Filmy

Recenzja: „Wysoko i nisko: John Galliano”

  • 14 marca, 2024
  • 6 min read
Recenzja: „Wysoko i nisko: John Galliano”


Na jakie upadki moralne należy pozwolić geniuszowi? Wydawało się, że John Galliano, samozwańczy zły chłopak mody, postanowił się tego dowiedzieć.

Był Ikarem w świecie mody: niezwykłym talentem, który wzniósł się wysoko, a następnie runął na ziemię w 2011 roku, tracąc reputację i stanowisko dyrektora kreatywnego Diora po serii szeroko nagłośnionych pijackich, rasistowskich i antysemickich tyrad. Miał się ponownie podnieść, ale droga powrotna była stroma.

Trafnie zatytułowany „High & Low: John Galliano” w reżyserii Kevina Macdonalda stanowi kronikę tej kolejki kariery, jednocześnie ukazując mniej piękną stronę branży modowej – żniwo, jakie zbiera nawet od tych, których najbardziej gloryfikuje.

Pan Galliano już na początku udowodnił, że jest geniuszem, projektując nie tylko ubrania, ale także halucynogenne wizje, ożywione kolorem, ruchem, fakturą, a przede wszystkim historiami. Po ukończeniu St. Martin’s School of Art w Londynie w 1984 roku stworzył olśniewającą kolekcję dyplomową „Les Incroyables”, inspirowaną XVIII-wiecznym francuskim ruchem modowym. W filmie znany dziennikarz modowy Hamish Bowles nazywa to jedno z pięciu najwspanialszych pokazów na wybiegu, jakie kiedykolwiek widział.

Gwiazda pana Galliano szybko wzrosła. Przyciągnął sponsorów, kluczowych redaktorów (namaścili go André Leon Talley i Anna Wintour), eleganckie otoczenie, w którym Amanda Harlech była jego osobistą muzą oraz grupę glamazonów z lat 90. o jednym imieniu – Naomi, Linda, Kate. Po pobycie w firmie Grantchy pan Galliano rozpoczął pracę w Diorze, jednym z najbardziej zabytkowych luksusowych domów we Francji.

W rękach pana Galliano moda rozkwitła, tworząc alternatywne wszechświaty. W jednej z kolekcji Diora na nowo wyobraził sobie starożytny Egipt, wymyślając złote piramidalne sukienki, makijaż wysadzany klejnotami, nakrycia głowy szakala, maski Nefretete i Tutanchamona. Zewsząd wyrywał motywy wesoło i lekceważąco.

Warto przeczytać!  Nadchodzący powrót ikony horroru może wreszcie opłacić się 26-latkowi

Każda kolekcja rozwijała się jak eksperymentalny teatr lub film, z dziwnymi, niezgodnymi akcentami przypominającymi Bunraku czy Dada. Pan Galliano włożył drzewa we włosy modelek. Kazał im rzucać w publiczność martwymi makrelami. Wszystko było piękne. Nic nie było święte.

W swoim występie „klokarda” (lub „włóczęgi”) w 2000 r. pan Galliano czerpał inspirację, jak powiedział, od bezdomnych, których widział podczas joggingu wzdłuż Sekwany. W kolekcji znalazły się ubrania przypominające stosy gazet oraz akcesoria wykonane ze znalezionych przedmiotów, np. butelki whisky. Spektakl wywołał masowe demonstracje i oskarżenia o okrutną obojętność na problemy społeczne, co tylko zaskoczyło Galliano. Powiedział, że po prostu pomyślał, że te ubrania są piękne.

W dokumencie modelki Kate Moss i Amber Valletta wspominają podejście pana Galliano do reżysera teatralnego i jego instrukcje, aby wyobrażać sobie siebie jako księżniczki z bajek uciekające przed niebezpieczeństwem. Najczęściej powracającym tematem była „ucieczka”.

Pan Galliano także uciekał przed bolesną przeszłością, przed wewnętrznymi demonami. On także szukał ucieczki w odgrywaniu postaci. „John Galliano”, ulubieniec międzynarodowego beau monde, był w rzeczywistości wynalazkiem chłopca urodzonego jako Juan Carlos Galliano-Gallien w rodzinie robotniczej na Gibraltarze. Świadomy tego, że jest gejem od wczesnego dzieciństwa, trzymał swoją seksualność w tajemnicy przed surową katolicką rodziną, zwłaszcza przed nieaprobującym go ojcem, który potrafił być agresywny. Juan Carlos uciekał się do udawania i rysowania obrazów. „W mojej głowie było lepiej” – wyjaśnia Galliano.

Warto przeczytać!  Film Rotten Tomatoes z Jimem Hensonem w reżyserii Rona Howarda ma doskonałą notę ​​w Rotten Tomatoes

W końcu obrazy w jego głowie nabrały trójwymiarowego życia dzięki modzie, a pan Galliano rozwinął swoją coraz bardziej ekstrawagancką osobowość. Przebierał się w kostiumy: pirata, marynarza, astronauty czy cesarza – udając napoleońskiego tricorna. Reżyser „High & Low”, pan Macdonald, podkreśla zarówno kinowe życie pana Galliano, jak i jego upodobanie do Napoleona (któremu pan Galliano zaprzecza), przerywając dokument fragmentami z „Napoléona”, niemego filmu Abela Gance’a z 1927 roku.

Klipy mają dziwny, świadomie autorski akcent i pojawiają się bez żadnych wyjaśnień. Jednak wniosek jest jasny: podobnie jak pan Galliano, Napoleon był prześladowanym outsiderem (z francuskiej prowincji Korsyka), którego ogromne ambicje dały mu świat, ale ostatecznie doprowadziły do ​​​​klęski i wygnania. Pan Macdonald wplata także (niewyjaśnione) klipy z klasyka z 1948 roku „Czerwone buty”, w których utalentowana baletnica zmuszona jest zaczarowanymi pointami zatańczyć na śmierć. Wydaje się, że pan Macdonald widzi w panu Galliano odcienie szalonego tancerza.

Dokument ujawnia wiele na temat szalonego życia pana Galliano: żądania coraz większej liczby zbiórek (do 32 rocznie), ekscesy oddzielające go od rzeczywistości (pan Galliano pamięta, jak sześć osób pomagało mu zapalić papierosa), pigułki i alkohol oraz żal po śmierci jego najbliższego przyjaciela i asystenta, Stevena Robinsona, w wieku 38 lat, człowieka, który prawie oddał własne życie, aby służyć panu Galliano.

Warto przeczytać!  Anil Kapoor PRZERWA CISZY po tym, jak został zastąpiony w „No Entry 2” i „Welcome 3”: Nie wiem, jaki jest powód: Bollywood News

Takie naciski poprzedzały słynne obecnie pijackie wybuchy pana Galliano w paryskim barze. „Jesteś tak brzydki. Nie chcę cię widzieć” – powiedział jednej z kobiet, używając antysemickiego języka oraz obrażając jej strój i ciało. Podczas drugiego zdarzenia pan Galliano oświadczył: „Kocham Hitlera”, dodając: „Ludzie tacy jak ty dzisiaj byliby martwi”.

Dziś trzeźwy już pan Galliano obwinia za te epizody narkotyki i alkohol, twierdząc, że ich nie pamięta. Przeszedł proces, poszedł na odwyk i spotkał się z rabinami.

Pan Galliano wydaje się skruszony. Film zdaje się sugerować, że wszystko powinno zostać wybaczone, nawet jeśli ukazuje dziwną nieświadomość bohatera w kwestiach społecznych i politycznych oraz jego beztroskie lekceważenie cierpienia bliskich współpracowników, takich jak pan Robinson. Ale porusza także niepokojące kwestie, wykraczające poza historię jednego człowieka.

Szczególne obelgi pana Galliano łączyły pochodzenie etniczne i rasę z kwestiami wyglądu i przynależności. Oceniał, kto jest piękny, a kto nie. Kto zasługiwał na życie, a kto nie. Te tyrady były, to prawda, rasistowskie, ale posmakowały także niektórych ocen, które dominują w modzie, z jej zwyczajem stanowienia prawa o tym, co lub kto jest w toku, a co nie. Moda, wykwintna przystań, która przyjęła byłe dziecko prześladowane, miejsce, które spełniło jego marzenia i pielęgnowało talent, jest także miejscem, które doprowadziło go do samozagłady, miejscem żarłocznych, nieustannych żądań młodości, statusu, pieniędzy i zwłaszcza piękno.


Źródło