Biznes

Redaktor naczelny ukraińskiego Forbesa: każde wydanie „Forbes Ukraina” robimy, jakby było ostatnie – forbeswomen

  • 24 lutego, 2024
  • 12 min read
Redaktor naczelny ukraińskiego Forbesa: każde wydanie „Forbes Ukraina” robimy, jakby było ostatnie – forbeswomen




Dlaczego?


To mocne określenie, ale oddaje to, co czuje większość Ukraińców. Wyobraź sobie, że pijany sąsiad włamał się do twojego mieszkania, zabił ci dziecko i na twoich oczach zgwałcił żonę. Oczywiście będziesz odczuwać wiele emocji, ale wściekłość jest tą wszechogarniającą, bo to uczucie, które nie zanika.


Czytaj też: Odbudowa po wojnie. Ukraina może czerpać z polskich doświadczeń. Nasze firmy na „pole position” w wyścigu po kontrakty



Co zapamiętałeś z początku wojny?


Pamiętam tę noc. Właśnie kończyłem pracę nad jednym z numerów „Forbesa” i wróciłem późno do domu, około jedenastej wieczorem. O piątej rano obudziła mnie zdenerwowana żona, mówiąc, że zaczęła się wojna. Zrobiło się bardzo głośno, bo mieszkamy niedaleko lotniska Kijów-Hostomel, które było mocno bombardowane, ostrzeliwane rakietami. Te pierwsze godziny były dość dziwne, byłem w jakimś emocjonalnym odrętwieniu. Poszedłem nawet do sklepu po jogurt dla dziecka i kupiłem tylko ten jogurt, kiedy wszyscy inni robili wielkie zakupy, zaopatrzenie w żywność na czarną godzinę. W tym czasie samoloty, myśliwce i rosyjskie helikoptery nadlatywały ciągle nad lotnisko Hostomel, Rosjanie chcieli się desantować. Moja córka bardzo się bała, płakała i to mnie w pewnym sensie obudziło. Pomyślałem: co my tu jeszcze robimy? Wsiedliśmy w samochód, pojechaliśmy do Kijowa, zabraliśmy trochę rzeczy i stamtąd do małego Kaniowa, gdzie spędziliśmy noc u znajomych. W ciągu dwóch dni udało nam się dotrzeć do obwodu iwanofrankowskiego na zachodzie Ukrainy. W tym czasie znajdowała się tam już większość redakcji, bo nasza firma wynajęła hotel, który stał się już naszą bazą wypadową. I to tam zaczęliśmy od razu działać.

Ukraiński „Forbes”


Ukraiński „Forbes”

Fot.: Forbes



Czyli ukraiński „Forbes” zaczął pracować z tej małej miejscowości?


Wcale nie przerywaliśmy pracy. Wydaje mi się, że pierwszą wiadomość opublikowaliśmy już 24 lutego około szóstej rano. Od tego momentu pracowaliśmy całą dobę. Na początku wszyscy pisali tylko informacje, ale po dwóch, trzech dniach zaczęliśmy dodawać teksty analityczne, rozmowy z ludźmi, jak żyją, jaki rodzaj działalności prowadzą. Nasz serwis online nie przestał działać.


Czytaj też: Ukraiński psycholog: „Wierni uczniowie Putina zrobią z nim to samo, co zrobiono ze Stalinem”



A jak pracujecie teraz, jesteś w Kijowie?


Tak, 95 proc. redakcji znajduje się w Kijowie. Kto chce, pracuje w biurze, kto chce, z domu. Oczywiście, gdy zdarzają się duże bombardowania, to rano większość moich kolegów jest niewyspana, nie są w zbyt dobrym humorze. Wiadomo, jest stres, martwienie się o bliskich. Tak pracujemy.



Opowiedz trochę o samej redakcji.


Mamy 45 osób, dziennikarzy, redaktorów, twórców social media, fotografów, grafików. Prawdopodobnie 70 proc. ludzi pracuje nad serwisem online. Czyta nas naprawdę dużo osób, bo od 1,5 do 2 mln miesięcznie, a to zobowiązuje do ciężkiej pracy.

Ukraiński Forbes


Ukraiński Forbes

Fot.: Forbes



Co mógłbyś mi powiedzieć o ukraińskim „Forbesie”?


Jest taki żart, że w Ukrainie bardzo łatwo jest zrobić najlepszy magazyn biznesowy, bo w Ukrainie jest tylko jeden magazyn biznesowy. Mimo że w wersji papierowej nie mamy konkurentów, to online już się pojawiają. Bardzo stawiamy na jakość, chcemy, żeby to, co robimy, było użyteczne dla przedsiębiorców, menedżerów. Dlatego pracujemy tak, jakby każde wydanie miało być ostatnim. Nasz prezes, Wołodymyr Fedoryszyn, żartuje, że moglibyśmy przestać robić wyczyn z każdego wydania i po prostu robić swoje, a nie spędzać tam całych nocy przed wysłaniem do drukarni. Ale mamy wewnętrzne zapotrzebowanie na jakość i „Forbes Ukraina” utrzymuje bardzo wysokie standardy.

Warto przeczytać!  Wiadomości z rynku akcji i akcji, Wiadomości z gospodarki i finansów, Sensex, Nifty, Rynek globalny, NSE, BSE Wiadomości z IPO na żywo



Jaki jest dziś ukraiński biznes, jak wygląda rynek?


Jeśli mam to ocenić krótko, to powiem, że całkiem dobrze, a jeśli miałbym to rozwinąć – to oczywiście na początku wojny było bardzo trudno. Oto kilka przykładów: naszym głównym logistycznym operatorem jest Nowa Poczta, której obroty 27 lutego 2022 r. stanowiły tylko 1 proc. poziomu sprzed wojny. Drugim przykładem jest nasz największy sklep internetowy Rosetka. Jeszcze miesiąc przed wojną kazachski Kaspian chciał go kupić za ponad miliard dolarów, a już w połowie marca 2022 r. zaoferowano za niego tylko kilkadziesiąt milionów. W przypadku tych biznesów, które pozostały w Ukrainie i pracowały, powrót do formy nastąpił bardzo szybko. Ta sama Nowa Poczta lub Rosetka już jesienią osiągnęły przedwojenny poziom pracy i to był to dla nich najlepszy rok w historii.

Ukraiński Forbes


Ukraiński Forbes

Fot.: Forbes



Nowa Poczta działa świetnie też w Polsce.


Wybrałem właśnie te przykłady, bo zarówno Rosetka, jak i Nowa Poczta działają w Polsce. Ale są oczywiście firmy, które uległy zniszczeniu. Są przedsiębiorstwa, których model biznesowy był całkowicie zorientowany na eksport drogą morską, i dlatego bardzo ucierpiały. Ale ogólnie rzecz biorąc, ukraiński biznes dostosował się, bo musiał, do nowej rzeczywistości. Niektóre firmy zakończyły rok 2022 wzrostem. 2023 r. był dla wielu udany, zwłaszcza z sektora B2C.



Jakie są dziś główne przeszkody dla rozwoju ukraińskiego biznesu. Czy są to cyberataki, niska konsumpcja krajowa, zakłócone szlaki komunikacyjne?


To przede wszystkim bezpieczeństwo, a raczej jego brak. Ocena ryzyka jest bardzo wysoka, a to sprawia, że pieniądz jest drogi. Prawie niemożliwe jest przyciągnięcie inwestycji, wykupienie ubezpieczenia majątku. Drugie w kolejności są ogromne trudności z logistyką. Potrzebujemy dostępu do morza, ale to jest oczywiście powolne, kosztowne i niebezpieczne. Wiele biznesów szuka drogi przez zachodni korytarz lądowy. A tam są ograniczenia. Wiadomo dobrze, że jest problem z polską granicą. Przez dwa miesiące była prawie zamknięta. Trzeba pamiętać też o pewnej nieoczywistej rzeczy: Ukraina znacjonalizowała aktywa należące do Rosjan. To jest proces na dość dużą skalę i nie można powiedzieć, że jest jasny i przejrzysty. Są to czasem firmy, które w związku z tym nie działają i nie tworzą żadnej wartości dodanej.



Jakie jeszcze problemy byś wymienił?


Jest problem z organami ścigania. Mamy ogromny deficyt budżetowy, kraj potrzebuje pieniędzy i dlatego rząd próbuje zmusić biznes do płacenia wyższych podatków. A funkcjonariusze organów ścigania często postrzegają biznes jako wroga, którego należy zmusić do płacenia należności. I nie zawsze robią to cywilizowanymi metodami: konfiskują majątek, przeprowadzają rewizje, coś filmują. To oczywiście ani nie ułatwia życia biznesowi, ani nie usprawnia gospodarki. Ale dodam też, że mimo tych problemów wciąż powstają nowe zakłady przemysłowe, firmy produkcyjne i fabryki. W ciągu dwóch lat wojny w Ukrainie zbudowano i otwarto ponad 30 nowych fabryk i zakładów.

Warto przeczytać!  Świadczenie wspierające a świadczenie pielęgnacyjne 2024. Dla kogo które? Kto ile dostanie?


Czytaj też: Odbudowa po wojnie. Ukraina może czerpać z polskich doświadczeń. Nasze firmy na „pole position” w wyścigu po kontrakty



Wasza redakcja przyznała nagrodę dla najlepszego przedsiębiorcy 2023 roku Olegowi Horohowskiemu. Na czym polega jego sukces?


Oleg Horohowski jest jednym ze współzałożycieli MonoBanku i jest to naprawdę bardzo wygodny bank. Niestety, polski regulator nie pozwolił i nie pozwala wejść temu bankowi do Polski. Trochę mi was szkoda, bo gdyby wszedł, wasz system bankowości stałby się wygodniejszy. A dlaczego ten biznesmen został zwycięzcą? Jego bank bardzo dobrze sobie radzi w czasie wojny, przyciągnął prawie 3 mln nowych klientów. W tym roku wypracował prawie 250 mln dol. zysku netto. Ponadto Horohowski bardzo aktywnie angażuje się w zbiórkę pieniędzy dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Jego Bank Pomocy pomógł zebrać ponad 750 mln dol. na ten cel.

Ukraiński Forbes


Ukraiński Forbes

Fot.: Forbes



Opublikowaliście niedawno ranking 200 największych firm ukraińskich 2023 roku. Jaki jest ich klucz do sukcesu?


Była to ocena oparta na danych za rok 2022. Wśród stu firm połowa zakończyła rok spadkiem, a połowa na tym samym poziomie lub nawet wzrostem. Oczywiście najgorzej wypadły sektory, które nie mogły działać. Przede wszystkim ukraińskie hutnictwo – nie było w stanie eksportować swoich produktów. To też przemysł chemiczny i inne gałęzie przemysłu ciężkiego. Jednocześnie są mistrzowie, którzy zwiększyli swoje przychody sto lub więcej razy. Łatwo się domyślić, że to firmy działające w sektorze militarnym. Na przykład Obronotechnika produkująca pojazdy opancerzone zwiększyła swoje dochody 125 razy. Ale są też firmy spoza sektora militarnego, które urosły, np. cały ukraiński sektor IT. Tu notujemy średni wzrost o 40 proc. w 2022 roku. Mamy ciekawe przykłady sukcesu w sprzedaży detalicznej. Na przykład sieć tanich sklepów Aurora i Multi Market wzrosły one dwa i pół raza w pierwszym roku wojny, a w 2023 roku dwukrotnie i otwierają jeden sklep co 14 godzin. To fenomenalny wynik.



Niektóre polskie firmy radzą sobie bardzo dobrze w Ukrainie, polskie marki odzieżowe mają 10 proc. rynku.


Oczywiście mówimy choćby o Reserved, sam niedawno coś tam kupiłem. Firmy polskie fizycznie wchodzą do nas i otwierają sklepy, ale też handel internetowy z polskimi detalistami rośnie bardzo szybko. Wiele globalnych marek jak Zara, Massimo Dutti, Berschka, czeka na koniec wojny, a polski biznes nie boi się i aktywnie rozwija w Ukrainie.


Czytaj też: Ukraińscy potentaci inwestują w Polsce. W sieć sklepów włożą miliony euro, ale to ułamek ich majątku



Co możesz powiedzieć o stanie ukraińskiej gospodarki dziś, po dwóch latach wojny?


Trzeba pamiętać, ile terytoriów jest okupowanych, ile obiektów przemysłowych zniszczyli Rosjanie, ile osób wyjechało z kraju i że gospodarka ukraińska musiała się przestawić, żeby osiągnąć potencjał militarny. Jeśli weźmiemy pod uwagę te straty, mamy dziś specyficzną makrostabilność. Dlaczego? Bo mimo deficytu budżetowego na poziomie 50 proc. kurs hrywny jest stabilny. W ciągu ostatnich 16-18 miesięcy stopa inflacji wyniosła 5 proc. Wszystko to oczywiście dzięki pomocy międzynarodowej, która w ciągu dwóch lat wyniosła około 80 mld dol. Bez tego nasza gospodarka byłaby w dużo gorszym stanie.



Co przewidujesz na 2024 rok?


Bardzo dużo zależy od tego, czy Ukraina będzie w stanie zapewnić sobie międzynarodowe wsparcie. Do tego dochodzi niepewność, co stanie się w USA po wyborach. Czy Europie uda się skonsolidować wokół pomocy dla Ukrainy? To dla nas trudne pytania. Większość ekspertów prognozuje około 5 proc. inflacji. Jest też plan B, gdyby było dużo gorzej i trzeba będzie wydrukować pieniądze, co oznacza wzrost inflacji. W rezultacie szybkie pogorszenie jakości życia najbiedniejszych i znaczny spadek konsumpcji.



„Wojna jest droga” – taki tytuł ma niedawno opublikowany przez was tekst. Ile ukraińskiego PKB przeznacza się na wydatki wojenne i jak to wpływa na całą gospodarkę?


Zrobiliśmy badania, ile kosztuje posiadanie takiego sąsiada jak Rosja. Z obliczeń ekspertów wynika, że w wyniku rosyjskiej agresji straciliśmy (nie wykorzystaliśmy) około 30 proc. naszego potencjału gospodarczego. W ciągu ostatnich 10 lat (od aneksji Krymu i inwazji na Donbas) przekłada się to na jakieś 700 mld dol. straty PKB. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko ostatnie dwa lata wojny, to są to bezpośrednie straty w wysokości ponad 150 mld dol. Mówimy tylko o tym, co zostało zniszczone i co można policzyć, czyli domy, fabryki, porty, infrastrukturę. Weźmy też pod uwagę fakt, że znaczna część pomocy nie ma charakteru dotacji, ale pożyczki. Ukraina będzie musiała te środki kiedyś zwrócić. Poziom naszego zadłużenia jest zbliżony do wielkości naszego PKB. Dlatego jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej, ale rozwiążemy i ten problem, kiedy rozwiążemy nasz główny problem, czyli wygramy wojnę.



Co należy zrobić, aby stworzyć lepszy klimat dla inwestycji w Ukrainie?


Kiedy rozmawiasz np. z przedstawicielami Ikei i pytasz, co musi się stać, aby firma wróciła, odpowiedzią jest po prostu: bezpieczeństwo. Musi być przewidywalność, że będą konsumpcja, dochody ludności. A rząd ukraiński i Narodowy Bank Ukrainy radzą sobie z tym całkiem dobrze. Myślę, że każdy biznes będzie zadowolony, gdy reguły gry będą przejrzyste, nie będą się zmieniać co trzy, sześć, dziewięć miesięcy.



Rozmawiamy dwa lata po rozpoczęciu pełnoskalowej wojny, ale agresja Rosji, jak wspomniałeś, trwa znacznie dłużej, bo od 2014 roku. Zapewne wielu Ukraińców jest już wyczerpanych.


Nastroje są różne, ale na własnym przykładzie mogę opowiedzieć o tym jako o procesie. Byłem niesamowicie zmęczony dwa-trzy tygodnie po rozpoczęciu wojny. Potem żyliśmy w oczekiwaniu na szybki jej koniec. Ale później zaczynasz akceptować tę nową rzeczywistość. Moja rodzina jest teraz w Niemczech i pamiętam, jak jeździłem tam i planowaliśmy, że wrócą do domu za miesiąc, potem za kolejny miesiąc. To także było bardzo wyczerpujące, fakt, że przyszłość jest nieprzewidywalna. Mówię o tym, bo zarówno ludzie, jak i biznes w Ukrainie dostosowują się, żyją chwilą, korzystają z tego, co można zrobić tu i teraz, i nie planują wakacji w roku 2025. Każdy stara się wykonywać swoją pracę. Pewnie trochę żartujemy w redakcji, że każde wydanie „Forbes Ukraina” robimy, jakby było ostatnie. Bo może naprawdę będzie dla kogoś z nas ostatnim. I nawet nie dlatego, że zginął, ale może pójść do wojska lub wyjechać za granicę. Takie podejście pomaga przy tym poziomie niewiarygodnego zmęczenia.


Źródło