ataków na wschodzie i południu, jednocześnie ostrzeliwując rosyjskie cele za liniami przy użyciu nowych zachodnich pocisków o większym zasięgu. Ukraińcy nasilili również ataki dronami na rafinerie ropy naftowej, lotniska i inne krytyczne miejsca w głębi Rosji.

Warto przeczytać!  Obietnica zwiększenia środków na przystosowanie domów osób niepełnosprawnych odłożona na półkę

A Rosjanie wydają się być w rozsypce. Dowód A to oszałamiająca eskalacja gorzkiego konfliktu między szefem Grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem a rosyjskim Ministerstwem Obrony. W niedzielę Prigożyn opublikował wideo przedstawiające podpułkownika armii rosyjskiej – dowódcę 72. brygady zmechanizowanej we wschodniej Ukrainie – który został schwytany i przesłuchany przez najemników Wagnera. Przed kamerą dowódca przyznaje się do tego, że rozkazał swoim żołnierzom strzelać do jednostki Wagnera. Rosjanie strzelają do siebie, prywatni najemnicy chwytają wysokiego rangą oficera armii własnego kraju – to wszystko zaczyna przypominać rozpadające się państwo.

Nawet jeśli moskiewskie ataki dronów i transgraniczne wtargnięcia nie mają większego wpływu na ogólny przebieg wojny, ich psychologiczny wpływ na Rosję jest druzgocący. Nastroje w propagandowych talk-show w telewizji państwowej, które zwykle oscylują między wesoło patriotycznymi a całkowicie ludobójczymi, ostatnio przechylają się w stronę defetyzmu. NA Własna prawdacodzienny talk show w kontrolowanym przez Kreml NTV, redaktor naczelny RT Margarita Simonyan przywołał widmo roku 1917, kiedy Cesarska Armia Rosyjska została rozgromiona przez Niemców i Austriaków podczas I wojny światowej, żołnierze zbuntowali się i reżim upadł. 1 czerwca na forum publicznym prominentny członek parlamentu partii Putina Jedna Rosja, Konstantin Zatulin, z niezwykłą szczerością wyraził wątpliwości co do przebiegu wojny, nazywając jej cele „nierealistycznymi”. Jego partia natychmiast ogłosiła, że ​​bada jego uwagi pod kątem możliwego potępienia.

W obliczu paniki niektórzy członkowie rosyjskiej skrajnej nacjonalistycznej prawicy nie zadowalają się już obrzucaniem wściekłymi obelgami ministra obrony Siergieja Szojgu, szefa sztabu generalnego Walerija Gierasimowa i innych najwyższych dowódców. Teraz zaczęli bezpośrednio atakować Putina za jego rzekome niezdecydowanie. Igor „Striełkow” Girkin, były najemnik związany z rosyjskimi służbami bezpieczeństwa, skazany zaocznie za zbrodnie wojenne przez holenderski sąd, codziennie kpi z Putina za jego brak przywództwa przed ponad 800-tysięczną publicznością telegramu subskrybentów kanału. Klub Angry Patriots, bojowa grupa ultranacjonalistyczna, której współzałożycielem jest Girkin, jest podobno objęty dochodzeniem w sprawie „dyskredytowania wojska” na mocy ustawy wprowadzonej w marcu 2022 r. w celu uciszenia i zakazania wszelkich pozostałych niezależnych głosów. Rosyjskie władze są w kropce: jeśli nie postawią przed sądem najgłośniejszych krytyków rosyjskiego przywództwa, będzie to postrzegane jako słabość i może utorować drogę do dalszego niefiltrowanego niezadowolenia. Ale jeśli to zrobią, ryzykują dalszy gniew prawicowych nacjonalistów, którzy są bardziej zaangażowani w wojnę niż sam Kreml. Dzieje się to w czasie, gdy organizacje paramilitarne, takie jak Wagner, są już w przedłużającym się konflikcie z innymi frakcjami wojskowymi i otwarcie przeciwstawiają się najwyższemu dowództwu Rosji.

Warto przeczytać!  Najlepszy kandydat na prezydenta Gwatemali zdyskwalifikowany przed wyścigiem | Wiadomości wyborcze

Gdzie jest Putin, gdy Rosjanie się rozwiązują? W dniu ataku moskiewskiego drona najpierw zamilkł. Nie wygłosił apelu alarmowego do narodu, a jedynie wspomniał o ataku znacznie później w ciągu dnia w pospiesznie zainscenizowanym wywiadzie na marginesie konwencji przemysłów kreatywnych, w której uczestniczył. Zgodnie z formą spędził prawie siedem minut, roztargniony tyradami o starciach cywilizacyjnych, wtargnięciu NATO i swoich zwykłych zirytowaniach, tylko krótko wspominając o rzeczywistym ataku drona, chwaląc wysiłki moskiewskiej obrony powietrznej, by go odeprzeć. Następnego dnia, gdy mieszkańcy obwodu biełgorodskiego na próżno czekali, aż przywódca narodu ukoi ich panikę, Putin bełkotał w odpowiedzi na pytania dotyczące jego wzorców snu i rosyjskiego Świętego Mikołaja podczas wirtualnego spotkania z rodzinami. Ani on, ani rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow – znienawidzony przez prowojennych zelotów za swoje wykręty – nie skomentowali merytorycznie żadnego z najważniejszych wydarzeń tygodnia na linii frontu.

W narracji Putina o wojnie, której Rosjanom nie wolno wywoływać wojny, nie ma miejsca na niepowodzenia. Ta narracja nigdy nie uwzględniała możliwości trwającej tak długo wojny, powrotu Ukrainy do ofensywy, dronów atakujących Moskwę i rosyjskich bojowników twierdzących, że wyzwolili rosyjskie terytorium. W bezprecedensowym kryzysie stworzonym przez samego Putina jego uścisk wydaje się słabnąć.




Źródło