Świat

Spokojni Rosjanie | Sprawy zagraniczne

  • 23 lutego, 2023
  • 10 min read
Spokojni Rosjanie |  Sprawy zagraniczne


Ten artykuł jest częścią trwającego seria Esprawdzając, co ujawnił rok wojny na Ukrainie.


Zanim Rosja przystąpiła do wojny na Ukrainie, nie było wielką tajemnicą, że rosyjskie społeczeństwo było zdolne do adaptacji, lepiej bawiło się i unikało odpowiedzialności niż aktywnie protestowało. System zbudowany przez prezydenta Rosji Władimira Putina od samego początku opierał się na idei niezaangażowanej opinii publicznej, z pozostawieniem spraw politycznych i obywatelskich tym, którzy są na górze. Nawet gdy przestrzeń dla niezależnych działań politycznych i obywatelskich skurczyła się niemal do zera, a realne standardy życia spadły, większość Rosjan nie widziała powodu, by uczestniczyć w działaniach zbiorowych: takie wysiłki były znacznie bardziej prawdopodobne, że skutkowałyby policyjną pałką do góry nogami lub długim więzieniem niż w rzeczywistej zmianie. Taki układ odpowiadał zarówno obywatelowi, jak i państwu. Społeczeństwo rosyjskie zostało celowo zdemobilizowane.

Ale po inwazji sił rosyjskich na Ukrainę, a zwłaszcza po napotkaniu silniejszego niż oczekiwano oporu, wydawało się możliwe, że szok wojenny obali tę dynamikę. W ciągu kilku dni od inwazji Rosja znalazła się w izolacji bardziej niż przez dziesięciolecia, stając w obliczu zachodnich sankcji, które groziły zniszczeniem jej gospodarki. Odeszły międzynarodowe firmy i marki, odwołano połączenia lotnicze ze światem zewnętrznym, a rubel spadł do najniższej wartości w historii. Putin zaproponował niejasne cele „demilitaryzacji” i „denazyfikacji” dla tego, co nazwał „specjalną operacją wojskową”, ale dla wielu Rosjan nie było do końca jasne, dlaczego rosyjskie czołgi nagle przejechały przez Ukrainę – a co za tym idzie, dlaczego Moskwa brała na siebie ryzyko i koszty wojny.

Po roku wojny na Ukrainie widać jednak, że wojna Putina zamiast zburzyć istniejącą umowę społeczną, tylko ją przedłużyła. W pierwszych dniach inwazji Kreml nie próbował sprzedawać wojny jako decydującej walki, dla której każdy Rosjanin musi się poświęcić; Rosjanom przedstawiano raczej obraz wojny, która była odległa, tania, zlecona profesjonalistom i, jeśli ktoś miał takie skłonności, możliwa do zignorowania.

Odwracając wzrok

Od późnego okresu sowieckiego społeczeństwo rosyjskie było biegłe w odgrywaniu politycznych pozorów — to znaczy okazywaniu zewnętrznej lojalności wobec państwa, podczas gdy wewnętrznie żywiło wobec niego bardziej cyniczny, zdystansowany stosunek. System Putina wychwycił tę cechę i dzięki boomowi konsumenckiemu napędzanemu wysokimi cenami ropy, pod wieloma względami tylko ją zintensyfikował. Obie strony, Kreml i naród rosyjski, w dużej mierze trzymały się z daleka od swoich spraw.

Społeczeństwo rosyjskie nie tyle aprobowało, albo dezaprobowało politykę rządu, ile istniało poza nią. Rolą jednostki nie było wpływanie na zachowanie państwa, ale ochrona przed jego konsekwencjami. Zamiast więc aktywnie stawiać opór, większość Rosjan, którzy sprzeciwiali się Putinowi, dążyła do odcięcia się od jego rządów, choćby tylko na poziomie emocjonalnym lub psychologicznym, co niektórzy socjologowie badający Rosję nazywali „wewnętrzną emigracją”. W ustroju rosyjskim pozostaje się ciałem, ale nie duchem.

Warto przeczytać!  Lotnik marynarki wojennej USA odnosi pierwsze zwycięstwo w walce powietrznej przez amerykańską pilotkę myśliwską

Stało się to definiującą metodą protestu w Rosji, wyjaśniła Ekaterina Schulmann, rosyjska politolog. „W Ameryce ludzie wychodzą na ulice z plakatami” – powiedziała. „We Francji lubią strajkować. Podczas gdy w Rosji stosuje się metody stosowane przez słabych i wywłaszczonych: uniki, sabotaż, naśladownictwo, hipokryzja, a w razie potrzeby ucieczka, a nawet samookaleczenie”. Wkrótce po inwazji sama Schulmann opuściła Rosję, przyjmując stypendium w Fundacji Roberta Boscha w Berlinie. Dwa dni po jej przybyciu rząd rosyjski uznał ją za „zagranicznego agenta”, co miało skutecznie uniemożliwić jej pracę.

Greg Yudin, rosyjski socjolog i filozof polityczny, scharakteryzował dominującą postawę jako zrozumiałą, a przynajmniej nieuniknioną, biorąc pod uwagę, jak głęboko wielu ludzi zinternalizowało własną polityczną bezsilność. „Jeśli zauważysz, że na zewnątrz zaczął padać deszcz, głupio byłoby siedzieć i wymyślać plan, jak zatrzymać deszcz” – powiedział mi. „Lepiej wymyślić, jak się nie zamoczyć”. Zidentyfikował trzy obozy w społeczeństwie rosyjskim, które nazywa „radykałami”, „dysydentami” i „laikami” – to znaczy fanatycy, którzy entuzjastycznie popierają wojnę, krytycy, którzy zdecydowanie się jej sprzeciwiają, oraz większość (około 60 proc. w jego ocenie), którzy starają się unikać tematu i nie zajmują żadnego stanowiska. W pierwszych miesiącach wojny Kreml oferował dość porywających prowojennych treści, by utrzymać zaangażowanie radykałów, ale dał też laikom możliwość odwrócenia uwagi i kontynuowania życia.

Zeszłego lata dane z ankiety Centrum Lewady, jedynej niezależnej rosyjskiej agencji sondażowej, pokazały, że prawie połowa respondentów nie zwracała uwagi na wydarzenia na Ukrainie. „Wysoki procent aprobaty dla wojny, którą obserwujemy, jest funkcją braku udziału ludzi” – powiedział mi Denis Volkov, dyrektor centrum. Wołkow podzielił się swoimi wrażeniami z grup fokusowych, które on i jego koledzy prowadzili w różnych rosyjskich miastach od czasu inwazji. „Ludzie mówią nam, że wiedzą, że gdzieś spadają bomby, ale nie mogą nic z tym zrobić i że to wszystko jest raczej traumatyczne – więc lepiej nie patrzeć w tym kierunku ani nie myśleć o tym za dużo”. W przeciwnym razie powtarzali Wołkowowi: „zachorujemy”.

PRAGMATYCZNA PUBLICZNOŚĆ

Ta bierność znalazła się pod silną presją we wrześniu ubiegłego roku, kiedy Putin, potrzebując nowych żołnierzy do wzmocnienia rosyjskich linii na Ukrainie, ogłosił „częściową mobilizację”, w ramach której wojsko werbuje kilkaset tysięcy rosyjskich mężczyzn w wieku bojowym. Rząd nie wyjaśnił dokładnych warunków i zasad swojej mobilizacji, a rodziny w całej Rosji obawiały się, że może ona okazać się bardziej powszechna i masowa, niż obiecał Putin. (W tym sensie laicy, nawet jeśli raczej nie przeciwstawiają się aktywnie państwu, są świadomi jego skłonności do zdrady.) Setki tysięcy Rosjan, w większości kwalifikujących się do poboru, uciekło z kraju w sprawie tygodni — znak, że znacznej liczby laików nie dało się łatwo nawrócić na radykałów.

Warto przeczytać!  Epidemia dengi w Peru osiąga 200 000 przypadków, 200 zabitych

We wrześniu, w następstwie mobilizacji, Centrum Lewady odnotowało największy spadek nastrojów społecznych – odsetek Rosjan deklarujących, że odczuwają stres, złość lub strach – w ciągu miesiąca od niewypłacalności Rosji w 1998 r., kiedy gospodarka kraterami, a oszczędności życia Rosjan zostały zniszczone. Odsetek respondentów, którzy stwierdzili, że czują się zestresowani, wzrósł o 15 punktów procentowych; liczba osób, które stwierdziły, że się boją, wzrosła o 11 punktów procentowych. Projekt przestraszył i zdezorientował Rosjan.

„Możesz usłyszeć coś o wojnie w telewizji przez kilka minut wieczorem” – powiedział mi Schulmann. „Nadawca gada dalej, a ty kiwasz głową, nie myśląc wiele o niczym. W ten sposób ludzie byli uwarunkowani do życia przez 20 lat”. Ale nagle zasady się zmieniły. „Ludzie nie byli przygotowani na moment, w którym zapukają do drzwi” – ​​powiedział Schulmann.

Większość Rosjan zwolniła się z odpowiedzialności za wszystko, co ich osobiście nie dotyczy.

Jednak mobilizacja szybko okazała się nie tyle zerwaniem status quo, ile jego kontynuacją, choć w znacznie trudniejszych warunkach. Początkowa, najbardziej aktywna faza poboru — kiedy wzywano masowo mężczyzn, a policja i wojsko przeczesywały ulice, miejsca pracy, restauracje i stacje metra w poszukiwaniu poborowych — zakończyła się po miesiącu lub dwóch. Rosjanie, którzy nie zostali zmobilizowani lub nie widzieli powołania członków swojej najbliższej rodziny, mogli powrócić do swojego zwykłego stanu wycofania się. Przynajmniej na razie większość mężczyzn i większość rodzin uniknęła kuli.

Ten okres wzmożonego stresu i niepewności spowodował, że rosyjskie społeczeństwo jeszcze bardziej skłania się ku fundamentalnemu pragmatyzmowi. Większość Rosjan zwolniła się z odpowiedzialności za wszystko, co ich osobiście nie dotyczy. A nawet Rosjanie, których osobiście dotknęła wojna – powiedzmy rodzic, którego syn został powołany do wojska – mają tendencję do dzielenia się na przedziały, nie pozwalając, by to uwikłanie doprowadziło ich do pytania, czy wojna jest słuszna, czy też Putin popełnił strategiczny błąd. Zamiast bezpośrednio stawić czoła swojemu rządowi, skupili się na adaptacji: na przykład wywiezieniu dzieci z kraju lub znalezieniu pracy w kategorii, która uniemożliwia im powołanie do wojska.

Biorąc pod uwagę klimat wojennej cenzury i represji w Rosji, trudno jest zmierzyć rzeczywiste poparcie społeczne dla tamtejszej wojny. Sondaż Centrum Lewady z końca ubiegłego roku wykazał, że chociaż trzy czwarte ankietowanych stwierdziło, że popiera „specjalną operację wojskową”, ponad połowa stwierdziła, że ​​nadszedł czas, aby Rosja zaangażowała się w negocjacje w celu jej zakończenia – znak, że entuzjazm może słabnąć. Paradoksalnie, poczucie bezradności i niepewności, jakie niesie ze sobą wojna, może też działać na korzyść Putina. Kiedy twój kraj jest w stanie wojny, nawet jeśli nie lubisz lub nawet nie rozumiesz tej wojny, myśl o porażce może być paraliżująca. Nawet niektórzy Rosjanie, którzy nie mają dobrej woli wobec Putina, martwią się, co może przynieść porażka: przedłużające się trudności gospodarcze lub chaotyczny upadek reżimu.

Warto przeczytać!  Rosyjski koncern nuklearny zgłasza atak na elektrownię w Zaporożu

ZAWARCIE POKOJU Z WOJNĄ

Volkov, dyrektor Centrum Lewady, opowiedział mi o jednej kobiecie z niedawnej grupy fokusowej. W 2019 roku brała udział w protestach przeciwko planowanemu składowisku na północy Rosji. Teraz, powiedziała Wołkowowi, skreśliła tych, którzy protestują przeciwko wojnie, jako „kupionych przez Zachód”. Wołkow wyjaśnił, że wojna odegrała rolę w strategii Kremla polegającej na przedstawianiu świata jako podzielonego na „my” i „oni” i że nawet niektórzy z tych, którzy kiedyś sprzeciwiali się Putinowi, ostatecznie wybrali rosyjską stronę w wojnie. Liczne sondaże Centrum Lewady wykazały, że większość Rosjan obwinia za wojnę Stany Zjednoczone i NATO, a nie Rosję czy nawet Ukrainę.

W ciągu ostatniego roku Yudin, rosyjski socjolog, powiedział, że był pod wrażeniem przyjaciół i kolegów, którzy z wielkim ryzykiem odmówili milczenia lub pójścia na kompromis. Ale niepokoi go też liczba osób, które przyznają, że wojna była straszną pomyłką, a jednocześnie twierdzą, że teraz Rosji nie pozostaje nic innego, jak ją wygrać. Jego zdaniem ich pozycja jest „najstraszniejsza ze wszystkich”, ponieważ może doprowadzić do rzeczywistej konsolidacji poparcia dla wojny. Yudin opowiedział mi o niektórych swoich znajomych ze świata szkolnictwa wyższego, którzy zgadzają się na wszelkiego rodzaju upokorzenia – takie jak powstrzymywanie się od kwestionowania lub krytykowania wojny lub milczenie, gdy ich koledzy, którzy to robią, są zwalniani – w nadziei, że uda im się zachować ich programów edukacyjnych lub przynajmniej ich pracy. Porównał ich do pasażerów samochodu pędzącego w stronę ceglanej ściany. „Widzą niebezpieczeństwo przed sobą, ale wyskakiwanie jest bardziej przerażające niż pozostawanie w miejscu” – powiedział.

Ponieważ wojna rosyjska wkracza w drugi rok i jest mało prawdopodobne, aby Rosja zgromadziła siły zbrojne niezbędne do całkowitego zwycięstwa, ceglany mur jest coraz bliżej. Ale to nie znaczy, że należy oczekiwać, że przed katastrofą wyskoczy znacznie więcej ludzi.

Ładowanie…


Źródło