Świat

Strach i chaos, gdy rosyjska wojna wraca do domu

  • 12 czerwca, 2023
  • 11 min read
Strach i chaos, gdy rosyjska wojna wraca do domu


Porzucone koty i psy wędrują po pustych ulicach otoczonych wysadzonymi w powietrze budynkami mieszkalnymi, gruzami i pogniecionymi samochodami w Shebekino, rosyjskim mieście granicznym, ostrzeliwanym przez ostrzał z Ukrainy.

Salon fryzjerski wciąż tlił się w zeszłym tygodniu. Każde okno w poczerniałym szczątku komendy policji zostało wybite. Urzędnicy powiedzieli, że prawie wszyscy z 40 000 mieszkańców uciekli.

„Potrzebuję insuliny! Potrzebuję insuliny!” wołała 56-letnia Ludmiła Kosobuva, która powiedziała, że ​​opiekuje się koleżanką z cukrzycą, która jest zbyt stara, by się poruszać. Jej oczy płonęły. Była wyzywająca. „Nie opuścimy naszej ziemi”.

Taka desperacja i sceny dewastacji są znane milionom Ukraińców w obliczu rosyjskiej inwazji na ich kraj. Ale to nie była Ukraina, to była Rosja – zachodni skrawek rozległego kraju, w którym wspierane przez Ukrainę siły zrzucały pociski i rakiety na obszary mieszkalne.

Ze względu na wrogość Moskwy wobec zachodnich mediów jest to mniej widoczny aspekt wojny, którą prezydent Rosji Władimir W. Putin rozpoczął 15 miesięcy temu. Nasilające się ataki po rosyjskiej stronie granicy spowodowały śmierć kilkunastu cywilów i zepchnięcie dziesiątek tysięcy ludzi do Biełgorodu, stolicy regionu, którego bogata gleba i wypielęgnowane ulice przyniosły mu kiedyś przydomek „małej Szwajcarii”.

Shebekino to miasto duchów po wielu dniach ostrzału. Być może tysiąc mieszkańców zostanie. W zeszłym tygodniu był wśród nich samotny mężczyzna, który ciągnął poskręcany metal na chodnik w ramach daremnego sprzątania. ‌

Jeśli intencją było zachwianie poparcia dla Putina lub rosyjskiej determinacji w jego wojnie lub spowodowanie, by zwykli Rosjanie odczuli ból konfliktu na sobie, to ataki z Ukrainy mogły mieć marginalny skutek, ale nie zmienił coś fundamentalnego.

Stulecie sporadycznych katastrof i ucisku wywołało u wielu Rosjan formę biernej akceptacji i cierpliwości, które dobrze służą Putinowi. Gdy zarysowują się zarysy szeroko reklamowanej ukraińskiej kontrofensywy, wciąż może liczyć na wsparcie większości społeczeństwa zastraszonego jego coraz bardziej represyjnymi rządami od 23 lat.

Rosyjska determinacja, by wygrać wojnę, nie słabnie. W Biełgorodzie pojawiają się głosy sprzeciwu i pewne poruszenia niezadowolenia, ale szacuje się, że milion osób sprzeciwiających się wojnie uciekło z kraju. ‌

„Nie wiem, dlaczego Rosja nie może nas bronić” – powiedział 58-letni Siergiej Szambarow, mieszkaniec Szebekina, który unikał masowego exodusu, ponieważ ma starszych krewnych. Dotknął palcami odłamków, które zebrał. Leżały ułożone w misce na stole obok niego w jego mieszkaniu, do którego prowadzi cementowa klatka schodowa zaśmiecona potłuczonym szkłem.

„Setki pocisków dziennie!” powiedział. „Fabryki uderzone! Nie potrafię tego wyjaśnić. Wzruszył ramionami.

Żaden z Rosjan, z którymi przeprowadzono wywiady, nie powiązał swojej trudnej sytuacji z 8,2 milionami ukraińskich uchodźców, którzy uciekli przed brutalną wojną Putina. Nieustanna propaganda przekształciła konflikt w obronną rosyjską wojnę przeciwko „nazistom” i „faszystom”, wspieraną przez Stany Zjednoczone i Europę, które według rosyjskiego przekazu nie dały Moskwie innego wyboru, jak tylko podjąć działania militarne.

Warto przeczytać!  Wyjaśniono ataki Houthi w Jemenie na Morzu Czerwonym

Na upiornych ulicach Shebekino 65-letni Viktor Kalugin skarżył się, że najemnikom Wagnera i czeczeńskim bojownikom, znanym ze swojej bezwzględności, nie pozwolono zająć się sprawami.

„Mam nadzieję, że nasze siły nie pozwolą faszystom tu wejść” – powiedział. „Dopóki mamy Putina, nikt nie będzie w stanie przejąć Rosji. Gdyby tylko mógł sobie poradzić z generałami.

Ze swoimi tobołkami przemoczeni mieszkańcy Shebekino ustawiają się w długie kolejki przed obiektami sportowymi i ośrodkami kultury w Biełgorodzie, gdzie rozdawana jest żywność. Jeden ogromny akademik, położony pośrodku krytej owalnej ścieżki rowerowej, ma 700 łóżek, na których leżą wyrzucone na brzeg ciała starców. Oferta władz lokalnych w wysokości 50 000 rubli, czyli około 650 dolarów, dla przesiedleńców w wyniku walk wywołała przebłyski oburzenia, gdy została ogłoszona w czwartek.

„Rozpętali wojnę, a teraz chcą zamknąć ludziom usta groszami”, napisała Swietłana Iljasowa na czacie grupy mieszkańców Shebekino w aplikacji do przesyłania wiadomości Telegram.

Rosja nadal upiera się, choć coraz bardziej bez przekonania, że ​​na Ukrainie toczy się „specjalna operacja wojskowa”, a nie prawdziwa wojna. Ale termin wojna jest obecnie używany w Moskwie przez cały czas, najczęściej do opisania totalnej konfrontacji z Zachodem, którą Rosja widzi w konflikcie.

„To Rosja przeciwko kolektywnemu Zachodowi” – ​​powiedział w wywiadzie wysoki urzędnik w Moskwie, który odmówił podania nazwiska. „Ukraina to po prostu kraj, w którym odbywa się przedstawienie”.

Zapytany o sytuację w Biełgorodzie urzędnik powiedział: „To katastrofa”.

Chociaż linie bojowe na Ukrainie były prawie zamrożone od miesięcy, ostrzał mógłby zostać zatrzymany, nalegał, gdyby Rosja zdecydowała się zniszczyć Charków, drugie co do wielkości miasto na Ukrainie. Znajduje się zaledwie 50 mil od Biełgorodu i jest używana, jak powiedział, jako tylna baza sił paramilitarnych. Ale, kontynuował, „próbujemy zdemilitaryzować Ukrainę, a nie wyeliminować ją z mapy”.

Mimo to Rosja wysyła kolejne fale żołnierzy, pocisków i pocisków na kraj, który według Putina jest fikcyjnym państwem, które powinno być częścią Rosji.

Rząd Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego próbował zdystansować się od ataków na terytorium Rosji. ‌

Ataki, które nie miały wyraźnego celu militarnego, przypisała Rosjanom walczącym w dwóch grupach paramilitarnych, Legionie Wolnej Rosji i Rosyjskim Korpusie Ochotniczym, które przyjęły sprawę ukraińską jako sposób na „wyzwolenie” Rosji od pana Putina. Bojownicy wkroczyli do kilku rosyjskich przygranicznych wiosek w zeszłym miesiącu, zanim rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że ich odepchnęło.

Nie jest jasne, w jaki sposób te milicje uzbrajają się w zaawansowaną broń do ciągłego ostrzału i działają z ukraińskiej ziemi bez wskazówek ze strony ukraińskiego rządu. Stany Zjednoczone wielokrotnie jasno wyrażały swój sprzeciw wobec ukraińskich ataków na Rosję, obawiając się eskalacji, chociaż ostatnie ostrzały i najazdy spotkały się z czymś w rodzaju wzruszenia ramionami.

Dystansowanie się ukraińskiego rządu od ataków milicji i wtargnięć do rosyjskich wiosek przygranicznych wydaje się mieć na celu szydzenie z Putina poprzez mimikę. W 2014 roku upierał się, że nic nie wie o rosyjskich oddziałach bez insygniów, które anektują Krym i wkraczają do wschodniego ukraińskiego Donbasu.

Warto przeczytać!  Węgrzy wybierają przedstawicieli UE w wyborach postrzeganych jako referendum w sprawie popularności Orbána

Aleksiej Nowikow nie przejmował się tym, kto dokładnie zniszczył jego dom w Szebekinie, gdy przez kilka godzin stał w kolejce przed ośrodkiem kultury w Biełgorodzie, aby otrzymać jałmużnę. Liczyła się jego sytuacja.

Nad nim wisiał gigantyczny billboard z napisem „Chwała naszej obronie powietrznej!” Obok niego jeden mężczyzna miał na sobie ciemnoniebieską czapkę NYC, a inny T-shirt z napisem „Los Angeles”. Radykalne odwrócenie się Rosji od Zachodu wciąż trwa.

„Jak możesz się nie denerwować, jeśli musisz wszystko zostawić?” zapytał 55-letni Nowikow. Urodził się w nieistniejącym już państwie, Związku Radzieckim. Studiował inżynierię mechaniczną na sowieckiej Ukrainie. „Z Ukrainą zawsze mieliśmy normalne stosunki” – powiedział, kręcąc głową. „Trudno to zrozumieć”.

Podobnie jak wielu osobom po obu stronach rosyjsko-ukraińskiej granicy, panu Nowikowowi trudno jest zrozumieć, jak zawiła sieć wspólnej historii, a często więzi rodzinnych, doprowadziła do dzikiej wojny, która pochłonęła już dziesiątki tysięcy istnień ludzkich i może zakończyć się na lata. Konflikt dezorientuje w zażyłości zerwanych przez siebie więzi.

Rozproszona reakcja Rosji na ataki w strefie przygranicznej Biełgorodu nie pomogła w uzyskaniu jakiejkolwiek jasności.

Jego siły zbrojne nie zdołały jeszcze powstrzymać ostrzału. Rząd poświęcił niewiele czasu w głównych kontrolowanych przez państwo kanałach telewizyjnych klęsce w Shebekino, co jest ewidentną próbą uniknięcia alarmowania ludzi. Niewiele lub nic nie zrobiło z bombardowań i zabijania cywilów podczas ataków z ukraińskiej ziemi, tak jakby jakiekolwiek oficjalne oburzenie miało destabilizować. To nie poszło dobrze w Biełgorodzie.

Jak było do przewidzenia, rozgniewało to także Jewgienija W. Prigożyna, założyciela najemnej grupy milicji Wagnera i drwiącego, wulgarnego satyra niefortunnej militarnej przygody Rosji na Ukrainie.

Czy to w teatralnym porozumieniu z panem Putinem, który lubi oszukiwać różne grupy władzy, czy też w walce o to, w co wierzy, Prigożyn stanowczo potępiał Siergieja K. Szojgu, ministra obrony, oraz mniej niż całkowite zaangażowanie Rosji w wojnę.

„Shoigu powinien być teraz w Shebekino!” Pan Prigożyn oświadczył w filmie opublikowanym w zeszłym tygodniu. Powiedział, że działania pana Shoigu przeciwko narodowi rosyjskiemu umożliwiły „ludobójstwo”. Nazwał Wiaczesława Gładkowa, gubernatora obwodu biełgorodzkiego, „niewykształconym, źle przygotowanym tchórzem”.

Pan Prigożyn zakończył groźbą: „Dajemy Ministerstwu Obrony dwa tygodnie na wyzwolenie Biełgorodu, a jeśli nie, Wagner sam tam pojedzie!”

Oczywiście ani Biełgorod, ani Szebekino nie potrzebują „wyzwolenia”. Nie są zajęte. Ale regularne wybuchy nad Biełgorodem, gdy ukraińskie drony są zestrzeliwane przez rosyjskie systemy rakietowe obrony powietrznej, przypominają, jak niestabilna jest sytuacja. Rosyjscy ochotnicy, którzy utworzyli zaimprowizowane jednostki, aby dostarczyć żywność i opiekę medyczną do Szebekino, twierdzą, że nie mają oficjalnego upoważnienia do obrony lub wspierania miasta.

W Biełgorodzie rośnie niecierpliwość.

Miasto jest również zalane uchodźcami z rejonu Charkowa, ludźmi sympatyzującymi z Rosją, którzy uciekli przed wcześniejszą ukraińską kontrofensywą, która wyparła wojska rosyjskie z okolic miasta we wrześniu 2022 roku.

Warto przeczytać!  „Boże, zmiłuj się”: naczelny rabin J'lem krytykuje ortodoksyjnych posłów, którzy poparli homoseksualnego mówcę w Knesecie

75-letnia Galina Iwanowa, urodzona na Syberii, od 28 roku życia mieszkająca na Ukrainie, jest jedną z tych, które wtedy uciekły. Mimo wszystkich lat spędzonych na Ukrainie czuje się zdecydowanie Rosjanką. Zaczęła szlochać, kiedy wręczono jej paczkę makaronu, ryżu i innych artykułów spożywczych. „Czy uważasz, że miło jest akceptować takie rzeczy?” powiedziała.

Na dużej arenie siatkówki w Biełgorodzie, gdzie rejestruje się część z dziesiątek tysięcy osób, które uciekły z Shebekino i okolicznych wiosek, 65-letnia Lidiya Rogatiya była niepocieszona. Ciągle lamentowała nad swoimi porzuconymi kurczakami w rosyjskiej wiosce Nowaja Tołowoszanka, niedaleko Szebekina, co skłoniło inną kobietę do krzyku: „Możesz milczeć w sprawie swoich głupich kurczaków? Mówicie tylko o karmieniu kurczaków!

Ale dla pani Rogatiya, której emerytura wynosi zaledwie 110 dolarów miesięcznie, symbolizują one dom, który straciła, pozostawiając ją, jak powiedziała, bez środków do życia.

Wielu ludzi to biedni emeryci, jak pani Rogatiya, którzy żyją w trudnym rosyjskim świecie, który leży nieskończenie daleko od blichtru centralnej Moskwy.

Boisko do siatkówki, przekształcone w centrum rejestracji, pachniało kurzem, potem i piaskiem. Wielu ludzi uciekło z kilkoma rzeczami pospiesznie wepchniętymi najwyżej do dwóch worków na śmieci. Maksim Bely, wolontariusz, powiedział, że ludzie mają do wyboru trzy miejsca docelowe: Tambow, 310 mil stąd; Tuła oddalona o 250 mil; i Tomsk, oddalony o 2420 mil, na Syberii.

– Większość wybiera Tulę – powiedział. Zapytałem, kiedy ci ludzie wrócą do domu. „Wrócą do domu, kiedy wojna się skończy” – powiedział. Kiedy to będzie? Posłał blady uśmiech.

W ogromnym akademiku przy krytym torze rowerowym 62-letni Aleksandr Petrianko, sparaliżowany udarem mózgu, leżał z głową częściowo zakrytą kocem. Jego głos drżał. Strach zamieszkał w jego oczach.

Czy pójdziesz do domu?

Potrząsnął głową. „Wszystko, co Bóg nam daje” – powiedział.

Spojrzał na swoją 87-letnią matkę, Nadieżdę, która siedziała płacząc na sąsiednim łóżku, marząc o całonocnych ostrzałach i ogromnych eksplozjach oraz wszystkich światłach gasnących w Shebekino, zanim uciekli.

„Moja krowa!” powiedziała.

Pan Petrianko powiedział: „Nie jestem zły. Mają swoją prawdę. Mamy swoją prawdę. Ale nasi będą górą. Wierzymy w pana Putina, który powiedział, że zwycięstwo będzie z nami”.

Po powrocie do Shebekino, gdzie trwa ostrzał, 60-letnia Liliana Luzeva została. Nie mogła zmusić się do porzucenia swoich kóz, kurczaków i ogrodu. Opiekuje się kilkoma porzuconymi psami.

Kiedy znowu zaczyna się ostrzał, schodzi do swojej małej „kartoflanej piwniczki”, pełnej dżemów, przetworów grzybowych, sosów pomidorowych i wiader z ziemniakami. Kogut kroczy dumnie po podwórku, na którym bujnie kwitną peonie.

„Modlę się, modlę się i modlę się” – powiedziała. „Zepchniemy ich z powrotem. Po prostu nie wiem, dlaczego wszystko musiało się tak potoczyć”.


Źródło