Rozrywka

Recenzja: Eddie Vedder i Pearl Jam wrzucili inny bieg w Seattle Night 2

  • 31 maja, 2024
  • 6 min read
Recenzja: Eddie Vedder i Pearl Jam wrzucili inny bieg w Seattle Night 2


Recenzja koncertu

Są momenty, kiedy artyści całkowicie poddają się piosence. Podobnie jak połączenie pamięci mięśniowej i medytacji, umysł może swobodnie tańczyć z wewnętrznym płomieniem, który popycha go przede wszystkim do zostania artystami, ufając, że ciało będzie wiedziało, co robić.

Brzmi banalnie, ale najlepsze występy często pochodzą z tego miejsca.

W tym, który uznał za „historyczny dzień”, Eddie Vedder spędził większość czwartkowego koncertu kończącego trasę koncertową, operując z tego samolotu – jego wewnętrzny płomień rozpalił się jak ognisko, a wyprzedana publiczność Climate Pledge Arena ogrzała się blaskiem.

Melizmatyczne rozkwity władcy vibrato migotały jak smugi komety w hymnie „Jeremy”, jednym z najmroczniejszych hitów w historii współczesnego rocka, który wybuchł w czwartek jako radosna supernowa. Z pozornie nieświadomą precyzją Vedder uderzał zaskakującymi górnymi cięciami, a jego głos rósł w nieoczekiwanych sylabach, po czym przeleciał przez nierówny most pod koniec.

Podobnie jak miało to miejsce w przypadku Home Shows Pearl Jam w 2018 r. oraz, w mniejszym stopniu, solowych występów Veddera w Hala Benaroya w 2022 roku i 2023, frontman wydawał się luźniejszy i bardziej porywczy podczas drugiego z dwóch koncertów Pearl Jam w Seattle, niezależnie od tego, czy była to dodatkowa noc we własnym łóżku, czy czerwone wino spłynęło nieco łagodniej, czy też wstrząs czwartkowych nagłówków gazet.

W każdym razie Night 2 Eddie i zespół, któremu towarzyszył na żywo długoletni kolega z trasy Boom Gaspar na klawiszach i czołowy gracz użytkowy Josh Klinghoffer, jeszcze bardziej zaostrzyli atmosferę takimi piosenkami jak „Waiting for Stevie”, zanim Vedder wygłosił żarliwe przemówienie na temat podziałów politycznych dzień, w którym Donald Trump został pierwszym prezydentem USA skazanym za przestępstwo.

Warto przeczytać!  Anna Wintour, lat 73, bierze udział w rozdaniu nagród Tony Awards 2023 z elegancką córką Bee Shaffer, lat 35

„Myślałem o tym pewnego wieczoru, żeby się rozejrzeć i zobaczyć was wszystkich, i zobaczyć ten tłum, nasze miasto, naszą okolicę, nasze miasto” – powiedział Vedder. „Mijamy się w samochodach, zawożąc dzieci do szkoły, jadąc do sklepu spożywczego. Jesteśmy w samochodzie obok ciebie. … Podczas tego rodzaju nocy naszą wspólną cechą jest muzyka, ale każdego dnia naszą wspólną cechą jest życie. … Posiadanie możliwości i mikrofonu do komunikowania się to nie dar, to odpowiedzialność, a my chcielibyśmy za jego pomocą powiedzieć: „do cholery, jesteśmy podzieleni”. A nie powinniśmy. Nie powinniśmy. Przy całym tym chaosie musimy zjednoczyć się pośród całego chaosu. To podstępne. Nie możemy do tego dopuścić i nie powinniśmy dać się wykorzystać zdesperowanemu politykowi – żadnemu politykowi”.

Choć jego słowa nie nakreślały bezpośrednio linii politycznych, w lewicowym Seattle spotkały się z jeszcze głośniejszym aplauzem niż owacja na stojąco, którą lokalni indie rockowcy Deep Sea Diver otrzymali wcześniej podczas kolejnego wysublimowanego setu otwierającego. Cokolwiek załoga Pearl Jam zrobiła w tym tygodniu pod tym historycznym dachem, aby zapewnić najlepiej brzmiące występy w młodej historii areny, zostaw notatkę w garderobie dla przybyszów z miasta, co?

Znani ze swoich setlist do shake ’em upów Pearl Jam po raz kolejny oparł program wokół materiału „Dark Matter”, a nowy materiał stanowił nieco ponad jedną trzecią setu trwającego mniej więcej dwie i pół godziny. („Alive” był jedynym powtórzonym klasykiem z wtorku.)

Warto przeczytać!  James Beard Awards 2023: Relacja na żywo w Chicago

Najbardziej oszałamiająca niespodzianka nastąpiła po krótkiej przerwie w secie, kiedy Vedder powrócił, aby nagrać akustyczną wersję Johnny’ego Casha do utworu „Hurt” Nine Inch Nails. Subtelny mężczyzna w czerni mówi: „Noszę tę koronę ciernieZmiany w tekście brzmiały jak nieoczekiwany ukłon w stronę zmarłego Andrew Wooda z Mother Love Bone, poprzednika Pearl Jam, którego najbardziej znaną piosenką była „Crown of Thorns”.

„Można się domyślić, że… w żadnym innym mieście nie ma tak dużej listy gości jak ta w Seattle” – powiedział Vedder, podając numer aresztującego. „San Diego, Chicago, nie. Seattle. I szczerze mówiąc, wolałbym, żeby trwało to dłużej. Są pewne nazwiska, które tak bardzo pragnę, aby znalazły się na dzisiejszej liście gości, ale straciliśmy je zbyt wcześnie i w sposób, którego nigdy nie mogliśmy sobie wyobrazić – i do cholery, jeśli nie mogę przestać o nich myśleć. Ale to też dobra rzecz.”

Siedząc samotnie w świetle reflektorów, głos Veddera brzmiał na pół warcząc, pół szeptem, śpiewając dla miasta, które czuje to samo. Jego koledzy z zespołu subtelnie dołączyli do niego podczas mrożącego krew w żyłach „Inside Job”. Tłum wybuchł, gdy kamera błysnęła tyłem koszuli perkusisty Matta Camerona, na którym widniała twarz jego poległego kolegi z Soundgarden, Chrisa Cornella. To był najżałośniejszy odcinek skądinąd uroczystego debiutu Pearl Jam w Climate Pledge Arena, który mógł być początkiem czegoś wyjątkowego.

Pomysł zorganizowania przez Pearl Jam dłuższej rezydentury w błyszczącej piramidzie hokejowej pojawił się jeszcze zanim deweloperzy z Oak View Group – których rzekomo przytulne relacje z Live Nation-Ticketmaster wywołały federalne emocje w związku z pozwem antymonopolowym Departamentu Sprawiedliwości przeciwko firmie zajmującej się rozrywką na żywo w zeszłym tygodniu — wygrał kontrakt. Dyrektor generalny OVG, Tim Leiweke, mógł postawić wóz przed koniem, publicznie omawiając perspektywy w trakcie procedury przetargowej. Ale jak wydawało się we wtorek, Vedder przynajmniej flirtował z tym pomysłem na scenie.

Warto przeczytać!  Robert De Niro twierdzi, że przemówienie skierowane przeciwko Trumpowi na Gotham Film Awards zostało zredagowane

„Zajmuję tylko chwilę, bo, do cholery, być może przez jakiś czas nie będziemy już grać w Seattle, ale napiję się i będę się dobrze bawić” – powiedział, sięgając po wino, po czym podziękował Timowi, Todowi Leiweke i innym Kraken i Climate Pledge Arena mosiądz. „Powiedzieli, że możemy grać, kiedy tylko chcemy, i sprawili, że było nam całkiem miło, więc może będziemy to robić częściej. Wtorki w ramach Climate Pledge lub coś w tym rodzaju, czwartki.

Będziemy pracować nad nazwą, Ed, ale fanom wyraźnie spodobało się to, o czym myślisz.

Kto wie, czy kiedykolwiek coś się zmaterializuje ze słów faceta żywiącego się czerwonym winem i adrenaliną i zanurzającego się w objęciach rodzinnego miasta na dwie i pół godziny. Ale biorąc pod uwagę legion fanów zespołu, którzy lubią podróżować i fakt, że żyjemy w epoce Swifties latających za granicę, aby zobaczyć się ze swoją królową, jeśli ten były student ekonomii C+ prowadził biuro turystyczne w Seattle, przynajmniej wykonam kilka telefonów w następnym tygodniu.


Źródło