Rozrywka

Recenzja: Ten „Hamlet” pod gwiazdami to nie spacer po parku

  • 29 czerwca, 2023
  • 6 min read
Recenzja: Ten „Hamlet” pod gwiazdami to nie spacer po parku


Dla tych, którzy pamiętają produkcję Szekspira w Parku z 2019 roku „Wiele hałasu o nic” – podobnie jak ja z czułością – widok, który czeka ich na tegorocznego „Hamleta” w tym samym miejscu, jest niepokojący.

Wchodząc do teatru Delacorte, od razu stajesz przed czymś, co wygląda jak kopia scenografii z wcześniejszego przedstawienia, która przedstawiała przystojny teren wielkiego domu na przedmieściach Atlanty dla mieszkańców Czarnych. Ale teraz jest całkowicie zrujnowany. Fasada jest przechylona, ​​SUV przechylony nosem do przodu w kałuży, sztandar Stacey Abrams na prezydenta zdarty iw strzępach. Maszt z gwiazdami i paskami wystaje z ziemi pod ostrym kątem, jak oszczep, który źle wylądował.

Dla reżysera Kenny’ego Leona i projektanta scenografii Beowulfa Boritta, którzy powrócili z tym „Hamletem” – piątym teatrem publicznym w parku od 1964 roku i 13. ogólnie – to coup de Théâtre, choć dziwne. Bez względu na to, jak sprytnie ustawienie wywołuje dreszcz przerażenia u tych, którzy go rozpoznają, a strach jest z pewnością odpowiedni dla sztuki, w której umiera dziewięciu głównych bohaterów, może wywołać jedynie wzruszenie ramionami u kogokolwiek innego. Podejście, które w 2019 roku miało na celu powitanie widzów w nowym sposobie patrzenia na Szekspira, teraz wydaje się ich wykluczać.

Obawiam się, że to samo dotyczy całej produkcji: jest pełna wglądu i echa dla tych, którzy już wiedzą, i zawiera urocze piosenki (autorstwa Jasona Michaela Webba) oraz kilka świetnych występów, które każdy może polubić. (Ato Blankson-Wood wnosi żywy gniew do tytułowej roli.) Ale ten „Hamlet” został umieszczony w kadrze, który nie pasuje do tego, co faktycznie dostarcza produkcja, pozostawiając mnie zadowolonym, że go widziałem, ale pragnącym czegoś bardziej spójnego .

Warto przeczytać!  Program „Yellowstone” dobiega końca, franczyza zostanie rozszerzona z Matthew McConaugheyem – ostateczny termin

Częściowym problemem jest to, że kadr — zarówno czarny, jak i militarny, jak w „Much Ado” Leona — jest tak widoczny na początku, a potem nieistotny. Zamiast zaczynać sztukę tak, jak napisano, z duchem ojca Hamleta, Leon wystawia jego pogrzeb jako prolog, z tragarzami piechoty morskiej, zespołem uwielbienia śpiewającym ustawienia wersetów biblijnych i Ofelią (Solea Pfeiffer) przekazującą Beyoncé.

Dopiero po tym powitalnym otwarciu otrzymujemy okropne sceny, w których zmarły król, ukazując się Hamletowi, nawołuje do zemsty na bracie, który go zamordował, a następnie poślubił jego żonę. Gdy jego gigantyczny pogrzebowy portret ożywa dzięki psychodelicznym efektom specjalnym, Hamlet w zagmatwany sposób synchronizuje ruch ust swoim głosem zza grobu, dostarczonym przez Samuela L. Jacksona w trybie Dartha Vadera.

Ale nie dajcie się zwieść temu wojskowemu tonowi, podobnie jak zestawowi, marines i wojskowemu krojowi kostiumów Jessiki Jahn dla mężczyzn. (Dla kobiet są kolorowe i wspaniałe.) Wojenna historia, którą wydają się obiecywać, nie jest w rzeczywistości opowiedziana w tej produkcji, ponieważ prawie cały materiał dotyczący wołowiny Danii z Norwegią i wynikającej z niej potrzeby zapewnienia królewskiej sukcesji został cięcie.

No coś musiało być. Nieoszlifowany „Hamlet”, najdłuższa sztuka Szekspira, trwałby prawdopodobnie ponad cztery godziny bez przerwy; tutaj to dwie godziny i 45 minut z jednym. Sposób, w jaki różni reżyserzy dokonują przycinania, jest w rzeczywistości ich interpretacją. Czy sztuka jest dysfunkcyjnym melodramatem rodzinnym? Moralne dochodzenie w sprawie samobójstwa i morderstwa? Satyra na królewskie dwory i dworzan? Wszyscy tam są.

Warto przeczytać!  Jak obejrzeć dokument „Życie i morderstwo Nicole Brown Simpson”.

Leon koncentruje się na wewnętrznym dramacie samego Hamleta, nieuniknionym, gdy wybierzesz słynne monologi. Blankson-Wood dostarcza je dobrze, jeśli jeszcze nie ze swobodą ekspresji, która zamienia je w swobodnie płynące myśli-jako-działania zamiast słów, słów, słów, nad którymi trzeba pracować.

Mimo to, ponieważ monologi następują po sobie tak blisko, nadając inscenizacji wrażenie szarpaniny musicalu bez wystarczającej ilości książki, mamy wyraźne poczucie, że jego Hamlet jest kimś, kogo wnętrze i ponurość poprzedzają usprawiedliwienie zabójstwa ojca. Nie jesteś zaskoczony, gdy zwraca się do Złego Chłopaka na Ofelię po (przypadkowym) zabiciu jej ojca. Sama Ofelia jest podnoszona tą samą petardą. Jej popadnięcie w szaleństwo, nigdy wyraźnie nie zarysowane w tekście, jest jeszcze bardziej nagłe w przypadku cięć.

Coś podobnego dzieje się z wieloma innymi postaciami, takimi jak wymiennie bro-y Rosencrantz i Guildenstern, którzy robią pierwsze wrażenie, a potem prawie znikają. Gracze są podobnie zredukowani, ich wersja „Pułapki na myszy”, za pomocą której Hamlet zamierza „złapać sumienie króla”, jest teraz mimem. A Horatio wydaje się ledwo pojawiać na pierwszym miejscu, mimo że jest postacią, którą Szekspir pozostawia stojącą na końcu: nakazał, jak umiera Hamlet, „opowiedzieć moją historię”.

Jeśli ta historia jest nieco mglista w tej produkcji, inne są absolutnie jasne. Jako Klaudiusz, John Douglas Thompson wnosi swój zwykły poważny autorytet, ale także fascynującą nutę niepewności, która pomaga wyjaśnić bezwzględność bohatera. Daniel Pearce robi z Poloniusza zabawnego, pedantycznego dżokeja przy biurku i niedźwiedzia z kiepskimi pomysłami. (Wada: nie masz nic przeciwko, gdy zostanie zadźgany.) W przedstawieniu Laertesa przez Nicka Rehbergera smutek, wściekłość i przebaczenie bohatera brzmią prawdziwie, mimo że jako cięcie są niemal równoczesne.

Warto przeczytać!  Książę Harry i Meghan Markle zajmą „wybitne miejsce” podczas koronacji, jeśli pójdą

A Lorraine Toussaint jest wyjątkowo subtelną, emocjonalnie inteligentną Gertrudą, opłakującą śmierć męża, ale świadomą konieczności kochania jego zabójcy. Dla mnie to ona jest centrum tragedii tego spektaklu, najpełniej wyrażając obserwację Klaudiusza, że ​​„Kiedy nadchodzą smutki, to nie pojedynczo szpiedzy,/Lecz batalionami”.

To niezwykła ścieżka do przecięcia sztuki, ale widziałem ją tyle razy, że cieszę się, że mogę wybrać się na przejażdżkę jej mniej uczęszczanymi drogami. W trakcie tej produkcji słyszałem porywającą poezję, którą jakoś wcześniej przegapiłem („para cuchnących pocałunków”) i widziałem, jak stare pomysły ożywiają nowe, jasne szczegóły. (Kiedy Poloniusz odsyła Laertesa ze swoją zmęczoną radą, wsuwa mu również maskę N95, tak jak inni ojcowie mogą wsuwać prezerwatywy swoim dzieciom).

Martwiłem się jednak, że ci mniej zaznajomieni z „Hamletem”, nie mówiąc już o tych, którzy bardziej zainwestowali w tradycyjne wykonanie, pozostaną niezakotwiczeni w falującym morzu znaczeń. Choć wykonywana, i często dobrze, pod gołym niebem Central Parku, jej myśli (jak mówi Klaudiusz) „nigdy nie idą do nieba”. Są przechylone jak dom i, jak ten oszczep, zbyt dziwnie ustawione pod kątem.

Mała wioska
Do 6 sierpnia w Delacorte Theatre na Manhattanie; publictheater.org. Czas trwania: 2 godziny 45 minut.


Źródło