Rozrywka

Recenzja „Fair Play”: wciągający dramat finansowy

  • 22 stycznia, 2023
  • 9 min read
Recenzja „Fair Play”: wciągający dramat finansowy


Bez względu na to, ile „dobrych małych filmów” gra się na Sundance, ten festiwal po prostu nie może być tym, czym był, jeśli nie zawiera filmów, które mogą wyrwać się z bańki niezależnego świata filmowego. I spójrz, to nie jest tak, że film musi być jednym lub drugim! Doskonałym przykładem jest „Fair Play”. To dramat finansowy, którego akcja toczy się w nowojorskim nowojorskim funduszu hedgingowym, a także romantyczny thriller, który wnikliwie i wnikliwie przygląda się polityce seksualnej w świecie post-#MeToo. Mówiąc wulgarnie: czy to może być film komercyjny? stawiasz. To jeden z nielicznych filmów z Sundance, który mógłby całkowicie przebić się w prawdziwym świecie — aw czasach, gdy filmy takie jak „Tár” i „The Fabelmans” borykały się z problemami, czyni go to wyjątkowym towarem. Ale kluczem do potencjalnego sukcesu filmu jest nie tylko to, że został nakręcony w gatunku komercyjnym. To ta „Fair Play”, choć pełna seksu, pieniędzy, korporacyjnego wbijania nóżek w plecy i wielu innych rzeczy, które są fajne do oglądania, naprawdę jest dobry mały film.

Został napisany i wyreżyserowany przez Chloe Domont, reżyserkę seriali telewizyjnych („Billions”, „Ballers”, „Clarice”), których jest to pierwszy film fabularny, a Domont stworzył jeden z nielicznych filmów osadzonych w finansowym półświecie, który łączy wszystko to — żargon liczbowy, system ryzyka/nagrody, braterskie koleżeństwo i zdrada — w sposób, który jest na tyle autentyczny, że pozwala nam uwierzyć, że widzimy ten świat takim, jaki jest naprawdę, a nie jakąś uproszczoną hollywoodzką wersją. „Wall Street” w latach 80. był dramatem finansowym, który wiedział, jak mówić. Niedawno wśród tych filmów znalazły się „Boiler Room” (2000) i „Margin Call” (2011).

„Fair Play” dołącza do ich znakomitego towarzystwa, a zabawne jest to, że bohaterowie, analizując, w które aktywa zainwestować lub upuścić, mówią w sposób tak szybki i gęsty z wewnętrznymi informacjami, że film nas nie pyta nadążać za każdym słowem. Prosi nas, abyśmy przyjęli logikę leżącą u podstaw transakcji: w jaki sposób każda decyzja o zakupie lub sprzedaży opiera się na wiedzy o firmach, do których analitycy podłączyli niesamowicie niesamowite narzędzie. To tak, jakby stawiali zakłady nie na konie, ale na płochliwe hologramy 3D, których profile ciągle się zmieniają.

Warto przeczytać!  Aktor „Everwood” miał 71 lat – ostateczny termin

W centrum tej historii znajdują się Luke (Alden Ehrenreich) i Emily (Phoebe Dynevor), których spotykamy na weselu, gdzie są na tyle pijani i napaleni, że wkradają się do łazienki na szybki numerek. W samym środku akcji Luke upuszcza na podłogę mały metalowy przedmiot; to pierścionek zaręczynowy, który planował podarować Emily. On to robi, ona się zgadza i wracają do swojego wymiętego, ale przestronnego mieszkania w pobliżu Chinatown. Następnego ranka wychodzą razem w drodze do pracy, po czym rozstają się i jadą w przeciwnych kierunkach. Ale w następnej scenie jadą razem windą, udając poniedziałkową pogawędkę, gdy docierają do biur One Crest Capital.

Oboje pracują tam jako analitycy, ale swój romantyczny związek trzymają w tajemnicy. Jak się dowiadujemy, nie dzieje się tak dlatego, że są tak prywatne; to dlatego, że związek narusza zasady firmy. Film wykorzystuje tę nazbyt realistyczną sytuację post-#MeToo, aby stworzyć sceny, które wpisują się w nowy smak biurowego dramatu, ponieważ ta dwójka musi zachowywać się wobec siebie starannie i nonszalancko. Ale po tym, jak „PM” (zarządca portfela) funduszu hedgingowego zostaje zwolniony i rozbija jego biuro kijem golfowym, jego stanowisko jest nagle wolne, a Emily, pochylona nad wielokolorowym ekranem komputera Luke’a, nie może się oprzeć, by nie powiedzieć mu o plotka, którą usłyszała: że to stanowisko trafi do niego. Zamiast tego Emily odbiera telefon we wczesnych godzinach porannych, wzywając ją do centrum miasta na drinka z Campbellem (Eddie Marsan), szefem i właścicielem firmy. Daje Emily znać, że tak naprawdę to ona będzie nowym premierem.

Gdy tylko przekazuje wiadomość Luke’owi, reaguje w sposób, który jest podręcznikowy, w ciepły, gratulacyjny i wspierający sposób. Kiedy mówi: „Jestem z ciebie cholernie dumny”, robi to z krzywym uśmiechem szczerości. Ale to znak, jak subtelnym filmem „Fair Play” jest to, że nie musimy widzieć ukrytego rozczarowania Luke’a; możemy ją przeczytać w klimacie Aldena Ehrenreicha. Przyznaję, że jest aktorem, którego nie lubię od czasu „Solo: A Star Wars Story”, ponieważ uważałem, że jest tak ponuro nieadekwatny jak młody Han Solo. Ale teraz rozumiem dlaczego. Tam coś jest nadgorliwy o Aldenie Ehrenreichu. On nie jest siniakiem; jest mózgowcem i wstrząsaczem. A to czyni go idealnym do roli niedoszłego finansisty, który nauczył się trzymać swoje myśli w tajemnicy, a teraz musi to robić nawet w swoim związku miłosnym.

Warto przeczytać!  Cameron Diaz i Benji Madden rzadko spotykają się z córką Raddix

Luke zostaje przydzielony jako analityk Emily, co oznacza, że ​​pracuje bezpośrednio pod nią; on wydaje rekomendacje, którymi płynnymi aktywami handlować, a ona decyduje. Możemy powiedzieć, jak to się potoczy, gdy tylko opóźni odpowiedź na jedną z jej próśb e-mailowych (czeka tylko około 30 sekund, ale ociąganie mówi głośno). A kiedy składa pilną prośbę o kupno i okazuje się, że jego informacje były błędne, a czołgi handlowe, sytuacja wybucha. Reakcja szefa na wieść, że fundusz stracił miliony, nie jest miła. W rzeczywistości jest to szokujące. Nazywa Emily „głupią pieprzoną suką” prosto w twarz. Ale mamy zrozumieć, że obelżywy język, nawet w tej epoce, ma oznaczać kult bezwzględności funduszy hedgingowych – kult, którego Emily, jak wszyscy tam, chce być częścią, więc milczy na ten temat . A kiedy dokonuje wymiany, opierając się na innym przeczuciu Luke’a, która zamienia się w bonanzę, wszystko zostaje wybaczone. Następnego ranka wchodzi triumfalnie, a Campbell wsuwa jej prowizję: czek na 575 000 dolarów.

W biurze One Crest jesteś albo zwycięzcą, albo przegranym. A wraz z Emily dowiadujemy się, że prawie wszyscy zostali uznani za przegranych. Po mniej więcej dwóch latach, jeśli nie wskoczyłeś na wyższy poziom, oczekuje się, że schowasz ogon między nogami i wyjdziesz. Emily uniknęła tego losu. Ale Łukasz? Nie tak bardzo.

Jest przegranym w firmie po prostu dlatego, że nie jest jednym z (nielicznych) zwycięzców, a robak wątpliwości, który zaczyna go zżerać, podnosi głowę, gdy pyta Emily, z pozorną niewinnością, czy ich szef, podczas tej późnej… nocnego drinka, próbował ją poderwać. W mniejszym filmie (np. gdyby „Fair Play” nakręcił Adrian Lyne z lat 90.), paranoja Luke’a dotycząca niewierności rozszerzyłaby się w nim i przejęła kontrolę. Ale tutaj sprawa jest znacznie bardziej przebiegła. Nie przejmuje się niewiernością. Wykorzystuje tę perspektywę, by podkopać kompetencje Emily — mówiąc w istocie: „Szef może mieć wobec ciebie jakieś plany. Który jest prawdziwy powód, dla którego to dostałeś”.

Warto przeczytać!  Komitet negocjacyjny SAG-AFTRA głosuje jednogłośnie za zaleceniem strajku, gdy rozmowy w Hollywood utknęły w martwym punkcie

Emily w oczach Luke’a nie może wygrać. Wychodzi na drinka z menedżerami najwyższego szczebla, a nawet idzie z nimi do klubu lapdance, gdzie bawi się razem z ich chytrością z bractwa, ponieważ wie, że to jest to, co musi robić; ona musi być w klubie dla chłopców, aby być zwycięzcą. Ale kiedy Luke wzywa ją do tego, podkręcając ją ponurym potępieniem: „Nie wyglądasz jak jeden z chłopców”, to świetna kwestia, która krystalizuje męską paranoję #MeToo. On mówi: „Przeklęty, jeśli to zrobisz, przeklęty, jeśli tego nie zrobisz”. Dialog między tymi dwoma powoli przeradza się w zamieć gier o władzę. To jest jak wielki spór w restauracji na początku „Trójkąta smutku”, który tak bardzo chciałbym, żeby Ruben Östland mógł podtrzymać.

Biuro funduszu hedgingowego to wyjątkowe miejsce, oddalone od większości z nas o całe lata świetlne, ale Chloe Domont korzysta z biura tutaj, by przekazać coś o duchu naszych czasów. Jest mnóstwo obscenicznych potyczek, a tupot finansów sprawia, że ​​postacie brzmią jak komputery w Adderall, ale nie ma prawdziwej serdeczności, nie radość poza chwilowym pingiem następnej transakcji. Wspaniała kreacja Eddiego Marsana jako Campbella ucieleśnia nową erę. Jest bezlitosny i wszechwiedzący, a jego spojrzenie mogłoby przeciąć lodowiec. Mężczyźni w biurze – i tak, dotyczy to prawie wszystkich mężczyzn – uznają, że stworzyli kulturę socjopatów i nie przeszkadza im to. Udawać, że jest inaczej, nie znaczy wygrywać. Twoim jedynym bogiem jest rynek.

Czy Luke jest zazdrosny o Emily? Z całą pewnością. Ale „Fair Play” to dobry film, ponieważ jego zazdrość wyraża coś większego – sposób, w jaki kobieca energia jej awansu wyznacza jego miejsce we wszechświecie. A kiedy ujawnia swoje prawdziwe oblicze, ku naszemu szokowi, robi to także Emily. Wypuszcza to, co trzymała, a występ Phoebe Dynevor, który był jednocześnie żarliwy i powściągliwy, wybucha w sposób, którego się nie spodziewaliśmy. Emily zasłużyła sobie na miejsce wśród gladiatorów, które Luke powiedział, że popiera. Ale prawdziwe pytanie, które zadaje, brzmi: jak ci się teraz podobam?




Źródło