Rozrywka

Recenzja odcinka 3 „The Last of Us”: Nick Offerman i Murray Bartlett występują w godzinie, która zasługuje na szum (SPOILERY)

  • 30 stycznia, 2023
  • 3 min read
Recenzja odcinka 3 „The Last of Us”: Nick Offerman i Murray Bartlett występują w godzinie, która zasługuje na szum (SPOILERY)


Uwaga redaktora: Poniższy tekst zawiera spoilery dotyczące trzeciego odcinka „The Last of Us”, którego premiera odbyła się 29 stycznia na antenie HBO.



CNN

Jeśli hoopla wokół „The Last of Us” wydawała się przesadna w pierwszych dwóch odcinkach, trzeci rozdział serialu HBO wytrzymuje ciężar całego szumu, zgłaszając wczesne roszczenia do tego, co prawie nieuchronnie zostanie omówione jako jeden najlepszych godzin telewizji w 2023 roku.

Składając samodzielną historię na większe płótno tego dystopijnego, spustoszonego przez zombie świata, serial odkrywa opowieść o miłości i czułości pośród chaosu i przemocy, jednocześnie wyjątkowo dobrze wykorzystując nawiedzoną balladę Lindy Ronstadt „Long, Long Time” tylko dla podkreślenia rzeczy.

Czując się prawie jak odcinek serii antologicznej – pomyśl „Tales of the Last of Us” – centralny punkt kręcił się wokół Billa (Nick Offerman), gburowatego preppera zagłady, który niechętnie przyjmuje znużonego podróżnika Franka („The White Lotus” Murray Bartlett, który w jakiś sposób wydaje się być teraz wszędzie na raz).

Po wspólnym posiłku Frank gra Billowi na pianinie, całuje go i zostaje, no cóż, na resztę życia. Kończy się to chorobą Franka, decyzją odebrania sobie życia po ostatniej wystawnej kolacji i Billem, który postanawia dołączyć do niego w pożegnaniu z tym okrutnym światem.

Warto przeczytać!  Alfonso Cuaron, Cate Blanchett prezentują Apple Show „Zastrzeżenie”: Wenecja

„Jestem zadowolony. A ty byłeś moim celem”, mówi Bill Frankowi, który odpowiada, mówiąc: „Nie popieram tego. … Ale z obiektywnego punktu widzenia jest to niesamowicie romantyczne”.

Tak było, a napięcie głosu Ronstadt powinno wywołać ponowne zainteresowanie jej przebojem z 1970 roku, szybciej niż można powiedzieć „Running Up That Hill”, przebojem Kate Bush z 1985 roku, który nieoczekiwanie odrodził się dzięki „Stranger Things”. (HBO, podobnie jak CNN, jest jednostką Warner Bros. Discovery.)

Prawdziwy emocjonalny wstrząs nastąpił na koniec, kiedy Joel (Pedro Pascal), który znał tę parę, i jego towarzyszka podróży Ellie (Bella Ramsey) znajdują list samobójczy Billa, w którym mówi on o „uratowaniu” Franka i o tym, jak jego miłość do zmienił swój chorobliwy, cyniczny pogląd.

„Kiedyś nienawidziłem świata i cieszyłem się, gdy wszyscy umierali” — pisze. „Ale byłem w błędzie.”

Ostatnie ujęcie, zrobione przez okno, za którym razem się położyli, przedstawiało idealne zakończenie prawie idealnej godziny oglądania telewizji.

Dzięki powiązaniu z wielokrotnie nagradzaną grą „The Last of Us” było obciążone oczekiwaniami, które niemal nieuchronnie prowadzą do rozczarowania lub, gdy machina medialna zacznie działać, do ostrej reakcji. Jednak serial sprostał temu wyzwaniu i chociaż trzeci odcinek jest prawdopodobnie najlepszym z dziewięciu, ma towarzystwo, które przynajmniej zbliża się przed końcem sezonu.

Warto przeczytać!  Linda Fairstein zawarła ugodę w sprawie Central Park 5 z Netfliksem

Joel i Ellie staną w obliczu nowych niebezpieczeństw, a historia będzie kontynuowana wraz z oczywistym ogłoszeniem, że HBO przedłużyło ją na drugi sezon. Czy to samodzielnie, czy w szerszym kontekście, epizod definiujący serię, taki jak ten, warto delektować się teraz, a może przez długi, długi czas.


Źródło