Świat

Putin, Xi Jinping i Kim Dzong Un grożą noworocznymi żałosnymi kryzysami przywództwa na Zachodzie, co oznacza, że ​​rok 2024 może stać się rokiem despotów

  • 2 stycznia, 2024
  • 8 min read
Putin, Xi Jinping i Kim Dzong Un grożą noworocznymi żałosnymi kryzysami przywództwa na Zachodzie, co oznacza, że ​​rok 2024 może stać się rokiem despotów




Witamy w Roku Wyborów. W 2024 r. do urn pójdzie około czterech miliardów ludzi – mniej więcej połowa światowej populacji – od Indii po Meksyk, od Ameryki po Rosję, od Pakistanu po Parlament Europejski i w wielu miejscach pomiędzy.

Jesteśmy niemal pewni, że w kochanym starym Blighty odbędą się także wybory powszechne. Pocieszające byłoby uznanie nadchodzącego roku za wielkie Święto Demokracji: pocieszające, ale błędne.

Chociaż głosowania odbędą się w ponad 60 krajach, rok 2024 najprawdopodobniej będzie rokiem kryzysu demokracji, która jest w większym niebezpieczeństwie niż kiedykolwiek od czasów zimnej wojny, a może nawet od lat 30. XX wieku. Nie jest to wcale Rok Demokracji, istnieje jednak poważniejsze niebezpieczeństwo, że okaże się Rokiem Despotów.

Po pierwsze, część wyborów zaplanowanych na 2024 rok nie będzie ani wolna, ani uczciwa. Kto może wątpić, że prezydent Władimir Putin zostanie przywrócony do władzy na Kremlu, niezależnie od tego, co naprawdę myślą rosyjscy wyborcy?

Indyjska demokracja jest teraz skalana przez brzydki nacjonalizm hinduski, promowany przez premiera Narendrę Modiego, który jest prawie pewien, że zostanie wybrany ponownie i prawdopodobnie stanie się jeszcze bardziej autorytarny – i jeszcze bardziej prorosyjski. Wydaje się, że w Pakistanie nie ma znaczenia, jak ludzie głosują, wojsko i służby wywiadowcze w jakiś sposób zachowują kontrolę.

ANDREW NEIL: W swoim noworocznym przesłaniu Putin zapewnił, że Rosja „nigdy nie wycofa się” z Ukrainy

Niektóre wyniki wyborów mogą sprawić, że świat będzie mniej bezpieczny dla demokracji. Jeśli Donald Trump powróci do Białego Domu w listopadzie – co są prawdopodobne według wszystkich sondaży – jaka nadzieja dla Ukrainy? Odciąłby amerykańską pomoc wojskową i zmusiłby prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do wystąpienia o pokój dla przegranych. Putin grał twardo i łapał tyle, ile mógł.

Nawet bez drugiej prezydentury Trumpa apetyt Ameryki na wspieranie Ukrainy słabnie: pakiet pomocy wojskowej o wartości 60 miliardów dolarów utknął w impasie w Kongresie dzięki machinacjom republikańskich izolacjonistów. Nie tylko Ukraina ma powody, aby bać się Trumpa. Jego ugruntowana niechęć do NATO osłabi i podważy, a może nawet zniszczy kluczowy sojusz wojskowy, który zapewnia bezpieczeństwo Europie, w tym Wielkiej Brytanii.

Warto przeczytać!  Egipcjanie udają się do urn podczas wyborów w cieniu wojny w Gazie

Narażanie NATO na niebezpieczeństwo przy jednoczesnym naleganiu, aby Kijów przekazał Putinowi ogromne połacie Ukrainy, ożywiłoby rosyjski rewanżyzm i działałoby jak włócznia w serce europejskiej demokracji. Trudno o tym myśleć.

Parlament Europejski ma niewielkie lub żadne znaczenie geopolityczne. Jednak perspektywa zwrotu w prawicę w tegorocznych wyborach byłaby zwykle postrzegana jako zachęcające usztywnienie kręgosłupa bloku, jeśli chodzi o wydatki na obronę i bardziej zdecydowane podejście do rosyjskiego ekspansjonizmu.

Jednak nowa europejska populistyczna prawica, która po czerwcowych wyborach mogłaby stanowić największe ugrupowanie polityczne w parlamencie, jest przygnębiająco życzliwa wobec Kremla. Wiele czołowych osobistości we Francji, Włoszech, Niemczech i gdzie indziej zadowala się papugowaniem putinowskich argumentów i występowaniem w roli apologetów dyktatora.

W ten sposób demokracja europejska jest zagrożona dalszemu osłabianiu przez powstanie Nowej Prawicy i dalszemu ośmielaniu Rosji. Despoci z pewnością rozpoczęli rok, jakby nadszedł ich czas.

W swoim noworocznym przesłaniu Putin zapewnił, że Rosja „nigdy nie wycofa się” z Ukrainy. To więcej niż bzdura. Ukrainie brakuje rakiet i artylerii, aby zniszczyć rosyjskie fortyfikacje na linii frontu. Rzeczywiście, Rosja ma obecnie przewagę artyleryjską pięć do jednego i dlatego Zełenski musi raczej wzmocnić obronę własnej linii frontu, niż przygotowywać się do nowej ofensywy.

ANDREW NEIL: Prezydent Chin Xi Jinping również pobrzękuje szablami, zaostrzając retorykę przeciwko Tajwanowi

Prezydent Chin Xi Jinping również pobrzękuje szabelką, zaostrzając retorykę przeciwko Tajwanowi, którego „ponowne zjednoczenie” z Chinami, w razie potrzeby siłą, jego zdaniem jest „historyczną nieuniknieniem”. Demokratyczny Tajwan głosuje 13 stycznia.

W sondażach prowadzą obecnie siły polityczne, które najbardziej zawzięcie przeciwstawiają się zagrożeniom Chin dla niepodległości Tajwanu. Jeśli utworzą kolejny rząd, Xi uzna to za prowokację. Podejrzewam jednak, że zanim cokolwiek zrobi, zaczeka na wynik wyborów w USA.

Warto przeczytać!  Dlaczego Izrael jest tak podzielony w sprawie reformy sądownictwa Netanjahu?

W końcu, jeśli Trump America później zrezygnuje ze swoich zobowiązań wobec Ukrainy, jaką wagę przywiązalibyście do jego obietnic złożonych Tajwanowi?

Nawet dyktator Korei Północnej, śmieszny i tępy Kim Dzong Un, włącza się w ten czyn, grożąc w tym tygodniu „całkowitym unicestwieniem” Ameryki i ostrzegając, że wojna może „wybuchnąć w każdej chwili na Półwyspie Koreańskim”.

Jego groźby wobec Ameryki są oczywiście farsowe, ale jego zdolność do powodowania regionalnego chaosu jest aż nazbyt realna. Nawet gdy jego ludzie cierpią z powodu nędzy i głodu, on wydaje więcej na sprzęt wojskowy XXI wieku, w tym satelity szpiegowskie, broń nuklearną, rakiety i drony.

Iran już pokazuje, ile niepokoju może wyrządzić demokracjom dyktatura. Po uwolnieniu Hamasu, swoich zastępczych sił, na Izrael 7 października, Izrael ugrzązł teraz w wyniszczającej i niepopularnej na całym świecie wojnie na wyniszczenie w Gazie.

W tym samym czasie inni irańscy pełnomocnicy przeprowadziły ataki na niskim szczeblu na bazy amerykańskie w Syrii, podczas gdy jeszcze inni pełnomocnicy, jemeńscy Houthi, zagrażają obecnie kluczowym szlakom żeglugowym na południowym krańcu Morza Czerwonego. Zachodnie marynarki wojenne, w tym Królewska Marynarka Wojenna, reagują, ale powoli i bez wymaganej skali siły.

ANDREW NEIL: Dyktator Korei Północnej, śmieszny i tępy Kim Dzong Un, wkracza w ten czyn, grożąc w tym tygodniu „całkowitą anihilacją” Ameryki

Rzeczywiście, podczas gdy dyktatorzy dumnie się prezentują, grożą, a w zbyt wielu miejscach decydują, demokracje reagują przygnębiająco wolno i, co najgorsze, są pozbawione niezbędnego przywództwa. Prezydent Joe Biden i europejscy sojusznicy Ameryki dobrze zareagowali na inwazję Rosji na Ukrainę w 2022 r. Jednak obecnie mają trudności z utrzymaniem swojego wsparcia.

Chwiejny, słaby prezydent USA nie jest w stanie zjednoczyć światowych demokracji. On jedynie pociesza dyktatorów. Prawdopodobną alternatywą dla niego byłoby sprzedanie Ukrainy – a być może także dużej części Europy. Rzadko kiedy amerykańska polityka oferowała tak małą nadzieję na globalne przywództwo i kierunek.

Europejczycy nie są lepsi. Są bardziej skłonni pouczać Izrael na temat Gazy, niż przeciwstawiać się Iranowi. Pomimo wielokrotnych ostrzeżeń o niebezpieczeństwach czyhających w ich sąsiedztwie, nadal wydają absurdalnie małe kwoty na obronę, nie mając prawie żadnej możliwości skierowania mocy nawet do pobliskich punktów zapalnych.

Warto przeczytać!  Dwa składy paliwa płoną po atakach dronów w 9 regionach Rosji

Ani prezydent Emmanuel Macron z Francji, ani kanclerz Olaf Scholz z Niemiec nie mają siły woli ani kapitału politycznego, aby wyprowadzić Europę z tego bagna. W Rishi Sunaku Wielką Brytanią rządzi geopolityczny nowicjusz niechętny zwiększaniu naszych wydatków na obronność powyżej 2 proc. PKB (w czasie zimnej wojny było to 5 proc.).

Wybory w tym roku i w latach następnych nie przyniosą wytchnienia. Trump byłby jeszcze gorszy niż Biden w obronie demokracji. Keir Starmer jest jeszcze większym nowicjuszem w sprawach zagranicznych niż pan Sunak. Marine Le Pen, której poprzednie kampanie były finansowane przez przyjazne Kremlowi banki, jest faworytką do następcy Macrona na stanowisku prezydenta Francji.

Ktokolwiek zastąpi Scholza w Niemczech, prawdopodobnie stanie na czele kolejnej słabej koalicji i gospodarki znajdującej się w fazie sekularnego upadku.

Można tu dostrzec ponure echa lat trzydziestych XX wieku, kiedy upadające demokracje pod rządami niezbyt imponujących przywódców zbyt często pozwalały dyktatorom postawić na swoim, co pociągało za sobą straszne konsekwencje, których odwrócenie wymagało wojny światowej.

Nie twierdzę, że już tam jesteśmy. Nie lekceważę też zdolności demokracji do zjednoczenia się w ostatecznym rozrachunku, jak to miało miejsce za Churchilla i Roosevelta w latach 1940/41. Nie jestem jednak na tyle dalekowzroczny, aby wśród potencjalnych przywódców jutra wskazać Churchilla lub Roosevelta. Dlatego obawiam się, że w 2024 r. i później sytuacja się pogorszy, zanim demokracje w końcu odkryją kręgosłup niezbędny do przeciwstawienia się dyktaturze.

Zrobiliśmy to już wcześniej i zrobimy to ponownie. Ale do tego czasu będziemy nadal żyć w epoce autokratów, niezależnie od liczby wyborów na świecie.


Źródło