Strach ustępuje ukraińskim ochotnikom, dla których wojna to „tylko praca”
NA FRONCIE W REGIONIE DONIECKIM, Ukraina, 4 maja (Reuters) – Po miesiącach życia w okopach i bunkrach w pobliżu południowo-wschodniej Ukrainy, Artem i jego towarzysze stracili strach, który kiedyś odczuwali.
Wojna przypływa i odpływa dla 30-letniego ochotnika z małego miasteczka niedaleko Czernihowa na północy kraju, które zostało oblężone na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę na pełną skalę ponad rok temu i było krótko okupowane .
Pomimo regularnego wystrzału artylerii i warkotu helikoptera nad głowami, ostatnio w jednostce znajdującej się blisko rosyjskich pozycji było stosunkowo cicho.
Żołnierze spędzają większość czasu patrząc przez lornetki, czekając, nasłuchując, przeglądając smartfony, usuwając błoto i sprawdzając broń – w tym karabiny maszynowe dostarczone przez Stany Zjednoczone i Niemcy.
Ostatni rosyjski atak miał miejsce około miesiąca temu, kiedy około 30 rosyjskich żołnierzy zostało zabitych przez dwa karabiny maszynowe, powiedział dowódca grupy Dmytro. Reuters nie mógł niezależnie potwierdzić raportów z pola bitwy.
„Tutaj zawsze istnieje niebezpieczeństwo, ale z biegiem czasu można się do niego przyzwyczaić i wszystkie zmysły wydają się wyostrzać” – powiedział Reuterowi Artem podczas niedawnej wyprawy reporterskiej na to stanowisko.
„Nie czujesz już strachu, który miałeś na początku” – dodał Artem, który od około sześciu miesięcy przebywa we wschodnim regionie Donbasu. On i jego towarzysze, w większości ochotnicy, regularnie krążą po okopach, cztery dni pracy, cztery dni przerwy.
Dzielą swoją pozycję z kotką i jej siedmioma kociętami, które pomagają ograniczyć populację myszy.
„TYLKO PRACA”
Wąskie rowy są wykute głęboko w czarnej ziemi, miejscami wzmocnione workami z piaskiem.
Ziemianki są ciasne, ale zapewniają schronienie przed ostrzałem artyleryjskim, moździerzami i bronią zrzucaną z dronów – amunicją, która stanowi zagrożenie dla obu stron wzdłuż około 1200 km (750 mil) linii frontu we wschodniej i południowej Ukrainie.
„Mamy gdzie jeść, spać, mamy dach nad głową. Myślę, że nie potrzebujemy tu dużo więcej, skoro już mamy zaspokojone wszystkie potrzeby” – powiedział Artem, który ze względów bezpieczeństwa podał tylko swoje imię .
„Możesz spać, możesz jeść i znajdujesz się w iluzji bezpieczeństwa. Nic innego się nie liczy”.
Do walki z Rosjanami przystąpił wkrótce po rozpoczęciu inwazji, motywowany patriotyzmem i chęcią ochrony swoich rodziców, przyjaciół i dziewczyny.
„Z biegiem czasu, kiedy zrozumiesz, że wszyscy są bezpieczni, staje się to po prostu pracą”.
Od jakiegoś czasu nie ma go w domu, woli poczekać na zakończenie konfliktu, żeby nie został odesłany do okopów po zakończeniu urlopu.
Ukraińskie władze planują w najbliższych tygodniach rozpocząć poważną kontrofensywę, która, jak mają nadzieję, zmieni impet wojny i zepchnie Rosjan z powrotem w kierunku granic z 1991 roku.
Do tego czasu Artem i jego towarzysze czekają i przygotowują się do kolejnej potyczki.
Montaż autorstwa Nicka Macfiego
Nasze standardy: Zasady zaufania Thomson Reuters.