Rozrywka

Recenzja albumu „Everything I Thought It Was” Justina Timberlake’a

  • 15 marca, 2024
  • 6 min read
Recenzja albumu „Everything I Thought It Was” Justina Timberlake’a


Jeszcze przed erą streamingu Justin Timberlake rozumiał fundamentalne znaczenie przyciągającego uwagę utworu otwierającego. Uroczym wstępem Pharrella Williamsa „Señorita” rozpoczęła swój solowy debiut Usprawiedliwiony. „FutureSex / LoveSound” – utwór tytułowy z jego drugiego wydawnictwa, przepełniony zmysłową tęsknotą i techno-R&B. A kiedy wrócił z Doświadczenie 20/20 siedem lat później „Pusher Love Girl” stanowiło ośmiominutowe otwarcie utworu muzyka równie zainteresowanego – i zdolnego – uwieść kochanka, który jest tłumem. Ale jeśli „hejterzy powiedzą, że to fałszywe” – izmy… Człowiek z lasu otwierający utwór „Filthy” był pierwszą oznaką utraty fabuły i charyzmy, następnie „Memphis” – pierwszy utwór z szóstego studyjnego albumu Timberlake’a Wszystko, co myślałem, że byłowzywa do zorganizowania grupy poszukiwawczej.

Minimalistyczna produkcja pułapek jest funkcjonalnie przenośna, wykorzystując zniekształcenia, aby stworzyć wrażenie przewijania taśmy, gdy Timberlake cofa się w czasie. Jako młodszy mężczyzna wraca nie do eleganckiego baru koktajlowego, tętniącego życiem klubu czy zapierających dech w piersiach barów z tych wczesnych albumów, ale do swojego rodzinnego miasta w Tennessee. Po trzech minutach rozmyślań o presji i wczesnych obietnicach sławy – pieniądzach, samochodach i alkoholu, które płynęły do ​​niego jako panującego księcia popu – Timberlake zaczyna rapować. „Byłem o wiele za daleko od świata, a mimo to broniłem swojego miasta” – pluje, rozpoczynając głęboko dezorientującą przemianę. „Rozdawałam za dużo pieniędzy na mleko, za dużo kotków, tyłków i cycków”.

Nie da się nie zauważyć, jak wstrząsający jest ten monolog. To ten sam mężczyzna, który przywrócił seksowność i w jakiś sposób dodał Timbalanda „Carry Out” – piosenkę, która w zasadzie porównuje ciało kobiety do nocnego biegu do Burger Kinga, z zabawną dumą. Trzeba przyznać, że porównywanie kariery muzycznej dwudziestokilkuletniego Timberlake’a z czterdziestoletnim wydaje się bezproduktywne i niemal niesprawiedliwe — istnieją pewne wyżyny, które po prostu nie są już w jego zasięgu w stale zmieniającym się krajobrazie popu, który kiedyś zdominował. Ale pod wieloma względami Wszystko, co myślałem, że było błaga swoich odbiorców, aby właśnie to zrobili. To celowa gra nostalgiczna, która czasami żyje przeszłością na przekór.

Warto przeczytać!  „IF” Johna Krasińskiego podbija kasę swoim debiutem za 35 milionów dolarów

„Grałem to dla ludzi wokół mnie. Mówią: „Och, to brzmi jak wszystko, z czego cię znamy”” – powiedział niedawno Apple Music 43-letni Timberlake. „Tego rodzaju sformułowanie, w taki czy inny sposób, wisiało w powietrzu. Pomyślałem sobie, że niektóre piosenki są bardziej introspekcyjne, a inne bardziej przypominają to, z czego ludzie mnie znają”. Aby wypełnić obie te przestrzenie, album zawiera 18 utworów, rzekomo zredukowanych ze 100, choć mógłby zmieścić się w pięciu lub sześciu utworach, zaczynając od „Memphis”. To pozostawiłoby „Fuckin’ Up the Disco”, hołd dla jego własnego „Let the Groove Get In”, jako utwór otwierający album – punkt wyjścia, który wskazuje na to, co naprawdę działa na albumie, w porównaniu do miejsc, w których jest on całkowicie spada płasko.

Pełna sekcja dęta towarzysząca „Fuckin’ Up the Disco” pomaga Timberlake’owi otrząsnąć się z nerwów, jakie mógł czuć, wracając ze swoim pierwszym albumem od sześciu lat. „Szukasz uwielbienia, kochanie, cóż, hej, mam płaszcz” – żartuje. „Mam teraz na sobie Gucci Crocs, ale możemy ślizgać się jak sandały. Pozwól, że przerzucę cię jak próbkę. Jego występ ma w sobie lekkość, która powraca w „Infinity Sex”, kolejnej podróży napędzanej funkami, która odzwierciedla styl Michaela Jacksona Poza ścianą z takim samym szacunkiem, jaki Bruno Mars i Anderson .Paak dzielili się z duszą lat 70. na debiucie Silk Sonic. A kiedy włącza intensywność za pomocą „Technicolor”, wszystkie siedem minut podkreśla najlepsze fragmenty Doświadczenie 20/20: szczera tęsknota, znakomite aranżacje instrumentalne i szeroka produkcja wokalna.

Warto przeczytać!  Książę Harry wypija kieliszki tequili z Colbertem, ekspert określa trasę medialną Royal jako „destrukcyjny cyrk”

Powtarza się to w „Drown”, perkusyjnym singlu, który próbuje oddać tę samą zamyśloną melancholię, co „Cry Me a River”, tyle że bez tabloidowego dramatu. „Liar” z gościnnym udziałem Fireboy DML może uchodzić za dodatek do NSYNC Nieskrępowany w sposób, który sprawia, że ​​„Paradise” – będący właściwie albumem poświęconym boysbandowi – sprawia wrażenie chaotycznego. Być może jest to świadectwo oznaczeń NSYNC na projekcie boysbandu, piosenka brzmi tak, jakby z łatwością mogła ją wykonać One Direction lub Jonas Brothers – ale w tym tempie podobnie jak banalne, głębokie utwory „Love Is War” i „Favorite Drug”. Nawet Maroon 5 wyprzedził go w „What Lovers Do”. Tymczasem w „Selfish” i „Alone” naśladują odpowiednio Nicka Jonasa i Shawna Mendesa, którzy z różnym skutkiem oddawali swoje najlepsze wrażenia z Timberlake. A w „Play” – jak na ironię – JT daje z siebie wszystko, Prince.

Trendy

„Jego zabawa Justin – to tak FutureSex/LoveSounds ale nic zbyt ciężkiego, po prostu damy ci to, czego od nas oczekujesz” – powiedział Timbaland Różnorodność w zeszłym roku o albumie. Producent pojawia się tylko w pięciu utworach na płycie, których współproducentami są przede wszystkim Timberlake z Danją, Louisem Bellem i Cirkutem. Tworzenie albumu opartego na tym, czego według ciebie chce ktoś inny od ciebie, samo w sobie przynosi efekt przeciwny do zamierzonego w procesie twórczym, ale słuchanie, jak wyciąga strony ze swojego podręcznika, jest równie mylące. Skoro „Mirrors” i „Until the End of Time” już ustawiły poprzeczkę dla ballad, to z czego mamy zrobić? „Conditions”, który zamyka album? Przynajmniej ta nowa partia piosenek wkomponuje się w setlistę nadchodzącej trasy Timberlake’a płynniej niż cokolwiek innego na Człowiek z lasu kiedykolwiek udało się.

Warto przeczytać!  Audytor z Los Angeles bada przycinanie drzew w NBCUniversal podczas strajku – The Hollywood Reporter

Timberlake powiedział niedawno o tym Apple Music Wszystko, co myślałem, że było to jego „najlepsze dzieło” w historii. To nie jest. Zostało to faktycznie obalone już w pierwszej piosence. Ale prawie każdy utwór na płycie mający bezpośrednie podobieństwo do innych momentów w jego dyskografii wydaje się przypominać o tym w samą porę. Kiedy pojawiła się krytyka z mocą wsteczną dotycząca sposobu, w jaki Timberlake rozkwitł kosztem otaczających go kobiet, jak Rolling Stone’aBrittany Spanos napisała niedawno: „doprowadziło to nawet do rewizjonizmu w historii, a wielu z nich otwarcie twierdziło, że jego kariera zawsze była przeciętna, a nawet tkwiła w martwym punkcie znacznie dłużej, niż jest to w rzeczywistości prawdą”. Timberlake’a można nazwać wieloma rzeczami, ale nigdy nie jest to przeciętny wykonawca czy nieistotna postać w historii popu. Ma na swoim koncie nie tylko hity, które to potwierdzają, ale teraz ma także cały album piosenki, które sprawiają wrażenie Strony B, aby w ironiczny sposób uzasadnić swoją niegdyś złoconą wielkość.


Źródło