Siły amerykańskie zaatakowane przez pełnomocników Iranu 27 razy w ciągu dwóch tygodni: Pentagon
Aktualności
Pentagon potwierdził we wtorek, że od 17 października amerykańscy żołnierze stacjonujący na Bliskim Wschodzie doświadczyli co najmniej 27 ataków ze strony grup terrorystycznych wspieranych przez Iran.
Odkąd 26 października amerykańskie myśliwce przeprowadziły dwa odwetowe naloty na lokalizacje we wschodniej Syrii, w regionie miało miejsce co najmniej sześć dodatkowych „ataków na małą skalę”.
„W niektórych przypadkach po prostu w nic nie uderzyli” – powiedział sekretarz prasowy Pentagonu bryg. Gen. Patrick Ryder oświadczył reporterom podczas odprawy.
„Zgodnie z moją wiedzą [there were] żadnych obrażeń, żadnej uszkodzonej infrastruktury” – dodał rzecznik ostatnich ataków.
Według Rydera od 17 października w sumie od 17 października doszło do 16 ataków w Iraku i 11 w Syrii.
Ataki na siły amerykańskie przyjęły formę ataków rakietowych i dronów.
Pentagon potwierdził, że około dwudziestu pracowników serwisu odniosło lekkie obrażenia, a co najmniej jeden wykonawca zmarł w wyniku zdarzenia sercowego, szukając schronienia przed atakiem.
Z wyjątkiem dwóch nalotów w zeszłym tygodniu administracja Bidena odpowiedziała serią ustnych ostrzeżeń pod adresem Teheranu.
Kiedy wiceprezydent Kamala Harris została zapytana w wywiadzie dla CBS „60 Minutes”: „Jaka jest wiadomość dla Iranu?”, odpowiedziała korespondentowi Billowi Whitakerowi: „Nie rób tego”.
„Jak powiedział prezydent Biden: po prostu „nie rób”? Whitaker kontynuowała swoją wypowiedź w wywiadzie wyemitowanym w niedzielę wieczorem.
„Dokładnie” – odpowiedział Harris. „Jedno słowo. Całkiem proste.”
We wtorek Ryder obiecał, że wojsko „zrobi wszystko, co konieczne, aby chronić naszych żołnierzy”.
Jednak sporadyczne ataki na siły amerykańskie nie ustają ze strony grup wspieranych przez Iran, takich jak Islamski Ruch Oporu w Iraku i rebelianci Houthi w Jemenie.
Do docelowych placówek zalicza się garnizon al-Tanf w południowej Syrii, baza lotnicza Ain al-Asad na zachód od Bagdadu oraz baza lotnicza al-Harir w pobliżu Erbil w północnym Iraku.
W tej chwili USA mają około 900 żołnierzy w Syrii i 2500 w Iraku.
Ryder ogłosił we wtorek, że wkrótce na Bliski Wschód zostanie wysłanych dodatkowych 300 żołnierzy.
„Te dodatkowe oddziały zapewnią zdolności i usuwanie amunicji wybuchowej, łączność i inne elementy wsparcia dla sił już znajdujących się w regionie” – powiedział, potwierdzając, że nie jadą do Izraela.
„Mają one wspierać regionalne wysiłki odstraszania i dalsze wzmacnianie zdolności ochrony sił amerykańskich”.
Fala ataków na aktywa USA w regionie nastąpiła po śmiercionośnym, niespodziewanym ataku terrorystycznym Hamasu na Izrael z 7 października, który doprowadził państwo żydowskie do wypowiedzenia wojny po raz pierwszy od 50 lat.
W miarę rozwoju wojny administracja Bidena wysłała lotniskowce USS Gerald R. Ford i USS Dwight D. Eisenhower wraz z ich elitarnymi grupami uderzeniowymi do wschodniej części Morza Śródziemnego.
W ataku Hamasu zginęło ponad 1400 osób, w tym co najmniej 33 Amerykanów.
Uważa się również, że dżihadyści przetrzymują ponad 200 zakładników, w tym niewielką liczbę Amerykanów.