Filmy

Recenzja „Bad Boys: Ride or Die”: Smith i Lawrence powracają

  • 4 czerwca, 2024
  • 5 min read
Recenzja „Bad Boys: Ride or Die”: Smith i Lawrence powracają


„Bad Boys: Ride or Die”, czwarta część komediowego serialu akcji Willa Smitha i Martina Lawrence’a, opowiada o walce o odkupienie zszarganego dziedzictwa.

Nie, nie ten. Reputacja Conrada Howarda (Joe Pantoliano), ukochanego kapitana detektywów Mike’a (Smith) i Marcusa (Lawrence), została pośmiertnie zszargana. Po swojej śmierci Conrad zostaje wrobiony w informatora meksykańskiego kartelu narkotykowego, aby ukryć bardziej złowrogą korupcję. Nasi detektywi postanowili oczyścić jego imię.

Oczywiście, prawdziwe przywrócenie obrazu to, co się tutaj dzieje, jest dla Smitha. „Ride or Die” był w fazie rozwoju w 2022 roku, kiedy Smith wszedł na scenę Oscara i uderzył Chrisa Rocka. Film został chwilowo wstrzymany. Rozważano opcje. Jednak film „Bad Boys for Life” z 2020 r. zarobił ogromne 424,6 miliona dolarów, zanim pandemia zamknęła kina. Co zrobisz?

W rezultacie powstał pierwszy film, jaki Smith nakręcił w tamtej epoce, określanej mianem Post Slap. Oto on, z powrotem na siedzeniu kierowcy i latający po nabrzeżu Miami z Lawrence’em na strzelbie. To znaczy: Smith wrócił w swoim żywiole.

„Ride or Die”, którego premiera odbędzie się w czwartek w kinach, jest próbą udawania, że ​​po drodze nie było żadnych wybojów. Co więcej, „Bad Boys”, który ukaże się 29 lat po pierwowzorze, bardzo chciałby zachowywać się tak, jakby nic się nie zmieniło nie tylko przez ostatnie dwa lata, ale przez poprzednie trzy dekady.

Warto przeczytać!  Blake Lively i Ryan Reynolds mówią o współpracy przy swoich projektach

W „Ride or Die” pojawiają się pewne oznaki starzenia. Marcus ma atak serca na parkiecie, a Mike cierpi na ataki paniki. Ale z wyjątkiem jednego lub dwóch dronów, jest to film, który przypomina lata 90. Jerry Bruckheimer nadal jest producentem, podczas gdy oryginalny reżyser Michael Bay, podobnie jak w przypadku poprzedniego, usunął się na bok na rzecz Adila El Arbiego i Bilalla Fallaha. (Bay powraca w epizodycznej roli). Jednak „Ride or Die”, którego akcja rozgrywa się na tle nocnych klubów w Miami i kryjówek pełzających aligatory, w dużej mierze trzyma się starej formuły kumpla-policjanta, z wszystkimi niezbędnymi eksplozjami i powolnymi pościgami samochodowymi. .

Tak jak poprzednio, kluczem jest komiczna chemia i ujmująca więź między Smithem i Lawrence’em. I tak naprawdę, o ile reakcja na „Ride or Die” z pewnością zostanie potraktowana jako referendum w sprawie ponownie skalibrowanej siły przyciągania Smitha, o tyle Lawrence jest MVP tych filmów. To jego maniakalna, komiczna energia ich napędza. W tym momencie schemat może być trochę przestarzały, ale nikt nie jest w stanie wygłosić zdania w stylu „Chitty Chitty Bang Bang!” w strzelaninie z takim samym rozmachem. „Ride or Die”, napisany przez Chrisa Bremnera i Willa Bealla, wie, jak priorytetowo traktować tworzenie odpowiednich sytuacji dla Lawrence’a. Po ataku serca Marcus budzi się z nową radością życia i ryzykownym poczuciem niezwyciężoności.

Warto przeczytać!  10 nadchodzących filmów i programów telewizyjnych Star Wars, na które naprawdę czekam, ranking

To samo można było kiedyś powiedzieć o kuloodpornym ekranie Smitha. Tutaj Smith wydaje się nieco mniej pewny siebie niż kiedyś; te ataki paniki wciąż powracają do Mike’a. Smith gra także bardziej prostego człowieka w stosunku do Lawrence’a. Jeśli policzek spowodował ponowną ocenę Smitha jako gwiazdy filmowej, „Ride or Die” jest rodzajem pojazdu szytego na miarę, który przypomina, że ​​w ciągu ostatnich kilku dekad nie było wielu lepszych amerykańskich gwiazd kina akcji.

Nic z tego nie wystarczy, aby podnieść „Ride or Die” poza rysowanie po numerach lub zapobiec nieuniknionemu powiązaniu filmu z Klapsem – między innymi dlatego, że film osiąga punkt kulminacyjny, gdy Marcus uderza Mike’a otwartą dłonią. Ale duet reżyserski Adil i Bilall utrzymuje tempo na tyle szybko, aby nie rozwodzić się zbytnio nad absurdalnymi szczegółami – na przykład Mike, jak ujawniono w ostatnim filmie, jest ojcem uwięzionego zabójcy z kartelu o imieniu Armando (Jacob Scipio). , tym razem wybitna postać. A głupota jest raczej cechą niż błędem w filmach takich jak „Bad Boys”.

Warto przeczytać!  Problemy ze kasą, ponieważ ani jeden film nie zarobił w weekend otwarcia 100 milionów dolarów

W rezultacie przestajesz zadawać sobie pytanie, dlaczego Smith i Lawrence wciąż kręcą filmy „Bad Boys”, zamiast zastanawiać się, dlaczego tak łatwe do oglądania platformy z gwiazdami filmowymi już nie istnieją. Tego lata powróci także „Gliniarz z Beverly Hills” z Eddiem Murphym, co będzie kolejnym przypomnieniem, że – poza filmami takimi jak „Szybcy i wściekli” – przemysł filmowy od lat nie produkował niczego podobnego do tych gości. W końcu Will Smith może nigdzie się nie wybierać.

„Bad Boys: Ride or Die”, wydany przez Columbia Pictures, otrzymał od stowarzyszenia Motion Picture Association ocenę R za „silną przemoc, język i pewne odniesienia do seksu”. Czas trwania: 115 minut. Dwie i pół gwiazdki na cztery.




Źródło